Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Dusze zajęcze i ślepe - ks.Józef Czarnecki, Kraków 1938 r. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
stefan
Moderator


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 1358 Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:18, 17 Wrz 2008 Powrót do góry

Dusze zajęcze i ślepe

Nocny uczeń Jezusa Nikodem, jest wiernym obrazem natur zajęczych, które idą za Mistrzem, ale gdy ich nikt nie widzi - pomodlą się, ale tylko gdy ciemno w sypialni, że nawet własne dzieci nie widzą - szanują Jezusa, ale nie na tyle, by ten szacunek pokazać w jawnych praktykach religijnych. Kochają Go - ale nie na tyle, by ich jaki grosz na biednych wydany miała ta miłość kosztować - a już nigdy na tyle ich miłość nie zdobędzie się, by publicznie potępili zło, które odbiera Wiarę w duszach maluczkich... Dopiero gdy czytają o prześladowaniach w Rosji, Hiszpanii... - gdy słyszą o profanacji Najśw. Sakramentu przez włamywaczy, - o strzelaniu do księży w kościele - wtedy gdy zło wygrywa - wtedy całą walkę skupiają - na krasomówstwie na publicznych wiecach i to gdy prześladowanie jest jeszcze daleko - za granicami ich kraju - bo gdyby było blisko, to by się znów schowali - i co najwyżej wylaliby trochę łez - ale więcej w obawie o własną skórę, własne życie - a nie, że Chrystus jest prześladowany. Taka "odwaga", że tylko łzami bronimy Jezusa - wyda Go zawsze w ręce wrogów, jak Go wydała za życia Nikodema.

Powstrzymanie się wtedy od czynu, gdy się ma możność przeciwdziałania złu i zgorszeniu - chociażby słowem - znaczy tyle, co przyzwolenie na zło, a skazanie dobra na śmierć. Żal i pogrzeb, jaki potem Nikodem urządził Jezusowi razem z kolegą, który też był uczniem tajnym Jezusa - zmniejszyło ich winę - ale odpowiedzialności nie. Ronić łzy nad grobem dobra - to już za późno. Decydującą winę mają katolicy pokroju Nikodema - w tym, że opierają się zawsze na ludzkiej roztropności - na ludzkich paragrafach prawnych - a nie na boskiej, nie na Prawie Miłości - które wyklucza wszelki kompromis, wszelkie paktowanie, wszelkie ustępstwa wobec brutalności zła - by z całą potęgą stanąć w obronie dobra - którego Twórcą jest i będzie Bóg. "Kto nie jest ze mną - ten już jest przeciw mnie" - ostrzega Jezus lękliwych katolików. "Kto mię nie wyzna przed ludźmi, tego i ja nie wyznam przed Ojcem", to drugie ostrzeżenie dla katolików tchórzem podszytych.

Inni znów katolicy zwłaszcza naukowcy - wybrali sobie za patrona św. Tomasza od Bliźniąt. To ludzie, którzy tylko w to wierzą - co mogą rękami pomacać, zważyć na wadze, zmierzyć metrem, powiększyć mikroskopem. Gdy Chrystus zmartwychwstał i gdy z radością opowiadali Tomaszowi Apostołowie, że Go widzieli, że z Nim rozmawiali, że jadł przy nich - czyli dali Tomaszowi dowody, oparte na materialnych spostrzeżeniach oczu - Tomaszem targnęła zdaje się najprzód zazdrość - zawsze właściwa tym, którzy się uważają za mądrzejszych.

Czemu to pokazał się P. Jezus innym, a nie jemu? Wobec tego, że on Go nie widział - że jemu się nie pokazał - nie uwierzy i koniec. Co mu tam cudze świadectwa i dowody nawet naoczne. Do pychy takiej dołącza się zawsze krótkowzroczność, która twierdzi, że jeden zmysł nie daje gwarancji pełnej prawdy - nim wszystkie inne nie dadzą swego votum. Tomasz znakomicie to ilustruje: "Jeśli nie ujrzę w ręku Jego przebicia od gwoździ - ale i to mało, oczy mogą kłamać - bo istnieją przewidzenia - więc szybko Tomasz poprawia się i dodaje - gdy nie włożę palca mego w miejsce gwoździ; lecz i palec jeszcze za mało - więc, gdy nie włożę ręki (całej dłoni), w bok Jego nie uwierzę".

To system dzisiejszych naukowców zmaterializowanych. Rozum u nich mniej znaczy, niż zmysły dotyku, wzroku, smaku, powonienia, słuchu.
Ale i tych zmysłów pięć, okazało się za mało, więc wynaleziono ich jeszcze kilka nowych... i niesłychanie skomplikowane przyrządy, którymi chcieli badać - ni mniej, ni więcej tylko to zagadnienie - czy istnieją duchy - jak to usiłował przekonać się Edison. O takich pisze z przekąsem subtelnej ironii znany dziś czołowy bojownik o ducha i jego prawa -Papini:

"Wszyscy ostrożnisie ducha, wszyscy pirroniści z dokładnością do jednej setnej, zasiadacze katedr, tudzież akademii, letni kretyni, naładowani przyczynkami, kazuiści, sofiści, cynicy, pasożyty prawdziwych uczonych; wreszcie wszystkie kaganki, zazdrosne wobec światła słonecznego, wszystkie motyle, nie znoszące lotu orłów - wszystek ów świat "uczony" obrał sobie za zasadę: Nie wierz póki rękami nie dotkniesz i ta zasada wydaje im się himalajskim szczytem wiedzy."

Dlaczego? Niech odpowie tenże Papini:

"W istocie ciągną oni ku sławie, która jest krótkim szelestem w milczeniu wieczności - ku ziemi, w której zajmą tak maleńką przykopę - ku ciału, które zamieni się w proch i glinę - ku złotu..., które nie syci głodu - oraz ku owym szumnym magicznym odkryciom - które ujarzmiwszy świat i ich przyspieszą dla nich straszliwe odkrycie... ś m i e r c i. Kto odtrąca wiarę, ten najwyższy wzrok Duszy - ten musi logicznie odtrącić i nawet swe oczy cielesne - które są najbardziej boskim darem ciała.

Pokładanie zaufania tylko w dotyku - to wyrzeczenie się wszystkich dróg ducha, dróg umysłu - to skazanie się na ciemność i chodzenie po omacku.
Albowiem jedyne prawdy, mające wartość bezwzględnej rzeczywistości - to są te prawdy, których oczy cielesne nie dosięgają - których ręce cielesne nie dotykają. Kto duszę zamknął w domek ciasny materii ciała - ten dopiero wtedy pojmie - że są wyższe Prawdy - gdy ciało jego ze swymi pięciu nieufnymi drzwiczkami stanie się jako szata podarta - bezsilna na swym łożu - czekając na grabarzy - którzy rzucą je jak cuchnący zezwłok do dołu.

Dawna legenda powiada, że ręka św. Tomasza aż do śmierci została czerwona od Krwi Jezusa od czasu, gdy Tomasz włożył ją w Ranę Boku Jezusa.Ta legenda jest straszną prawda - gdy chodzi o Tomaszów naukowców zmaterializowanych - którzy swymi "zdobyczami naukowymi" zabijają w ludziach Wiarę w Prawdziwego Boga - swymi chorobliwymi wypocinami pewników naukowych opartych li tylko na materializmie.
A teraz dalsze bardzo ważne pytanie:
Kiedy świat przestanie walki z Jezusem i z tymi, którzy Jego Boską Mądrością chcą uratować ludzkość od katastrof - do jakich idziemy milowymi krokami? Otóż wtedy, gdy najpierw my katolicy, przestaniemy zapatrywać się na wzory Apostołów - Piotra i Tomasza - gdy jeszcze nie byli świętymi, gdy Golgota była im zgorszeniem i powodem załamania duchowego - a weźmiemy ich jako wzór i jako przewodników od tej chwili, gdy Duch św. na nich zstąpił, kiedy to ich życie zatętniło taką Wiarą - takim bohaterstwem - że nie tylko odrobili -wszystkie braki we własnej duszy - lecz cały świat za sobą porwali. Przejmijmy się Apostołami tymi po Zmartwychwstaniu P. Jezusa, a przede wszystkim tymi po Zesłaniu Ducha św. Niech właśnie w nas Ten Piotr, idący na podbój Rzymu całego, na obalenie tronu największego mocarza świata ówczesnego, jakim był cesarz rzymski... by tam założyć tron Namiestnika Jezusa. Uczonym niech stanie przed oczy klęczący w pokorze Tomasz przed Zmartwychwstałym Jezusem, jak z Wiarą mówi: "Pan mój i Bóg mój".

Podejmijmy z całym przekonaniem program, jaki rzucił w świat przed pożogą wojny Pius X: "Wszystko odnowić w Chrystusie".
Niech wszystkie poczynania jakiekolwiek rodzaju mają swe źródło w Jezusie - by Jego Duch był duszą wszystkich naszych czynów - a nie tylko pragnień. A Papież Pius X. nie poprzestał na reklamowym rzuceniu hasła - ale sam dał przykład jego realizacji. Praca jego była niby roboty wiosenne: z ostrym lemieszem w jednej ręce, a złotym ziarnem w drugiej szedł ten Wielki Siewca Ziarna Bożych prawd po ugorze wieku i orał i siał.

Ani na chwilę nie tracił ze swej pamięci, że jest Nauczycielem Narodów - jasną pochodnią we mgle i oparach błędów naukowych - bijących pokłony materii. Pogasiła ludzka dumna wiedza ówczesna, światła niebieskie a pozapalała lampy gazowe i żarówki elektryczne - i nie zdawano sobie z tego sprawy, jak nagle w umysłach ludzkich powstała noc. Bo i miliardy voltów licząca żarówka elektryczna nie da ani bilionowej części światła słoneczka oka dnia pięknego (jak pięknie nazwał słońce Szymonowicz).
Noc zrobiona w umysłach przez poprawiaczy Pana Boga - dotarła nawet do głów ówczesnych wybitnych katolików.

Nagle cały świat poczuł się jak ten turysta, którego zastała noc na szczytach w górach pełnych przepaści - tak, że nic nie odróżniano, gdzie droga, a gdzie czeluść przepastna. Wśród tego ogólnego zakłamania jedna Prawda zajaśniała we Watykanie - jedno potężne światło iście boskie trysło na cały świat - by rozbić mocy ciemności... Był to Pius X. Wnet wszyscy poznali - że ten dawny chłopak wiejski Józef Sarto z Wenecji - to nie malowany papież - ale istna Opoka, o którą wszystko się rozbija..., że człowiek ten przecina wszelkie najtrudniejsze, najbardziej skomplikowane zagadnienia, ze wszelkich dziedzin - jak Pismo św. filozofia, prawo, polityka, kwestie socjalne, literackie tak jasno - że mądrość i przysłowiowego Salomona musiała by paść przed nim w hołdzie. Wszystkie zagadnienia, jakie Papieżowi przedstawiali nawet prałaci ówcześni, miały na celu danie obywatelstwa nowej wiedzy, która chciała stać się i we Watykanie oficjalną, a która zwie się modernizm.

Czego chciał ten "nowy prąd umysłowy", który wyrzeźbił sobie koryto w głowach nawet kleru ówczesnego?
Tego, by papież zgodził się na takie twierdzenia - że jednak trzeba coś spuścić z żądań jakie stawia Ewangelia - pójść na mały kompromis z innymi wyznaniami, "bo lepszy drewniany pokój, niż złota wojna".
Wtedy się to pojawiły takie powiedzonka - że jednak Ewangelii nie można życiowo we wszystkim stosować, że chrześcijaństwo musi iść na inne drogi - by pogodzić się ze światem i dostosować się do t.zw. ducha czasu.
Pius X, nie tylko nie dał tym prośbom posłuchu - ale je z miejsca potępił jako heretyckie. Dlaczego - zapyta może jeszcze i dziś niejeden katolik ze zdziwieniem graniczącym z oburzeniem. Bo takie postawienie sprawy równałoby się ogłoszeniu przez Papieża Zastępcę Chrystusa - że Jezus jednak pomylił się, - że trzeba Go poprawiać doświadczeniem ludzkim. Gdyby zaś Chrystus w jednym się pomylił, mimo że powiedział, iż niebo i ziemia mogą przeminąć - a ani jedno Jego słowo przeminąć nie może - ba nawet kreska naruszoną być nie może - to mógł się, we wszystkim pomylić - czyli, że nie byłby Bogiem - bo Bóg się ani mylić - ani nikogo w błąd wprowadzić nie może.

Gdy Chrystus powiedział, jam jest Droga, Prawda i Żywot - to Pius X. godząc się na ustępstwa na rzecz innych wyznań - po to, by przestały atakować Jezusa - ogłosiłby niejako, że Jezus jest tylko jedną z wielu prawd - jedną z wielu dróg - czyli zrównałby Go Ojciec św. z takim Mahometem - Konfucjuszem Buddą - ba nawet z pijakiem i rozpustnikiem Lutrem - mało - bo i w Polsce są twórcy nowych wiar z osławionym wyuzdańcem Kowalskim na czele. - Czy więc i wobec niego ma Papież na równi postawić Jezusa Boga? No powie ktoś - to by było coś więcej niż okropność - na to by się nawet niekatolik nie zgodził. Więc papież miał się zgodzić? Dziś, gdy widzimy do jakich obłędnych wyskoków doszedł ów tak dawniej zachwalany modernizm - to bijemy z całej siły Piusowi X brawo - że nie pozwolił, żeby diabeł ubrał ornat i ogonem na mszę dzwonił.

Ale wtedy, gdy Papież postawił na wszystkie "najbardziej naukowe dowody" - jedno słowo "Nie" - wtedy nie tylko bardzo mało takich było, co za Nim się opowiadali - ale zdecydowana większość przeciw niemu była - a już przede wszystkim nauka z całej siły w Niego biła - ogłaszając Go "niepostępowym". A dziś się pokazało - co niemal jednomyślnie i świecka nauka unzała, że przy końcu Wiary Piusa X - wszystkie gwiazdki ludzkich mądrości - znikły. Pius X. umiał nazwać Prawdę Prawdą a fałsz fałszem. I dawniej i dziś i zawsze żaden człowiek nie chce być głupim, czy uchodzić za głupiego. Lecz kto jest prawdziwie mądry? Ten, który tak jak Pius X, jak i obecny Ojciec św. Pius XI, sadzi wszystko i robi wszystko według Mądrości, według Sądu Wszechwiedzącego i Wszechnieomylnego Boga. Wiara w Boga, to droga do prawdy przy świetle południowego słońca - a wiara we wiedzę - bez Wiary Religijnej - to podróż w nocy z kopcącą świeczką.

Dla katolika prawdziwego Mały katechizm więcej i większe prawdy zawiera, niż wszystkie biblioteki wszystkich uniwersytetów.
Być katolikiem - to iść za bezwzględną Prawdą - i nie mylić się!
Nie być katolikiem - to iść po omacku, i stale błądzić. Nie darmo napisał sławny uczony dr Speiser po swym nawróceniu na katolicyzm: "Nie ma na świecie większego bogactwa, większego skarbu, większego honoru - jak być katolikiem". Gdybyśmy tak wszyscy pojmowali katolicyzm i tak bojowali o jego Wartości, jak bojował Pius X, jak bojuje nadzwyczaj odważnie Ojciec św. Pius XI - to dokazalibyśmy tego, że Watykan byłby Zegarem wszystkich sumień całego świata - że Krzyż stałby się jedyną Gwiazdą Polarną dla ludzi płynących do szczęścia.

Ale pamiętajmy - że dobrzy katolicy i tylko "dobrzy", to dziś mało.
Dziś wobec tego ogromu zła - trzeba koniecznie katolików świętych - którzy się nie ulękną niczego i nikogo, gdy chodzi o Prawdy Jezusa Ewangelii. Zubożeli, skarleli katolicy, nikogo nie porwą - raczej zrażą.

Takiego Boga można dać innym, jakim się żyje, a nie o jakim się, deklamuje. Dla nas katolików nie są niebezpieczni Staliny - czy inne tyrany. - Dla nas katolików są najniebezpieczniejsi tchórze katolicy - katolicy minimaliści - którzy boją się, by nie utracili opinii u złych, że są dobrzy. To tchórzostwo zrobiło nas pachołkami a nie panami świata, jak być powinno. Robimy to co nam każą władcy świata niechrystusowego, jak żydzi, masoni, liberałowie, socjaliści. Jesteśmy pachołkami w polityce, prasie, sprawach handlu... Oni rozkazują, a my słuchamy. - Lecz na tym cierpi Chrystus. Chcemy się wyzwolić chcemy byc panami to zaniechajmy deklamowanego katolicyzmu, a sięgnijmy po życiowy. Odnowić wszystko w Chrystusie - najpierw w sobie a potem w innych. Katolicyzm zewnętrzny bez wewnętrznego to ciało bez duszy, czyli trup. Być może, że nie doczekamy wyników naszej rzetelnej pracy gdy po przerobieniu siebie na modłę Jezusa - wprowadzamy Go w dusze innych - lecz pamiętajmy - że zasługa nasza nie będzie polegać na powodzeniu, ale na tym, jak chcielibyśmy i jak służyliśmy Jezusowi w sobie i w innych.

Gdyby dziś rzucić pytanie w cały świat, - kto ma ludźmi rządzić - czy tyrany, czy dyktatorzy, czy miliarderzy - czy wreszcie Miłość - to wszyscy jednogłośnie oświadczyliby się za Miłością. Mocarstwo oparte na miłości byłoby najpopularniejsze na ziemi. Otóż takie Mocarstwo chce zaprowadzić na ziemi Jezus i Jego Wiara oparta na Miłości.

Gdy dla Ojczyzny ziemskiej, gdy jest w potrzebie nie żałujemy ni pracy, ni pieniędzy, ni zdrowia i życie nawet niesiemy na front - to nie żałujmy tych samych rzeczy - dla zaprowadzenia i w naszej Polsce Dyktatury Miłości Jezusa. Dla takiej pracy, warto się potrudzić, bo nie tylko wdzięczność ludzka będzie nas ścigać po prostu - ale przede wszystkim Błogosławieństwo Samego Jezusa - dane tym, którzy się na-rażają na prześladowanie przy szerzeniu Jego Idei. Gdy Pius X. twórca owego wielkiego hasła: "Wszystko odnowić w Chrystusie - zaczął przeprowadzać z uporem godnym Boskiej sprawy to hasło - został nagle niemal sam - mimo, że Kościół liczył wtedy ponad 300 milionów katolików.

Lecz nie ugiął się, bo znał dobrze ostrzeżenie Jezusa: "Mnie prześladowali i was prześladować będą". Pius X. przetrzymał wszystkie prześladowania i wygrał, jak wygra każdy kto się naraża dla Chrystusa, bo musi z Nim wygrać... gdyż nie darmo Jezus powiedział: "Ufajcie, jam zwyciężył świat".

A najbardziej sławnie, najbardziej triumfalnie to zwyciężać pod takim Wodzem, jak Chrystus. Tym daje Jezus już z góry Błogosławieństwo, które brzmi: "Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą i mówić wszystko złe przeciw wam, kłamiąc, dla mnie. Radujcie się i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech: bo tak i proroków prześladowali, którzy przed wami byli."

Zakończmy ten rozdział świetnym powiedzeniem naszego Sienkiewicza: "wszystkie systemy ludzkie licho bierze - Msza św. po staremu się odprawia."

ks.Józef Czarnecki

(Ks. Józef Czarnecki, Nie poprawiać Pana Boga, Kraków 1938, ss.201-207)
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32692 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:02, 17 Wrz 2008 Powrót do góry

Artykuł wspaniały! trzeba przeczytać! dziś bardzo potrzeba nam takich księży, Józefów Czarneckich, żeby tak pisali i wprost, bez owijania w przysłowiową bawełnę. Nie poprawiajmy Pana Boga! Przecież to wszystko co napisał w 1938 roku jak ulał dziś pasuje!
Cytat:
Zakończmy ten rozdział świetnym powiedzeniem naszego Sienkiewicza: "wszystkie systemy ludzkie licho bierze - Msza św. po staremu się odprawia."


Msza nie przeminęła i nie przeminie, jak pisał św.O Pio: "świat bez słońca by jeszcze istniał, ale bez Mszy św. NIE!


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 17:14, 03 Cze 2019, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)