Autor Wiadomość
Teresa
PostWysłany: Wto 18:17, 21 Paź 2014   Temat postu:

Walka duchowa - Wawrzyniec Scupoli

http://jednoczmysie.pl/wp-content/uploads/2013/02/Walka-duchowa-Wawrzyniec-Scupoli.pdf

Książka w pdf polecam!
Teresa
PostWysłany: Czw 10:47, 20 Wrz 2012   Temat postu:

Rozdział XVI

W jaki sposób wczesnym rankiem rycerz Chrystusa winien stanąć do walki.

(...)
http://www.traditia.fora.pl/katechizm-nauka-katolicka,15/jak-rycerz-chrystusa-winien-rozpoczac-dzien-o-scupoli,8488.html
Teresa
PostWysłany: Śro 11:53, 10 Lis 2010   Temat postu:

Kilka ostrzeżeń co do sposobu prowadzenia walki z rozdziału XV książki

Zobaczyłaś już, córko, jak trzeba walczyć żeby zwyciężyć siebie i przyozdobić się cnotami. Wiedz przy tym, że jeśli chcesz szybciej i łatwiej pokonać nieprzyjaciół, warto abyś codziennie walczyła - a wręcz musisz walczyć - przede wszystkim z miłością własną, ucząc się przyjmować, niczym najdroższych przyjaciół, pogardę i uprzykrzenia którymi świat cię obdarza. Jeśli tego nie uczynisz, zwycięstwa przychodzą z trudem, są rzadkie, niedoskonałe i nietrwałe.

Ostrzegam cię też, że do walki musisz uzbroić się w siłę ducha, którą bez trudu uzyskasz jeśli poprosisz o nią Boga i jeśli - wziąwszy pod uwagę gniew, nienawiść i liczebność zastępów wojsk nieprzyjacielskich - będziesz pamiętać o tym, że nieskończenie większa jest dobroć Boga i miłość którą cię On obdarza, i że znacznie liczniejsze są anioły niebieskie i modlitwy świętych, którzy walczą po naszej stronie. Dlatego tylu słabym kobietom udało się przezwyciężyć i pokonać całą moc i mądrość świata, wszelkie pokusy cielesne i gniew piekieł.

I dlatego nigdy się nie bój, nawet jeśli czasem będzie ci się wydawać że nieprzyjaciele nacierają coraz zacieklej, że bitwa może trwać przez całe twoje życie, a z każdej strony grozi ci porażka. Stale bowiem pamiętaj, że siła i wiedza naszych nieprzyjaciół są w rękach naszego Bożego Hetmana, dla którego chwały walczymy. A ponieważ On sam nadzwyczaj nas ceni i wzywa do tej bitwy, nie pozwoli aby ktoś nas pokonał. Co więcej, ponieważ On sam walczy za ciebie, obdarzy cię zwycięstwem kiedy będzie chciał i z większą korzyścią dla ciebie, choćby nawet czekał z tym do ostatniego dnia twego życia.

Ty zaś masz tylko jeden obowiązek: walczyć dzielnie, nie szczędząc sił, i nawet jeśli wielokrotnie odniesiesz rany, nigdy nie porzucaj broni ani nie uciekaj. Musisz bowiem pamiętać że walki tej nie da się uniknąć, i ten kto nie chce do niej stanąć, i tak zostaje w nią wciągnięty i ginie. Nadto, mamy do czynienia z nieprzyjaciółmi tak potężnymi i tak pełnymi nienawiści, że żadną miarą nie można się po nich spodziewać ani pokoju, ani zawieszenia broni.
Teresa
PostWysłany: Śro 11:48, 10 Lis 2010   Temat postu:

Jak walczyć z pokusami cielesnymi z rozdziału XIX ksiązki.

Z pokusami cielesnymi powinnaś walczyć inaczej niż z pozostałymi. Żeby nauczyć się walczyć według należytego porządku, powinnaś uwzględnić trzy etapy: czas przed pokusą, czas trwania pokusy i czas kiedy pokusa minęła.

Przed pokusą bitwa toczy się przeciw przyczynom, które powodują tę pokusę. Na tym etapie powinnaś się skupić nie na przeciwstawianiu się występkowi, lecz na unikaniu ze wszystkich sił sposobności i osób, które mogą spowodować choćby najmniejsze zagrożenie. A jeśli czasem nie da się tego uniknąć, rozmawiaj pospiesznie, ze skromnym i poważnym wyrazem twarzy, i niech twoje słowa będą raczej suche niż serdeczne i zbyt poufałe.

Nie czuj się bezpieczna, jeśli przez wiele lat nie odczuwałaś pokus cielesnych. Ten przeklęty występek może bowiem w godzinę uczynić to, czego nie uczynił przez wiele lat i często tka swoją sieć w ukryciu. Tym bardziej zaś szkodzi i nieuleczalnie rani, im bardziej niewinny i mniej podejrzany się zdaje.

Doświadczenie uczy że często bardziej powinnaś się obawiać wtedy, gdy utrwalasz w sobie nawyk pod pretekstem rzeczy dozwolonych, związanych z pokrewieństwem, powinnością czy też cnotą, która jest w kochanej osobie. Nieostrożność i zbyt częste obcowanie z tą osobą może bowiem wyzwolić zmysłowe pożądanie, które wlewa się niepostrzeżenie i stopniowo przenika całą duszę. Coraz bardziej zaciemnia rozum, tak że zaczyna się ponad wszystko cenić rzeczy niebezpieczne, miłosne spojrzenia, słodkie słowa jednej czy drugiej strony i przyjemność rozmowy. W ten sposób, przez takie obcowanie, można ulec bolesnej i trudnej do przezwyciężenia pokusie, a nawet doprowadzić się do zguby.

Po pierwsze zatem, uciekaj, bo jesteś ze słomy. I nie ufaj temu, że jesteś przesiąknięta wodą dobrej i silnej woli, że jesteś roztropna i gotowa raczej umrzeć niż obrazić Boga. Jeśli będziesz się często stykać z ogniem, jego żar w końcu wysuszy tę wodę i w najmniej spodziewanym momencie spali wolę, tak że nie będzie ona zważać ani na więzy pokrewieństwa, ani przyjaźni, nie będzie się obawiać Boga, za nic będzie mieć sobie honor i życie, a nawet wszystkie kary piekielne. Dlatego uciekaj, uciekaj jeśli nie chcesz, aby ten ogień doścignął cię, ogarnął i zabił.

Po drugie, unikaj próżnowania, bądź czujna i uważna w swoich myślach i zajęciach, odpowiednich dla twego stanu.

Po trzecie, nie sprzeciwiaj się nigdy swoim przełożonym lecz bądź im posłuszna, natychmiast wykonuj wszelkie polecenia, a najchętniej te które cię upokarzają oraz są przeciwne twej woli i naturalnym skłonnościom.

Po czwarte, nigdy zuchwale nie oceniaj swoich bliźnich, zwłaszcza jeśli chodzi o ten występek. A gdyby ktoś wyraźnie upadł, współczuj mu i nie oburzaj się tym co czyni. Nie szydź z niego, lecz niech świadomość że jesteś prochem i niczym pomoże ci osiągnąć jeszcze większą pokorę i lepiej poznać siebie. Módl się i jeszcze bardziej gorliwie unikaj okazji, w których dostrzegasz choćby cień niebezpieczeństwa. Jeśli bowiem sama nie wyzbędziesz się skłonności do oceniania innych i odnoszenia się do nich z pogardą, Bóg uczyni to za ciebie, pozwalając byś popełniła taki sam występek jak oni. Wtedy uświadomisz sobie swoją pychę i upokorzona przeciwstawisz się obu tym grzechom. Wiedz też, że nawet jeśli sama nie upadasz a wciąż oceniasz bliźnich, twoja cnotliwość jest bardzo wątpliwa.

Po piąte i ostatnie, jeśli otrzymasz jakiś dar i zasmakujesz w duchowych rozkoszach, uważaj żeby nie wpaść w swego rodzaju próżne samozadowolenie, w przekonaniu że jesteś coś warta i że wrogowie nie wypowiedzą ci wojny, bo wydaje ci się że patrzysz na nich z obrzydzeniem, przestrachem i nienawiścią. Jeśli nie będziesz w tym względzie ostrożna, łatwo upadniesz.

W czasie trwania pokusy zastanów się, czy ma ona przyczynę wewnętrzną czy zewnętrzną. Przez przyczynę zewnętrzną rozumiem ciekawość oczu, uszu, przesadną dbałość o strój, poufałość i rozmowy które tej pokusie sprzyjają. W takich wypadkach lekarstwem jest uczciwość, skromność, unikanie widoku i słuchania rzeczy które pobudzają tę pokusę, a także, jak już mówiłem, ucieczka. Natomiast przyczyna wewnętrzna bierze się z żywotności ciała albo z myśli, które nachodzą nas wskutek złych nawyków lub diabelskich podszeptów. Zmysłowość ciała należy poskramiać za pomocą postów, dyscypliny, włosiennic, czuwania i innych środków, stosowanych rozumnie i w posłuszeństwie przełożonym. Co się zaś tyczy myśli, skądkolwiek by pochodziły, lekarstwem na nie są inne ćwiczenia odpowiednie dla twego stanu, modlitwa i medytacja.

Nie chciałbym, żebyś wtedy gdy pokusy cielesne są szczególnie liczne, oddawała się, co zaleca się w wielu książkach, rozważaniu podłości tego występku, nienasycenia, udręk i rozgoryczenia które on powoduje, a także niebezpieczeństwa utraty dóbr materialnych, honoru czy życia. Nie zawsze bowiem jest to niezawodna metoda przezwyciężenia pokusy, a nawet może przynieść szkodę, ponieważ umysł z jednej strony wyzbywa się tych myśli, lecz z drugiej stwarza okazję i groźbę że znajdziemy upodobanie w przyjemności i jej ulegniemy. Jedynym skutecznym lekarstwem jest zatem unikanie takich myśli i wszystkiego co o nich przypomina, choćby było im przeciwne. W tym celu rozpamiętuj życie i mękę Ukrzyżowanego, a jeśli podczas rozważania wbrew twojej woli myśli te powrócą, i to z jeszcze większym natręctwem co często się zdarza, nie trwóż się i nie przerywaj medytacji, ani też nie staraj się tym myślom przeciwstawić. Dalej prowadź rozważania w możliwie największym skupieniu, nie troszcząc się o te myśli jakby nie były twoje. Nie ma bowiem lepszego sposobu by im się przeciwstawić, choćby nieprzerwanie cię atakowały.

Rozważania zakończ prośbą: "Uwolnij mnie, Stwórco i odkupicielu mój, od wrogów, na chwałę Twojej męki i niepojętej dobroci". I nie myśl wtedy o pokusie, bo nawet samo jej przypomnienie może być niebezpieczne. Przy takiej pokusie nigdy nie zastanawiaj się czy jej uległaś czy nie, ponieważ pozorna korzyść z tego rozważania jest pułapką diabła który chce cię zatrwożyć i odebrać wiarę, albo też sprawić żebyś pochłonięta tymi rozważaniami uległa innej rozkoszy. Jeśli więc wyraźnie nie przyzwoliłaś na tę pokusę, wystarczy byś pokrótce wyznała ją swojemu ojcu duchowemu, przyjęła ze spokojem jego radę i więcej już o tym nie myślała. Aby zwyciężyć wszystkich naszych wrogów, potrzebujemy cnoty pokory; w tym wypadku jednak musimy się upokorzyć w sposób szczególny, bo pokusa cielesna niemal zawsze jest karą za pychę.

Gdy pokusa minie, choćby ci się zdawało że jesteś wolna i całkowicie bezpieczna, uciekaj myślą daleko od tego co wywoływało pokusę, nawet jeśli w celu zyskania cnoty lub innego dobra miałabyś chęć uczynić inaczej. Jest to bowiem oszustwo występnej natury i podstęp naszego przebiegłego wroga, który żeby wtrącić nas w wieczne ciemności, przybiera postać anioła światłości.
Teresa
PostWysłany: Śro 11:43, 10 Lis 2010   Temat postu:

Zaczynacie dzisiaj walkę przeciw wrogom waszym, niech trwoga przed nimi was nie ogarnia! Niech serce wam nie drży! Nie bójcie się, nie lękajcie się! Gdyż z wami wyrusza Pan, Bóg wasz, by walczyć przeciw wrogom waszym i dać wam zwycięstwo. (Pwt 20,3-4)

Jak walczyć z popędami zmysłowymi z rozdziału XIII ksiązki

Za każdym razem, kiedy twoja wola rozumna miota się między wolą zmysłową i wolą Bożą, które walczą między sobą o zwycięstwo, musisz ćwiczyć się na różne sposoby, by we wszystkim przeważała w tobie wola Boża.

Po pierwsze, kiedy ogarniają cię i atakują bodźce zmysłowe, musisz zaciekle się bronić, by wyższa wola nie ugięła się przed nimi.

Po drugie, kiedy one ustaną, wzbudź je w sobie ponownie, aby zwalczyć je z większym impetem i siłą.

Potem wyzwij je na trzeci pojedynek, w którym nauczysz się odpędzać je z pogardą i obrzydzeniem. Te wezwania do walki są konieczne w wypadku wszystkich nieuporządkowanych skłonności, z wyjątkiem popędów cielesnych, o których będzie mowa w innym miejscu.

Na koniec wreszcie, powinnaś spełniać uczynki przeciwne wobec występnych namiętności. Zrozumiesz to wyraźnie na następującym przykładzie.

Być może odczuwasz pokusę niecierpliwości. Jeśli zagłębiając się w siebie będziesz bardzo ostrożna, poczujesz że ciągle kołacze ona do drzwi wyższej woli, abyś się ugięła i uległa tej pokusie. Wówczas, przeciwstawiając się jej, za każdym razem rób wszystko co możesz, by twoja wola przed nią się nie ugięła. I nie przerywaj tej walki, póki nie będziesz pewna że nieprzyjaciel, jakby wyczerpany i bez życia, skapitulował.

Znasz jednak, córko, złośliwość szatana. Kiedy zauważy że silnie opieramy się jakiejś namiętności, nie tylko ją pobudza, ale wówczas kiedy jest już pobudzona, stara się ją na chwilę uciszyć. Czyni to dlatego, byśmy przez ćwiczenie nie nawykli do cnoty przeciwnej wobec tej namiętności, a zarazem byśmy wpadli w pułapkę samozadowolenia i pychy. Przekonuje nas bowiem podstępnie, że jako dzielni żołnierze od razu pokonaliśmy naszego wroga.

Dlatego musisz doprowadzić do drugiego starcia, przywołując w pamięci i wzbudzając w sobie te myśli, które wywoływały u ciebie niecierpliwość. Poruszą one w tobie część zmysłową i będziesz je mogła zwalczać wielokrotnie i z większą siłą niż przedtem.

Jeśli nie mamy nieprzyjaciół w całkowitej nienawiści, to nawet wówczas kiedy odpieramy ich ataki i wiemy że czynimy dobrze i podobamy się Bogu, ryzykujemy że odniosą kolejne zwycięstwo. Musisz więc zmierzyć się z nimi po raz trzeci i tak długo odpędzać od siebie, aż ich znienawidzisz.

Wreszcie, chcąc ozdobić i udoskonalić swoja duszę, wyrabiając w niej nawyk do cnoty, powinnaś spełniać uczynki wewnętrzne dokładnie przeciwne twoim nieuporządkowanym namiętnościom. Jeśli, dajmy na to, chcesz się nauczyć cierpliwości, to gdy ktoś pogardzający tobą daje ci okazję do niecierpliwości, nie możesz poprzestać na zwalczaniu jej na trzy sposoby o których powiedziałem, lecz musisz wręcz upodobać sobie pogardę którą cię obdarzono, pragnąć by ta sama osoba jeszcze raz w ten sam sposób tobą wzgardziła, a także spodziewać się jeszcze większej pogardy i być gotowa aby ją wycierpieć. Przyczyna, dla której te przeciwne uczynki są warunkiem doskonalenia się w cnocie, jest następująca: inne uczynki, choćby było ich wiele i były cnotliwe, nie wystarczają do tego by wyrwać korzenie występku.

Dlatego, nawet jeśli wzgardzeni nie ulegamy pokusie niecierpliwości i zwalczamy ja trzema polecanymi sposobami, lecz zarazem nie wyrabiamy w sobie nawyku aby za pomocą wielu częstych uczynków rozbudzać w sobie umiłowanie pogardy, nigdy nie uwolnimy się od niecierpliwości; wada ta opiera się bowiem na odrzuceniu pogardy. A korzeń występku, póki żywy, wciąż wypuszcza młode pędy, osłabiając cnotę, czasem nawet całkowicie ją tłumiąc, a zarazem powodując że przy każdej nadarzającej się sposobności ponownie ulegamy pokusie. Wynika stąd, że bez wspomnianych przeciwnych uczynków nigdy nie uda się nam naprawdę wyrobić w sobie nawyku cnoty.

Trzeba przy tym pamiętać, że uczynki te trzeba spełniać tak często i w takiej liczbie, by całkowicie zniszczyły zły nawyk. Ten zawładnął naszym sercem na skutek wielu złych uczynków, zatem równie wielu przeciwnych uczynków potrzeba, żeby się go pozbyć i wprowadzić do serca cnotliwy nawyk. Powiem więcej: dobre uczynki są bardziej konieczne do tego aby nawyknąć do cnoty, niż złe do tego aby nawyknąć do występku. Zepsuta przez grzech natura sprzyja bowiem nie dobrym uczynkom, lecz złym.

Nadto, jeśli wymaga tego cnota w której się w danej chwili ćwiczysz, powinnaś też spełniać uczynki zewnętrzne, zgodne z uczynkami wewnętrznymi. Na przykład do osoby, która ci w jakiś sposób dokuczyła, zwracaj się w słowach łagodnych i pełnych miłości, a także w czym możesz usługuj jej. I nawet jeśliby ci się wydawało lub rzeczywiście tak było, że tym uczynkom wewnętrznym i zewnętrznym towarzyszy wielka słabość ducha i że spełniasz je wbrew sobie, żadną miarą nie powinnaś ich zaniechać. Jakkolwiek by były nieudolne, dają ci one siłę i wytrwałość do walki i torują drogę do zwycięstwa.

Córko droga, powiem wprost: jeśli będziesz za pośrednictwem tych świętych ćwiczeń przemieniać i przezwyciężać siebie, wkrótce zajdziesz daleko i staniesz się człowiekiem duchowym naprawdę, a nie tylko z nazwy. Nie sądź natomiast, że postąpisz w rozwoju duchowym w inny sposób i za pomocą innych ćwiczeń, choćby według ciebie były one doskonałe i tak przyjemne, iż wydawałoby ci się że jesteś całkowicie zjednoczona z Panem i wykonując je, prowadzisz z Nim słodką rozmowę. Prawdziwa doskonałość bowiem nie polega na ćwiczeniach przyjemnych i zgodnych z naszą naturą. Rodzi się ona z ćwiczeń, które naturę wraz z wszystkimi jej uczynkami przybijają do krzyża. Kiedy zaś dzięki nawykowi cnót ewangelicznych człowiek się przemienia, ćwiczenia te jednoczą go z Ukrzyżowanym i Stwórcą.
Teresa
PostWysłany: Sob 14:39, 18 Wrz 2010   Temat postu:

Ostatnie ze wspomnianych wyżej oszustw i pokus, których szatan używa po to, by zdobyte cnoty stały się okazją do zguby. (Rozdział XXXII książki)

Przebiegły i złośliwy wąż kusi nas swoimi oszustwami także w cnotach już nabytych. Mogą się one stać okazją do zguby, kiedy zadowoleni z nich i z siebie, wynosimy się ponad innych i popadamy w pychę i zarozumialstwo.
Aby ustrzec się przed tym niebezpieczeństwem, przystępuj do walki wyłącznie na polu prawdziwego i głębokiego przekonania, że jesteś niczym, nic nie wiesz, nic nie możesz, nic nie jest twoje poza niedolą i wadami i nie zasługujesz na nic poza wiecznym potępieniem. Trwaj przy tej prawdzie i nigdy nie pozwalaj, aby jakakolwiek myśl lub zdarzenie skłoniły cię do oddalenia się od niej choćby na krok. Wiedz bowiem, że takie myśli i zdarzenia są twoimi wrogami i że gdybyś im się poddała, albo byś zginęła, albo odniosłabyś rany.

Żeby się nauczyć walki na otwartym polu prawdziwego poznania własnej nikczemności, zastosuj się do następującej reguły. Ilekroć będziesz myśleć o sobie i o swoich uczynkach, czyn to zawsze w odniesieniu do tego, co należy do ciebie, a nie w odniesieniu do tego, co należy do Boga i Jego łaski. A później osądź siebie zgodnie z tym jak się postrzegasz w odniesieniu do tego, co twoje.

Jeśli weźmiesz pod uwagę czas poprzedzający twoje istnienie, zobaczysz, że w otchłani wieczności byłaś niczym i że nic nie zrobiłaś ani nie mogłaś zrobić, aby zaistnieć. Istniejąc zaś tylko dzięki Bożej dobroci i zostawiając Jemu, co należy do Niego, czyli stałą troskę o Ciebie, czymże jesteś, jeśli nie niczym? Nie ma bowiem cienia wątpliwości, że gdyby On cię zostawił choćby na chwilę, w mgnieniu oka powróciłabyś do nicości, z której wydobyła cię Jego wszechmocna dłoń. Oczywiste więc, że jeśli spojrzysz na siebie w odniesieniu do tego, co do ciebie należy, to w tym przyrodzonym istnieniu nie znajdziesz przyczyny, aby czuć do siebie szacunek albo wymagać go od drugich.

Co się zaś tyczy dobrodziejstw wynikających z łaski, cóż dobrego mogłaby samodzielnie zdziałać twoja natura bez Bożej pomocy? Weź pod uwagę popełnione już błędy, a także zło, które uczyniłabyś, gdyby Bóg nie powstrzymał cię swoją litościwą dłonią, a przekonasz się, że liczba twoich niegodziwości, pomnożona nie tylko przez dni i lata, ale i przez złe uczynki i nawyki (bo jeden występek pociąga za sobą drugi), doszłaby niemal do nieskończoności, tak że stałabyś się nowym Lucyferem. Jeśli zatem nie chcesz być złodziejką Bożej dobroci, lecz zawsze pozostać z Panem, powinnaś uważać, że z dnia na dzień stajesz się gorsza.

Zawsze się staraj, aby twój sąd o tobie był sprawiedliwy, bo inaczej przyniesie ci niemałą szkodę. Jeśli będziesz piętnować swą nikczemność z taką samą przesadą, z jaką inni, zaślepieni w duchu, chlubią się swoimi rzekomymi cnotami, wiele stracisz, a w uczynkach woli staniesz się od nich nawet gorsza.

Jeśli więc chcesz, aby poznanie twojej występności i podłości odstraszało twych nieprzyjaciół i czyniło cię miłą Bogu, nie tylko gardź sobą jako niegodną wszelkiego dobra i zasługującą na wszelkie zło, lecz pragnij także, aby inni gardzili tobą, odrzucaj zaszczyty, raduj się ze zniewag i kiedy trzeba, usposabiaj się do tego, by czynić to wszystko, czym inni pogardzą. I czyń to, nie troszcząc się o opinie innych, pod warunkiem jednak że będzie to wypływało z chęci poniżenia się, a nie z pewnego rodzaju duchowej zarozumiałości czy też nieuświadomionej pychy, przez którą pod różnymi dobrymi pretekstami nisko ceni się opinie innych lub nie ceni się ich wcale. A jeśli się zdarzy, że dzięki jakiemuś dobru udzielonemu ci przez Boga inni zaczną cię miłować i chwalić, tym bardziej nie odstępuj od prawdy i sprawiedliwości. Zwróć się całym sercem do Boga, mówiąc: "Obym, Panie, nie kradła Twych zaszczytów i łaski, niech Twoja tylko będzie chwała, cześć i sława, a mój tylko wstyd!". Potem pomyśl o osobie, która cię chwali, i powiedz w duchu: "Czemu nazywa mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg i jego dzieła" [por. Mk 10,18]. Czyniąc tak i oddając Panu, co należy do Niego, odstraszysz nieprzyjaciół, sama zaś usposobisz się do przyjęcia jeszcze większych darów i dobrodziejstw od Boga. A gdy wspomnienie dobrych uczynków miałoby wtrącić cię w pychę, natychmiast spójrz na nie jako na dzieła nie twoje, lecz Boże, i w duszy zwróć się do nich w te słowa: "Nie wiem, w jaki sposób pojawiłyście się i zaczęłyście istnieć w moim umyśle, ponieważ nie ja, lecz dobry Bóg swoją łaską was stwarza, żywi i zachowuje. Jego tylko zatem chcę uznawać za prawdziwego i jedynego Ojca, Jemu pragnę dziękować i Jego chwalić" (por. 2 Mch 7,22-23).
Pamiętaj, wszystkie twoje uczynki nie tylko w znikomym stopniu odzwierciedlają światłość i łaskę, które zostały ci "dzielone, aby je spełnić, lecz, co więcej, nie są wyrazem ani czystych intencji, ani żarliwości, ani rzetelności, z jakimi należałoby je spełnić. Dlatego trzeba się raczej ich wstydzić niż nimi szczycić. Niestety, prawda jest taka, że łaski, które otrzymujemy od Boga w stanie czystym i doskonałym, zostają splamione przez nasze niedoskonałości.

Porównaj zresztą swoje dzieła z dziełami świętych i innych sług Bożych, a zobaczysz, że twoje najlepsze i najwspanialsze uczynki są ulepione z marnej gliny i mało warte. Jeśli później porównasz je z tym, co Chrystus w tajemnicy swojego życia i nieprzerwanego krzyża czyni dla ciebie, jeśli rozważysz te dzieła same w sobie, w oderwaniu od Bożej Osoby, zarówno z punktu widzenia uczucia, jak i czystości miłości, które im towarzyszyły, zauważysz, że wszystkie twoje dzieła są niczym. Jeśli wreszcie skupisz myśli na Bogu, na Jego niezmierzonym majestacie i służbie, na którą zasługuje, zobaczysz wyraźnie, że z każdego twojego uczynku rodzi się nie pycha, lecz wielka bojaźń. Zatem na wszystkie sposoby, w każdym uczynku, jakkolwiek byłby święty, powinnaś z całego serca prosić Pana: "O Boże, miej litość dla mnie, grzesznej" (por. Łk 18,13).

Nigdy też nie chełp się darami otrzymanymi od Boga, bo to zawsze jest przykre dla Twojego Pana, o czym nas poucza następujące zdarzenie. Kiedyś, przybrawszy wygląd niewinnego pacholęcia, ukazał się On pewnej pobożnej kobiecie, która z prostotą poprosiła Go o wypowiedzenie pozdrowienia anielskiego. On natychmiast zaczął: "Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami..." i w tym miejscu się zatrzymał, ponieważ nie chciał chwalić samego siebie. Kobieta prosiła Go, by dokończył, On jednak tego nie uczynił i zniknął. W ten sposób Jego służebnica doznała wielkiej pociechy, ukazał jej bowiem na własnym przykładzie tę niebiańską naukę.

Ty także naucz się uniżać. Uznaj, że sama jesteś niczym i niczym są twoje uczynki. To jest podstawa wszystkich innych cnot. Kiedyś nie istnieliśmy, a Bóg stworzył nas z niczego. Teraz zaś, kiedy istniejemy dla Boga, On chce cały duchowy gmach oprzeć na poznaniu naszej nicości. Im bardziej się w nie zagłębiamy, tym wyżej wznosi się ten gmach. Stosownie do gorliwości, z jaką będziemy zagłębiać się w naszą marność. Boski Architekt umieści tam twarde skały, na których oprze się budowla. Nie myśl jednak, że kiedykolwiek zdołasz się uniżyć doskonale. Przeciwnie, żyj w przekonaniu, że gdyby w odniesieniu do stworzenia można było mówić o czymś doskonałym, to doskonała byłaby tylko twoja nikczemność. Kto przyjmie tę prawdę do swego serca, posiądzie wszelkie dobro. Kto ją odrzuci, pozostanie niczym, nawet gdyby spełniał święte uczynki i rozmyślał wyłącznie o Bogu.

O błogosławione poznanie, które czynisz nas szczęśliwymi na ziemi i pełnymi chwały w niebie! O światłości, która wychodząc z ciemności, sprawiasz, że dusze weselą się i promienieją! O nieznana radości, która rozświetlasz nasz padół! O nicości, która, jeśli cię poznamy, czynisz nas panami wszystkiego!

Pamiętaj, jeśli szczerze chcesz chwalić Boga, sama siebie oskarżaj i pragnij, aby inni cię oskarżali. Upokarzaj się przy wszystkich, jeśli chcesz Jego wywyższyć w sobie i siebie w Nim. Jeśli pragniesz Go odnaleźć, nie wynoś się ponad innych, ponieważ On ukryje się przed tobą. Uniżaj się, uniżaj, ile tylko zdołasz, a On przyjdzie do ciebie i cię przygarnie. I tym mocniej cię obejmie i czulej do siebie przytuli, im bardziej staniesz się nikczemna we własnych oczach i będziesz się radować z tego, że wszyscy tobą gardzą i odrzucają cię jako coś plugawego.

Uważaj się za niegodną wielkich darów, którymi Bóg obdarza cię mimo doznanej obrazy, żeby cię ze sobą zjednoczyć. Nie zapominaj o jak najczęstszym składaniu Mu dziękczynienia i bądź zobowiązana tym, którzy dali ci do tego sposobność, a tym bardziej tym, którzy cię znieważyli lub sądzą, że niechętnie znosisz zniewagi. Nawet gdyby tak było w istocie, nie powinnaś tego okazywać.

Jeśli mimo wielu takich myśli przebiegłość szatana, a nasza głupota i złe skłonności wezmą górę, a zachwyt nad sobą nie przestanie zatruwać naszego serca, powinniśmy się upokarzać tym bardziej, im bardziej widzimy, że wystawieni na próbę, niewiele postąpiliśmy w rozwoju duchowym i prawdziwym poznaniu siebie, gdyż nie możemy uwolnić się od tych natręctw zakorzenionych w naszej pysze. Tym sposobem trucizna przemieni się w miód i zagoją się rany.
Teresa
PostWysłany: Sob 14:34, 18 Wrz 2010   Temat postu:

Oszustwa szatana wobec tych, którym się wydaje, że dążą do doskonałości. (Rozdział XXX z książki)

Kiedy pokonamy nieprzyjaciela przy pierwszym i drugim natarciu, szatan przystępuje do trzeciego ataku i zajmuje nam myśli pragnieniami i postanowieniami co do najwyższych stopni doskonałości, aby tym sposobem skłonić nas do zapomnienia o nieprzyjaciołach, którzy z nami walczą i nam szkodzą. Wskutek tego jesteśmy ciągle ranieni, lecz nie leczymy ran. Wydaje nam się, że realizujemy te postanowienia, przez co tylko wpadamy w pychę. Nie chcąc znosić najmniejszej przeciwności czy wymówki, spędzamy czas na długich rozmyślaniach o postanowieniu znoszenia dla Bożej miłości wielkich cierpień, czasem nawet czyśćcowych. Ponieważ niższa wola nie odrzuca ich, jakby były czymś dalekim, my, nędznicy, jesteśmy przekonani, że osiągnęliśmy doskonałość równą tym, którzy naprawdę cierpliwie znoszą ciężkie udręki.

Aby nie wpaść w tę pułapkę, powinnaś walczyć tylko z tymi nieprzyjaciółmi, którzy istotnie cię atakują, i to z bliska. Dzięki temu sama się przekonasz, czy twoje postanowienia są prawdziwe czy fałszywe, mocne czy słabe, i będziesz dążyła do cnoty i doskonałości główną drogą, przetartą już przez innych. Natomiast nie podejmuj walki z nieprzyjaciółmi, którzy obecnie cię nie dręczą, chyba że przewidujesz, iż za chwilę mogą cię napaść. Żebyś była na to przygotowana i silna, trzeba, byś postanowienia takie podjęła zawczasu.

Nigdy nie oceniaj swoich postanowień na podstawie wyników, które uzyskałaś, nawet gdybyś przez jakiś czas, tak jak trzeba, ćwiczyła się w cnocie. Bądź pokorna, lękaj się siebie i swojej słabości. Ufaj Bogu i w częstych modlitwach proś Go, aby umocnił Cię i strzegł przed niebezpieczeństwami, a szczególnie przed najdrobniejszą nawet zarozumiałością i pokładaniem ufności w sobie.

Tak postępując, nawet jeśli nie przezwyciężymy jakichś drobnych wad, które czasami Pan w nas zostawia, byśmy w pokorze poznali samych siebie, możemy jednak dążyć do osiągnięcia wyższego stopnia doskonałości.


Oszustwa i metody, którymi posługuje się szatan, aby skłonić nas do porzucenia drogi prowadzącej do cnoty. (Rozdział XXXI z książki)

Kiedy zły duch widzi, że podążamy drogą cnoty, ucieka się do innego oszustwa. Polega ono na budzeniu w nas licznych drobnych pragnień, abyśmy, stopniowo i niepostrzeżenie, od ćwiczenia się w cnocie przeszli do grzechu.

Wyobraź sobie, na przykład, że jakaś chora osoba cierpliwie znosi niedomaganie. Przebiegły nieprzyjaciel, widząc, że w ten sposób może się ona wyćwiczyć w cnocie cierpliwości, mami ją licznymi dobrymi dziełami, które mogłaby spełniać w innym stanie i stara się ją przekonać, że gdyby była zdrowa, lepiej służyłaby Bogu. A rozbudziwszy w niej te pragnienia, stopniowo je wzmaga, przez co wywołuje w niej niepokój, że nie może ich spełnić według swojej woli. I im te pragnienia stają się większe i śmielsze, tym większy ogarniają niepokój, z którego nieprzyjaciel stopniowo prowadzi ją do zniecierpliwienia chorobą, nie jako chorobą samą w sobie, lecz jako przeszkodą w spełnianiu tych wszystkich uczynków, które tak gorąco pragnęłaby spełnić dla większego dobra.

Kiedy szatan już ją doprowadzi do tego stanu, od razu odbiera jej myśl o celu, którym miała być służba Bogu i dobre uczynki, a pozostawia samo pragnienie uwolnienia się od choroby. A ponieważ to nie następuje, chora staje się niespokojna i całkowicie traci cierpliwość. I tak, niepostrzeżenie dla niej samej, od cnoty, w której się ćwiczyła, przechodzi do przeciwnego jej grzechu.

Żeby ustrzec się przed tym oszustwem lub przeciwstawić się mu, gdy już zaczniesz odczuwać udrękę, nie możesz ulegać przesadnemu pragnieniu jakiegoś dobra, bo nie mogąc go spełnić, najprawdopodobniej odczujesz wzburzenie. W takiej sytuacji powinnaś z pokorą i cierpliwością pogodzić się z tym, że twoje pragnienia nie przyniosłyby spodziewanego skutku, ponieważ jesteś słabsza i bardziej chwiejna, niż sądzisz. Albo pomyśl, że Bóg ze względu na swoje ukryte zamysły lub wskutek twoich występków nie chce od ciebie tego dobra, lecz pragnie, abyś się upokorzyła pod Jego łagodną i mocną ręką (por. l P 5,6).

Podobnie, jeśli ojciec duchowy lub inne przyczyny nie pozwolą ci odprawić nabożeństwa, a szczególnie przyjąć Komunii świętej, nie pozwól, by jej pragnienie wywołało w tobie wzburzenie i niepokój. Ogołoć się ze wszelkich własnych pragnień i przyodziawszy się w wolę Pana, powiedz sobie: "Gdyby oko Bożej opatrzności nie widziało we mnie niewdzięczności i wad, nie byłoby teraz żadnej przeszkody, bym przyjęła Najświętszy Sakrament. Widzę teraz, że w ten sposób Pan pokazuje mi, że jestem tego niegodna. Niech będzie za to pochwalony i błogosławiony. Zaprawdę, Panie mój, ufam Twojej najwyższej dobroci: spraw, bym we wszystkim Ci ulegała i czyniła wszystko według Twojej woli, bym otworzyła Ci serce gotowe wypełnić każdy Twój rozkaz. Wtedy Ty będziesz mógł wejść do niego, pocieszyć je i umocnić przeciwko nieprzyjaciołom, którzy starają się je od Ciebie oddalić. Niech zatem stanie się to wszystko, co jest dobrem w Twoich oczach. Stwórco i Odkupicielu mój, niech Twoja wola teraz i zawsze będzie dla mnie pokarmem i pomocą. Proszę Cię tylko, najdroższa Miłości, o jedną łaskę: aby moja dusza, oczyszczona i wolna od wszystkiego, co nie jest Ci miłe, zawsze była ozdobiona świętymi cnotami i dzięki nim była przygotowana na Twoje przyjście i na wszystko, co Ty będziesz chciał ze mną uczynić".

Bądź pewna, że jeśli zastosujesz się do tych wskazówek w każdym pragnieniu dobra, w którego spełnieniu przeszkodzi ci albo natura, albo szatan, żeby cię wzburzyć i sprowadzić z drogi cnoty, albo nawet czasami sam Bóg, żeby wypróbować, czy rzeczywiście przyjmujesz Jego wolę - zawsze będziesz miała okazję służenia Panu w sposób, który najbardziej Mu się podoba. Właśnie na tym polega prawdziwa pobożność i służba, której Bóg od nas oczekuje.

Jeśli chcesz zachować cierpliwość w udrękach, niezależnie od ich źródła, przestrzegam cię, abyś z dozwolonych środków, którymi zazwyczaj posługują się słudzy Boży, nie korzystała w celu uwolnienia się od owych udręk, lecz jedynie dlatego, że Bóg chce, by z tych środków korzystać. Nie wiemy przecież, czy Bożemu Majestatowi podoba się uwolnić nas za pomocą właśnie tego środka. Gdybyś postąpiła inaczej, popełniłabyś tylko więcej występków: ogarnęłaby cię niecierpliwość, że sprawy toczą się nie po twojej myśli, albo też twoja cierpliwość byłaby niedoskonała, nie całkiem miła Bogu i przez to mało warta.

Wreszcie, przestrzegam cię przed pułapką miłości własnej, która potrafi zręcznie skrywać nasze wady. Na przykład, człowiek mało cierpliwy w chorobie zasłania swą niecierpliwość gorliwością w jakimś pozornym dobru. Twierdzi, że przyczyną jego niepokoju nie jest zniecierpliwienie chorobą, lecz żal, że on sam do niej doprowadził, albo to, że inni, przez konieczność usługiwania mu lub z innych przyczyn ponoszą szkodę i mają kłopot.

Podobnie, ktoś przesadnie ambitny, irytując się, że nie otrzymał jakiejś godności, nie przypisuje tej irytacji swojej próżności, lecz innym przyczynom, które w innych okolicznościach w ogóle by go nie zajęły. Ów chory zaś wcale się nie martwi, kiedy osoby – nad których losem, jak twierdzi, ubolewa, bo muszą się nim zajmować – tak samo się trudzą, pielęgnując w chorobie kogoś innego.

Jest to znak, że przyczyna jego niezadowolenia nie tkwi w innych ludziach ani w żadnych szczególnych okolicznościach, lecz w tym, że odrzuca on wszystko, co dzieje się wbrew jego woli. Ty jednak nie popełniaj tego błędu i cierpliwie znoś wszelką udrękę i cierpienie, cokolwiek jest jego przyczyną.
Teresa
PostWysłany: Sob 14:26, 18 Wrz 2010   Temat postu:

Walka duchowa - Wawrzyniec Scupoli

Image

"Jedno z najwybitniejszych dzieł literatury ascetycznej. 600 wydań na całym świecie! Św. Franciszek Salezy nosił Walkę duchową zawsze w kieszeni i codziennie czytał po kilka stron, a raz w miesiącu – całość. Zalecał innym, by czynili to samo!"

http://www.tedeum.pl/tytul/822,Walka-duchowa

Pułapki i oszustwa, za pomocą których szatan trzyma na uwięzi tych, którzy poznawszy swój grzech, chcieliby się od niego uwolnić. Dlaczego nasze postanowienia często nie odnoszą skutku? (Rozdział XXIX z książki)

Tych, którzy zdali sobie sprawę z tego, że prowadzą zepsute życie, i chcieliby je zmienić, szatan zazwyczaj zwodzi i pokonuje bronią, która nazywa się „później, później, cras, cras” (łac. jutro, jutro). Chcę najpierw rozwiązać tę sprawę, by później spokojnie poświęcić się kwestii życia duchowego.

Na tę przynętę złapało się wielu i wielu nadal się łapie. Powodem tego jest nasze zaniedbanie i niepokój, bo w sprawie, która dotyczy zbawienia duszy i czci Boga, nie sięga się z gotowością po jakże potężną broń, zwaną: „teraz, teraz”. Dlaczego „później”? Teraz, już! Trzeba sobie powiedzieć: „Czy gdyby zostało mi udzielone później i jutro, czy drogą do zbawienia i zwycięstwa może być chęć odniesienia nowych ran i spowodowanie nowych nieporządków?”.

Widzisz zatem, że jednym sposobem uniknięcia tej pułapki oraz pokonania wroga jest natychmiastowe posłuszeństwo Bożym myślom i natchnieniom. Mowa o czynach, a nie o postanowieniach, bo tych ostatnich często się nie realizuje.

Pierwszą przyczyną jest to, że nasze postanowienia nie wynikają z nieufności wobec siebie i zaufania do Boga. Przez to nie dostrzegamy naszej wielkiej pychy, z której rodzi się owa ślepota. Dzięki dobroci Boga otrzymujemy światłość umożliwiającą poznanie ich i zwalczanie. Bóg pozwala na nasze upadki, gdyś w ten sposób napomina nas, abyśmy przestali ufać sobie i zaufali Jemu, abyśmy porzucili pychę i poznali siebie. Jeśli zatem chcesz, by twoje postanowienia nie były daremne, niech będą mocne. A mocne będą wtedy, gdy będą oparte nie na zaufaniu do siebie, lecz na pokornym zawierzeniu Bogu.

Kolejna przyczyna jest taka, że kiedy zamierzamy powziąć postanowienia, myślimy o pięknie i wartości cnoty, która pociąga naszą wolę, nawet jeśli jest ona słaba. Kiedy potem napotyka trudności, co jest nieuniknione w dążeniu do cnoty, ustępuje i cofa się, bo jest słaba i niedoświadczona. Ty jednak naucz się bardziej kochać trudności, które niesie ze sobą wyrabianie cnoty, niż ją samą. I jeśli naprawdę chcesz posiąść cnotę, zawsze karm swoją wolę tymi trudnościami, już to niewielką, już to wielką porcją pokarmu. Wiedz też, że tym szybsze i tym większe zwycięstwo odniesiesz nad sobą i nad nieprzyjaciółmi, im chętniej przyjmiesz trudności i im bardziej będą ci one drogie.

Trzecia przyczyna jest taka, że czasem celem naszego postanowienia wcale nie jest osiągnięcie cnoty czy spełnienie woli Bożej, lecz zdobycie jakichś własnych korzyści. Dotyczy to w szczególności postanowień, które podejmuje się w okresie duchowych rozkoszy i dotkliwych udręk, przy których ulgę przynosi jedynie postanowienie o oddaniu się Bogu i ćwiczeniom w cnocie.

Aby nie wpaść w tę pułapkę, kiedy odczuwasz duchowe rozkosze, bądź bardzo ostrożna i pokorna w swoich postanowieniach, zwłaszcza w przyrzeczeniach i ślubach. A kiedy przeżywasz udrękę, niech twoje postanowienia dotyczą cierpliwego znoszenia krzyża według woli Bożej i wywyższenia go przez odrzucenie wszelkich pociech doczesnych, a nawet niebiańskich. O jedno tylko proś i jednego pragnij: żeby Bóg pomógł ci znosić wszelkie przeciwności tak, byś nie splamiła cnoty cierpliwości i nie obraziła Pana.
Teresa
PostWysłany: Pon 10:35, 03 Mar 2008   Temat postu: Jak szatan zniewala grzesznika?- o. Wawrzyniec Scupoli

Jak szatan zniewala grzesznika?

o. Wawrzyniec Scupoli

Jakich podstępów i pokus używa przeciwko nam szatan, aby oddalić od nas Boże natchnienia? Dlaczego człowiek żyjący w grzechu jest tak zaślepiony, że nie widzi swojej nędzy duchowej? Co jest przyczyną staczania się grzesznika w przepaść? Na te pytania daje odpowiedź o. Wawrzyniec Scupoli. Rozważmy słowa, które kieruje do nas ten pobożny mnich.

Image

Kiedy szatan trzyma kogoś w niewoli grzechu, stara się go zaślepić i oddalić od niego wszelkie myśli, które mogłyby pomóc mu pojąć nędzę jego życia. Myśli i natchnienia skłaniające do nawrócenia odsuwa od tej osoby nie tylko za pomocą innych, przeciwnych myśli, ale też bezustannie stwarzając okazje do popełniania tego samego grzechu lub innych, poważniejszych.

Ślepota takiego człowieka jest coraz większa, wskutek czego upada on coraz niżej i coraz bardziej pogrąża się w grzechu. I tak - od mniejszej ślepoty do większej i od mniejszego grzechu do większego - jak w błędnym kole toczy się jego nędzne życie aż do śmierci, o ile Bóg w swej łaskawości nie położy temu kresu.

My ze swojej strony winniśmy skłonić tego, kto znalazł się w tym tak nieszczęśliwym stanie, by dał do siebie przystęp myślom i natchnieniom, które z ciemności wzywają go do światła. Niech z całego serca woła do Stwórcy: Panie mój, pomóż mi, pomóż mi szybko i nie zostawiaj mnie w ciemnościach grzechu. Niech wielokrotnie to powtarza i wzywa Boga w ten lub inny podobny sposób.

Jeśli to możliwe, niech czym prędzej uda się do swojego ojca duchowego ( spowiednika ) po pomoc i radę, jak uwolnić się od nieprzyjaciela. A jeśli nie może iść do niego od razu, niech natychmiast zwróci się do Ukrzyżowanego. Niech upadnie na twarz do Jego świętych stóp, błagając o miłosierdzie i pomoc. Wiedz bowiem, że od tego pośpiechu zależy zwycięstwo(...)

Fragment ksiązki Wawrzyńca Scupoli, Walka duchowa, Klub Książki Katolickiej, s. 95, Rozdział XXVIII, Metody walki i oszustwa, jakimi posługuje się szatan wobec tych, których trzyma w niewoli grzechu.

https://www.przymierzezmaryja.pl/o--Wawrzyniec-Scupoli--Jak-szatan-zniewala-grzesznika-,595,a.html

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group