Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Sł. Boża S. Leonia Maria Nastał - Dziennik Duchowy fragmenty Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:10, 19 Cze 2011 Powrót do góry

Służebnica Boża S. Leonia Maria Nastał - Dziennik Duchowy (fragmenty)

[link widoczny dla zalogowanych]

S. Leonia Maria Nastał
Ur. 25.01.1903 r., zm. 10.01.1940 r. Była siostrą ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, założonego przez bł. Edmunda Bojanowskiego. Dziennik został wydany w Starej Wsi w 2000 r. Imprimatur: Kuria Metropolitalna w Przemyślu, L. 2178/99.


Dziennik Duchowy
lipiec 1936 r.


* * *

Zeszyt II

[1] 1936 r. Poznań. Pewnego razu zapytałam się Pana Jezusa: Dlaczego, mój Jezu, pociągasz moją duszę do tajemnic męki swojej i w niej tylko obecnie dajesz mi odpoczynek? A pamiętasz - powiedział Jezus - co ci mówiłem? Przeżyjesz razem ze Mną raz jeszcze moje życie. Zaczęliśmy od niemowlęctwa. Spodobało się teraz dobroci mojej dać ci udział w mojej męce. Chciałem także zmniejszyć cierpienia twojego czyśćca, bo czymże są twoje cierpienia wobec ogromu moich?

2 VII [1936 r.] W czasie Drogi Krzyżowej tak mnie Pan Jezus zajął sobą, że straciłam rachubę czasu. Szłam do piątej stacji, kiedy usłyszałam dzwonienie na godzinę świętą. - I co to będzie, mój Jezu? - już tylko kwadrans do ósmej, a ja [2] jestem dopiero przy piątej stacji. To nic nie szkodzi - powiedział Pan Jezus - nie spiesz się. Wszyscy, którzy są w kościele, będą Mnie pocieszać w Ogrójcu, a ciebie wyprowadziłem z ogrodu, byś Mi była pociechą na drodze kalwaryjskiej.

5 VII [1936 r.] Maleńka moja towarzyszko, pójdź ze Mną - chcę cię mieć przy sobie. Nawet nie próbuj zająć czym innym twej duszy. Chcę cię zajmować moją męką; chcę, byś ze Mną cierpiała. Widok maleńkiej, kochającej Mnie duszy sprawia Mi radość w mej bolesnej męce. O mój Jezu - powiedziałam - na kogo Ty liczysz, jakiej pociechy możesz ode mnie oczekiwać? Leonio - gdy rodzice pogrążeni są w smutku, doznają radości na widok maleństw swoich, chociaż one nie są jeszcze zdolne podzielać trosk rodzicielskich.

Tego samego dnia wieczorem, w czasie wspólnych modlitw, czułam się tak bardzo przeniknięta moją niegodnością, że ani się spostrzegłam, iż zamiast głośnych modlitw powtarzałam po cichu - jestem ziemią, błotem i gnojem. Tymczasem spostrzegłam, że Pan Jezus jest przy mnie. Z duszy wyrwała się bolesna prośba - Jezu, nie zbliżaj się do mnie. Ale wbrew mojej prośbie, Pan Jezus wyciągnął do mnie swoje dłonie do ucałowania. Nie uczyniłam jednak tego. Jezu - szeptałam wśród łez - ja nie mogę dotykać świętości nieskończonej. Pan Jezus chciał zapewne, bym przynajmniej patrzyła na Niego, bo z Jego oblicza spłynęły na mnie jasne promienie, ale właśnie w ich blasku ujrzałam jeszcze wyraźniej moją brzydkość, toteż zasłoniłam twarz dłońmi, powtarzając - ja nie mogę, mój Jezu, patrzeć na Ciebie, ja nie chcę. Otocz się duszami czystymi, które masz wokoło, a mnie pozwól ukryć się w kąciku i opłakiwać me grzechy. Jezus zapytał - a niebo? Nie chcę nieba, powiedziałam - chcę czyśćca i cierpienia. Czułam w głębi duszy, że choćby mi Pan Jezus otworzył niebo natychmiast, nie weszłabym tam w takiej nędzy.

[5] 6 VII [1936 r.] Pan Jezus ukazał mi się skrępowany, w majestacie cierpienia i spokoju. Ja jestem Król królów (Por. Ap 19, 16) - rzekł - a patrz, na rękach mam pęta niewolnika. Jestem Sędzią wieków, Sędzią dusz - a Mnie sądzi Piłat. Jestem Prawdą a tłum ogłasza Mnie za zbrodniarza, a Ja milczę... Moja dziecino, czy wiesz, dlaczego dobrowolnie poddałem się sądowi Piłata? Chciałem przez to upokorzenie wyjednać duszom łaskę dobrej spowiedzi, a przez milczenie wynagrodzić Ojcu za fałszywe milczenie duszy w tym sakramencie. Dusze, które tają grzechy na spowiedzi, wybierają Barabasza - szatana, a Jezusa krzyżują. Dusze natomiast, które z pokorą i szczerością wyznają swój e przewinienia, zdejmują z moich dłoni krępujące Mnie [6] więzy. Ja zakładam je na szyję tej duszy, już nie jak pęta niewolnicze, lecz jako naszyjnik złoty, błyszczący drogimi kamieniami.

Dusza szczera mówi z Piłatem - Jezus jest niewinny; więcej, Jezus jest tym, którego wybieram i kocham ponad wszystko. A Ja o takiej duszy po rozgrzeszeniu kapłańskim mówię również: Ja żadnej winy w niej nie znajduję1. Piłat, pomimo że uznał moją niewinność, skazał Mnie na ubiczowanie, a to pociągnęło za sobą cierniem ukoronowanie. Przyjąłem tę chłostę, by odpokutować karę należącą się duszom po odpuszczeniu grzechów. Pokuta zadana przez kapłana jest poniekąd tym skazaniem duszy na chłostę, pomimo uznania jej [7] niewinności - jest to zadośćuczynienie. Leonio - sakrament pokuty ustanowiłem z miłości, sam go udzielam przez kapłana. W konfesjonale kapłan nie jest sam. Ja jestem z nim. Ja sądzę duszę sądem miłości i przebaczenia. Mój kapłan na nikogo nie wyda wyroku potępienia, nikogo nie wyda na śmierć, jak to uczynił ze Mną Piłat, chyba, że ktoś przynosi ze sobą złą wolę, potępia się sam. Ilekroć będziesz odprawiać Drogę Krzyżową, polecaj przy pierwszej stacji mojemu Sercu dusze przyjmujące sakrament pokuty, kapłanów, którym poleciłem sąd nad duszami. Przepraszaj Mnie za tych, którzy świętokradztwem zasmucają [8] moje Serce. Duszom, które będą to czynić, udzielę daru dobrej spowiedzi i pogłębiać w nich będę spokój duszy.


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pią 21:29, 02 Gru 2016, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:12, 19 Cze 2011 Powrót do góry

C.d.

8 VII [1936 r.] Wieczorem w czasie wspólnych modlitw ukazał mi się Pan Jezus rozpięty, ale nie na krzyżu, lecz na zielonym, rozłożystym drzewie. Z głowy Jego i z całego najświętszego ciała spływała tak obficie krew, że ledwie dojrzeć mogłam Jezusa. Widok ten takim bólem napełnił moją duszę, że kiedy siostry ukończyły modlitwy i na mnie przyszła kolej odmawiania nowenny do Bożego Serca, słowa wymówić nie mogłam i dopiero po dłuższej chwili odmówiłam ją z trudem, ledwie dosłyszalnym [9] głosem.

Jezus mówił w duszy: Leonio - to drzewo jest tym, z którego zrobiono dla Mnie krzyż. Niejednokrotnie w mym życiu modliłem się w cieniu tego drzewa, obejmowałem je i okrywałem pocałunkami, jako mój ołtarz ofiarny, jako łoże mojej śmierci. Drzewo to, zaszczepione na opoce niewzruszonej, którą jest Piotr, rozrosło się tak bujnie, że konarami swoimi obejmuje już cały świat. W jego cieniu mogą znaleźć pokrzepienie i ochłodę wszystkie dusze dobrej woli. Jego owocem i jego sokami mogą się karmić na żywot wieczny. Tym drogocennym owocem jest moje Ciało, które zawisło na drzewie krzyża; ożywczymi sokami moja Krew, którą na krzyżu [10] wylałem, nie tylko jako okup za grzechy świata, lecz także jako pokrzepiający napój dla dusz. Cząstki drzewa krzyżowego, które Kościół rozdziela całemu światu jako najcenniejszą relikwię, będą przed końcem świata zebrane przez moich aniołów i przeniesione do nieba. Zasadzę to święte drzewo pośrodku raju wiekuistej szczęśliwości. Tam będą nasze - nie kończące się nigdy - gody weselne. Nie będzie to już drzewo wiadomości dobrego i złego 4), lecz drzewo żywota. Drzewo to będzie tablicą pamiątkową dla tych, którzy w życiu składali w krzyżu swoje cierpienia. Imiona ich będą wyryte na drzewie krzyża i dusze dozna[11]wać będą szczególniejszej radości na widok swego imienia, jaśniejącego chwałą. Żaden wódz, nagradzany na ziemi za swoje zasługi, nie doznał tyle radości, ile tam zazna dusza na jedno wejrzenie na drzewo żywota. Pan Jezus dał mi na chwilę zobaczyć owe drzewo, a owe imiona błyszczały taką rozmaitością barw, że darmo siliłabym się na wyszukanie słów czy porównań, by dać o tym pojęcie.

9 VII [1936 r.] Czułam się ogołocona ze wszelkiego dobra. Ze smutkiem myślałam - jak ja mogę zbliżyć się do Komunii św.? Głos wewnętrzny szepnął: Komunia św. jest więcej sprawą Trójcy Przenajświętszej niż twoją zostaw Bogu przygotowanie.

10 VII [1936 r.] W czasie mojej męki doznawałem, obok gwałtownych cierpień fizycznych, wiele bólu i cierpień duchowych. Owszem, one przewyższały pierwsze. Każdy akt bólu fizycznego przyjmowałem jako zadośćuczynienie za osobny grzech czy rodzaj grzechów, a równocześnie duszę moją przygniatał, jak winna prasa, widok zniewagi wyrządzonej Bogu przez ten grzech. Kiedy brałem na swoje ramiona krzyż, a raczej gdy Mi go wtłaczano na ramiona, członki moje przeniknął tak gwałtowny ból, że gdyby nie wyższa siła, byłbym padł na ziemię.

Ty wiesz, jaki ból sprawia ucisk rany - a moje ramiona byty poszarpane ranami. I na takie żywe, ociekające jeszcze [13] krwią rany, wtłoczono Mi ciężar krzyża. Był to nie tylko ciężar gatunkowy drzewa, ale i ciężar grzechów, za które krzyż podjąłem - ich widok daleko boleśniejszym krzyżem przytłaczał Mi duszę. Kto przeżywał wyrzuty sumienia po dopuszczeniu się choćby jednego grzechu ciężkiego, wie jak wielki jest jego ciężar. On przygniata duszę, spędza sen z powiek, z twarzy świeżość i uśmiech, z serca radość i pokój. A Ja wszystkie tego rodzaju udręki przyjąłem do swojej duszy, a cierpiałem także za tych, którzy w zatwardziałości serca pędzili swoje życie, bo za ich grzechy trzeba było również złożyć zadośćuczynienie nieskończonemu Majestatowi.


Pan Jezus pozwolił mi widzieć w duchu, jak wyglądał w chwili, gdy brał [14] krzyż na swe ramiona. Widziałam jak śmiertelna bladość pokryła Jego najświętsze oblicze, rumieniła ją tylko krew spływająca spod cierni. Jezus drżał na całym ciele, drżała każda tkanka najświętszego ciała, a jednak Pan Jezus ruszył w swoją drogę kalwaryjską. Stąpał powoli, z trudem podnosząc nogi, pochylał się pod ciężarem krzyża coraz więcej, chwiał się tak, że mi się zdawało, że upadnie za każdym krokiem. A jednak Jezus szedł i odmawiał jakieś modlitwy. Dosłyszałam jak mówił: Ojcze, wejrzyj na Serce Twego Syna, na chwałę i zadośćuczynienie, jakie Ci za grzeszników składa, a gdy oni udadzą się do miłosierdzia Twego, racz im łaskawie przebaczyć i odpuścić. [15] Ojcze, zachowaj mój Kościół w świętości prawdy, a wszystkim jego wiernym dzieciom daj szczęście w Twej chwale, przez mękę i śmierć moją.

Potem odmawiał Jezus modlitwy, których już nie dosłyszałam, bo głos Jego był coraz cichszy. Wreszcie wydał Jezus bolesny jęk i padł na ziemię, a na Jego barki powaliło się drzewo krzyża. Przez chwilę leżał Pan Jezus bez żadnego znaku życia, tylko spod cierni popłynęła krew, bo drzewo krzyża jednym końcem uderzyło o cierniową koronę. O, jakże pragnęłam przyjść Panu Jezusowi z pomocą, jak pragnęłam zdjąć z Niego krzyż. Serce moje pełne było bólu. Jezusa szarpnęli za sznury żołdacy, by powstał, a On z trudem podniósł się, a pierwsze Jego spojrzenie było na mnie skierowane, [16] jakby się chciał przekonać, czy jestem.

Moja Leonio - odezwał się Jezus - czy wiesz, co spowodowało mój pierwszy upadek? Oto widok pierwszych grzechów ciężkich. Gdybyś ty wiedziała, jaki to ból okropny ściska serce na widok dusz, które przed chwilą pięknością swoją podobne były aniołom, były mieszkaniem Trójcy Przenajświętszej; jeszcze przed chwilą Ja byłem królem tych dusz, a oto naraz dusza z całą świadomością odwraca się od Boga, gardzi Jezusem, jednym silnym, złośliwym pchnięciem wytrąca ze swego serca Jezusa, a On pod wpływem tego uderzenia pada na ziemię, a przez to samo wejście, którym wytrącono Jezusa, wchodzi szatan. Jezus doznawszy takiej wzgardy, nigdy nie wróciłby do tej duszy, gdyby nie miłość nieskończona, która każe Mu ratować wszelką nędzę, a nawet złość. Miłość każe Mu umrzeć, [17] by dusza żyła.


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pią 21:28, 02 Gru 2016, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:13, 19 Cze 2011 Powrót do góry

C.d.

19 VII [1936 r.] Trwałam u stóp krzyża, błagając z bólem duszy o przebaczenie moich grzechów. Głos Ojca niebieskiego odezwał się: Przebaczam wszystkim, którzy Mnie o to błagają w imię mego Syna ukrzyżowanego, spowitego bólem i cierpieniem; Syna, w którym mam upodobanie. Jego życzenie wyrażone na krzyżu, staje się u Mnie prawem. Zapisz, że chcę, by Mnie ludzkość błagała o przebaczenie w imię ukrzyżowanego Jezusa.

20 VII [1936 r.] Przeżywałam bardzo bolesne opuszczenie duszy. Pragnąc znaleźć podporę w przygniatającym cierpieniu duszy, zaczęłam rozważać Jezusowe: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił.(6). Zdawało mi się, że przez chwilę dał mi Pan Jezus przeżyć Jego własne opuszczenie, a ono było wprost nie do wycierpienia dla człowieka. Czułam, że tylko Jezus utrzymywał moje siły. Ojciec niebieski mówił: Opuściłem Syna za to, że ludzkość ukochał [18] miłością nieskończoną. Rozciągnął na krzyżu swoje ramiona, bym nie dosięgnął ludzkości. Chciał ją zastawić sobą, bym jej nie chłostał karą wiecznego opuszczenia, więc dałem je przeżyć umiłowanemu Synowi w całej grozie, w całej potędze uczucia opuszczenia wszystkich, którzy na opuszczenie zasługują. Synu, Jam Ciebie opuścił, boś Ty zawisł bezwładny, przygwożdżony - na krzyżu wysoko do Mnie wzniesiony. A Ja zstąpiłem pod ten czas na niziny, by podnieść w Twe rozpięte objęcia to, co upadło, co pełza po ziemi. Ja razem z Tobą -Twym opuszczeniem zbawiam świat. Synu, Ja razem z Tobą ludzkość całą przycisnę do ojcowskiego łona mego. Twoja chwała będzie opromieniona chwałą tych, za których cierpisz bolesne opuszczenie.

W tym samym dniu, kiedy odprawiałam Drogę Krzyżową i doszłam do dziesiątej stacji, uczułam się w przedziwny sposób pociągnięta do Pana Jezusa. Równocześnie jednak otaczała mnie ciemność duchowa. Spojrzałam na Pana Jezusa, a On wziął z rąk siepaczy suknię, którą z Niego zdarto, założył ją na mnie. Głos tajemniczy odezwał się: Cóż to? - głos Jakuba, a odzienie Ezawa (Por. Rdz 27,22). Głos czyjś inny, a szaty mego Syna? Ktokolwiek jesteś - przez tę szatę jesteś córką mojego upodobania. [20] Jesteś najmniejszą spośród rodzaju ludzkiego - jako niemowlę - ale otrzymaj moje błogosławieństwo przed innymi. Błogosławię ci na każdą chwilę życia. Zdawało mi się, że to był głos Ojca niebieskiego. Popatrzyłam na Pana Jezusa, a On rzekł: Nie zdejmuj już nigdy tej szaty. Staniesz w niej wobec Ojca niebieskiego, przy moim boku, jako moja oblubienica.

Wspomnienie tego przeżycia napełnia mnie zawsze błogim namaszczeniem łaski, a są chwile, w których nie tylko czuję na sobie tę szatę Jezusa, ale ją widzę - białą, powłóczystą i jest mi w niej bardzo dobrze.

[21] W ostatnim tygodniu dałam Panu Jezusowi oczywisty dowód, jak bardzo słaba jestem. Tak bardzo pragnęłam cierpienia, tylokrotnie błagałam o nie usilnie, a kiedy mnie Pan Jezus doświadczył prawdziwym cierpieniem, okazałam do czego jestem zdolna. Cierpienia moje wewnętrzne dochodziły niekiedy do najwyższego napięcia. Czułam się odarta z wszelkiego dobra duchowego, ze wszystkiego, co mogłabym nazwać życiem wewnętrznym. Poczucie niegodności i grzeszności wobec Boga było tak wielkie, że mi się aż nasuwała myśl o potępieniu wiecznym. Cierpieniem bardzo bolesnym było to, że znikła z mojej duszy nawet tęsknota [22] za Bogiem, natomiast nasuwały się myśli, że nie tęsknię za Bogiem dlatego, że mi jest za dobrze na świecie. Tymczasem była to tylko ironia, bo poza Jezusem nie znajduję oparcia w niczym na świecie. W duszy mojej panowało jakieś dziwne umęczenie, ucisk nie dający się określić. Raz, kiedy to umęczenie duszy dochodziło do najwyższego stopnia, z duszy mojej wyrwała się prośba: Jezu, skróć mój czyściec, bo nie wytrzymam dłużej. W tej chwili jednak przypomniały mi się prośby o cierpienia. Toteż pełna zawstydzenia prosiłam Pana Jezusa, by nie słuchał tej ostatniej prośby, by mi pozwolił jeszcze dużo cierpieć na ziemi. Pan Jezus uwzględnił jednak moją słabość, przyszedł, przytulił do swego Serca i choć nic nie mówił, samą obecnością swoją umocnił mnie na dalsze cierpienia.

27 VII [1936 r.] Pan Jezus przyszedł, napełnił duszę moją szczęściem i radością, a potem rzekł: Dziecino, twój czyściec skończony. Jako dopełnienie czyśćca przyjąłem pokutę, jaką otrzymałaś przy ostatniej spowiedzi - odprawienie Drogi Krzyżowej i ofiarowanie odpustu za siebie samą. Będziesz jeszcze wiele cierpieć, ale to już pójdzie do skarbca Kościoła, na korzyść dusz.

Pan Jezus dodał jeszcze: Powiedz spowiednikowi, żeby był spokojny, bo umartwienia nie przyczyniły się bynajmniej do podkopania twojego zdrowia. Jest to ingerencja Boża, na którą nie ma lekarstwa na ziemi. Nie pomoże ci żadne lekarstwo ziemskie i żaden lekarz nie zabroni Mi zabrać cię do siebie wówczas, gdy Mi się spodoba.


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pią 21:27, 02 Gru 2016, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:14, 19 Cze 2011 Powrót do góry

S. Leonia Maria Nastał, służebniczka NMP

Uwierzyłam Miłości

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


(fragmenty dziennika)
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]

Zgromadzenie Sióstr Służebniczek N.M.P. Niepokalanie Poczętej
Stara Wieś
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]


Czystość - udzielę daru czystości serca

Udzielę daru czystości serca

„Duszom, które z pokorną miłością będą rozważać tajemnice mego niemowlęctwa; moje unicestwienie się aż do tego stopnia doprowadzone, że dobrowolnie przyjąłem na siebie stan niemowlęcia, udzielę daru czystości serca. Kto czuje gwałtowne pokusy nieczyste, niech idzie pod krzyż lub do żłóbka. Wobec maleńkiego Niemowlęcia, które leży w twardym żłobie, jako uosobienie niewinności, znikną pokusy, ostudzi się żar namiętności. Trzeba, żeby o tym dusze wiedziały” (Dz. VI, 189)


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 19:45, 19 Gru 2021, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:28, 19 Cze 2011 Powrót do góry

S. Leonia Maria Nastał, służebniczka NMP

Uwierzyłam Miłości


(fragmenty dziennika)

Poznań, 2.VIII.1936 r.

(...)

[52] Zamierzałam odprawić w dniu dzisiejszym skupienie miesięczne. Pan Jezus pokrzyżował moje plany, a jednak przeczuwałam. że otrzymam od Matki Najświętszej jakąś szczególną łaskę. Było nią głębokie skupienie. A kiedy skupienie objęło całą duszę, głos wewnętrzny odezwał się: Oto Matka twoja - Królowa aniołów jest twoją Matką. Jest Ona Matką Boga i ludzi. Dla aniołów jest Panią i Królową, oni Jej dworzanami, ale nie nazywają Jej matką. Maryja zna wszystkie hierarchie aniołów i każdego z osobna - godność, moc, oraz imię jego. Każdy z aniołów uważa sobie za chlubę spełniać życzenia swojej Królowej.

Nie wiem, jak to [53] wyrazić, ale ujrzałam całe zastępy aniołów otaczających Matkę Niepokalaną, a nad Jej głową unosiła się jakby korona z trzech hierarchii aniołów. Wszyscy zapatrzeni byli w Maryję z podziwem i ukorzeniem. Głos mówił: Maryja jest Królową aniołów, chociaż oni są duchami, a Ona ma ludzkie ciało. Ale to ciało jest przeczyste, uduchowione. Takie było od pierwszej chwili niepokalanego poczęcia. Nie było w nim nie tylko pożądliwości grzesznej, ale nawet cienia niedoskonałości grzechowej. Było wolne od cierpień fizycznych. Trzeba tak było, bo z tego przeczystego ciała i krwi Jej niepokalanej ukształtowane było ciało Boga-Człowieka. [54] Istota ciała Jezusowego była ta sama, co Maryi, bo utworzone było z Jej krwi. Godność ciała Jezusowego podnosi nieskończenie to, że ukształtowane było przez Ducha Świętego. Duch Święty był twórcą ciała Jezusowego ze względu na Jezusa - że był równocześnie Bogiem, i ze względu na Maryję - by Jej dziewictwo było nienaruszone. Ze względu na godność macierzyństwa Bożego ciało Maryi jest nieskończenie więcej święte niż duchowość aniołów. Maryja jest Królową. Wydaje rozkazy, które aniołowie natychmiast spełniają, i nic w tym dziwnego - wszak i Jezus na ziemi był Jej poddany, a obecnie w niebie nie odrzuca żadnej prośby swej Matki Niepokalanej - prośba Maryi [55} jest obecnie Jej rozkazem.

Maryja jest Matką, Królową, a zarazem najświętszą Kapłanką. Nie dokonała, co prawda, Maryja ani jednej konsekracji, ale w Niej i przez Nią dokonał Duch Święty pierwszej boskiej konsekracji, zmieniając Jej krew, czysto ludzką, w krew Boską Jezusa. Nie zmieniła się istota tej krwi, bo krew Jezusowa musiała być krwią ludzką, by być okupem za grzechy świata, ale przez zjednoczenie osobowe Słowa, stała się równocześnie krwią Boską. Maryja pierwsza złożyła w ofierze Ojcu przedwiecznemu swego Syna. Ofiarowała Go jeszcze wówczas, gdy żył w Jej łonie niepokalanym, ofiarowała Go po przyjściu na świat. Jej ręce przeczyste pierwsze podnosiły Boga-Czlowieka ku Ojcu - za zbawienie [56] ludzi. Zanim Maryja przytuliła do Serca Dziecię Jezus, wpierw wzniosła Je Ojcu jako ofiarę. Maryja ofiarowała Jezusa w świątyni, ofiarowała Go na Kalwarii - tam już nie własnymi rękami, ale wolą swoją i Sercem ofiarnym, zjednoczonym z ofiarą krzyżową.

Maryja jest dla kapłanów wzorem, patronką i matką kapłanów. Byłoby to dla Maryi wielką pociechą, gdyby w Litanii loretańskiej dodano wezwanie "Patronko kapłanów". Dla każdego kapłana Maryja ma osobne dary i laski. Dla niewiast, w których sercu rodzi się niekiedy ból, że nie są kapłanami, niech starczy to, że Maryja, aczkolwiek była Matką Boga, nie dokonała ani razu konsekracji, a Komunię św. przyjmowała z rąk św. Jana.


3.05.1937 r. (...) Przez cały dzień pozostawałam pod wrażeniem spojrzenia Jezusa, jakim mnie obdarzył z rana. Zdawało mi się, że Jezus jest jeszcze ciągle przy mnie i patrzy na mnie. Wieczorem kiedy znowu zatopiłam się w Sercu Jezusa, rzekł do mnie: Patrz głębiej w moje oczy. We Mnie żyje Ojciec, a Ja w Ojcu. Kto Mnie widzi, widzi i Ojca. Spojrzałam - zdawało mi się, że patrzę w nieskończoność. Już na nic patrzeć nie chciałam, bo całe piękno maja cieniem mi się być zdawało.

Jezus mówił jeszcze: przez ustawiczne wpatrywanie się we Mnie, upodabniasz się do Mnie. Ludzie obcujący z sobą stale upodabniają się do siebie przez to, że mimika ich twarzy i wzajemne duchowe oddziaływanie upodabnia ich rysy. Wpatruj się w cichość i pokorę twojego Jezusa. (...)

Z listu do St. Walczak (12.11.1933 r.)

(...) Kiedy w ostatnim liście zapytałaś, czy chciałabym być majem dla Matki Najświętszej, odpowiedziałam cichutko: 'Chciałabym być wiecznym czerwcem, by wciąż uwielbiać Boże Serce, by Mu ustawicznie składać uwielbienie i miłość, wynagrodzenie i dzięki za wszystko, w pierwszym rzędzie, że dał światu siebie i swoją Najmilszą Matkę, że Ją dał każdej duszy. (...)

Serce Jezusa, to tajemnicza głębia Boskości. Kto się dostanie do tej głębi, szczęśliwy na wieki. Zginie w tym bezbrzeżnym oceanie przepaść grzechu tej słabej kruszyny, jaką jest człowiek, zginie bezpowrotnie. A zanurzając się wciąż w jego czystych zdrojach stanie się cząsteczką, kropelką już nie oderwaną i nieodłączną od oceanu wiecznej miłości. My Stasiu, dwie małe kropelki, może spotkamy się obok siebie - tam w ślicznym niebie Serca Jezusa? Ty będziesz wiecznym majem, a ja wiecznym czerwcem, razem kochać będziemy Jezusa, razem Matuchnę Niepokalaną. Jezusa za to, że jest Bogiem, że dał nam swą Matkę, a Ją znów za to, że jest Matką Boga, że dała nam Jezusa, że dała nam Jego Serce. [...]

S. Leonia Maria Nastał, Uwierzyłam Miłości, Stara Wieś 2000 r.


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pią 21:25, 02 Gru 2016, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:25, 02 Gru 2016 Powrót do góry

Słudzy Boży: s. Nastał ...

Heroiczność cnót zmarłej prawie 77 lat temu, 10 stycznia 1940 r., w Starej Wsi na Podkarpaciu siostry służebniczki Leonii Marii Nastał orzekł jeden z zatwierdzonych wczoraj przez Papieża dekretów Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

O polską kandydatkę do chwały ołtarzy zapytaliśmy przełożoną generalną Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, matkę Beatę Chwistek.

„Siostra Leonia Maria Nastał w pełni realizuje testament naszego ojca założyciela, bł. Edmunda Bojanowskiego, który zachęcał nas, abyśmy realizowały pokorę, miłość i prostotę, abyśmy zatroszczyły się o dzieci. Teraz, gdy jesteśmy w okresie nowenny przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i zbliżamy się do świąt Bożego Narodzenia, jest to dla nas podkreśleniem ogromnej wiary i tajemnicy. Ten moment, ten czas, jest skoncentrowany na niej, która usłyszała z ust Chrystusa, usłyszała to w duchu: «Miłością odwieczną umiłowałem Cię». I odpowiedziała: «Uwierzyłam Miłości odwiecznej». W obecnym czasie, gdy tak wiele mówi się o życiu nienarodzonych, gdy modlimy się za matki oczekujące potomstwa, ona tak wiele wyprosiła darów, łask dla małżeństw oczekujących czasem wiele lat na swoje dzieciątko. Wyprosiła wiele tych małych, żyjących istot. Ona nas teraz jeszcze bardziej mobilizuje do modlitwy za nienarodzone dzieci, za matki oczekujące potomstwa, za tych wszystkich, którzy niemal codziennie przychodzą do jej grobu, a znajduje się on w Domu Generalnym w Starej Wsi, w miejscowości, gdzie się także urodziła i gdzie Pan powołał ją do siebie” – powiedziała matka Chwistek.

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:11, 30 Kwi 2022 Powrót do góry

63 [26 II 1936 r.] W Środę Popielcową czułam w duszy cierpienie, którego nie umiem wytłumaczyć. Klęczałam przez 2 godziny zmiażdżona tym cierpieniem, nie mogąc znaleźć żadnego dla siebie oparcia. Po Komunii św. Pan Jezus odezwał się: To twoje Getsemani. Zapowiedziałem ci, że przeżyjesz moje życie razem ze Mną. Trzeba, byś wstąpiła także do Ogrójca. Niech się nie dziwią ci, którzy to czytać będą, że zabieram do Ogrójca niemowlę, duszę, którą obrałem sobie za siostrzyczkę mego wieku niemowlęcego. Chwile Ogrójca i Kalwarii przeżywałem już jako niemowlę w Sercu swoim. Trzeba, by i moja siostrzyczka przeżyła je ze Mną. Czyż nie robią tak ojcowie ziemscy? Ileż to razy, znalazłszy się sam na sam z niemowlęciem, pochylają się nad nim, pragnąc pieszczot maleństwa. Opowiadają mu o troskach, których ono nie rozumie, a jednak przy maleństwie znajdują odpocznienie i ulgę. Jesteś niemowlęciem, nie zrozumiesz tajemnic moich cierpień – i nie zrozumie ich w całym tego słowa znaczeniu nikt. Żeby zrozumieć ból [138] Jezusa, trzeba by być Jezusem, cierpieć to, co On cierpi. A jednak Ja przychodzę do ciebie, chcę ci opowiedzieć o bólu mojego Ogrójca. Dusza moja oglądała Boga w jasnym widzeniu. Majestat Jego nieskończony oglądałem tak, jak widzi samego siebie Bóg, bo jestem Bogiem. Widziałem świętość i majestat Boga posunięte aż do nieskończoności. Z drugiej znów strony, widziałem człowieka – stworzenie. Widziałem go aż w jego nicości. I oto ta nicość wypowiada bunt Bogu – nie będę służył, nie będę czynił tego, czego żąda Bóg, wolę s łuchać szatana, pierwszego buntownika, wolę słuchać w łasnych instynktów. Serce moje odczuło zniewagę wyrządzoną Bogu. Człowiek szlachetny odczuwa, jeżeli znieważa się osobę niewinną, wysoko postawioną, zwłaszcza jeżeli [jest] to osoba, która tylko dobro świadczyła – a jeżeli to osoba bliska sercu, jeżeli jest krewną – wówczas ból osoby współczującej równa się prawie bólowi osoby znieważonej. Leonio, Bóg jest moim Ojcem, jestem Jego jednorodzonym Synem. Cierpiałem nad zniewagą wyrządzoną Bogu, cierpiałem aż do nieskończoności nad zniewagą wyrządzoną Ojcu mojemu. Był to ból, którego nie mogło pomieścić moje Serce, więc krew najświętsza wypłynęła z niego, wypłynęła z żył, [139] przez wszystkie pory najświętszego ciała. Moje dziecko – ty tego nie pojmiesz, bo jak ci już powiedziałem, żeby to móc zrozumieć, trzeba by być Jezusem, cierpieć to, co On cierpiał, a to niepodobna, bo stworzenie, jakim jest człowiek, padłoby bez życia przy tego rodzaju cierpieniu.

Noc w lochu więziennym. Co i ile tam cierpiałem, okryte jest również mrokiem tajemnic. Nie miałem tam świadka, który by patrzył na moje bóle, męki i cierpienia. Chcę tobie odchylić rąbek tych cierpień, bo chcę, byś Mi dała w swym sercu odpoczynek po trudach owej nocy. W tym celu przyjdę dzisiaj do ciebie w Komunii św. Siepacze wtrącili Mnie, po przesłuchaniu u arcykapłanów żydowskich, do więzienia, ale nie zostawili Mnie tam samego. Rozpoczęli ze Mną straszliwą igraszkę wśród ciemności nocnych. Siepacze ustawili się w kątach lochu i odrzucali Mnie jeden drugiemu z całej mocy, jak się odrzuca piłkę. Kiedy im się uprzykrzył ten rodzaj zabawy, chwycili Mnie za ręce i ciągnąc w przeciwne strony, próbowali swoich sił moim kosztem. Równocześnie inni siepacze wbijali ostre iglice w moje ciało. Ile omdlewających bólów cierpiałem wówczas. Wreszcie rzucili Mnie na ziemię. Jeden ze siepaczy stanął na mojej głowie, inny na piersiach, a jeszcze inny na nogach, i cisnęli Mnie do ziemi całą siłą swojego ciężaru. Przechodzili przeze Mnie i w ten sposób [140] stałem się drogą, ale jakże to było bolesne. Deptali po Drodze, która wiedzie do zbawienia, ale oni czynili to dlatego, by Mi urągać, więc dojść do zbawienia nie mogli – bo tam dochodzi się przez miłość, a nie przez urąganie i zelżywość. Byli i tacy, którzy usiłowali wyłamywać poszczególne palce moich rąk, uderzali głowę moją o słup kamienny. Jakaś zaciekłość, iście szatańska, popychała tych nieszczęśników do coraz to nowych okrucieństw i znęcania się nad bezbronną ofiarą. W Sercu moim panowała w czasie tych katuszy niczym niezamącona słodycz, dobroć, litość dla biednych ludzi. Nie wydałem ani jednej skargi, ani jednego wyrzutu niewdzięczności. Usiłowałem wpłynąć swoją łaską na ich dusze, ale serca ich były już zatwardziałe.

Nie chcieli sobie odmówić przyjemności, jaką znajdowali w katowaniu Mnie. Milczałem wówczas. Mówić o tym chcę tylko z wybranymi, a przez nich chcę objawić światu cząstkę cierpień owej nocy. Noc ową tak często przeżywałem w mym życiu. Przesuwała się ona przez moją duszę w snach niemowlęcych nawet wówczas, gdy anielskie chóry śpiewały nad Betlejem radosne „Gloria”. Wówczas dusza moja pełna była radości na myśl o chwale Ojca dokonanej przez Wcielenie, ale równocześnie[141] ból srogi ściskał Mi Serce na widok dusz, które w wiecznej pogrążone będą nocy, bo nie szukały Słońca Sprawiedliwości, bo usuwały się od światła, które im ukazywało zło i przestępstwa. Łzy moje kryłem przed moją Matką Niepokalaną, by nie ranić Jej Serca, ale sam składałem z siebie ofiarę za tych, którzy Mi urągali, za tych, którzy mieli być zbawieni i za tych, którzy mieli być potępieni. Tak, składałem ofiarę także za tych, którzy mieli być potępieni, by wynagrodzić Bogu zniewagi wyrządzone przez ich ciężkie, nieodpokutowane grzechy. Męka potępieńców – jakkolwiek straszna i wieczna – nie [jest] zdolna wyrównać zniewagi wyrządzonej Bogu, bo to męka stworzenia, i to upadłego. Dlatego ogromu moich cierpień nikt nie zmierzy, bo Ja cierpiałem za wszystkich i za każdego z osobna. Łącz się ze Mną w moich cierpieniach, ofiaruj Ojcu niebieskiemu moje ukryte cierpienia – za ukryte grzechy, które ranią moje Serce tym bardziej, że je dusze ukrywają i przed spowiednikiem, krzyżując Mnie skrycie w sercu pełnym plugastwa. Pobyt w takich duszach w czasie Komunii świętokradzkiej jest dla Mnie odnowieniem wszystkich katuszy owej strasznej nocy spędzonej w więzieniu. Daj Mi odpoczynek w swoim sercu, odpłacę ci za to w wieczności. 64 [142] Mój Jezu, pozwól, że rozpocznę dalszy ciąg pisania aktem
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)