Autor Wiadomość
Teresa
PostWysłany: Pon 22:15, 12 Sie 2013   Temat postu:

Pierwsze muzułmańskie zabójstwo honorowe w Polsce
(...)
http://www.youtube.com/watch?v=CkhoIFMmC-o
Teresa
PostWysłany: Pią 10:47, 02 Sie 2013   Temat postu:

Teresa napisał:
Zanim powiesz „tak” muzułmaninowi
(...)


Warto posłuchać "nauk" muzułmańskiego duchownego, który poucza jak prawidłowo bić żony:
(...)
http://www.traditia.fora.pl/bracia-w-wierze-swiat-postepu,19/religia-pokoju-i-jak-prawidlowo-bic-zony-poucza,5857.html#46740


Shocked
Teresa
PostWysłany: Pon 12:39, 26 Mar 2012   Temat postu:

Do powyższego listu w następnym numerze "Miłujcie się!" czytamy pytanie innej czytelniczki:

"Ostatnio bardzo zaciekawił mnie artykuł Zanim powiesz „tak” muzułmaninowi, zamieszczony w numerze 2006-3 Miłujcie się!. Otóż z regionu, w którym mieszkam, bardzo dużo młodych ludzi wyjeżdża za granicę, aby sobie dorobić. Jest to bardzo smutne, gdyż ta młodzież najczęściej już stamtąd nie wraca. I z tym właśnie jest związana moja prośba do Was. Mianowicie moja przyjaciółka, która 5 lat temu również wyjechała do Holandii za pracą, poznała tam chłopaka muzułmanina. Dopóki byli parą, wszystko było w porządku, ale gdy zawarła związek małżeński (cywilny) z tym człowiekiem i urodziła mu syna, jej życie bardzo się odmieniło. Wygląda ono teraz dokładnie tak, jak to opisujecie w wyżej wymienionym artykule: jest bita, wyśmiewana, a co najgorsze – mąż ją straszy, że gdy go opuści, to już nigdy nie zobaczy swojego syna…
Przyjaciółka często dzwoni do mnie i przez łzy opowiada mi, co przeżywa. Ja jednak zupełnie nie wiem, jak jej pomóc, choć tak bardzo bym chciała jej coś sensownego doradzić, bo sama mam dzieci i wiem, co to jest za ból (gdyby wróciła do kraju, z pewnością mogłaby liczyć na pomoc rodziców, którzy mają duży dom).
Bardzo Was proszę o radę – pomóżcie!!! Z góry dziękuję!

Ania"


Droga Aniu,

niestety, udzielenie jakiejkolwiek pomocy w tej sytuacji jest niesłychanie trudne. Wynika to z tego, że my w naszej kulturze przyzwyczailiśmy się do pewnych praw, danych człowiekowi a priori – prawa do własnego zdania, prawa do błędu, prawa do godnego traktowania – i nawet zapomnieliśmy, że to wszystko wynika z chrześcijańskich korzeni naszej cywilizacji. Kultura islamu nie zna tych pojęć. Prawa człowieka są tam pojmowane w odniesieniu jedynie do muzułmanina-mężczyzny. Nie obejmują one niemuzułmanów i kobiet, więc nie mogą oni liczyć na żadne „równe traktowanie”. W oczywisty sposób wynika z tego, że kobieta niemuzułmanka w ogóle nie jest uważana za człowieka.

Drugim źródłem, z którego wypływają nieporozumienia w naszych kontaktach z islamem, jest nasze indywidualne podejście do człowieka, jego woli, jego pragnień i czynów. Wydaje się nam, że również w islamie powinno być tak, iż każdy odpowiada sam za siebie, że muzułmanin może mieć takie lub inne przekonania, może być bardziej lub mniej wierzący, może w większym lub mniejszym stopniu praktykować swoją wiarę, wybierając wśród doktryn islamu te lepsze i rozwijając je. Jednak takie przekonanie jest błędne. Islam bowiem nie zna pojęcia „wolny wybór”. Są rzeczy, jakie muzułmanin musi robić, bo inaczej zginie z ręki współbraci-muzułmanów. Dopóty, dopóki przemoc pozostaje głównym wyznacznikiem prawowierności islamistów, żadna „reforma”, żadne indywidualne przekonania w islamie nie będą miały znaczenia.

Dopiero biorąc pod uwagę te dwie różnice, możemy rozmawiać o małżeństwie muzułmanina z niemuzułmanką (odwrotna sytuacja jest możliwa jedynie tam, gdzie się zerwie z islamem całkowicie – ale za to grozi kara śmierci). Muzułmańskiego męża tak naprawdę nie obchodzi to, co myśli jego niemuzułmańska żona, ponieważ w jego pojęciu ona jest jego własnością. On doskonale wie, że ona tego nie akceptuje, dlatego przed ślubem muzułmanin nigdy nie powie, że tak jest. Po ślubie natomiast on ma bardzo dobry argument: PRZEMOC, a także szantaż, o którym piszesz (grozi, że zabierze dzieci). Islam go w tym popiera, gdyż zgodnie z szariatem żona jest jego własnością i ma obowiązek go słuchać, on może z nią się rozwieść i zabrać dzieci, ona natomiast nie może wystąpić o rozwód i sądzić się z nim o dzieci.

W naszej kulturze jest przyjęte podważać pewne prawdy, nawet wobec braku dowodów. Dzisiaj w Europie mało kto podejmuje konkretne działania tylko dlatego, że Biblia tak nakazuje. Dlatego dziwimy się, że muzułmanie biją swoje żony ze względu na nakaz koraniczny. Dziwimy się, że muzułmanin morduje niewinnych ze względu na obowiązek prowadzenia dżihadu. Dziwimy się, że muzułmanin zabija księdza katolickiego w Turcji za to, że świecka gazeta w Danii opublikowała karykatury Mahometa. My nie widzimy związku między jednym i drugim, ale ten związek jest bezpośredni. Gdyby dziewczyna wychodząca za mąż za muzułmanina zastanowiła się nad tym wszystkim przez chwilę, na pewno by zrezygnowała z tego związku. Jednakże w ogromnej większości dziewczyny polskie uważają, że ukochany każdej z nich JEST INNY i że W JEJ PRZYPADKU WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE. I z reguły jest bardzo dobrze, tylko w kategoriach myślowych muzułmańskich, a nie w kategoriach biednej, oszukanej Polki.

Chcę tutaj wyjaśnić, jak wygląda sytuacja z punktu widzenia islamisty. Mianowicie on jest święcie przekonany, że uszczęśliwia chrześcijańską kobietę, która wybrała islam i która dzięki temu będzie teraz miała udział w prawdziwej religii. W jego pojęciu ona staje się muzułmanką już przez to, że w jej organizmie pozostały „prawowierne” plemniki... Jej „muzułmańskość” potęguje się przez to, że rodzi ona muzułmańskie dziecko (z definicji bowiem dziecko poczęte przez muzułmanina jest muzułmaninem (muzułmanką), nawet jeżeli zostanie ochrzczone).

„Prawdziwa religia” uczy, że to kobiecie wystarczy – więc on nie może zrozumieć, czego jej brakuje do szczęścia. Jest sfrustrowany i bije ją, a w końcu się rozwodzi, zabierając dzieci („przecież nie mogą muzułmanie wychowywać się z niewiernymi”). Co można doradzić w tej sytuacji? Musimy uszanować jego zdanie... Możemy, oczywiście, zwrócić się do znanego detektywa, który zajmuje się porwaniami „szczęśliwych mężatek” z krajów arabskich, ale i on raczej nie podejmuje się ratowania ich dzieci. Dodatkowo trzeba się liczyć z tym, że pałający gniewem małżonek wytropi i dopadnie nieposłuszną żonę również w Polsce – nie jest to dla niego trudne, bo jesteśmy razem z Holandią w Unii Europejskiej. W każdym razie nie jest mi znana ani jedna sprawa, w której niemuzułmanka wygrałaby na drodze prawnej z mężem muzułmaninem.

Wydaje się zatem, że znacznie łatwiej jest po prostu nie wychodzić za mąż za muzułmanina, niż potem rozwiązywać te wszystkie problemy, które z takiego zamążpójścia wynikają. Chciałoby się, by polskie dziewczyny odebrały pozytywnie tę radę i cieszyły się „wolnością dzieci Bożych” (Rz 8, 21).

Zdaję sobie sprawę z tego, jakie zarzuty może mi postawić polski czytelnik: islamofobia, fanatyzm religijny itp. Chcę jednak zaznaczyć, że Polacy mieli to szczęście, iż nigdy nie musieli żyć pod panowaniem islamu i nie znają metod islamizacji świata. Polecam jednak, by każdy, kogo temat interesuje, zapoznał się z doświadczeniem chrześcijan żyjących od wieków pod panowaniem islamu – Koptów, Asyryjczyków, Ormian, Arabów, maronitów. Grzegorz Kucharczyk na łamach Miłujcie się! doskonale opisuje wydarzenia historyczne związane z szerzeniem islamu na świecie, natomiast aktualności można przeczytać na stronach internetowych prowadzonych przez wymienionych wyżej chrześcijan. W języku polskim również istnieje taka strona: „Arabia chrześcijańska” (www. arabia.alleluja.pl).

Abd Jasu
https://archiwum.milujciesie.org.pl/nr/rodzina/zanim_powiesz_tak_muzulmaninowi.html
Teresa
PostWysłany: Pon 12:22, 26 Mar 2012   Temat postu:

Zanim powiesz „tak” muzułmaninowi

Czy związek dwojga ludzi wywodzących się ze skrajnie odmiennych kultur, religii, mentalności może być szczęśliwy i trwały. Na to pytanie znajdziemy odpowiedź w liście od czytelniczki mieszkającej w Anglii.

Czytelniczka magazynu "Miłujcie Się" pisze:

„Niedawno poznałyśmy kolegów pochodzących z krajów arabskich. Trzeba przyznać, że są bardzo mili i gościnni, mają jednak zupełnie inne obyczaje niż Polacy i – jak się później okazało – co drugi zażywa jakieś prochy. Zrozumiałam, że moje wcześniejsze złe doświadczenia z pewnym chłopakiem były mi potrzebne, aby teraz nie dać się tak łatwo zwieść następnemu, który nalega i – jak to określił – chce, żebym »choć na chwilę« była jego dziewczyną. Tłumaczy mi, że to tylko gra: »No sex, only play!«. (…) Ja mam swoje zasady, on swoje; ja nie wyrzeknę się swojej wiary (katolickiej), on prawdopodobnie swojej (islam) też nie”.
Inna nasza czytelniczka, Dorota, która również wycofała się ze związku z muzułmaninem – dużo poważniejszego już – opisuje swoją historię następująco: „Basen i Basam... W nich jestem zakochana. To nie błąd w druku. Basam to imię mojego chłopaka. Jest muzułmaninem. Razem zwykliśmy szaleć w basenie: pływać, nurkować. Do czasu..."

Po 2 latach znajomości zaczął odkrywać przede mną swoją prawdziwą osobowość, ukształtowaną przez Koran. Z wesołego, serdecznego dla wszystkich chłopaka zmienił się nie do poznania. Zabrania mi wielu rzeczy, między innymi pływania, które wcześniej wspólnie tak uwielbialiśmy. Nie możemy chodzić na żadne zabawy, nie pozwala mi się spotykać z wieloma moimi znajomymi, chociaż wcale ich nie zna (i nie chce poznać). Nie mogę jeść wieprzowiny i robić wielu innych rzeczy, których lista jest bardzo długa. Doszło nawet do tego, że nie szanuje w ogóle mojej wiary (jestem chrześcijanką). Zmartwychwstanie Jezusa uważa za bzdurę, kopie Biblię, pluje na krzyż. Jeszcze parę miesięcy temu był wspaniałym chłopakiem, który poszedł ze mną na pasterkę w święta Bożego Narodzenia. Dziś nie szanuje mnie i mojej rodziny. Tłumaczy to tym, że teraz „traktuje mnie poważnie”, planując ślub... a i po ślubie sytuacja jeszcze bardziej ulegnie zmianie. Piszę to ku przestrodze wszystkim tym dziewczynom, które tak jak ja zakochały się w muzułmaninie. Oni na początku są naprawdę inni. Ukrywają swoje wychowanie według Koranu. Ukrywają swoje przekonanie o wyższości nad kobietami (są świetnymi aktorami). A gdy już zdobędą ich serca, stają się nagle zupełnie innymi ludźmi... Pełnymi nienawiści, gdy tylko ktoś zrobi coś niezgodnego z Koranem. Dlatego proszę: nie dajcie się zwieść, tak jak ja.

Ciągle jednak mam nadzieję, że Chrystus wskaże Basamowi drogę do siebie. Są momenty, gdy poznaję w nim dawnego Basama, pełnego miłości dla wszystkich. Wystarczy jednak, że przejdziemy koło sklepu mięsnego, a pała nienawiścią do wszystkich ludzi na ziemi, którzy jedzą wieprzowinę. Proszę więc o modlitwę za nawrócenie mojego Basama, aby uwierzył, że Chrystus umarł też dla niego, aby i on mógł być zbawiony. Proszę, módlcie się do Jezusa o cud. Mimo wszystko wierzę w dobre serce Basama. On nie zgadza się z niektórymi zasadami Koranu, jednakże nie próbuje ich podważać, bo tak został wychowany. Godzi się na zło, bo myśli, że są to słowa Boga. Dlatego proszę jeszcze raz o modlitwę za niego. Niech Jezus otworzy jego serce na miłość Boga. Wierzę, że dobre serce Basama potrzebuje tylko przewodnika, którym jest Jezus”.

Co ma wspólnego światło z ciemnością?

Katoliczki rozważające możliwość wyjścia za mąż za muzułmanina (rzadko zdarza się sytuacja odwrotna) powinny wziąć pod uwagę zamieszczone poniżej wskazówki, które spisał ks. Zakaria Butros, duszpasterz Kościoła koptyjskiego w Egipcie, doświadczony w pracy duszpasterskiej i ewangelizacyjnej.

Ksiądz Butros często ma do czynienia z małżeństwami mieszanymi, zarówno w Egipcie, jak w Europie i Ameryce. W każdym z tych małżeństw, niezależnie od miejsca, powtarzają się te same problemy. Jedyna różnica polega na tym, że w kraju islamskim, jakim jest Egipt, wobec żon niemuzułmańskich stosuje się więcej przemocy – zarówno przed ślubem, w celu przymuszenia ich do małżeństwa, jak i po ślubie, by zmusić je do przejścia na islam.

„On proponuje Ci małżeństwo, a Ty jesteś zakochana w jego wschodniej urodzie. Jest inteligentny, bogaty, wykształcony i uprzejmy. Czego jeszcze może oczekiwać kobieta? Ale okazuje się, że ten doskonały kandydat do małżeństwa jest muzułmaninem.
On powie Ci: »Z religią nie będzie problemu. Możesz zachować swoją, a ja zachowam swoją«. Jest, oczywiście, prawdą, że muzułmański mężczyzna może poślubić niemuzułmankę, ale czy jest prawdą, że w tym małżeństwie nie będzie problemów?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, kobieta powinna się dowiedzieć, co oznacza pojęcie »żona muzułmanina«.

Twój status:

Islam naucza, że »mężczyzna przewyższa kobietę« (Koran, sura 2:228).

Islam naucza, że kobieta ma połowę tych praw, które ma mężczyzna – w sądzie (2:282) i w dziedziczeniu (4:11).

Islam traktuje żonę jako własność męża. Na przykład werset 3:14 mówi: »Dobrze jest dla mężczyzny kochać swoje rzeczy: żony i synów, złoto i srebro, i konie...«.

Islam nakazuje kobietom zasłaniać twarz, kiedy wychodzą z domu: »I powiedz wierzącym kobietom, by zasłaniały twarze i nie eksponowały swojego piękna« (24:31).

Jednocześnie Mahomet uczy, że kobiety są ułomne intelektualnie oraz duchowo. Al-Bukhari (2:541) przekazuje słowa Proroka: »Nie spotkałem nikogo bardziej odartego z rozumu i pobożności niż kobiety«.

Twoje małżeństwo. Islam zezwala na poligamię; mężczyzna może mieć jednocześnie nawet cztery żony: »Żeńcie się według waszego wyboru – z dwiema, trzema, czterema...« (4:3).

Mąż może rozwieść się z żoną – wystarczy jego ustne oświadczenie – żona natomiast nie może zainicjować rozwodu. »Można rozwieść się dwukrotnie« – mówi Koran (2:229). Jeżeli mąż trzykrotnie wypowiedział formułkę rozwodową, żona nie może powrócić do niego, póki nie wyjdzie za mąż za innego, który również się z nią rozwiedzie (oczywiście kobieta musi z nim również współżyć seksualnie). Nakazuje to Koran (2:230).

Islam naucza, że mąż powinien karać żonę, bijąc ją lub odmawiając jej współżycia: »Jeżeli żony okazują brak posłuszeństwa, karzcie je, nie dzielcie z nimi łóżka i bijcie je...« (4:34).

Twoje życie seksualne. Islam uważa żonę za obiekt zaspokajający pragnienia seksualne męża: »Wasze żony są dla was polem do zaorania, korzystajcie więc z nich, kiedy tylko chcecie i jak chcecie« (2:223).

Twoje dzieci. Twoje dzieci muszą być wychowane w religii ojca-muzułmanina. W przypadku rozwodu dzieci pozostają zawsze z ojcem, który może zabronić Ci widywać się z nimi. Szariat (prawo islamu) stanowi, że w małżeństwach mieszanych dziecko powinno być wychowywane w „lepszej z dwóch religii wyznawanych przez rodziców” – przy czym tą lepszą, oczywiście, w myśl szariatu jest islam. Koran twierdzi, że islam jest jedyną prawdziwą religią (3:19). Niemuzułmanin nie może być nawet przyjacielem muzułmanina: »Wy, którzy wierzycie, nie miejcie za przyjaciół niewierzących, tylko wiernych« (4:144).

Twoja przyszłość. Jeżeli twój muzułmański mąż umrze przed Tobą, a jego majątek znajduje się w kraju islamu, zostanie zastosowane prawo muzułmańskie. Żona muzułmanina, która nie przeszła na islam, nie dostanie nic z majątku swojego zmarłego męża. Ta, która przeszła na islam, dostanie bardzo małą część. Według Koranu, muzułmańska żona nie przejmuje majątku po mężu. Jeżeli mąż umrze, nie zostawiając dzieci, żona otrzymuje jedną czwartą jego majątku, natomiast pozostałą część dzielą między siebie jego rodzice, bracia, wujowie i dalsi krewni. Jeżeli natomiast zmarły mąż miał dzieci, żona dostanie tylko jedną ósmą majątku, a resztę przejmują dzieci – przy czym synowie dostaną dwa razy więcej niż córki. Takie prawo ustanawia sam Koran (4:12): »Z tego, co zostawicie, wasze żony otrzymają jedną czwartą, jeżeli umrzecie bezdzietni; jeżeli natomiast są dzieci, żony dostaną jedną ósmą«.

Zanim powiesz „tak”. Zanim zdecydujesz się wyjść za muzułmanina, powinnaś poznać powody, dla których on chce się z Tobą ożenić. Jeżeli Twoją motywacją jest miłość, jego decyzja może być wywołana chęcią uzyskania prawa do pobytu w Twoim kraju. Wiem, że »miłość jest ślepa«, a jednak wierzę, że te moje uwagi pomogą Ci otworzyć oczy i ujrzeć prawdę. Być może powiesz, że Twój narzeczony jest niepraktykującym muzułmaninem, jednak nie wolno Ci zapominać, że islam jest czymś więcej niż religią. Jest to cały system religijno-prawny, któremu muszą się podporządkować zarówno muzułmanie, jak i niemuzułmanie w kraju islamskim. W przypadku jakiejkolwiek niezgody pomiędzy Tobą a Twoim muzułmańskim mężem jemu wystarczy znaleźć się na terenie islamskim, by mieć całkowitą przewagę nad Tobą. Jeżeli masz nadal wątpliwości, proponuję Ci obejrzenie filmu Not without my daughter, ukazującego prawdziwą historię Amerykanki, która wyszła za muzułmanina. Są też inne: Princess, Dreams of Trespass oraz The Stoning of Soraya M. Obejrzenie któregoś z tych filmów może Ci pomóc uratować życie. I nie tylko Twoje, ale też życie Twych przyszłych dzieci.

»Nie wprzęgajcie się w jedno jarzmo z niewierzącymi. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością?« (2 Kor 6, 14). Stolica Apostolska wydała instrukcję Erga migrantes caritas Christi, w której ostrzega katolików przed zawieraniem małżeństw z wyznawcami islamu.

Mirosław Rucki

"Miłujcie Się" 4/2006.
https://archiwum.milujciesie.org.pl/nr/rodzina/zanim_powiesz_tak_muzulmaninowi1.html
Teresa
PostWysłany: Pią 10:16, 24 Cze 2011   Temat postu:

O sprawie holenderskiego polityka Geerta Wildersa więcej możemy przeczytać tu:

Obraźliwe, lecz legalne. Można pisać, że Koran jest faszystowski.
(...)
http://www.traditia.fora.pl/bracia-w-wierze-swiat-postepu,19/w-holandii-powstal-najwiekszy-meczet-w-europie-zachodniej,5430.html#27304
Teresa
PostWysłany: Sob 12:45, 15 Sty 2011   Temat postu:

"Fitna" film holenderskiego polityka Geerta Wildersa, przywódcy Partii Wolności (PVV) w holenderskim parlamencie. W filmie przedstawia on swoje poglądy na temat islamu i Koranu. Tytuł pochodzi od arabskiego słowa fitna oznaczającego "niezgodę i podziały między ludźmi" lub "test wiary w czasie próby".

Fitna 2008 Napisy PL część 1/2
https://www.youtube.com/watch?v=1FD23r1GPEU&bpctr=1575548551
http://www.youtube.com/watch?v=WlVtvz3Q1Hc

Fitna 2008 Napisy PL część 2/2
http://www.youtube.com/watch?v=4jzS0P1Rd3c
Teresa
PostWysłany: Śro 21:22, 15 Gru 2010   Temat postu:

Jak widzę Shocked to najwyraźniej pomyliłeś sobie fora, poznaj czym jest traditia i o czym tu piszemy:
(...)
http://www.traditia.fora.pl/regulamin-forum-traditia,73/regulamin-forum-traditia,4101.html

W Koranie zachodzą pewne reminiscencje z naszego Pisma św., ale podane tylko ogólnikowo, legendarnie i nieraz fałszywie.
Religia Mahometa powstała co prawda pod wpływem chrześcijaństwa, ale różnice pomiędzy tymi religiami mimo podobieństw są znaczne. Nie ma w Islamie kapłaństwa, nie ma ofiary ani zbawienia, bo nie ma też proroka przez śmierć swoją "zwyciężającego śmierć". Mahomet jest tylko człowiekiem jak wszyscy, a Jezusowi przypisują gnostyczne rzekome ciało i każą mu umierać tylko pozorną śmiercią. Idea mesjańska jest wojownicza. Nie Mesjasz cierpiący i Zbawiający jest oczekiwaniem Mahometan, ale szejk arabski, zwycięzca, mahdi. Mistyka jest panteistyczna i w istocie swej nieislamicka. Islam mimo swego fanatyzmu jest jednak tolerancyjny wobec wszelkich zabobonów i chętnie w sposób synkretyczny przejmuje zwyczaje pogańskie.

O Islamie mamy tu sporo i Koranu nie musisz nam zachwalać, wystarczy choćby zobaczyć tu:
(...)
http://www.traditia.fora.pl/bracia-w-wierze-swiat-postepu,19/islam-religia-pokoju-dialog-miedzyreligijny,1711.html
MaRa
PostWysłany: Śro 10:35, 15 Gru 2010   Temat postu:

Przeczytałem Koran.
Ad.2) Nie ma w nim żadnych sprzeczności. Po prostu jest nierozumiany, albo raczej kapłani interpretują go na swoją korzyść. Taka interpretacja to nie tylko domena Koranu, na Biblię też powołuje się wiele organizacji, każda uważa siebie za najważniejszą.
Z Koranem jest ten problem, że jest sprzeczny z doktryną Kościoła Katolickiego, tzn. zaprzecza istnieniu Trójcy, Jezus miał być prorokiem i sam z siebie nie miał żadnych "mocy", to Bóg działał za Jego pośrednictwem.

A że są prymitywni, to inna sprawa. Przed Koranem byli jeszcze bardziej prymitywni, wtedy kobiety nie miały żadnych praw. Przez pierwsze 2-3 wieki tworzyli bardzo nowoczesną cywilizację, ale później kapłani zaczęli się wtrącać i wciskać ludowi ciemnotę, władcy rywalizowali o stołki i mordowali nawet własne rodziny, a w końcu podbili ich mongołowie, po nich europejczycy ze swoim kolonializmem. Dopiero teraz z tego wychodzą.
Patologie też i w Polsce się zdarzają, to kwestia mentalności a nie religii (zdarza się sytuacja: Polak-Katolik-alkoholik-złodziej-bije żonę...)

Nie można też utożsamiać Islamu z Koranem, niby ta religia (raczej religie, jest kilka odłamów) powołuje się na Koran, ale kapłani interpretują jak chcą, rzecz jasna na własną korzyść.

Parę przykładów tego, co znalazłem w samym Koranie:
-Zakaz zabijania ludzi. Bezwzględny, zabójca ma ponieść śmierć, nieważne kim była jego ofiara (nawet niewierny). Jest też uzasadnienie (jak każdego zalecenia Koranu): "aby ludzie mogli cieszyć się poczuciem bezpieczeństwa". Czyli to nie kara jako taka, ale sposób zaprowadzenia ładu społecznego, aby ludzie nie obawiali się siebie nawzajem na ulicach.
Od tego są tylko dwa wyjątki. Pierwszy, to przypadek gdy wyegzekwowanie kary śmierci spowoduje eskalację konfliktu, czyli dwie rodziny, każda za karę morduje kogoś z tej drugiej.
Innych przypadków kary śmierci Koran nie przewiduje, złodziej ma mieć obciętą rękę, w przypadku homoseksualizmu "mają się zastanowić co zrobili", za kilka innych przewinień jest "pół kary", czyli to nie może być kara śmierci, bo tej nie można podzielić.
Drugi wyjątek to obrona przed prześladowaniem religijnym.
-Zakaz wszczynania wojen. Zakaz brania pożyczek przez władców na potrzeby wojenne (za cudze pieniądze wojna może się przedłużać w nieskończoność).
-Nakaz opieki nad wdowami i sierotami.
-Te okrycia ciała i twarzy kobiet też mają swoje uzasadnienie. Chodzi o zapobieganie molestowaniu kobiet na ulicach (widocznie w czasach Mahometa mieli takie przypadki).
-Są opisane zwyczaje rozwodowe, np. kiedy kobieta chce odejść od męża, to ten nie może jej zmusić by została. Kiedy jest w ciąży, jej mąż ma obowiązek ją utrzymywać. Po rozwodzie również, nie może wyrzucić jej na bruk.
-W sądach głos kobiety liczy się tyle, co pół głosu mężczyzny. Dzisiaj to może trochę dyskryminujące, ale w VI wieku kobiety w ogóle nie miały żadnych praw, nigdzie, w Europie zaczęły walczyć o swoje dopiero pod koniec 19 wieku.
-Zakaz nawracania innych siłą.
-Szacunek do innych religii, gdyż Bóg przysyłał swoich Proroków innym narodom, i w przyszłości również będzie przysyłał. Sam Koran uznaje judaizm, chrześcijaństwo i buddyzm.

W Koranie jest ważne wyjaśnienie odnośnie Potopu, zniszczenia Sodomy i Gomory, oraz innych zniszczonych ludów. Otóż w każdym ludzie przed jego zniszczeniem pojawiał się Prorok i przekazywał prawo. Jeśli ludzie się nie posłuchali, wtedy zostawali ukarani, więc zawsze mogli uniknąć swojego losu.
To mi wygląda na proces stanowienia prawa: jest ważny powód, powstaje przepis, zostaje publicznie ogłoszony, kto się do niego nie zastosuje może zostać ukarany.
Czyli to nie zbrodnia ludobójstwa, kaprys Boga, lecz proces stanowienia prawa.
Teresa
PostWysłany: Pon 18:17, 13 Wrz 2010   Temat postu:

Polecam do przeczytania wspaniały tekst: Arabskie reminiscencje 3 , są to wspomnienia osoby z pobytu w krajach arabskich, Libia, Kuwejt, etc ...

11 września 2010

Arabskie reminiscencje 3

Miałem trochę więcej czasu ostatnimi czasy na bezczynne rozmyślania, zatem wpadłem na pomysł kontunuowania moich wspomnień z pobytu w krajach arabskich. Z nudów ludzie różne głupie rzeczy robią...

Gdy pracowałem na polach naftowych Libii, zdarzyło mi się poznać ateistę. Niezwykle odważny facet, bowiem nawet taki zamordysta, jak Kadafi nie odważył się na konfrontację z tą religią. Ahmed, wydawało się, był człowiekiem Zachodu. Zawsze w dżinsach, nigdy w galabiyi, świetnie mówiący po angielsku. W pogardzie mający całą religijność swoich ziomków. Ostentacyjnie w czasie Ramadanu jadł z nami lunch, palił papierosy w biurze itp. Ożenił się. Mówili, że z piękną, młodą dziewczyną. Myśleliśmy, że się pochwali jaką piękną ma żonę. Nic z tych rzeczy.

Gratulacje przyjął, smakołyki przywiózł. Opowiadał o weselu, ale o swojej żonie, ani słówkiem się nie zająknął. Wrócił któregoś razu z fieldbreaku (taka przerwa, oni pracowali 2 tygodnie, na dwa tygodnie urlopu) i spytał mnie ni z tego ni z owego, czy moja żona (wtedy jeszcze byłem żonaty) wychodzi na miasto w krótkich spódniczkach, czy na plaży ubrana jest w bikini. Odparłem ze śmiechem, że tak, oczywiście. A czemu pytasz, Ahmed? Odparł bardzo poważnie, tonem głosu, od którego przeszły mnie ciarki: Ja bym swoją zabił... Ja mu wierzę.Taka to obyczajowość. Dzika i średniowieczna. Silniejsza od wymogów cywilizacyjnych końca 20 wieku. Oni nas, europejskich facetów, uważają za głupie cioty, że tak pozwalamy naszym kobietom. Na chodzenie z odkrytą twarzą, na seksowne stroje, na wypady z koleżankami do pubu, do kina itp. Oni przyjeżdżają do Europy, na krótkie wypady, jak do wielkiego burdelu, gdzie bez najmniejszej trudności znajdą sobie chętną panienkę czy mężatkę. Jaka to w końcu różnica, dla nich wszystkie niezakwefione to dziwki...

Gdy byłem w Kuwejcie. Takim niby świeckim, prozachodnim kraju. Kolega pozbył się bardzo drogiej kamery video. Bo kręcąc jakiś budynek 'zahaczył' o dwie żony jakiegoś pana Araba i ten wściekły, rozbił mu tę kamerę. Oczywiście jego obydwie żony były szczelnie zawinięte w jakiś czarny worek czy inne poniżające okrycie. Nasze durne lale, puszczające się z muslimami, myślą, że oni tak z miłości i zazdrości. Gówno prawda. Są zazdrośni, ale o swoją własność! Bo żona nie jest jego partnerką. Jest jego własnością, z którą może zrobić co chce i kiedy chce! Widziałem na lotnisku w Tripoli, taką do której to dotarło. W końcu. Rutkowski nie zdążył. Pan mąż, czuły i kochający, przeciągnął za włosy (blond) kobietę przez cały hol lotniskowy. Przy aplauzie całej reszty facetów w sukienkach i z ręcznikami na głowach. 'wahed sharmuta bolanda'. "Jeszcze jedna k....a z Polski" chciała uciec od swego miłującego kochanka. A pani blondynka darła mordę na cały regulator 'mamusiu ratuj!'. Po polsku... Śmiali się i publika, i ochroniarze lotniska, i policjanci...

Latałem co półtora miesiąca do Libii, różnymi trasami (wtedy na Libię obowiązywało ONZetowskie embargo). Przez Damaszek, Kair, Tunezję, Maltę, różnie. Nie pamiętam ani jednego lotu, żeby nam nie towarzyszyła przynajmniej jedna Polka z małym berbeciem, jadąca do tatusia bobaska. Z początku pytaliśmy te dziewczyny, niektóre po studiach wyższych, czy wiedzą do jakiego kraju lecą, jakie tam panują obyczaje, że ona i dziecko tam będzie własnością swego pana i władcy. Że dzieci należą do ojca itp. Żadna, podkreślam, ŻADNA nie miała o tym zielonego pojęcia pojęcia. Patrzyły na nas jak na kosmitów. Mówiły, on mnie kocha i on będzie inny. Jasne, póki się jemu nie znudzisz, a wtedy on ma prawo nawet cię zabić i tłumaczyć, że była nieposłuszna lub go zdradziła. Każdy islamski sąd go uniewinni...

Gdy mieszkałem w Kuwejcie, wpadał czasem do nas Mahmoud, na bimber. Choć w tym kraju panuje prohibicja, to bimber piją wszyscy. Oczywiście wszyscy faceci, czyli ludzie. Mahmoud był szefem ochrony p.poż. na jednym z pól naftowych. Mówił dobrze po polsku, bo studiował w Warszawie. Nic ciekawego, ani specjalnie przystojny czy mądry. Żonaty z Polką, która siedziała całe dnie w domu, nie widząc nawet nieba całymi dniami (muzułmańskie domy nie mają okien z frontu, wszystkie są obudowane wkoło, i wewnątrz jest małe podwórze i z tej strony są małe okienka, ale niektórzy je zabudowali i zasłonili, bo przecież mógłby ktoś jego własność dojrzeć z samolotu i co wtedy? Zestrzelić samolot by musiał?) a jej pan i władca, pijąc z nami, co 15 minut dzwonił, wydając własności polecenia. Opowiadał nam bez najmniejszego skrępowania, jak to kompanom od kieliszka, jak jeździ co pół roku do Gdyni, do takiej jednej dziewczyny. Nie była jego żoną, więc mógł pokazać nam jej zdjęcie. Rzeczywiście ładna dziewczyna, miała swój piękny dom na Oksywiu, rodzice w Kanadzie przesyłający jej grubą kasę. Jej chłopak, będąc menadżerem w autriackiej firmie, co pół roku jeździł na dwutygodniowe szkolenia do Wiednia, wtedy ona dzwoniła po swojego arabskiego frienda...
Po przylocie do Warszawy, jechał pociągiem do Gdyni, wykupywał wszystkie miejscówki w przedziale 1 szej klasy i nie mogąc się doczekać spotakania ze swoją kochanką, czekał aż będzie przechodzić korytarzem jakaś ładna dziewczyna, której proponował swój przedział. Twierdził, że nie pytał więcej niż 3-4, a zawsze się znalazła chętna, aby za 100 dolców umilić nudną podróż panu Arabowi...

Czytałem do pewnego czasu Kapuścińskiego. Teraz wiem, że nieźle ściemniał. Czytałem go do czasu, gdy przeczytałem, że w Egipcie kobiety islamskie ze swojej własnej ochoty ubierają się w te uwłaczające kobiecej godności, szmaty. Teraz wiem, że prawdopodobnie nigdy z żadną nie rozmawiał. Dziękuję, nie mam więcej pytań do tego pana.
Nie twierdzę bynajmniej, że takich nie ma. W każdej społeczności są niewolnicy z wyboru, wiele Polek też przechodzi niemal dobrowolnie na islam. Wiem też, że są kobiety islamu, dla których nakazy religii są silniejsze od odwiecznych praw natury. Praw, które w KAŻDEJ, podkreślam, KAŻDEJ religii, ideologii czy obyczajności, nakazują kobietom być piękne i uwodzicielskie. Bo taka jest kobieca natura. Chcą być podziwiane, chcą być zawsze piękne i zrobią wszystko, żeby się podobać. Sobie, innym kobietom i mężczyznom. Choć niekoniecznie w tej właśnie kolejności... Jest tylko jedna po[beeep]a obyczajowość na tym świecie, która im to uniemożliwia. Islam. Nakazuje tym pięknym z natury istotom być tylko cholernym workiem kartofli. Czymś nieodgadnionym, ukrytym, zawstydzonym pod poniżającym przykryciem. Dla jeszcze większego upokorzenia kobiet, te szmaty muszą być czarne. Arabowie w lecie noszą śnieżnobiałe, odbijające światło słoneczne galabije - kobiety muszą się parzyć w czarnych. Bo kobieta jest podludziem i ma cały czas cierpieć. Te średniowieczne palanty w Arabii Saudyjskiej, zabroniły im nawet noszenia butów na obcasach. Bo stukając nimi, spędzały sen z powiek brodatym zboczeńcom!!!..

Nie mogę zapomnieć Zbyszka. Przemycał pół litra wódki. Znaleźli. Był tylko 2 tygodnie w celi, zanim zebraliśmy 10 tysięcy dolarów łapówki dla jakiegoś s[beeep]ysyna z bezpieki (łapówka, to polska wersja bakszyszu, który tam po prostu jest ustalony i ma swój oficjalny cennik). Nie w jakimś więzieniu na uboczu. Był na posterunku policji. Dobrze strzeżonym. Jest do dziś kaleką. Ma uszkodzony kręgosłup. Z wesołego, fajnego faceta został cień człowieka. Boi się zostać sam. Wyje w nocy. Musieli się przeprowadzić do domku odosobnionego, bo wyciem zakłócał sen sąsiadom. Nigdy, nikomu nie powiedział co tam się stało na tym posterunku. Na każde wspomnienie, płacze...

W tym samym czasie, gdy Zbyszek przeżywa swój dramat, w Benghazi jest jeden z polskich campów w Libii. Pan Robert, od pół roku nie odbiera wypłaty. Bo nie ma czasu! Pędzi bimber. Dla arabskich notabli. U niego kupują szefowie miejscowej bezpieki, policji, partii .(jedynej dopuszczalnej, jak kiedyś PZPR). Setki litrów tygodniowo! Przyjeżdżają swoimi limuzynami, albo posyłają kierowców. Robert pędził najlepszy bimber w tym kraju. Zarabiał na tym tyle, że jego marne zarobki w jednej z polskich firm eksportowych, to było jakieś śmieszne kieszonkowe. Pędził tego coś około 300 litrów tygodniowo, pod parasolem miejscowych władz...

Więcej szczęścia niż rozumu miał znajomy Austriak. Miał nieszczęście, że jadąc samochodem przez jakieś miasteczko. Wąziutką dróżką pomiędzy ciasnymi zabudowaniami, gdy nagle z jednej bocznej uliczki wyleciał wprost pod koła jego samochodu mały chłopczyk, może trzyletni. Mimo, że zahamował błyskawicznie w ułamku sekundy, to było to zbyt późno dla dzieciaka. Nikt by nie wyhamował, żaden samochód nie jest w stanie zatrzymać się w miejscu, nawet gdy jedzie 40 km/h. Miał cholerne szczęście, że niedaleko był posterunek policji i policjamt libijski z odległości około 200 metrów dostrzegł sytuację i zjawił się w minutę na miejscu. Zjawił się tylko po to, aby siłą zaciągnąć zdruzgotanego Austriaka na posterunek i zamknąć go w celi. Później zadwonił po posiłki i oddział wojska. Mimo, że przyjechali bardzo szybko, to już grupa kilkudziesięciu mężczyzn nieomal wyłamała solidne, zakratowane drzwi do posterunku. Grupa kilku policjantów i kilkunastu żołnierzy przez 3 dni i noce broniło tego Austriaka przed żądnym krwi tłumem. Wydawało się, że to tylko kwestia czasu, kiedy dojdzie do walki wręcz. Gdy nagle po 3ch dniach niespodziewanie się rozeszli do domów. Ojciec dzieciaka uznał, że widocznie Allah tak chciał...

Zdarzyło mi się raz płynąć promem z Tripoli na Maltę. Byłoby super, gdyby tym samym promem nie płynął Rashid, Pakistańczyk pracujący w tym samym departamencie co i ja. Rashid był zwykłym matołem, nie mającym pojęcia o technicznych aspektach pracy, ale miał wielki atut dla Arabów. Był na pielgrzymce w Mekce. On już nie musiał nic robić, był czymś w rodzaju świętej krowy...Niestety, on mnie zauważył pierwszy i nie zdążyłem się przed nim ukryć. Musiałem znosić jego towarzystwo. Tępego, przygłupawego, nawiedzonego muslimskiego fanatyka. Gdy wydawało mi się, że go wreszcie zgubiłem w tłumie podróżnych, znalazł mnie przy wychodzeniu z promu. I nudzi znowu pierdołami. Nagle zobaczył stojące w pobliżu nabrzeża prostytutki. Pyta czy one się sprzedają za pieniądze. Odparłem, że tak. Pyta 'jak to u was możliwe? To one nie mają ojców, braci, kuzynów, żeby je ukarali? Żeby im nie pozwalali na takie zachowania?' Widzę, że to go strasznie męczy. Mówię, że to ich często wolny wybór, robią co chcą i co pewnie lubią, są wolne i nikt im nie ma prawa tego zabronić. Patrzył z nienawiścią na te [beeep]y, złożył palce w niby pistolet i 'strzelał' do nich. Dać mu kałacha, to nawet by się nie zastanawiał...

Kiedyś rozmowa zeszła na temat zabijania małych owieczek w te ich święto. Już nie pamiętam nazwy. Co roku z okazji tego święta, rytualnie zabijają owieczkę, albo więcej. Mniej więcej jak chrześcijanie czy żydzi przed tysiącami lat. W któryś poranek wyszedłem z hotelu właśnie w dniu tego święta i całą jedną stroną ulicy spływała rzeka krwi tych ubitych owieczek. Śmierdziało do wieczora...
Pytam Samira, sympatycznego chłopaka z Benghazi, jak oni te owieczki rytualnie zabijają.
Opowiadał, że to fajna zabawa jest, bo ta owieczka nie chce się dać zarżnąć ot tak i ucieka, to ją wszyscy gonią po całym pokoju. I mają mnóstwo radości. Dzieci i dorośli śmieją się jak te przerażone jagniątko próbuje uniknąć swego losu. Aż wreszcie ktoś ją złapie i ku uciesze całej rodziny, nestor rodu z wielką wprawą poderżnie jej gardełko. I znów się wszyscy cieszą, gdy owieczka podryguje tymi nóżkami, a krew ścieka do jakiegoś naczynia. Długo wierzga, aż się całkiem wykrwawi, bo przecież musi być halal. No, widać było po sposobie opowieści, że to naprawdę ich wszystkich bawi i cieszy i nie widzą nic niestosownego w tego typu rozrywkach...

Co tu mówić o dzikiej Libii, gdy w dużo bardziej cywilizowanym Kuwejcie, w wersji gazety dla cudzoziemców 'Arab Times', na pierwszej stronie widziałem wielkie zdjęcie kilkudziesięciu nieżywych dzieciaków 3-4 letnich ułożonych pokotem na nabrzeżu, które się utopiły gdy zatonął jakiś prom na Filipinach, a akurat tym promem przenosili sierociniec wraz z jego pokrzywdzonymi przez zły los wychowankami. Wielki i miłosierny bóg ich podwójnie pokarał, jak zwykle słabych i bezbronnych...

Innym razem spłonęła jakaś dyskoteka, też chyba na Filipinach. Kilkadziesiąt ofiar, większość żywcem spalonych.I znowu na pierwszej stronie ogromne zdjęcie pokręcanych, spalonych zwłok młodych ludzi. Nieco pod zdjęciem jak gdyby nigdy nic wielki napis "Happy al Mubarak". Lubią się strasznie napawać widokiem śmierci, krwi, zwłok, cierpień. Z dziką ochotą uwielbiali napawać się widokiem dopiero co zabitych lub tylko ciężko rannych ofiar wypadków samochodowych, co w każdym kraju arabskim, przy ich stylu jeżdżenia było normą. W weekendy w takim małym Kuwejcie ginęło średnio kilkanaście osób w strasznych wypadkach. Ich żywiołowa i dzika natura powodowała niesamowicie nieostrozną jazdę plus kompletny brak wyobraźni. Każdy wypadek to płonące samochody, ogień i dym i .... kilkaset gapiów przepychających się energicznie jak najbliżej ofiar, aby z jakąś lubieżną i dziką radością delektować się strasznymi scenami. Faceci z kilkuletnimi synami, matki z dziećmi na rękach...

Zdarzyło mi się poznać arabskie przechrzty. Niezwykle rzadkie zjawisko społeczne.
Był polski kościół w Ahmadi, ale któryś z kumpli rzucił, że w centrum jest jakiś kościół anglikański czy protestancki i chodzą do niego fajne Filipinki. No to trzeba koniecznie zwiedzić. Ten kościół. To znaczy, kościół też. Wybraliśmy się na pasterkę. Jakoś do środka nas nie ciągnęło, tośmy stali w bramie wejściowej i dyskretnie zerkali na wchodzące piękności. Piękności różnej urody, że się tak politycznie wyrażę. Ale ja tym razem nie o tym. Bo ciekawsi byli Arabowie stojący dyskretnie z boczku. Oni nas obserwowali, a my ich. Zaczęliśmy się nieco wkurzać, bo już każdy z nas miał dość zaczepek miejscowych tabunów homosiów i chętnie by któremuś wyciął ze łba, choć to straszne ryzyko w arabskim kraju było. W końcu któryś nie wytrzymał i podszedł do gosków z zapytaniem, co oni tak się czają jak garbaty przed skokiem. Okazało się, że oni odprowadzili swoje żony do kościoła, a sami boją się wejść, bo są apostatami. Z islamu apostatami, a w tych krajach to niemal samobójstwo. Bali się, że fundamenty obserwują wejście do kosciołów i mogą się na nich gdzieś zaczaić. Trochę pogadaliśmy z nimi. Byli to jedyni Arabowie, którzy rozmawiali z nami jak równy z równym. Bez tej wkurzającej islamskiej wyższości. Można im tylko współczuć takiego życia, jakie sobie zgotowali. Tzn i tak mieli szczęście, że Kuwejt taki proamerykański i w miarę cywilizowany, bo w każdym innym kraju już by nie żyli, a tu pewnie kilka lat im pozwolą. Ich żony to poznane na studiach dziewczyny z Polski, Słowacji, Rosji, Niemiec. Różnie. Taki postawiły dziewczyny warunek i z miłości ci faceci się przechrzcili. Z miłości do swej wybranki poświęcili swoich rodziców, krewnych, przyjaciól, gdyż wszyscy się ich wyrzekli. Smutne życie w piekielnym, totalitarnym systemie...

Tam poznałem piękną Irankę. To znaczy poznałem ich sporo. Chętnie poznawałem, bo to przepiękne kobiety. Oczywiście nic więcej nie było. Bo mężatki, zaręczone, itp. Choć jeśli któryś facet chce się poczuć dowartościowany, powinien pojechać do Iranu czy Arabii. Żeby zobaczyć jak to jest, gdy kobiety z podziwem i zachwytem patrzą na faceta z naszego kręgu kulturowego. One mają do perfekcji opanowane uwodzenie oczami. Gdy widać i czuć w naerotyzowanej aurze wokół nich, że europejski typ faceta powoduje silne emocje u tych pań. Bardzo silne. W ich oczach widać iskierki, ten uwodzicielski wzrok nie może kłamać... Z tą jedną (już nie pamiętam nawet jej imienia) coś zaiskrzyło. Jej ojciec był na kontrakcie od kilkunastu lat, to mieszkała z rodzicami. Najpierw złapałem jej wzrok, gdy mi się przyglądała, kiedy próbowałem odczytać coś na opakowaniu. Innym razem ośmieliłem się, żeby ją poprosić o odczytanie składników na jakimś produkcie. Z ogromną radością tłumaczyła mi przez 15 chyba minut, drocząc się z wdziękiem jaki mają tylko Iranki. Coś zaczynało we mnie pękać, acz świeżo byłem po przejściach z moją ex i mocnym postanowieniu nigdy więcej gorących uczuć! Ale nikt nie potrafi tak łatwo łamać serc jak piękne, nieprawdopodobnie zgrabne. pełne niesamowitego wdzięku Iranki. One już chyba takie się rodzą, bo robią to z tak naturalną swobodą, iż nie mogłyby się tego nauczyć w żadnej szkole uwodzenia. Było coraz bliżej, już wiedziała w jakich porach przychodzę, jaką mam marszrutę w tym supermarkecie i czekała na mnie. Z najpiękniejszym usmiechem radości jaki w życiu widziałem. To nie był uśmiech. To była radość całym jej jestestwem. Promieniała tak, iz bałem się że spowoduje pożar tego marketu... Rozmawialiśmy coraz częściej i coraz śmielej. Wydawało się, że będzie z tego wielkie, romantyczne uczucie....

Niemniej nie uszło mojej uwadze jej skrępowanie, gdy przechodził w pobliżu któryś z męskich pracowników sklepu. Ona momentalnie poważniała i sztywniała. Intrygowało mnie to dość długo, zanim zdecydowałem się spytać o taką dziwna reakcję. Masz kogoś innego? Obiecałaś coś któremu? Popatrzyła mi w oczy i powiedziała, że jest muzułmanką i jej nie przystoi rozmawiać z obcym w dodatku niemuzułmaninem...

Nie wiem jak wtedy doszedłem do mieszkania. Nie pamiętam czy zapłaciłem za zakupy. Nie pamiętam czy zrobiłem nawet jakieś zakupy. Pamiętam tylko złość na nią, na jej rodzinę, na cały świat. Wiedziałem, że nie zostanę muslimem za skarby świata, a z nią muzułmanką musielibysmy całe życie uciekać i się ukrywać przed zemstą pohańbionego, muslimskiego rodu. Najbardziej okrutnej, zdegenerowanej, dzikiej i bezlitosnej obyczajowości 20 wieku...

Już nie chodziłem więcej do tego marketu. Chodziłem do innego, znacznie dalej, w zupełnie przeciwnym kierunku. Tylko raz ją później spotkałem, zupełnym przypadkiem na targu warzywnym w sąsiedniej dzielnicy. Poznała mnie z daleka. W jej oczach był niesamowity smutek, aż zakłuło mnie serce. Nie było złości, gniewu. Ale było też coś w jej wzroku, co mówiło mi, że zrozumiała iż nasz związek nie miałby szans w tym kretyńskim świecie, średniowiecznej obyczajowości. Że zbyt długo nie daliby nam się cieszyć szczęściem, że oboje źle skończylibyśmy. Nie było w jej wzroku oskarżenia, tylko ogromny smutek i żal do okrutnego losu...
Pewnie teraz jest mężatką z siedmiorgiem dzieci. Musi udawać szczęśliwą żonę, która nigdy nawet nie pomyślała o innym facecie niż obecny małżonek czyli właściciel jej i ich dzieci...

Żebracy są wszędzie. o ile w Kuwejcie czy Emiratach, głównie obcokrajowcy (Bangladesze, Afgańczycy) żebrzą choćby o papierosa i chodzą po śmietnikach, to w krajach typu Egipt, Libia, Algieria to już domena miejscowych. I nie piszę tu o tej jałmużnie w czasie Ramadanu, która jest tam jakoś religijnie uzasadniona, a nawet jest uświęconym obyczajem. Piszę o tej codziennej żebraninie z czegoś wynikającej. Albo z takiej natury co niektórych, albo z absolutnej, niewyobrażalnej nędzy. Poza Ramadanem żebranina jest ścigana dość bezpardonowo. Pamiętam w Gizie, podszedł do nas chłopak może 13 letni i na migi pokazywał, że jest głodny. Zanim wyciągneliśmy jakiegoś dolara złapało go dwóch dryblasów i bijąc go niemiłosiernie, kopniakami go pogonili...
Żebrających bab można się przestraszyć. Przechodzisz, wydaje ci się, że mijasz czarny worek na śmieci, a tu nagle ten worek łypie na ciebie jednym odsłoniętym okiem i za sekundę z przepastnych szmat wydobywa się prosząca, pomarszczona dłoń...


Kiedyś czytałem jakąś opinię na którymś z portali i związaną z tym dyskusję, jacy to czyści ludzie, ci Arabowie, Pakistańczycy i inni muzułmanie. Ze śmiechu małom się nie popłakał, a ręce spazmatycznie mi się trzęsły, aż nie umiałem odpisać co o takich bzdurach myślę. Owszem, są ludzie wychowani na Zachodzie, po studiach, mający kontakty biznesowe itp. Ale to garstka. ktoś kiedyś widział i słyszał muzułmanina robiącego oblucje przed pójściem do meczetu na modły? Obrzydliwe charchanie, plucie i smarkanie. Muszą wszystko wyrzygać z siebie. Ktoś widział jak wygląda łazienka po takich czynnościach? Nie opiszę, wystarczy że na samo wspomnienie jeszcze teraz jest mi niedobrze. A niektórzy czytający mogą być po dobrej kolacji. Szkoda by było. Ale mniejsza o mycie rytualne. Zdarzyło mi sie na jednym z pól naftowych mieszkać po sąsiedzku z Arabem i tam była do dyspozycji jedna łazienka na dwóch. Koledzy mnie uprzedzali, ale myślałem ; wstrętni rasiści, przecież Arabowie są różni. Pod tym względem nie są. Po dwóch dniach puszczania pawia na widok 'eksponatów'i aromaty, poprosiłem kolegów czy mogę do nich przychodzić się załatwić czy wykąpać. Oni już wiedzieli o co biega i nie mieli żadnych zastrzeżeń, a dużo zrozumienia dla nieszęścia, które stało się moim udziałem. W końcu każdy przez to przeszedł. Po prostu o-brzy-dli-wość...

Mój pierwszy przyjazd do Libii. Przed samym Tobrukiem przystanek przed restauracją. Coś zjeść ciepłego, napić się, załatwić.... Właśnie. Niczego nie podejrzewając idę do toalety. Nawet był ( jak nigdzie indziej!) znak WC. Ok wchodzę. 1,5 sekundy później wymiotowałem za ubikacją. Nieprawdopodobny smród, bo wszędzie, po wszystkich scianach wysmarowane gównem! Oni nie używają papieru toaletowego, tylko podcieraja się łapkami, mają taki wężyk z kranikiem do umycia [beeep]ska, tylko że paluszków już im się nie chce szorować, to je wycierają o ścianę.... Smacznego kebaba.

Niebezpieczne sytuacje? Mnóstwo. Nie dość że przyroda wyjątkowo neprzyjazna. Upały, susza, potężne wichury. Zmije pustynne, skorpiony, Beduini. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Kiedyś pojechałem z pewnym Niemcem do urządzenia daleko od namiastki nawet cywilizacji. Kilkadziesiąt kilkometrów od campu. Ja wymieniałem na szczycie nadajnika żarówki bezpieczeństwa, Niemiec jakiś panel elektryczny na dole, gdy widzę, że nadjeżdża grupa kilkunastu samochodów. Schodzę żeby powiadomić Hansa, gdy w tym czasie samochody zatrzymały się za ogrodzeniem ochronnym budynku. Z samochodów wysiadło kilkudziesięciu Beduinów, uzbrojonych w strzelby i kałachy. Nie był to zachęcający widok. Nie było dokąd uciec na środku pustyni. Weszli, otaksowali nas milcząco ponurym wzrokiem, weszli do budynku i czegoś wyraźnie szukali. Nie miałem pojęcia czy to jakiś napad, czy próba porwania. Okazało się, że szukali swoich 300 owiec, które gdzieś im się zapodziały na pustyni. Jako, że ich u nas nie znaleźli, machnęli ręką, coś tam pogadali i odjechali....
Ulga.
W dużo większe kłopoty wpadłem, gdy jeden z niewielu razy złamałem absolutnie żelazną zasadę bezgranicznej nieufności wobec każdego Araba i wyznawcy Allaha. To co nam starsi koledzy wbijali kilka razy dziennie do głowy. NIE UFAJ ŻADNEMU ARABOWI W JAKIEJKOLWIEK SPRAWIE. NIGDY!
Złamałem tę zasady przypadkiem w najbardziej banalny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Skumplowałem się z jednym w porządku gościem. Łebski facet, jedyny znający się na rzeczy, JEDYNY zainteresowany nie tylko najchetniej wykonywana czynnością ludów północnej Afryki czyli:gadaniem, gadaniem i gadaniem. Amir był naprawdę zainteresowany technicznymi aspektami pracy, miał zupełnie niezłą wiedzę w naszej dziedzinie, w absolutnym przeciwieństwie do reszty kolegów z departamentu. Był absolutnym zaprzeczeniem arabskiej nieudolności i braku zainteresowania czymkolwiek innym poza czytaniem koranu i grzmoceniem białych dziwek. Dlatego świetnie mi się z nim rozmawiało na tematy problemów technicznych i szukaniu sposobów ich rozwiązań. To uspiło moją czujność. Kiedyś jadąc na jeden z obiektów przejeżdżalismy obok mojego trailera. Powiedziałem mu, że zaniosę tylko trochę cukru do pokoju, żeby sobie rano kawę posłodzić. Bo ja bez kawy nie potrafię się obudzić rano. On wyszedł za mną i stojąc w drzwiach zobaczył na moim stolika 'Playboya'. Spytał czy przeczytałem już. Odparłem, że tak, to juz stary, nieaktualny numer. Spytał czy może go sobie wziąć, odparłem odruchowo, że proszę bardzo. Tak jak bym odparł każdemu Polakowi, Anglikowi czy Serbowi w takiej sytuacji. Tylko tknęło mnie, żeby mu zaznaczyć, żeby nikomu nie napomknął skąd go ma. Ok, no problem, of course itp.

Po kilku dniach inny chłopak z naszego departamentu pyta się mnie czy nie mam jakiegoś starego 'playboya'. Odparłem zdziwiony, że nie mam żadnego. Fuknął tylko gniewnie i odszedł. Nazajutrz podszedł i powiedział, że on też chce 'playboya', bo dałem przecież jednego Amirowi to on też chce. Cóż mogłem zrobić. Kumpel mnie wkopał, ale wtedy naprawdę nie miałem drugiego egzemplarza. Mówię mu, że miałem tylko jeden już przeczytałem to dałem go Amirowi . Odparł, że wie że nie chcę mu dać, ale żebym mu przywiózł następnym razem, bo jak nie to pójdzie do security, że rozpowszechniam po campie pornografię. A to bardzo poważny zarzut w tym dzikim kraju, o poważnych konsekwencjach. Obiecałem, że na następną rotację mu przywiozę. I żeby nie ryzykować, przywiozłem. Myślałem, że to koniec sprawy, ale jakże się myliłem. Tu mała dygresja. Było na tym polu naftowym kilkunastu Polaków, trzymaliśmy się razem, ale dwóch było wykluczonych ze wspólnoty, bo to byli prezenciarze. Tak ich nazywaliśmy. Oni na każdą rotację przywozili cały bagaż prezentów dla sadików. Tak się obkupywali w łaski autochtonów. Niby ich problem, ale odbijał się na pozostałych, bo inni Arabowie też domagali się na ich przykładzie, żeby im prezenty przywozić. Jako, że nikt nie miał zamiaru się tak poniżać, było się narażonym na różne niemiłe sytuacje w codziennej, nudnej egzystencji na pustyni. Nic wielkiego, tylko małe uciążliwości i pstryczki w nos przy każdej możliwej okazji. Wolałem się kumplom nie przyznawać w co się wpakowałem, żeby mnie przypadkiem nie uznali też za prezenciarza.

Po kilku dniach podszedł do mnie słabo znany gostek z jakiegoś innego departamentu, widziałem go kilka razy, pewnie na stołówce, ale nawet nie wiem gdzie pracował. To znaczy, gdzie chodził do pracy. Ni z tego, ni z owego pyta mnie, a własciwie wydaje mi polecenie, żebym mu też przywiózł 'Playboya' albo podobna gazetę. Powiedziałem, że nic nikomu nie przywożę i ktoś cię wprowadził w błąd. Odparł, że ten koleś z mojej sekcji mu powiedział od kogo ma swój egzemplarz i mam jemu też przywieźć jeśli nie chcę mieć kłopotów. Sprawa wyglądała poważnie i udałem się do naszej starszyzny, skruszony wysłuchać co mam teraz głupi i naiwny zrobić. Zrezygnowani kumple nie widzieli tego w różowych kolorach i stwierdzili, że teraz mam już przerąbane i niewiele mogę zrobić. Będę musiał tych różnych gazetek wozić coraz więcej, aż pewnego razu wpadnę na granicy i będzie po mnie.

Wobec takiej perspektywy obiecałem typowi, że przywiozę mu następnym razem, żeby nikomu nie mówił itp, choć wiedziałem, że te zapewnienia sa tak realne jak obietnice Tuska o drugiej Irlandii. Następnym razem nie przywiozłem gazetki i powiedziałem mu, że skonfiskowali mi na granicy, że miałem sporo kłopotów przez niego i więcej im niczego nie przywiozę, nie będę ryzykował. Odwrócił się na pięcie i odszedł. Za 2 dni administracja przeniosła mnie z trailera do kompleksu hotelowego. Najbardziej syfiaty pokój z możliwych, w sąsiedztwie największego syfiarza wśród Arabów do jednej łazienki. Tenże syfiarz zreztą ukradł mi na drugi dzień magnetofon. To była moja jedyna rozrywka w tym wrogim środowisku, gdy nie było w pokoju telewizora czy wideo, mogłem założyć słuchawki na uszy i słuchac sobie ulubionej muzyki zamiast słuchania przekrzykiwania się sadików z telewizorem na cały regulator czy słuchania wycia muzeina. I ten magnetofon mi zniknął ze stolika, gdy poszedłem tylko na chwilkę do toalety. Widziałem, że syfiarz siedział w swoim pokoju, bo nigdy drzwi nie zamykał (jakby się chciał wszyskim przechodzącym pochwalić nieprawdopodobnym burdelem w swoim pokoju). Wietrzył, swój syf, gdyz inaczej pewnie by się udusił we własnym smrodzie. Gdy wróciłem po minucie, magnetofonu nie było. Spytałem go tylko, czy ktoś wchodził do mojego pokoju w międzyczasie. Odparł, że nie, skąd. No to się sam przyznał. Poszedłem do security i mówię tylko, że zniknął mi magnetofon Sony, właśnie przed chwilką. Ochroniarz popatrzył na mnie dziwnie i powiedział, że sprawdzą. Następnego dnia wzywają mnie do security i ten sam ćwok pyta mnie dlaczego oskarżam Libijczyków o kradzież mojego walkmena. Ze zdziwienia mało mi szczęka na podłogę nie opadła. Odpowiedziałem, 'Czy ja kogokolwiek podejrzewam? Chciałem tylko, żebyście znaleźli mój magnetofon, bo mi zniknął z pokoju. Na nikogo nie wskazywałem, tylko zgłosiłem jego zniknięcie'. On na to, że muszę najpierw udowodnić, że miałem jakiś magnetofon, zanim oni podejmą jakiekolwiek działania...

Nie umiał mi odpowiedzieć na pytanie, jak mam to udowodnic teraz, gdy rzeczony przedmiot zniknął na dobre...
Opowiedziałem kumplom co mi się przydarzyło i najstarszy z Polaków, będący supervisorem w jednym z departamentów, powiedział, że będę musiał się ewakuować, a on postara się załatwić to jak najszybciej. Może zdąży zanim będzie po mnie. Po dwóch dniach znowu wezwanie do security. Któryś z Arabów poskarżył się, że podczas wstawiania mu jednego z urządzeń do pokoju, ktoś szperał w jego rzeczach i jakieś drobiazgi mu zniknęły. Ja z jednym Serbem wnosiliśmy to urządzenie do jego pokoju. Moje szczęście tym razem polegało na tym, że ja tylko pomagałem Serbowi we wniesieniu grata i po wniesieniu tego urządzenia zaraz wyszedłem, bo miałem inna pilną robotę, a do uruchomienia urządzenia został w pokoju sam Serb. I Serb przy kilku ważnych osobach potwierdził, że tak właśnie było. A skoro to nie ja byłem podejrzany, już i spray nie było. Nikt się już Serba o nic nie pytał... Sytuacja zaczynała się robić bardzo niebezpieczna i najbliższym samolotem wyleciałem do centrali w Tripolisie i szefowie skierowali mnie na inne pole. Nauczka na zawsze i szczerze polecam innym. NIGDY NIE WIERZ ARABOM! Bo cię zniszczą, jeśli im w najdurniejszej sprawie podpadniesz. Są niezwykle solidarni. Między soba się nieraz gryzą jak psy, ale gdy mają obcego wroga, natychmiast będą niszczyc obcego, na ten czas odkładając wzajemne animozje. Po mojej przygodzie, usłyszałem od innych dziesiątki podobnych przykładów. Przynajmniej niechcący zasłużyłem na zaufanie reszty 'niewiernych psów' w tym niebezpiecznym kraju. Bo byli i tacy Polacy, którzy trzymali sztamę z Arabami, stąd ta nieufność innych narodowości wobec Polaków na libijskich polach naftowych...

W Kuwejcie pod koniec pobytu łaziłem z kumplem po różnych sklepach w centrum, bo chciał kupić jakiś drobiazg swojej żonie. Wpadł na pomysł, że kupi jej jakieś extra eleganckie rajstopy może nawet pończochy. No to weszliśmy do takiego sklepu z akcesoriami dla pań. Już pominę zaskoczenie jakieśmy spowodowali wejściem do takiego przybytku. Na szczęście w Kuwejcie są przyzwyczajeni do dziwactw i fanaberii białasów. Co najbardziej mnie zaskoczyło, wręcz zaszokowało? To widok 3 dziewczyn pracujących w sklepie, które zajmowały się niczym innym, jak tylko zamalowywaniem nóg, dekoltów czy jakiejkowiek innej golizny na etykietach rajstop, staników, czy nawet zbyt obcisłych spodni na modelkach! Na każdym jednym opakowaniu! Tylko taką miały pracę i to je pochłaniało przez 8 godzin na dobę. To niewiarygodne jak ciemni,obskuranccy, kołtuńscy i zacofani są wyznawcy tej religii. Żeby nawet zbyt obcisłe spodnie zamalowywać mazakiem...
Gdy któryś z arabskich pracowników informował na tablicy ogłoszeń o swoim weselu, to oczywiście rysunkowa podobizna jakiejś nieokreślonej pani młodej na rysunku na widokówce, musiała mieć domalowane chomąto na twarzy i zamalowany dekolt...

I tak na koniec, sprawa sprzed kilku dni. Na jednej z platform wydobywczych na Pacyfiku, rozmawiam przy kawie z pewnym Rumunem. Pola naftowe, pletformy wiertnicze czy wydobywcze , to zbieranina z całego świata, a językiem obowiązującym jest angielski. Tak sobie rozmawiamy o pracy, o problemach technicznych czy aprowizacyjnych. Temat schodzi na nasze dotychczasowe miejsca pracy. Okazuje się , że Rumun pracował też w Libii. Tyle że na platformie wybobywczej, a ja na Saharze. Ale z ciekawości pytam co tam się zmieniło, jak tam teraz jest itp. W końcu go pytam czemu sobie zmienił? Tam miał przecież bliżej do domu, 2 godziny lotu z Tripolisu do Bukaresztu, a tu sie trzeba 2,5 dnia tłuc po różnych liniach lotniczych. Westchnął i powiedział: "nieporozumienia kulturowe". Chociaż był instruowany przez bardziej doświadczonych kumpli, żeby na tematy religijne z nimi nie dyskutować, to raz dał się głupio podejść. Rozmawiał z jednym z Arabów, który mu zachwalał islam, a szczególnie życie po pójściu do ichniego raju. Opowiadał jak tam dostanie od Allaha 100 pałaców, w każdej 100 najpiękniejszych wiecznych dziewic do bzykania. Jak to dobrze być bogobojnym muslimem.... I wtedy Rumun bez zastanowienia zażartował: 'A ty będziesz miał na tyle sił, żeby wszystkie te dziewice obsłużyć?'. Mówi: jak na niego spojrzał, jak się zerwał od stołu, jak zaczął drzeć mordę, że obraża islam i ich świętą religię. Że drwi sobie z ich wierzeń. Itp itd.
O tyle jest tam teraz dobrze, że nazajutrz już leciał do Bukaresztu...

Caly tekst zaczerpnęłam z bloga usera "zgryzliwego" ktory jest pod tym adresem:
http://czteryswiatastrony.blog.onet.pl/

(editt--a właściwie był, ale można to (i inne części) też przeczytać na wielu innych)
http://islam-watch.bloog.pl/id,5579957,title,Arabskie-reminiscencje,index.html?smoybbtticaid=6179f2

http://pokazywarka.pl/535vsm/
Teresa
PostWysłany: Czw 11:06, 24 Sty 2008   Temat postu: Zanim wybierzesz islam - kilka pytań, odpowiedzi ....

Zanim wybierzesz islam

Jeżeli zdecydowaleś się wybrać islam, (religia pokoju ?) ta strona jest dla Ciebie.

Poszukaj odpowiedzi na postawione pytania:

1. Skąd wiesz, kto dał Mahometowi Koran?

(Podpowiadam: tego nie wie nikt, nawet sam Mahomet nie był pewien, kto do niego przemawiał)

2. Czy wiesz, ze Koran mówi: "Dlaczego oni nie zastanawiają się nad Koranem? Gdyby on nie pochodził od Boga, na pewno zawierałby wiele sprzecznosci"

(Podpowiadam: sprzecznosci jest tak wiele, ze muzułmanie nawet wymyslili zasadę, że późniejsze wersety unieważniają wczesniejsze. Tylko wtedy pojawia się pytanie: czy naprawdę można nazwać swietą i nieomylną ksiegą coś, w czym połowa wersetow jest uniewazniona?)

3. Jaka jest gwarancja, ze chociaz jedna obietnica koraniczna sie spelni?

(Podpowiadam: nie masz żadnej gwarancji, gdyż obiecany raj ze strumykami, dziewicami i lóżkami ustawionymi w rzędy może wymyslić każdy, natomiast udowodnić jego istnienie nie potrafi nikt)

4. Jakie są dowody, że to rzeczywiscie Bóg posłał Mahometa do ludzi?

(Podpowiadam: nie ma żadnych dowodów, gdyż "znaki jasne" recytowane w całym Koranie to niebo, ziemia, słońce, księżyc i tym podobne rzeczy, które są neutralne w stosunku do osoby Mahometa. Nie znajdziesz też w Biblii żadnej wzmianki o Mahomecie, na ktore powołuje się Koran)

5. Co zyskujesz przyjmując islam?

(Podpowiadam: nic nie zyskujesz, a tracisz wszystko. Póki nie jesteś muzulmaninem, masz wolną wolę - możesz wybrać islam, lub cokolwiek innego. Kiedy zostaniesz muzulmaninem, nie wolno ci będzie wybrać nic oprócz całkowitego poddania się islamowi w każdej dziedzinie życia. Jeżeli się sprzeciwisz i będziesz chcial odejsć z islamu - czeka cię śmierc. Pomyśl, w co wdeptujesz).

6. Czy nie lepiej wybrać Jezusa?

(Podpowiadam: Jezus umarl za twoje grzechy udowadniając Swoją miłość do ciebie - Mahomet zrobil majatek na głoszonej przez siebie religii. Jezus zmartwychwstał udowadniajac, że jest Synem Bożym i ma moc wskrzesić z martwych każdego z nas - Mahomet do dzis dnia leży tam, gdzie go pochowano, kiedy zmarl. Wybierz żywego, który cię kocha, zamiast martwego, który na ludzkiej naiwnosci zrobił majatek)

islampol.narod.ru

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group