Autor Wiadomość
Teresa
PostWysłany: Czw 23:52, 09 Lut 2023   Temat postu:

Skarby Kościoła 10 lutego | św. Józef Sánchez del Río

Image

https://www.youtube.com/watch?v=R_pIwgYQO6I&ab_channel=TelewizjaMisericordia
Teresa
PostWysłany: Sob 10:57, 25 Maj 2013   Temat postu:

Bł. José Luis Sanchez del Rio peregrynuje
(...)
http://www.traditia.fora.pl/kosciol-w-mediach-polska,63/bl-jos-luis-sanchez-del-rio-peregrynuje,9819.html
stefan
PostWysłany: Wto 20:57, 26 Kwi 2011   Temat postu:

Błogosławiony Jose Sanchez del Rio wideo, nakręcone w grudniu 2011 r. w Sahuayo, Michoacan, Meksyk


http://www.youtube.com/watch?v=2ooy632e900&feature=player_embedded#at=13

http://www.youtube.com/watch?v=FY-L6maLqPU&feature=player_embedded#at=14
Teresa
PostWysłany: Nie 10:59, 21 Lis 2010   Temat postu:

stefan napisał:
Pięknie wyspiewana historia tego małego bohatera
http://www.youtube.com/watch?v=a8Nv5S3yh2s

Bohatera to za mało powiedziane, to prawdziwy wyznawca i obrońca Chrystusa, to młody i prawdziwy Żołnierz Chrystusa:

"Kiedy dotarł na miejsce kaźni, miejscowy cmentarz, wykrzynął na cały głos - VIVA CRISTO REY - Niech żyje Chrystus Król. "

A oprawcy proponowali:

"Jeśli krzykniesz - śmierć Chrystusowi - oszczędzimy cię".
stefan
PostWysłany: Nie 0:06, 21 Lis 2010   Temat postu:

Pięknie wyśpiewana historia tego małego bohatera

http://www.youtube.com/watch?v=a8Nv5S3yh2s
Teresa
PostWysłany: Sob 23:38, 20 Lis 2010   Temat postu:

Image

Niesamowita osobowość dziecka - tak! dziecka, bo przecież miał 14 lat! Nie kwestionowany wzór do naśladowania, a zwłaszcza w dzisiejszym, zlaicyzowanym świecie, gdzie trwa walka z Bogiem. Został beatyfikowany 20 listopada 2005 r. przez papieża Benedykta XVI, w ceremonii przewodniczył Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kardynał Jose Saraiva Martins w Guadalajarze w Meksyku.
stefan
PostWysłany: Śro 21:16, 07 Sty 2009   Temat postu: Jose Luis Sanchez del Rio -- 14-letni bohater z Meksyku

Niech będzie dla nas przykładem wierności Chrystusowi.

Jose Luis Sanchez del Rio - 14-letni bohater z Meksyku

Image

Jose Luis Sanchez del Rio (1913-1928) był Meksykaninem, a czasy jego dzieciństwa przypadały na bardzo trudny okres prześladowań Kościoła ze strony laickich rządów prezydenta Plutarco Elliasa Callesa - człowiek ten był odpowiedzialny za wydalenie z Meksyku zgromadzeń zakonnych, zakazanie organizowania procesji, publicznego noszenia sutanny, pozbawienie Kościoła prawa własności świątyń, a także za szereg ustaw krzywdzących wierzących w Chrystusa licznymi niesprawiedliwymi podatkami.

Dla katolickiej ludności Meksyku miarka się jednak przebrała - w 1926 roku wybuchło powstanie bohaterskich cristeros w obronie Kościoła i jego praw. Meksykańscy katolicy chwycili za broń i z okrzykiem - Viva Cristo Rey i Viva Santa Virgen de Guadalupe - ruszyli do boju z o wiele silniejszymi wojskami antyklerykalnego prezydenta Callesa, masona i byłego księdza. Pewnego dnia dowodzeni przez generała Prudencio Mendozę cristeros trafili do Guadalajary, gdzie przyłączyło się do nich wiele osób, wśród nich bracia Sanchez del Rio. Do wojska chciał się zaciągnąć, również najmłodszy z nich - 14-letni Jose Luis - ale zarówno matka, jak i generał Mendoza nie chcieli się na to zgodzić. Chłopak jednak bardzo nalegał - "Mamo, nigdy nie będzie mi tak łatwo wejść do nieba jak teraz". (“Mamá, nunca ha sido tan fácil ganarse el cielo como ahora”). Udało mu się przekonać ją oraz generała Mednozę, który powierzył Jose Luisowi dzierżenie sztandaru oddziału znajdującego się pod jego dowództwem.

Cristeros nazywali chłopca Tarsycjusz, na pamiątkę świętego męczennika, noszącego w pogańskim Rzymie Komunię świętą więzionym chrześcijanom. 25 stycznia 1928 roku w czasie walk cristeros z siłami antyklerykalnego rządu w miejscowości Sahuayo padł koń generała Mendozy, co uniemożliwiało mu ucieczkę. Jose Luis natychmiast zaoferował swojemu dowódcy własnego wierzchowca. Mendoza nie chciał przyjąć podarunku, wiedząc, że chłopak nie będzie miał jak uciec i wpadnie w ręce żołdaków. Jose Luis nalegał jednak tak mocno, jak przed dwoma laty, gdy zaciągnął się wraz ze starszymi braćmi do sił cristeros. "Mój generale, oto mój koń: niech się Pan ratuje, a mną proszę się nie przejmować. Mnie może zabraknąć, ale pana nie!" (“¡Mi general, aquí está mi caballo: sálvese usted, aunque a mí me maten! Yo no hago falta, y usted sí.") Ostatecznie wymógł na generale Mendozie ucieczkę, a sam oddał się w ręce oprawców. Aresztowano go w zakrystii kościoła - Jose Luis podczas swej niewoli codziennie przyjmował Komunię świętą z rąk wuja, księdza Ignacio Sancheza. Odmawiał, także Różaniec i starał się nawrócić swych prześladowców. Wielokrotnie stawał w obronie kościoła, ostro protestując przeciwko wprowadzaniu przez żołdaków zwierząt do wnętrza świątyni. Żołnierze prezydenta Callesa za wszelką cenę chcieli przekabacić świątobliwego chłopca na swoją stronę, ale Jose Luis nie dawał za wygraną. Zabrali go nawet na egzekucję jednego z cristeros - na oczach chłopaka rozstrzelano jego przyjaciela, do którego Jose Luis zdążył zawołać: "Zaraz będziesz w Niebie, przygotuj mi tam miejsce". 10 lutego 1928 roku antyklerykałowie skazali 14-letniego Jose Luisa na śmierć. Dla potomnych zachowała się relacja Marciala Maciela, kolegi Jose Luisa z czasów dziecięcych i świadka jego męki, a także późniejszego założyciela Legionu Chrystusa. Sam Maciel przyznał w jednym z wywiadów, że to właśnie przykład młodego Jose Luisa wywarł kluczową rolę w rozeznaniu jego osobistego powołania.

Chłopiec przeszedł prawdziwą Golgotę. Na początek zdarto mu skórę ze stóp i zmuszono do przejścia długiej drogi z kościoła na cmentarz. Jose Luis ledwo powłóczył nogami, po drodze upadał - cały czas płakał i skręcał się z bólu, ale antyklerykałowie nie mieli litości. Kazali mu iść dalej popędzając go ukłuciami bagnetów. Co jakiś czas prowokowali go - "Jeśli krzykniesz - śmierć Chrystusowi - oszczędzimy cię". Jose Luis milczał - nigdy nie przyszłoby mu do głowy zdradzić Jezusa. Kiedy dotarł na miejsce kaźni, miejscowy cmentarz wykrzynął na cały głos - VIVA CRISTO REY - Niech żyje Chrystus Król. Wtedy w jego skroń padł śmiertelny strzał. W roku 2005 papież Benedykt XVI wyniesie chłopca do chwały ołtarzy wraz z innymi 12 bohaterskimi bojownikami cristeros, którzy polegli walcząc za Kościół z siłami antyklerykalnego rządu....

Większość z nas nazywa się chrześcijanami, wierzy w Boga i identyfikuje się z Kościołem, ale wpatrując się w przykład tego 14-letniego Meksykanina, zastanówmy się, na ile naprawdę kochamy Chrystusa. Jose Luis oddał za niego życie, idąc na miejsce swej kaźni z poranionymi stopami, co chwila dźgany przez szalejących z nienawiści żołdaków i choć jego oczy napełniały się łzami, to w sercu tego małego rycerza płonął ogień mężnej wiary, którego żar przejawił się na parę minut przed śmiercią, gdy umęczony niczym Chrystus w drodze na Kalwarię, młody Jose Luis ukłuty bagnetem i nakłaniany do apostazji wykrzyknął: Viva Cristo Rey, co w języku hiszpańskim oznacza Niech żyje Chrystus Król !

Nasz bohater w godzinie swej męki wykrzykiwał chwałę Syna Bożego włócząc obdartymi ze skóry stopami i przyjmując ciosy , a do jakich poświęceń jesteśmy my zdolni ? Na ile my kochamy Jezusa Chrystusa - czy nie jest nam wstyd, gdy patrzymy jak z miłości do Pana ginie ubogi nastolatek z Meksyku, podczas gdy my opływający w dostatki nie potrafimy w niedzielę iść na Mszę, albo raz w miesiącu przystąpić do spowiedzi świętej ? Jose Luis oddał Mu swoje życie, a my nie potrafimy oddać Mu kilkudziesięciu minut skupienia, czy kilku chwil pokornego uniżenia się przez Jego majestatem obecnym w konfesjonale. Żyjemy w miejscu i czasie dość bezpiecznym dla chrześcijan, dlatego też prawdopodobieństwo, że Pan Bóg zażąda on nas takiej ofiary, jak od Jose Luisa jest w zasadzie znikome.

Nasza ofiara, nasze drobne męczeństwo może przejawiać się w rzeczach drobnych i zwyczajnych, w prozie naszego życia rodzinnego, zawodowego i religijnego. Tym męczeństwem będzie przestrzeganie postów, sumienne wykonywanie pracy, do jakiej Bóg nas skierował, troska o rodzinę, pomimo pojawiających się przeciwności, akceptacja swej choroby, czy starości. Chrześcijaństwo jest religią Krzyża, przez który wiedzie droga do osiągnięcia doskonałości na wzór Syna Bożego, Dobrego Pasterza, oddającego życie swe za owce. Święci męczennicy - tacy jak Jose Luis - są dla nas wyzwaniem, a nawet znakiem sprzeciwu, prowokującym wewnętrzny głos naszych sumień - Patrz, do czego oni byli zdolni, a ty nie potrafisz poświęcać się nawet w rzeczach tak drobnych.

Jeśli 14-latek umiał oddać swe życie i cierpieć w imię Ewangelii, to czy my naprawdę jesteśmy tak marni, tak bezwartościowi i tak nędzni, że nie możemy zdobyć się na najmniejszą formę męczeństwa, jaką jest posłuszeństwo Kościołowi, wierność naszym obowiązkom religijnym, czy świadczenie o naszej wierze wobec krewnych i znajomych, nie uciekając od konieczności upominania ich, gdy zachodzi taka potrzeba...?

http://kontrrewolucja.bnx.pl/print.php?type=A&item_id=116

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group