Autor Wiadomość
Teresa
PostWysłany: Wto 13:20, 01 Sty 2019   Temat postu:

Teresa napisał:
Benedykt XVI ...

W homilii Papież zwrócił uwagę, że chrzest Janowy nie miał charakteru sakramentalnego, gdyż sakramenty ustanowił Chrystus przez swą śmierć i zmartwychwstanie. Był to raczej akt pokutny. Kiedy Jan zobaczył Jezusa stojącego w kolejce z grzesznikami, zdziwił się, bo rozpoznał w Nim Mesjasza, Świętego Bożego, Tego, który jest bez grzechu. Jezus jednak wyjaśnił mu, że przyjmując chrzest ma „wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”, czyli być posłusznym woli Ojca. Zgodnie z nią stał się człowiekiem. Chcąc być we wszystkim jak jeden z nas, On, bezgrzeszny, stanął razem z grzesznikami.

(...)


Z Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu

Tom 26, Artykuł 3

http://www.katedra.uksw.edu.pl/suma/suma_indeks.htm


CZY PRZEZ CHRZEST JANOWY BYŁA UDZIELANA ŁASKA? (5)

Wydaje się, że tak

1. Czytamy bowiem w Ewangelii1: „Był Jan na pustyni chrzcząc i głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów”. Otóż zarówno pokuta, jak i od-puszczenie grzechów dokonuje się przez łaskę. Chrzest Janowy przeto przynosił łaskę.

2. Jak czytamy w Ewangelii2: ludzie, których Jan chrzcił, „wyznawali swoje grzechy”. Wyznanie grzechów zaś zmierza do ich odpuszczenia, które dokonuje się przez łaskę. Chrzest Janowy przeto dawał łaskę.

3. Do chrztu Chrystusowego bardziej jest zbliżony chrzest Janowy niż obrzezanie. Obrzezanie zaś przynosiło odpuszczenie grzechu pierworodnego, skoro jak mówi Będą3, „w Starym Zakonie zbawczym środkiem przeciw pierworodnej ranie grzechu było obrzezanie, podobnie teraz, w czasach łaski objawionej, jest nim chrzest”. O wiele skuteczniej przeto niż obrzezanie musiał gładzić grzechy chrzest Jana. A tego nie mógł dokonać bez łaski.


A JEDNAK do słów Jana4: „Ja was chrzczę wodą ku pokucie”, Grzegorz daje następujący komentarz5: „Jan chrzcił nie Duchem, lecz wodą, tak iż nie mógł odpuszczać grzechów”. Łaska zaś pochodzi od Ducha Świętego i przynosi odpuszczenie grzechów. Chrzest Jana przeto nie przynosił łaski.


WYKŁAD.
Całe nauczanie i działalność Jana była, jak wiemy6, przygotowaniem na przyjście Chrystusa. Podobnie słudzy i rzemieślnicy mają za zadanie przygotować materię do przyjęcia formy, którą jej nada główny twórca. Ponieważ zgodnie ze słowami Ewangelii7: „Łaska i Prawda stała się przez Jezusa Chrystusa”, łaskę miał ludziom przynieść Chrystus, chrzest Janowy łaski nie przynosił, lecz tylko przygotowywał do przyjęcia łaski. Czynił to trojako: Po pierwsze — przez Janową naukę, przygotowującą ludzi do przyjęcia Chrystusowej wiary; po drugie — przez oswojenie ludzi z obrządkiem chrztu Chrystusowego; po trzecie — przez pokutę, która miała ludzi przygotować do skorzystania ze skutków Chrystusowego chrztu.

Ad 1. Zgodnie z tłumaczeniem Bedy8, słowa „chrzest pokuty” można dwojako rozumieć. Można je, po pierwsze, wiązać z chrztem udzielanym przez Jana, a nazywanym tak dlatego, że ludzi do pokuty prowadził oraz uzewnętrzniał ich gotowość do czynienia pokuty. Po drugie — można chrztem pokuty nazywać chrzest Chrystusa, niosący odpuszczenie grzechów, czego Jan uczynić nie mógł. Zapowiedział je tylko słowami9: „On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”.

Lecz można także o Janie mówić, że głosił „chrzest pokuty”, ponieważ przez chrzest doprowadzał ludzi do pokuty, a ta z kolei do odpuszczenia grzechów.

Można też przyjąć za Hieronimem10, że przez chrzest Chrystusa zostaje udzielona łaska, a przez nią przebaczenie grzechów. To, czego dokonał „Oblubieniec”, zostało zapoczątkowane przez „drużbę”, czyli przez Jana. Toteż słowa, że „Jan chrzcił i głosił chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów” nie oznaczają, że on sam był sprawcą tego odpuszczenia, lecz że przygotowując ludzi do niego postawił pierwszy krok.

Ad 2. Wspomniane wyznawanie grzechów nie miało pociągać za sobą natychmiastowego odpuszczenia grzechów dokonanego przez Janowy chrzest, lecz miało na oku następującą po nim pokutę oraz chrzest Chrystusowy, do którego przygotowywała pokuta.

Ad 3. Obrzezanie zostało ustanowione jako lekarstwo na grzech pierworodny. Chrzest Janowy natomiast nie był ustanowiony w tym celu, lecz, jak wiemy11, miał przygotować ludzi do chrztu Chrystusowego. Sakramenta zaś wywierają skutek mocą swego ustanowienia. (6)
Teresa
PostWysłany: Wto 15:42, 25 Kwi 2017   Temat postu:

Dlaczego warto chrzcić "po staremu".

Image

http://www.nowyruchliturgiczny.pl/2011/01/obrzedy-chrztu-swietego-wg-tradycyjnego.html

Warto zastanowić się jakie „dobro dusz” może wyniknąć z jego użycia oraz jakie argumenty przemawiają za starym rytem, dla których warto prosić swojego duszpasterza o właśnie „taki” chrzest? Przede wszystkim należy uprzytomnić sobie, iż ta niekwestionowana starożytność formy chrztu niesie ze sobą wielki skarb Tradycji i Liturgii. Obrzęd, według którego chrzest może być znowu udzielany, został przepisany przez papieża św. Pawła V w Rituale Romanum z roku 1614. Zatem już ta data mówi o jego długowieczności, ale nie ukazuje w pełni jego początków, gdyż Paweł V dokonał jedynie kodyfikacji obrzędu, który to w tym kształcie był używany co najmniej od X wieku. Tak naprawdę jego historia nie trwa 350 czy nawet 1000 lat, a dłużej. Ceremonia chrztu dzieci jest zasadniczo skrótem, jakby streszczeniem, wszystkich przyjętych w Kościele od najdawniejszych czasów rytuałów katechumenatu i inicjacji chrzcielnej.


Ojciec Święty Benedykt XVI, ogłaszając w roku 2007 Motu Proprio Summorum Pontificum pozwolił na niczym nieskrępowane udzielanie przez kapłanów sakramentu chrztu świętego według dawnego obrzędu. W wydanym przez siebie dokumencie postanowił, iż „Proboszcz, po uważnym rozpatrzeniu wszystkiego, może także dać pozwolenie na użycie bardziej starożytnego obrzędu w przypadku udzielania sakramentów chrztu, małżeństwa, pokuty i namaszczenia chorych, jeśli doradza to dobro dusz”.

Warto zastanowić się jakie „dobro dusz” może wyniknąć z jego użycia oraz jakie argumenty przemawiają za starym rytem, dla których warto prosić swojego duszpasterza o właśnie „taki” chrzest?

Przede wszystkim należy uprzytomnić sobie, iż ta niekwestionowana starożytność formy chrztu niesie ze sobą wielki skarb Tradycji i Liturgii. Obrzęd, według którego chrzest może być znowu udzielany, został przepisany przez papieża św. Pawła V w Rituale Romanum z roku 1614. Zatem już ta data mówi o jego długowieczności, ale nie ukazuje w pełni jego początków, gdyż Paweł V dokonał jedynie kodyfikacji obrzędu, który to w tym kształcie był używany co najmniej od X wieku. Tak naprawdę jego historia nie trwa 350 czy nawet 1000 lat, a dłużej.

Ceremonia chrztu dzieci jest zasadniczo skrótem, jakby streszczeniem, wszystkich przyjętych w Kościele od najdawniejszych czasów rytuałów katechumenatu i inicjacji chrzcielnej. Liturgiści XVII-wieczni – w obawie przed utratą czegokolwiek co ważne z pamięci zbiorowej Kościoła – ograniczyli się do syntezy tego wspaniałego dziedzictwa, aby można było to właśnie dziedzictwo odnaleźć w każdej uroczystej celebracji pierwszego sakramentu. W ten sposób mamy do czynienia nie tyle z twórczością epoki „potrydenckiej”, ale z wielkim świadectwem wiary Ojców, przekazywanym przez wieki.

Gdy zatem czytamy dzisiaj chrzcielne katechezy św. Augustyna, św. Jana Chryzostoma, albo traktat o sakramentach św. Tomasza, bez trudu odnajdujemy tam właśnie odniesienie do tych obrzędów.

Drugim, istotnym argumentem, przemawiającym za użyciem starszej formy, jest wyrazisty uniwersalizm „dawnych” obrzędów. Aż do roku 1972 nie było w Kościele dwóch wyraźnie i zasadniczo różnych obrzędów chrzcielnych: jednego dla dzieci, drugiego dla dorosłych. Owszem, znano to rozróżnienie, co nawet znalazło wyraz w rytuale ustalonym w czasach karolińskich. Jednak oba obrzędy były do siebie bliźniaczo podobne (np. w ceremonii chrztu dzieci też zachowano ślad katechumenatu, w tym kolejne skrutynia itd.). Ten brak dyferencjacji wzmacnia uniwersalizm obrzędu i przypomina o jednolitości chrztu, który nie jest „inny”, gdy udziela się go niczemu nieświadomemu dziecku.

Przez prawie dwadzieścia wieków Kościół Katolicki nie rozróżniał rytuałów chrztu dzieci i dorosłych, ponieważ miał ku temu ważne powody. Z tych samych warto i teraz chrzcić dzieci według starszej formy.

Kolejnym uzasadnieniem stanowiska powrotu do Tradycji jest charakterystyczny dla „dawnych” obrzędów autorytet. W starym rytuale podkreśla się z całą mocą, że to Chrystus i Kościół działa, a szafarz jest tylko narzędziem. Celowo nie pozostawiono miejsca na własną inwencję kapłana. Padają tylko te słowa, które podpowiada autorytet Kościoła. Wykonywane są tylko te gesty, które mają ustalone znaczenie i rodzą zbawienne skutki. Mamy przecież do czynienia ze starożytnym rytem czyli publiczną czynnością Kościoła, a nie formą uległą współczesnej pomysłowości.

W tym miejscu warto przyjrzeć się pewnym kwestiom, w których konkretyzuje się to, co powiedziano wyżej. I tak problem reformy obrzędu chrztu po Soborze Watykańskim II to sprawa niebagatelna. Wywołała ona niepokój najwyższych autorytetów Kościoła, w tym samego papieża Pawła VI, który po wprowadzeniu nowego obrzędu stwierdził: „W liturgii chrztu skrócono egzorcyzmy. Nie wiem, czy było to posunięcie bardzo realistyczne i należycie przemyślane” (15.XI.1972). Wielu egzorcystów bardzo ubolewa nam tym faktem, a nawet podkreśla, że w nowych rytuałach egzorcyzmy nie tyle zostały „skrócone”, ale praktycznie usunięte.

Dla każdego, kto razem z Kościołem przyjmuje prawdę o istnieniu szatana i jego szkodliwym działaniu, musi to być niepokojące. Tymczasem „stare” obrzędy zachowały wszystkie tradycyjne egzorcyzmy, w których Kościół wzywając władzy swego Pana odważnie i skutecznie przeciwstawia się złym duchom. Nie jest to problem symboliki, albo użytecznego komentarza – lecz zagadnienie występowania tu określonego sakramentale, którego brak Kościół odczuwa dzisiaj coraz boleśniej.

Mówiąc o egzorcyzmach nie sposób nie stwierdzić, że dawne rytuały chrzcielne z ewangelicznym realizmem przypominają o trudach życia chrześcijańskiego, w tym o walce, którą toczy chrześcijanin na ziemi. Jest to nie tylko istotny motyw patrystycznych katechez chrzcielnych („De agone christiani”), ale po prostu jedna z elementarnych zasad współpracy z łaską. Kościół wtajemniczając w misteria Chrystusowe nie mógł pominąć tej treści, ostrzegając przed napaścią przeciwnika i dodając koniecznej siły. Ten motyw wtajemniczenia chrzcielnego jest zresztą widoczny nie tylko w słowach modlitw, ale i w gestach (vide starożytne namaszczenie olejem katechumenów, które figuruje także w nowym Ordo z 1972 r., ale nie jest w Polsce dokonywane mocą decyzji Konferencji Episkopatu).

W obrzędach tradycyjnych ogromne przejęcie wywołuje dostojeństwo, z jakim Kościół w przygotowaniu do chrztu uroczyście przekazuje swoje „tajemnice”, czy to w formie pouczenia o miłości jako warunku życia wiecznego („Jeżeli przeto chcesz osiągnąć życie wieczne, zachowuj przykazania: Będziesz miłował…”), czy wprowadzenia do kościoła przy odmawianiu symbolu wiary („Wierzę w Boga”) i reguły modlitwy („Ojcze nasz”), czy wreszcie w formie „oznaczenia”, które nie jest tylko przyjęciem do wspólnoty, lecz przede wszystkim powierzeniem umysłowi i sercu znaku zwycięstwa („Weźmij znak Krzyża”).

Dostojeństwo kościelnej inicjacji chrzczonego dziecka jest wyrażone także w uroczystym geście wprowadzenia do kościoła, gdy w trakcie tej procesji szafarz kładzie na dziecko koniec stuły. Ma to symbolicznie przypominać dokonanie się przejścia ze śmierci grzechu do życia łaski. Podkreśla to choćby zmiana koloru stuły z fioletowego na biały w momencie, gdy zbliża się obrzęd samego chrztu. W trakcie obrzędów wstępnych szafarz podaje dziecku poświęconą (egzorcyzmowaną) sól. Bogactwo symboliczne tego gestu jest ogromne. Jest to pierwszy poświęcony pokarm, który przyjmuje mały „katechumen”. Kościół wkracza ze swoją opieką i wstawiennictwem najpierw do tego zmysłu, który kiedyś stanie się miejscem przyjmowania Komunii św., rzeczywistego Pokarmu na życie wieczne. Już teraz Kościół zabiega, by ten zmysł i cały człowiek został zachowany od zepsucia i nabył prawdziwego smaku rzeczy Bożych.

Należy zwrócić uwagę również na niedoceniany dzisiaj starożytny obrzęd, w trakcie którego u wejścia do chrzcielnicy szafarz dotyka uszu i nozdrzy dziecka mówiąc: „Effeta, to znaczy: Otwórz się”. Jest to powtórzenie gestu samego Zbawiciela (por. Mk 7, 31-37), tak wspaniale uwidaczniającego ostateczne przygotowanie do przyjęcia chrztu, a więc pełnej otwartości na jego ozdrowieńcze łaski. To także wskazanie realnej drogi, którą człowiek przyjmuje pouczenia i łaski, a więc poprzez zmysły. Dotykając ich Kościół pragnie otworzyć je na działanie łaski, a przez nie ugruntować drogę do serca. Ten rytuał przygotowawczy był stosowany z całą pewnością już w V-VI w., przy czym jakaś jego forma była zapewne przyjęta już w III wieku.

Podobny obrzęd (ale bez słów: „Otwórz się”…) znalazł się w nowym Ordo, lecz w innym miejscu, co wpłynęło na zmianę sensu. Pierwotne „Effeta” stało się już tylko „wyjaśnieniem”, następującym po chrzcie, nie mającym już tego samego symbolicznego i realnego znaczenia zarazem. W rytuale polskim obrzęd ten został zresztą opuszczony decyzją Konferencji Episkopatu.

Tak więc dawny obrzęd chrztu dzieci łączy harmonijnie powagę, właściwą publicznej czynności Kościoła-Państwa Bożego, z serdecznością, odpowiednią dla troskliwych zabiegów Kościoła-Matki. Efektem tego szczęśliwego związku jest widoczne namaszczenie, owa kardynalna cecha liturgii katolickiej. W modlitwach towarzyszących można słyszeć czarujący głos Oblubienicy, niespokojnej w chwilowym rozstaniu z Ukochanym, nieustannie zabiegającej o Jego względy. W gestach odczuwalne są troskliwe dotknięcia Matki, polecającej swe małe dzieci samemu Panu i osłaniającej je przed napaścią Złego. A w tym wszystkim subtelna i dyskretna słodycz dobrego wina, które fermentowało bez pośpiechu i bez laboratorium. Dojrzewało przez wieki.

Warto korzystać z tego dobrodziejstwa Kościoła, które na powrót przywrócił Ojciec Święty Benedykt XVI. On to, jak dobry ojciec rodziny, czerpie ze skarbca Tradycji na pożytek duchowy swoich dzieci. Na koniec warto przywołać słowa obecnego papieża z czasu, kiedy był jeszcze kardynałem i prefektem Kongregacji Nauki i Wiary: „Uważam, że powinniśmy ze znacznie większą wspaniałomyślnością przyzwalać na dawny rytuał wszystkim, którzy sobie tego życzą. W ogóle niepodobna zrozumieć, cóż takiego miałoby być w tym niebezpieczne lub nieakceptowalne. Wspólnota, która wszystko, co dotychczas było dla niej najświętsze i najszczytniejsze, ni stąd, ni zowąd uznaje za surowo zakazane, a tęsknotę za tymi zakazanymi elementami traktuje wręcz jako nieprzyzwoitość, stawia samą siebie pod znakiem zapytania. Bo właściwie jak człowiek ma tu jej jeszcze wierzyć? Czy dzisiejsze nakazy nie staną się jutro zakazami? (…) Niestety, tolerancja nawet dla ekstrawaganckich igraszek jest u nas niemal nieograniczona, podczas gdy praktycznie nie ma czegoś takiego jak tolerancja dla dawnej liturgii. Z całą pewnością jest to błędna droga”
(Kard. J. Ratzinger, Sól ziemi, Kraków 1997, s.152-153).



Dlaczego warto zachować obrzęd wywodu?

Dzisiaj wiele się mówi o równouprawnieniu mężczyzn i kobiet. Poddaje się nieustannej krytyce dawne obyczaje chrześcijańskie i atakuje tzw. tradycyjny (czytaj: katolicki) model rodziny. Są tacy, którzy ośmielają się twierdzić, że to właśnie Kościół przez wieki dyskryminował kobiety, tworząc typowo męską cywilizację. Jako przykład takich form rzekomej dyskryminacji podaje się m.in. obrzęd tzw. wywodu, który podobno utrwalał stereotyp kobiety jako gorszej i potrzebującej oczyszczenia. Nic bardziej błędnego.

Tradycja błogosławienia kobiety po urodzeniu dziecka (benedictio mulieris post partum) wywodzi się ze Starego Testamentu stosownie do słów z Księgi Kapłańskiej „Dalej powiedział Pan do Mojżesza: Powiedz do Izraelitów. Jeżeli kobieta zaszła w ciążę i urodziła chłopca, pozostanie przez siedem dni nieczysta, tak samo jak podczas stanu nieczystości spowodowanego przez miesięczne krwawienie. Ósmego dnia chłopiec zostanie obrzezany. Potem ona pozostanie przez trzydzieści trzy dni dla oczyszczenia krwi: nie będzie dotykać niczego świętego i nie będzie wchodzić do świątyni, dopóki nie skończą się dni jej oczyszczenia. (…) Kiedy zaś skończą się dni jej oczyszczenia po urodzeniu syna lub córki, przyniesie kapłanowi, przed wejście do Namiotu Spotkania, jednorocznego baranka na ofiarę całopalną i młodego gołębia lub synogarlicę na ofiarę przebłagalną. Kapłan złoży to w ofierze przed Panem, aby za nią dokonać przebłagania. (…) Jeżeli zaś ona jest zbyt uboga, aby przynieść baranka, to przyniesie dwie synogarlice albo dwa młode gołębie, jednego na ofiarę całopalną i jednego na ofiarę przebłagalną. W ten sposób kapłan dokona przebłagania za nią, i będzie oczyszczona” [Kpł 12,2-8].

Zwyczaj ten był przez wieki zachowywany w Kościele Katolickim, choć jego znaczenie po części uległo zmianie. Kiedy kobieta urodziła dziecko, po porodzie rozpoczynał się okres połogu, podczas którego obowiązywało ją wiele kolejnych zakazów i nakazów związanych z jej „rytualną nieczystością”. Dlatego jeszcze nie tak dawno do chrztu świętego dziecko zanosili zwykle sami rodzice chrzestni. Do czasu oczyszczenia matka z dzieckiem przebywała głównie w domu, chroniąc siebie i niemowlę. Przez pierwsze siedem dni po urodzeniu potomstwa nie mogła doić krów, piec chleba, wychodzić w pole, czerpać wody ze studni, dotykać święconej wody, składać wizyt etc. Kobieta musiała również ograniczać swoje kontakty towarzyskie i była zwolniona z obowiązku uczęszczania na Mszę Świętą. Sam rytuał wywodu miał miejsce czterdzieści dni po porodzie, kiedy to powracały podstawowe funkcje biologiczne przypadłe kobiecej naturze.

Wszystko to, co było przestrzegane rzekomo z powodu „rytualnej nieczystości” w rzeczywistości było ochroną kobiety i troską o jej zdrowie. Była ona de facto zwolniona z wielu prac i obowiązków nie tyleż z powodu swojej „nieczystości”, ale ze względu na osłabienie wynikłe z ogromnego trudu rodzenia. Należy pamiętać, że kobiety rodziły w domach przy asyście najczęściej akuszerki, a nie lekarza. Tak więc sam wywód był ceremonią kościelną symbolicznie wprowadzającą ponownie kobietę w zwykły tryb życia.

Choć korzenie obrzędu wywodu sięgają Prawa Mojżeszowego, to w Kościele Katolickim rytuał ten został ustanowiony na pamiątkę oczyszczenia Matki Bożej, stosownie do słów Pisma Świętego: „Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu” (Łk 2,22).

Liturgiczne wspomnienie tego wydarzenia obchodzimy 2 lutego. Według tradycyjnego kalendarza święto to nosi nazwę Oczyszczenia NMP (Purificationis Beatae Mariae Virginis), powszechnie określane świętem Matki Boskiej Gromnicznej (to dlatego w obrzędzie wywodu używa się świecy). W nowym kalendarzu jest to Ofiarowanie Pańskie. Sama Maryja nie potrzebowała przechodzić oczyszczenia, gdyż starotestamentowe Prawo jej nie obowiązywało. Nie zaciągnęła żadnej nieczystości i poprzez cudowne narodzenie Zbawiciela pozostała dziewicą przed i po narodzeniu Jezusa (ante et post partum). Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa zerwały więzy starego Prawa, co symbolicznie nastąpiło przez rozerwanie zasłony Przybytku [Mk 15, 38]. To oznacza, że nie obowiązuje już więcej prawo oraz kategorie czystości i nieczystości rytualnej. Jako ochrzczeni jesteśmy ludźmi wolnymi, a jak uczy św. Paweł: „Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie” (Ga 3,27).

Jednak ze względu na pokorę Najświętszej Dziewicy Kościół Katolicki postanowił zachować ten obrzęd jako jedno z sakramentaliów. Dla przypomnienia, czym są zatem sakramentalia? Sakramentalia są to znaki święte ustanowione przez Kościół na podobieństwo sakramentów, by sprawiały skutki duchowe mocą modlitwy Kościoła. Przygotowują one ludzi na przyjęcie głównego skutku sakramentów i uświęcają różne okoliczności życia. Skoro więc NMP będąc całkowicie wolna od jakiegokolwiek grzechu, na znak pokory poddała się obrzędowi oczyszczenia nie potrzebując go, to ile bardziej pozostałe kobiety powinny brać z niej przykład.

Kościół Katolicki postanowił zachować ten sięgający patriarchy Mojżesza rytuał, przez wzgląd dla NMP i szacunek dla Tradycji. Nie ma w tym nic upokarzającego. Wręcz przeciwnie, jaśnieje on spokojem i pokorą Najświętszej Dziewicy, która jest wzorem do naśladowania dla wszystkich niewiast i matek aż po dzień dzisiejszy. Ta stara katolicka ceremonia pięknie podkreśla cnotę czystości i skromności u kobiet, uczy szacunku dla Tradycji Kościoła Rzymskiego, a nade wszystko wyjednywa łaski u Boga – tak potrzebne do wychowania potomstwa.

Paweł Milcarek

Prezentowany artykuł pochodzi z tzw. chrzestnnika. Książeczka zawiera pełny zapis obrzędu Chrztu św, w języku łacińskim i polskim, wraz z egzorcyzmami oraz opis obrzędu Sakramentu Chrztu św, autorstwa x. Grzegorza Śniadocha IBP

http://wieden1683.pl/news/dlaczego-warto-chrzcic-po-staremu/
Teresa
PostWysłany: Pon 10:48, 10 Sty 2011   Temat postu:

Benedykt XVI podczas Mszy chrzcielnej: wiara to najcenniejszy dar Boga dla nas

W homilii Papież zwrócił uwagę, że chrzest Janowy nie miał charakteru sakramentalnego, gdyż sakramenty ustanowił Chrystus przez swą śmierć i zmartwychwstanie. Był to raczej akt pokutny. Kiedy Jan zobaczył Jezusa stojącego w kolejce z grzesznikami, zdziwił się, bo rozpoznał w Nim Mesjasza, Świętego Bożego, Tego, który jest bez grzechu. Jezus jednak wyjaśnił mu, że przyjmując chrzest ma „wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”, czyli być posłusznym woli Ojca. Zgodnie z nią stał się człowiekiem. Chcąc być we wszystkim jak jeden z nas, On, bezgrzeszny, stanął razem z grzesznikami.

„Gest Jezusa antycypuje krzyż, przyjęcie śmierci za grzechy człowieka – mówił w homilii Papież. – Ten akt uniżenia, którym Jezus chce dostosować się całkowicie do planu miłości Ojca, ukazuje pełną zgodność woli i zamierzeń między Osobami Trójcy Przenajświętszej. Ze względu na ten akt miłości Duch Boży objawia się jako gołębica i zstępuje na Niego. Wówczas miłość łącząca Jezusa z Ojcem zostaje zaświadczona obecnym przy chrzcie przez głos z wysoka, którzy wszyscy słyszą. Ojciec otwarcie objawia ludziom głęboką jedność, jaka Go łączy z Synem. Głos rozbrzmiewający z wysoka zaświadcza, że Jezus jest posłuszny we wszystkim Ojcu i że to posłuszeństwo wyraża miłość, która łączy ich między sobą”.

Papież wskazał, że chrzest włącza we wzajemną wymianę miłości, jaka zachodzi w Bogu pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Przyjmując sakrament chrztu, zostaje się włączonym w życie samego Jezusa, który umarł na krzyżu, aby wyzwolić nas od grzechu i, zmartwychwstając, zwyciężył śmierć. Człowiek ochrzczony, zanurzony duchowo w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, zostaje uwolniony od grzechu pierworodnego i rozpoczyna się w nim życie łaski.

(...)

http://www.archivioradiovaticana.va/storico/2011/01/09/benedykt_xvi_podczas_mszy_chrzcielnej_wiara_to_najcenniejszy_dar_boga/pol-452853

http://www.radiovaticana.va/pol_RG/2011/gennaio/11_01_09.html
Teresa
PostWysłany: Sob 9:17, 03 Sty 2009   Temat postu:

Z Ewangelii J 1,29-34
"Nazajutrz zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi. Jan dał takie świadectwo: Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym."

ks. Kazimierz Milczarski rozważa tak:

"Jan Chrzciciel stwierdza dziś w Ewangelii, że Pan Jezus jest tym, który chrzci Duchem Świętym. Wiemy też, że sam Zbawiciel na początku swej publicznej działalności oświadczył: Jeśli ktoś nie narodzi się z Ducha Świętego, nie może wejść do Królestwa niebieskiego. Mowa tu o tym właśnie narodzeniu, które sprawia, że stajemy się dziećmi Bożymi. I miało to miejsce w dzień naszego chrztu. Był to dzień naszych narodzin dla Boga, dzień, w który weszliśmy do Królestwa niebieskiego. Ale jednocześnie był to moment, w którym zobowiązaliśmy się do świadomego podjęcia wszystkich wynikających z tego konsekwencji.
Przyjęty na chrzcie dar synostwa Bożego musi być codziennie świadomie akceptowany i potwierdzany, przede wszystkim chrześcijańskim życiem. Stąd słyszymy dziś również wezwanie Apostoła Jana do trwania w Chrystusie, co nam zapewni życie bez grzechu. On na pewno chce, byśmy w Nim trwali, ale nie może braknąć dobrej woli z naszej strony. Jeśli nie stawiamy oporu i coraz ściślej z Nim się jednoczymy, stajemy się członkami Jego Ciała, częścią żywej budowli, w której On sam jest fundamentem.
Chrystus objawił się po to, aby zgładzić nasze grzechy, jest prawdziwym Barankiem, który gładzi grzechy całego świata. W sposób szczególny o tej prawdzie przypomina nam każda Eucharystia, która jest ofiarą za nasze grzechy. Korzystajmy z jej owoców!"


Słowa św. Leona Wielkiego z "Mowy na Boże Narodzenie": Dzięki sakramentowi chrztu świętego zamieniłeś się w świątynię Ducha Świętego. Obyś nigdy nie wypędził przez swe złe uczynki tak zacnego Gościa, ani też nie poddał się niewoli diabła; ponieważ posiadasz wartość Krwi Chrystusa.

Wróciłam do tematu Chrztu świetego, zamieściłam powyższe rozważania, ponieważ ostatnio jakby jakaś plaga nastąpiła i ciągle słyszy się o "Chrzest Duchem Świętym" czy "w Duchu Świętym" propagowany przez wszystkie grupy i ruchy charyzmatyczne. Pisałam o tym w wielu tu miejscach, m.in. tu:
(...)
http://www.traditia.fora.pl/nowa-wiosna-kosciola-posoborowego,31/siostra-briege-mckenna,1244.html#4695
Teresa
PostWysłany: Czw 21:56, 29 Lis 2007   Temat postu:

Z Katechizmu katolickiego - Piotr kard. Gasparri

Czy Chrzest z wody można czymś zastąpić?

Chrzest z wody można zastąpić męczeństwem i takim aktem miłości ku Bogu, który zawiera w koniecznie i doskonały żal za grzechy i pragnienie Chrztu z wody; ale charakter wyciska tylko Chrzest z wody, i on też tylko daje zdolność przyjmowania innych Sakramentów.

Na czym polega męczeństwo, którym można zastąpić Chrzest?

Męczeństwo, którym można zastąpić Chrzest, polega na śmierci zadanej niesprawiedliwie i przez człowieka przyjętej dla Chrystusa, na świadectwo wiary lub cnoty chrześcijańskiej.

Czy Chrzest jest wszystkim potrzebny do zbawienia?

Chrzest jest wszystkim potrzebny do zbawienia, bo Jezus Chrystus powiedział: „Jeżeli się kto nie odrodzi z wody i Ducha Świętego, nie może wnijść do królestwa Bożego”.

Co się stanie z duszami zmarłych bez Chrztu z samym tylko grzechem pierworodnym?

Dusze tych, którzy umierają bez Chrztu z samym tylko grzechem pierworodnym, są pozbawione szczęścia oglądania Boga twarzą w twarz, nie podlegają jednak innym karom, które są nałożone za grzechy osobiste.
Teresa
PostWysłany: Pią 11:22, 22 Cze 2007   Temat postu:

Z Ewangeli św.Łukasza 3,21-22.

Cytat:
"21 Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo 22 i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie".


Pan Jezus nadaje ogromną wagę sakramentowi Chrztu św. z wody i Ducha Świętego. To przez Chrzest św.Pan Jezus pragnie ustanowić nowy
lud Boży, przeznaczony do ziemi obiecanej, do życia wiecznego.
Pan Jezus wcale nie musiał przyjmować Chrztu św. Jana Chrzciciela.
Chciał Pan Jezus być ochrzczony i cała wartość chrztu z wody i z Ducha Świetego została wówczas objawiona w sposób cudowny.

Podczas Jego chrztu została objawiona cała Trójca Św., On - w swej naturze ludzkiej, Duch Święty - pod postacia gołębicy i Ojciec - którego słyszalny głos potwierdził formę tego sakramentu.

Ma to zasadnicze znaczenie dla dzieła odkupienia. Pokazuje nam również skutek, że otworzyły sie nad Nim niebiosa.
Gdyż to przez Jego chrzest niebiosa otworzyły sie ponownie dla nas, na mocy Jego chrztu krwi, którą zmył osobiście grzechy świata.

Z Ewangeli św.Łukasza 12,50


Cytat:
50 Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Teresa
PostWysłany: Czw 21:22, 21 Cze 2007   Temat postu:

Oprócz Chrztu przez polanie wodą, istnieje jeszcze chrzest krwi i pragnienia. Chrzest pragnienia jest to szczera z doskonałą skruchą połączona chęć przyjęcia Sakramentu Chrztu lub przynajmniej spełnienia tego, co Pan Bóg postanowił jako konieczne do zbawienia. Chrzest krwi lub pragnienia, usprawiedliwia człowieka i otwiera przed nim podwoje wiecznej szczęśliwości wówczas, kiedy zachodzi bezwzględna niemożliwość przyjęcia Chrztu sakramentalnego.
Chrzest krwi miał miejsce w pierwszych wiekach chrześcijaństwa.
Teresa
PostWysłany: Czw 13:09, 14 Cze 2007   Temat postu: Chrzest święty

Chrzest jest to Sakrament, w którym człowiek przez polanie wodą i słowa kapłana otrzymuje wraz z łaską uświęcającą odpuszczenie grzechu pierworodnego oraz wszystkich grzechów przed Chrztem popełnionych. Chrzest jest źródłem i początkiem życia nadprzyrodzonego, dzięki któremu człowiek staje się dzieckiem Bożym i członkiem Kościoła Chrystusowego.
Znakiem widzialnym Chrztu św. jest polanie głowy wodą oraz słowa; Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Konieczność Chrztu św. do zbawienia. Ten Sakrament jest bezwarunkowo do zbawienia potrzebny, gdyż Zbawiciel wyraźnie powiedział do Nikodema: "Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego" (Jan 3, 5). "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony" (Mk 16, 16).

Skutki Chrztu św.

Chrzest święty:

gładzi wszystkie grzechy, a więc tak grzech pierworodny, jak i wszystkie grzechy uczynkowe przed Chrztem popełnione. "Niech każdy z was będzie ochrzczony dla odpuszczenia grzechów" - czytamy w "Dziejach Apostolskich";

odpuszcza wszystkie kary wieczne i doczesne, gdyż jak powiada św. Paweł: "Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia" (Rzym. 8, 1);

udziela łaski uświęcającej, a wraz z nią Duch Święty obdarza duszę nadnaturalnymi cnotami: wiarą, nadzieją i miłością;

wyciska na duszy znamię niezatarte, skutkiem czego raz tylko w życiu można go przyjąć. Przez Chrzest stajemy się "dziećmi, dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa" (Rzym. 8, 17).

http://msza.net/i/cz08_44.html

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group