Autor Wiadomość
Teresa
PostWysłany: Śro 19:20, 20 Sty 2021   Temat postu:

Polecam ciekawą rozmowę z 2017 roku, ale jakże aktualną i dziś.

Kluczem – prawda

(...)
Od tamtych czasów upłynęło 50 lat. Czy dziś możliwa jest już jedność na poziomie doktrynalnym?

Był taki czas, że wydawało się niektórym teologom, że to właściwa droga, ale przecież prawda nie podlega uzgodnieniom, nie można objawionej prawdy zmieniać na mocy ludzkich uzgodnień. Ekumenizm musi opierać się na prawdzie, pisał o tym św. Jan Paweł II w „Ut unum sint”. Podobnie na temat ekumenizmu mówi dokument soborowy: „Całą i nieskazitelną doktrynę trzeba przedstawić jasno. Nic nie jest tak obce ekumenizmowi jak fałszywy irenizm, który przynosi szkodę czystości nauki katolickiej i przyciemnia jej właściwy i pewny sens”.
(...)
https://swidnica.gosc.pl/doc/3657518.Kluczem-prawda

Było o tym pisane o tym tu:

http://www.traditia.fora.pl/kryzys-naduzycia-w-kk,111/wg-kai-i-gn-u-luteranow-sa-swiecenia-biskupie,11040.html#75155

... i była wielka burza z tego, o czym można poczytać w powyższym linku.
Teresa
PostWysłany: Śro 18:42, 20 Sty 2021   Temat postu:

Teresa napisał:
(...)

W roku 1949 została wydana instrukcja św. Oficjum, zatwierdzona przez papieża Piusa XII, przypominająca warunki działalności ekumenicznej:

„Należy więc przedstawić i wykładać całą i nieuszczuploną doktrynę katolicką. Żadną miarą nie wolno pomijać milczeniem czy owijać w wieloznaczne słówka tego, co wiara katolicka mówi o prawdziwej naturze i drodze usprawiedliwienia, o strukturze Kościoła, o prymacie jurysdykcji biskupa rzymskiego, wreszcie o jedynej prawdziwej jedności przez powrót dysydentów do jednego prawdziwego Kościoła Chrystusa. (deque unica vera unione per reditum dissidentium ad unam veram Christi Ecclesiam) Należy im wyjaśnić, że wracając do Kościoła, nie stracą nic z tego dobra, które z łaski Bożej zostało im dotychczas wszczepione, ale raczej zostanie uzupełnione przez ich powrót. Nie należy jednak mówić o tym w taki sposób, aby wyobrażali sobie, że wracając do Kościoła wnoszą do niego coś konkretnego, czego mu dotychczas brakowało.”

Instrukcja Kongregacji Świętego Oficjum, De motione oecumenica, nr 2

https://www.ewtn.com/catholicism/library/on-the-ecumenical-movement-2070


W późniejszych wypowiedziach też mamy o tym mówione:

"Sposób formułowania wiary katolickiej żadną miarą nie powinien stać się przeszkodą w dialogu z braćmi. Całą i nieskazitelną doktrynę trzeba przedstawić jasno. Nic nie jest tak obce ekumenizmowi jak fałszywy irenizm, który przynosi szkodę czystości nauki katolickiej i przyciemnia jej właściwy i pewny sens." --> Dekret o ekumenizmie „Unitatis Redintegratio” (DE 11).

http://ptm.rel.pl/czytelnia/dokumenty/dokumenty-soborowe/sobor-watykanski-ii/145-dekret-o-ekumenizmie-unitatis-redintegratio.html

DEKLARACJA DOMINUS IESUS o powszechnej misji Kościoła, która rodzi się z nakazu Jezusa Chrystusa. Nieustanne przepowiadanie misyjne Kościoła jest dzisiaj zagrożone przez teorie relatywistyczne, które usiłują usprawiedliwić pluralizm religijny nie tylko de facto, lecz także de iure (czyli jako zasadę).

IV. Jedyność i jedność Kościoła.
Tak jak jest jeden Chrystus, istnieje tylko jedno Jego Ciało, jedna Jego Oblubienica: «jeden Kościół katolicki i apostolski»
(...)
Ojcowie Soboru Watykańskiego II, rozpatrując temat prawdziwej religii, stwierdzili: «Wierzymy, że owa jedyna prawdziwa religia przechowuje się w Kościele katolickim i apostolskim, któremu Pan Jezus powierzył zadanie rozszerzania jej na wszystkich ludzi, mówiąc apostołom: 'Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem' (Mt 28, 19-20). Wszyscy ludzie zaś obowiązani są szukać prawdy, zwłaszcza w sprawach dotyczących Boga i Jego Kościoła, a poznawszy ją, przyjąć i zachowywać»
(...)
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/dominus_iesus.html
Teresa
PostWysłany: Czw 21:15, 21 Sty 2016   Temat postu:

Powyżej skan jak się dawniej modlono. Widzimy, jak te modlitwy w każdym dniu wyglądały i o co się modlono i porównać do dzisiejszych "cyrków". Kto się dziś modli o powrót, o nawrócenie, dziś się dialoguje. Treść bardziej widoczna tu:

http://www.traditia.fora.pl/tradycja-i-wiadomosci-tradycji-katolickiej,38/oktawa-modlow-o-jednosc-kosciola,10900.html#50936



Stosowna lektura tu: "Mortalium Animos" z 1928 roku, O POPIERANIU PRAWDZIWEJ JEDNOŚCI RELIGII
(...)
http://www.traditia.fora.pl/kosciol-w-polsce,1/tydzien-modlitw-o-jednosc-chrzescijan,3442.html#13979


Z nowszego dokumentu:

W roku 1949 została wydana instrukcja św. Oficjum, zatwierdzona przez papieża Piusa XII, przypominająca warunki działalności ekumenicznej:

„Należy więc przedstawić i wykładać całą i nieuszczuploną doktrynę katolicką. Żadną miarą nie wolno pomijać milczeniem czy owijać w wieloznaczne słówka tego, co wiara katolicka mówi o prawdziwej naturze i drodze usprawiedliwienia, o strukturze Kościoła, o prymacie jurysdykcji biskupa rzymskiego, wreszcie o jedynej prawdziwej jedności przez powrót dysydentów do jednego prawdziwego Kościoła Chrystusa. (deque unica vera unione per reditum dissidentium ad unam veram Christi Ecclesiam) Należy im wyjaśnić, że wracając do Kościoła, nie stracą nic z tego dobra, które z łaski Bożej zostało im dotychczas wszczepione, ale raczej zostanie uzupełnione przez ich powrót. Nie należy jednak mówić o tym w taki sposób, aby wyobrażali sobie, że wracając do Kościoła wnoszą do niego coś konkretnego, czego mu dotychczas brakowało.”

Instrukcja Kongregacji Świętego Oficjum, De motione oecumenica, nr 2

https://www.ewtn.com/catholicism/library/on-the-ecumenical-movement-2070
Teresa
PostWysłany: Czw 21:14, 21 Sty 2016   Temat postu:

Karnawał ekumeniczny trwa i zaprzestanę pisania tu.

Trwa Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan

Image

W całym kraju trwa tygodniowy okres powszechnej modlitwy o jedność chrześcijan. W świątyniach różnych wyznań sprawowane są specjalne nabożeństwa ekumeniczne.

„Hasłem tegorocznego Tygodnia Modlitw jest zdanie wyjęte z 1 Listu św. Piotra: «Wezwani, by ogłaszać wielkie dzieła Pana» – mówi dyrektor Instytutu Ekumenicznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Chodzi o to, żeby najpierw rozpoznać dzieła Boże, dokonane przez Pana Boga w historii zbawienia, a potem żebyśmy byli dobrymi i wiarygodnymi świadkami tych dzieł dla dzisiejszego świata” – podkreślił ks. Sławomir Pawłowski.

Zwyczajem przyjętym w Polsce na nabożeństwach ekumenicznych jest gościnna wymiana kaznodziejów.

http://www.archivioradiovaticana.va/storico/2016/01/21/trwa_tydzie%C5%84_modlitw_o_jedno%C5%9B%C4%87_chrze%C5%9Bcijan/pl-1202778
Teresa
PostWysłany: Sob 20:24, 18 Sty 2014   Temat postu:

Teresa napisał:
(...)
Ciekawe czy może jest gdzieś dostępny tradycyjny program modlitw tygodnia o jedność chrześcijan. Ten z początku XX wieku.? Jaka była ta modlitwa zaaprobowana przez Piusa X?

Ideę takiej modlitwy jak najbardziej oficjalnie mógł zaaprobować Papież Pius X. Proszę poczytać:

Oktawa modłów o jedność Kościoła (Tekst z 1939 r.)

http://www.traditia.fora.pl/tradycja-wiadomosci-tradycji-katolickiej,38/oktawa-modlow-o-jednosc-kosciola,10900.html

Image

Źródło: Missye Katolickie : czasopismo miesięczne illustrowane. R. 58, 1939, nr 1 (ostatnia strona).

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/343976/display/Default

Widzimy, jak te modlitwy w każdym dniu wyglądały i o co się modlono i porównać do dzisiejszych "cyrków". Kto się dziś modli o powrót, o nawrócenie, dziś się dialoguje Confused
Teresa
PostWysłany: Sob 14:02, 18 Sty 2014   Temat postu:

Nie zapominajmy, skąd taki a nie inny termin modlitw o jedność chrześcijan.

"Obchody tygodnia modlitw o jedność wyznawców Chrystusa – określanego początkowo jako oktawa – zainicjował w 1908 roku Paul Wattson. Ten duchowny amerykańskiej wspólnoty episkopalnej w roku 1898 utworzył w Graymoor w stanie Nowy Jork anglikańską wspólnotę Franciszkanów Pojednania (Franciscan Friars of the Atonement). Na rozpoczęcie i zakończenie oktawy modlitw wybrał on 18 i 25 stycznia jako dni poświęcone apostołom Piotrowi i Pawłowi. 18 stycznia w kalendarzu rzymskokatolickim czczono wówczas Katedrę św. Piotra. Datę tego święta, zachowaną jeszcze w Mszale Jana XXIII, Paweł VI przeniósł na 22 lutego. Natomiast 25 stycznia czci się Nawrócenie św. Pawła. W styczniu 1908 roku oktawę obchodzono po raz pierwszy. W następnym roku Paul Wattson i założona przez niego wspólnota zakonna przeszli na katolicyzm Po przejściu wspomnianej wspólnoty zakonnej na katolicyzm ideę takiej modlitwy oficjalnie zaaprobował Papież Pius X." - tak wyczytałam w 2008 roku na stronie RW.

... o czym jeszcze w 2010 roku pisałam tu:
(...)
http://www.traditia.fora.pl/kosciol-w-mediach-swiat,117/abp-williams-o-katolickiej-wizji-jednosci-chrzescijanstwa,3466.html#14167


Ciekawe czy może jest gdzieś dostępny tradycyjny program modlitw tygodnia o jedność chrześcijan. Ten z początku XX wieku.? Jaka była ta modlitwa zaaprobowana przez Piusa X?
nauta
PostWysłany: Czw 15:35, 16 Sty 2014   Temat postu:

Wrocław przoduje w różnych inicjatywach EKUMENICZNYCH.
A tutaj pod niewinną promocją wspólnego kolędowania spęd na nabożeństwo ekumeniczne:

"Kolędowanie odbędzie się w kościele pw. św. Antoniego (Wrocław, ul. św. Antoniego 30), w piątek, 24 stycznia 2014, o godz. 19:30 – po ekumenicznym nabożeństwie, podczas którego kazanie wygłosi ks. abp Jeremiasz z Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego"

https://www.niedziela.pl/artykul/7561/Wroclaw-Ekumeniczne-koledowanie


Wszystko promuje KATOLICKI tygodnik "Niedziela". CHYBA TO RACZEJ "EKUDZIELA"
Teresa
PostWysłany: Wto 13:37, 14 Sty 2014   Temat postu:

Dajmy świadectwo jednego serca

Cykl ekumenicznych spotkań w Tygodniu Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan zainaugurowała modlitwa o jedność w kościele konkatedralnym Matki Bożej Zwycięskiej. Uroczystej Eucharystii przewodniczył bp Marek Solarczyk.

(...)

https://warszawa.gosc.pl/doc/1847846.Dajmy-swiadectwo-jednego-serca


wtorek, 14 stycznia 2014

I znowu powtarza się zeszłoroczny cyrk.

Znowu heretycy i schizmatycy głoszą katolikom homilie podczas Mszy świętych... I jeszcze ten pretensjonalny tytuł: "Dajmy świadectwo jedności". Schizmatycki i heretycki kaznodzieja apelował: "Chrystus wzywa nas do świadectwa jedności serc, jedności w miłości, jedności w nim samym". A Kościół naucza przecież, że jedność MUSI być jednością we WIERZE. Bez tego to są tylko pobożne (a raczej bezbożne) życzenia, puste i kurtuazyjne gesty. I oszukiwanie. Siebie wzajemne a przede wszystkim oszukiwanie wiernych, o Panu Bogu nie wspominając. Heretycy i schizmatycy NIE SĄ z nami w jedności. Kościół na nich cały czas czeka. Wystarczy, aby uznali swoje błędy, wyrzekli się ich i wrócili. Nieodpowiedzialne i niezgodne z prawem zezwalanie im na głoszenie kazań podczas Mszy świętych tylko ich w zaprzaństwie utwierdza. Czy to naprawdę jest takie skomplikowane? Wstyd, że szeregowy wierny musi takie truizmy katolickim arcypasterzom przypominać.

http://breviarium.blogspot.com/2014/01/i-znowu-powtarza-sie-zeszoroczny-cyrk.html
Teresa
PostWysłany: Sob 23:05, 26 Sty 2013   Temat postu:

Atrapa ołtarza, atrapy świec, atrapy kapłanów...

...tylko co tam robią katoliccy biskupi?

Image

aktualizacja: 21,01.2013 godz. 22:58

Nie minęło 30 minut od naszej publikacji i zdjęcie zniknęło z kurialnej strony. Ocalmy je od zapomnienia wraz z kilkoma wpisami ocalonymi od cenzorskich nożyc kurialnych czynowników...

(...)

http://breviarium.blogspot.com/2013/01/atrapa-otarza-atrapy-swiec-atrapy.html
Teresa
PostWysłany: Pon 10:46, 14 Sty 2013   Temat postu:

Kolejny tekst ks. Dariusza Olewińskiego:

Dlaczego "homilie" ekumeniczne godzą w wiarę?

Sprawa z pozoru niby błaha. Być może takie incydenty miały już wielokrotnie miejsce, pozostając niezauważone i nie budząc kontrowersyj. W końcu jednak przypadek łamania prawa kościelnego w ramach i w imię excesowego ekumenizmu został dostrzeżony i nagłośniony. W przebiegu afery, która jeszcze nie doszła do końca, widać niczym w soczewce problematykę posoborowia nie tylko w jednej diecezji i nie tylko w Polsce.

Wierni katoliccy, którzy nieco znają prawo kościelne i przepisy liturgiczne, a którym droga jest wiara katolicka jako taka, także w jej odróżnianiu się od innych religij i wyznań, zwrócili uwagę na coś, co jest firmowane przez władze kościelne, mimo że jest według ogólnych norm prawnych nielegalne, a w pojęciu normalnego katolika przynajmniej problematyczne. Mając z tym kłopot i szukając zrozumienia, zwracają się do odnośnej kurii z prośbą o wyjaśnienie, także wyrażając swoją opinię. Ich pytania i wypowiedzi są blokowane, nie dostają rzeczowej odpowiedzi, odpowiedzi są wymijające, w najlepszym przypadku wskazuje się na jakiś rzekomo istniejący list Kongregacji Nauki Wiary czy rzekomy od dziesięcioleci istniejący przywilej. Sprawa pod względem prawnym jest oczywista i nie wymaga dalszych omówień, jako że najnowsze przepisy prawnokościelne są jednoznaczne i nie powinny pozostawiać żadnych wątpliwości. Warto natomiast zwrócić uwagę na zachowanie zwolenników i obrońców danego łamania prawa.

Nie licząc wykrętnych, pogmatwanych i sprzecznych w sobie usprawiedliwień pseudoteologicznych i pseudoprawnych, mamy do czynienia z następującymi pseudoargumentami:

1. Kuria czy biskup postanowił czy zezwolił, dlatego nie wolno mieć zastrzeżeń, lecz trzeba uznać za właściwe i dobre, tudzież przynajmniej cicho siedzieć. W przeciwnych razie jest się "tradsem" czy wręcz "lefebvrystą".

2. Co więcej: Jeśli dla kogoś kurialne czy biskupie postanowienie złamania prawa kościelnego nie jest najwyższą, niekwestionowalną normą, temu brakuje wiary, a nawet może być wręcz niewierzącym.

3. Jeszcze więcej: Nie wystarczy wierzyć jedynie w niekwestionowalną słuszność i dobroczynność kurialnego czy biskupiego złamania prawa, lecz już samo powątpiewanie co do istnienia rzekomego przywileju i domaganie się odnośnego dowodu jest oznaką "niewierzenia" księdzu, czyli grzechem nieporównywalnie większym niż wspaniałomyślna "gościnność ambony" (zakładając wątpliwie, iż owa w ogóle może być grzeszna).

4. Rzeczona "gościnność ambony" nie może być czymś złym, wszak nasz naród słynie z gościnności. Nie mogą nam jej przeto zabronić jakieś ciasnogłowe rzymskie przepisy.

5. Zamiast zajmować się po faryzejsku drobiazgowymi szczegółami przebiegu liturgii ekumenicznej, weźmy się za ważne problemy etyczne, społeczne itp.

Powyższe pseudoargumenty nie tylko polegają na dogłębnym zakłamaniu i przewrotnych zabiegach: wyzywanie zgłaszających zastrzeżenia (całą gamą epitetów do tradsów aż do niewierzących i faryzeuszy), odwoływanie się do polskiego poczucia gościnności, łechtanie postępowością, soborowością, wspaniałomyślnością, odwracanie uwagi na inne tematy. Dotykają one - także dosłownie - problemu zasadniczego w obecnej sytuacji w Kościele, mianowicie wiary oraz wzajemnego stosunku między wiarą a Kościołem. Szermierze i apologeci wybryku ekumenicznego użyli w tej sprawie jako pierwsi broni, która miałaby powalić czy przynajmniej sparaliżować przeciwników. Częściowo być może się udało. Przykład pracownika naukowego KUL-u świadczy, że przynajmniej pośrednie postraszenie ewentualnymi kłopotami w pracy może poskutkować przynamniej wycofaniem się z publicznej debaty, a to już znaczny sukces. No cóż, dość specyficzna metoda uczenia "wiary". Problem polega jednak na tym, że miesza się tu - a może nawet utożsamia - wierzenie w gołosłowne zapewnienia kurii (odnośnie istnienia łamiącego prawo przywileju) z wiarą katolicką w ogóle i przynajmniej pośrednio z byciem katolikiem. Nad perfidią tego koronnego pseudoargumentu nie warto się zatrzymywać, bo każdego zdrowomyślącego napełnia on już z daleka obrzydzeniem, a normalnego katolika dodatkowo wstydem, że coś takiego mogło wyjść od bądź co bądź kościelnej instytucji.

Ci, którzy jednak są zaszczuci bo porażeni niczym Zeusowymi gromami z kurialnego Olimpu, mają prawo do upewnienia i przypomnienia fundamentalnej i nienaruszalnej zasady wiary katolickiej i tym samym istnienia Kościoła, mianowicie że racją bytu i działalności Kościoła jest wierne, nieskażone i niezmienne zachowywanie i przekazywanie Objawienia, czyli prawdy Chrystusowej.

Brzmi to wpierw abstrakcyjnie, być może wręcz nie na temat. Z tą podstawową zasadą zgodzą się - miejmy nadzieję - także szermierze i apologeci wybryków ekumenicznych czy przynajmniej urzędnicy kurialni, którzy wszak przy objęciu urzędu przyznają się do wyznawania wiary katolickiej, czyli tej podawanej do wierzenia przez Urząd Nauczycielski pod przewodnictwem następców św. Piotra. Bardziej konkretnie i życiowo brzmi już równie zasadnicza prawda, że owo zachowywanie i przekazywanie Objawienia ma do czynienia z wiarygodnością Kościoła w ogólności, wpierw oczywiście rozumianego jako całość począwszy od Apostołów aż po teraźniejszość, lecz także bardzo konkretnie i codziennie jako wiarygodność danego księdza, czy to zwykłego wikarego, czy też wysokiego dostojnika kurialnego, nawet watykańskiego. Nie przypadkowo w nerwowych reakcjach kurialnych w danej sprawie apelowano wręcz odruchowo do - życzeniowo niekwestionowalnej - wiarygodności Przewielebnego Księdza Rzecznika Prasowego czy innej Przewielebnej Znakomitości. Niestety można tutaj się zastanawiać, czy powinien to być powód bardziej do zdziwienia czy bardziej do żałości w zamyśleniu, czy dana osoba z kurii faktycznie chodzi po naszej zwykłej ziemi, mając do czynienia z rzeczywistymi istotami ludzkimi myślącymi i zbierającymi doświadczenia. A jeśli nawet dana osoba pozbawiona była kontaktu na co dzień z samodzielnie myślącymi istotami, to powinna przynajmniej z własnego zdrowego rozsądku, jeśli nie ze studium teologii wiedzieć (no cóż, różnie te studia wyglądają...), że czym innym jest wiara w Objawienie i wiarygodność Kościoła jako całości, a czym innym wiara w istnienie jakiegoś listu z Watykanu i odnośne zapewnienia Przewielebnej Osobistości. Tym niemniej te dwie wiary, czy raczej przedmioty wierzenia, mają coś ze sobą do czynienia, aczkolwiek nie tak, jak by sobie wybrykańcy ekumeniczni w tym przypadku życzyli. Mówiąc krótko: Nie tylko wiarygodność Przewielebnej Kurialności kończy się najpóźniej na sprawie istnienia osławionego kawałka papieru. Zupełnie bez najmniejszego sprzeniewierzenia się wierze katolickiej można, a nawet w tym wypadku, trzeba się domagać dowodu rzeczowego. Wiarygodność Kościoła jako całości stoi i upada wraz z wiernym zachowywaniem i przekazywaniem Objawienia (rozumieli to chociażby nawet protestanci, z M. Lutherem na czele, zarzucając "papistom", czyli Kościołowi katolickiemu, zdradę Ewangelii). Tym bardziej wiarygodność poszczególnego przedstawiciela Kościoła, także Przewielebnej Kurialności, zależy od wierności Kościołowi w znaczeniu Urzędu Nauczycielskiego w jego ciągłej tożsamości.

Nikt nie zamierza pochopnie zarzucać komukolwiek, zwłaszcza Przewielebnym Kurialnościom, braku wierności wobec Objawienia podawanego do wierzenia przez Urząd Nauczycielski. W interesie zarówno osobistym jak też zbiorowym kościelnym jest unikanie choćby nawet pozorów sprzeniewierzania się nauczaniu Kościoła, którego to nauczania wyrazem i zastosowaniem są przecież przepisy liturgiczno-prawne (powinien to wiedzieć nawet mierny adept teologii). Skąd się więc bierze - niestety aż nazbyt i coraz bardziej rozpowszechniona - swawola zwłaszcza w dziedzinie liturgii, do której należy zaliczyć takie wybryki ekumeniczne jak "gościnność ambony", ?

Z pewnością nie brakuje takich osób, które zupełnie świadomie i z namysłem chcą w ten sposób, przynajmniej pośrednio i małymi krokami czy metodą plasterkową, zakontestować i zwalczać prawdy wiary katolickiej, jak chociażby jedyność Kościoła Chrystusowego we wspólnocie wiernych pod przewodnictwem Następcy św. Piotra. Zapominają przy tym czy nie chcą pamiętać, że do tej prawdy przyznał się zarówno Sobór Watykański II, jak też najnowsze dokumenty Stolicy Apostolskiej, jak deklaracja Dominis Iesus z 2000 r. Nie trzeba być wybitnym teologiem, a wystarczy znać elementarz teologii katolickiej, by wiedzieć, że liturgia jest w pojęciu katolickim wyrazem wiary, i że nasza wiara różni się w istotnych częściach od przekonań protestantów. Każdy szczery katolik traktuje te różnice poważnie, także z szacunku dla innych przekonań, nawet jeśli gardziłby przepisami liturgicznymi czy uważałby je za zbędne.

Następnym powodem jest mentalność, w której łączą się - w różnych wariantach udziału - dążenia i nawyki (rzekomej) innowacyjności, (rzekomej) postępowości, nieustannego reformowania (a raczej przeinaczania czy przeistaczania), ewoluowania, podążania za mitycznym (czy wręcz upiornym) duchem czasu. Tutaj niemniej wyraźnie traci się łączność z Objawieniem, które jest - według elementarnej zasady wiary katolickiej - dane raz na zawsze i niezmienne.

Powróćmy do naszej sprawy (oczywiście odszedłszy od niej co najwyżej pozornie). Niezależnie od intencyj i (co najmniej wątpliwych) podstaw prawnych wybryku "gościnności ambony" można i należy zapytać: Jakie wrażenie odnośnie wierności Magisterium Kościoła sprawa ów wybryk? Czyż wierni nie mają prawa żądać chociażby wyjaśnień? Są to oczywiście pytania tzw. retoryczne, choć nie miejsce na retorykę.

Można pytać dalej: A może jednak chodzi o odważny, pionierski czy wręcz proroczy krok, który wcześniej czy później nie tylko zostanie zalegalizowany, lecz stanie się normą dla całego Kościoła? Nie trzeba być jasnowidzem, by przypuszczać taką myśl choćby u części osób zamieszanych w aferę oraz świadków. Czyź nie była niegdyś zakazana celebracja "przodem" do ludzi i to w języku narodowym? Czyź nie istniała niegdyś codzienna koncelebra, a obecnie stała się ona normą czy wręcz praktycznie - niemal nie kwestionowanym - przymusem? Przykłady można by mnożyć Według tego wzoru nie milknął od pięćdziesięciu lat zapowiedzi i postulaty zniesienia celibatu, święcenia kobiet, demokratycznych wyborów biskupów i proboszczów (tutaj Przewielebna Kurialność z pewnością by się sprzeciwiła) itd. W sumie chodzi zasadniczo o upodobnienie Kościoła do stanu wspólnot protestanckich w ich głównych zarysach.

Idźmy jeszcze dalej: Jakie wrażenie odnośnie wierności Kościoła wobec Objawienia sprawiło dopuszczenie (nie nakazanie) celebracji "przodem" do ludzi, w języku narodowym, świeckich do funkcyj ściśle liturgicznych? Jakie wrażenie sprawia, gdy biskupi jedynego Kościoła Chrystusowego modlą się wspólnie z przywódcami innych wspólnot wyznaniowych, a nawet wspólnie udzielają błogosławieństwa? Czyż postawienie granicy zmian przed homilią podczas liturgii Mszy św. nie sprawia wrażenia małostkowego braku odwagi i konsekwencji? Można chyba mieć poniekąd wyrozumienie dla nadgorliwców nie żywiących złych zamiarów, chociaż zapewne można im zarzucić swowolę, tudzież ignorowanie czy nawet pogardzanie Magisterium Kościoła w jego ciągłości, a za to płytkie poddanie się duchowi (czy raczej upiorowi) posoborowia jako New Age katolicyzmu.

Bardziej eufemistycznie i zafałszowując rzeczywistość mówi się o "nowej wiośnie Kościoła", która faktycznie polega na zaniku wiary i upadku życia kościelnego, począwszy od praktyk sakramentalnych, poprzez powołania, aż do autentycznego świadectwa wiary w życiu społecznym, także w gospodarce, w ustawodawstwie i kierowaniu państwem. Nie przypadkiem taki jeden krzyczy przed wyborami, że nie będzie klękał przed księdzem. Nie liczyłby, że coś takiego chwyci, gdyby dla każdego katolika było oczywiste, że w kościele klęka się przez Panem Bogiem, i że księża przed Nim chętnie i możliwie często klękają. Tymczasem w ramach "reformy liturgii" klękanie przed Panem Bogiem, także księże, zredukowano do minimum śladowego. Nie przypadkiem wielu rzekomych katolików za nic ma sobie nauczanie Kościoła odnośnie zabijania dziecie nienarodzonych, sztucznego zapłodnienia istot ludzkich (podobnie do rozmnażania bydła według zapotrzebowania czy to na masę mięsną czy to na mlekodajnię), związków sodomickich i innych postępowości. Przeciętny obywatel, chociażby taki sobie parlamentarzysta z któregoś tam rzędu, nie musi być wyjątkowo światły, by wiedzieć, że Kościół w ostatnich dziesięcioleciach znacznie poszedł "z postępem", więc można i należy mieć nadzieję, że kiedyś dołączy do nowoczesności w następnych dziedzinach, zaś nowoczesne państwo eurounijne może i powinno mu w tym być przewodnikiem i wzorem. Nie jest też przypadkiem, że w pseudochrześcijańskim uznaniu i przejęciu rzeczonych i innych "postępowości" przodują właśnie hojnie darzeni gościnością ambony protestanci.

W tym miejscu niech będzie wolno uczynić dygresję nie do końca osobistą. Z prozaicznych powodów chronologiczno-biograficznych nie znam tzw. Kościoła przedsoborowego z własnego doświadczenia. Nie mam więc uprzedzeń, choć wychowany zostałem w posoborowości. W miarę poznawania historii Kościoła także ostatnich dzięsięcioleci pojawiło się i przez lata nurtowało pytanie, coż takiego się wydarzyło i jakie były przyczyny tego, co jedni nazywają "odnową" czy "wiosną", a inni niebywałym kryzysem czy upadkiem Kościoła. Może chodzić wpierw oczywiście o wymiar widzialny, ujmowalny statystycznie i ogólnie empirycznie. Z pewnością wiele się zmieniło, coś niecoś na lepsze. Jednak ogólnie bilans jest wyraźnie negatywny, o czym wspomina coraz więcej przedstawicieli Kościoła, w tym obecny Papież, a także osoby postronne. Choć narzekanie na tzw. sekularyzację tudzież przypisywanie jej przyczynowości sprawczej obecnej zapaści duchowej należy u wielu Dostojników do standartowego repertuaru, przyznaję się, że to nie przekonuje, a to ze względu na przekonanie we wierze katolickiej. Wiara katolicka głosi, że każdy człowiek począwszy od pierwszych rodziców, jest skażony (zraniony) grzechem pierworodnym i jego skutkami, ale jednak zachowuje pewną otwartość na Boga i tym samym zdolność przyjęcia Jego Objawienia. Tak się miała sprawa u zarania ludzkości, tak było za czasów Abrahama, Mojżesza, proroków, za życia ziemskiego naszego Zbawiciela i Apostołów, potem także w średniowieczu, renesansie, baroku, mrocznym "oświeceniu", aż do lat 50-ych i 60-ych ubiegłego stulecia. Co się wydarzyło, że ludzie cywilizacji europejskiej w sposób niebywały i jedyny w dziejach masowo odwrócili się od Kościoła, skoro odnośnie ich dyspozycji wiary nic się istotnie nie zmieniło? Czyż nie ma to coś do czynienia ze zmianami po stronie Kościoła, chociażby tym zewnętrznymi, które są przecież niezaprzeczalnie olbrzymie?

Cóż przeżywali wierni katolicy, którzy z upodobaniem i przekonaniem lgnęli do Mszy św. według Mszału św. Piusa V, którą żyli, która była duchowym domem w ich modlitwie, westchnieniach do Boga, może nawet uniesieniach ducha, a oto znaleźli się pośród zgromadzenia, które chociażby zewnętrznie niewiele miało wspólnego z Ofiarą Mszy św., a kojarzy się raczej z występami przy stole mniejszej czy większej liczby aktywistów pod przewodnictwem księdza? Jak się czuli kapłani, wychowani na jednoznacznych rubrykach i zasadach liturgicznych, którzy niejednokrotnie z wielkim trudem byli wkuwali w seminarium łacinę, żeby godnie i owocnie sprawować Najświętszą Ofiarę, którzy wzrastali w tęsknocie stanięcia przy ołtarzu przed Obliczem Boga Żywego, najbliżej Najświętszego Sakramentu, jako pośrednik między Bogiem a ludem, a których nagle - bez formalnego nakazu, ale pod praktycznym przymusem przez kłamliwe powoływanie się na sobór - postawiono przy stole, na modlitwie twarzą w twarz przed ludźmi, a za to tyłem do Najświętszego Sakramentu, do którego czczenia i jak nawiększego szacunku byli wychowywani? Wielu odczuć i przeżyć można się domyśleć. Streścić je można w jednym: Czyż zarówno wierni jak i kapłani, szczerze przekonani chociażby do liturgii, w której wzrastali i w którą wrastali, nie mogli poczuć się oszukani? Biorąc pod uwagę treść tych zmian w liturgii, które niestety oznaczają oddalenie się od wiary katolickiej czy jej zaciemnienie, można zapytać, czy nie zachwiały one przynajmniej zaufania do władz kościelnych, jeśli nie samej wiary? Wystarczy rozpatrzeć tę kwestię choćby na płaszczyźnie psychologicznej, abstrahując od kwestij teologicznych i liturgologicznych. Postawiony w takiej sytuacji wierny katolik, także kapłan, miał (i ma) właściwie następujące możliwości:

1. Wyciągnięcie wniosku, że Kościół już nie jest sobą, czyli rozczarowanie Kościołem jako takim, oraz odejście odeń czy przynajmniej od podległości wobec jego władz. To wyjaśnia masowy exodus wiernych oraz masowe porzucanie stanu kapłańskiego i życia zakonnego, a to nie tylko w latach 60-ych i 70-ych. Niektórzy zorganizowali się w różne grupy "tradycjonalistyczne", kontynuujące autentyczną naukę i liturgię katolicką. Większość z nich rozwija się i kwitnie w sposób zadziwiający w zestawieniu z bardzo ograniczonymi możliwościami oddziaływania. W zależności od zachowania czy braku łączności z Rzymem zagraża im jednak w mniejszym czy większym stopniu mentalność separatystyczna.

2. Zachwycone podjęcie "reform", tudzież zaangażowanie w kontynuację "ducha soboru" bez żadnych granic. Jest to typowa postawa tych, dla których jedyną normą jest rzekomy postęp, właściwie duch czasu, oraz poklask i poparcie głównego nurtu medialno-biznesowo-globalistycznego. Problem polega tutaj na tym, że otwarcie gardzą oni Kościołem tzw. przedsoborowym (w ramach potępionej przez Papieża tzw. hermeneutyki zerwania) oraz tym, co jeszcze z niego zostało obecnie. Zaliczyć tutaj można protagonistów "gościnności ambony".

3. Bezproblemowe czy wręcz bezrefleksyjne przyjęcie wszelkich "reform" i zmian, o ile są one czysto prawnie legalne, tudzież mniej czy bardziej dokładne ich stosowanie. W tej postawie dominuje posłuszeństwo wobec władzy kościelnej, nawet ponad refleksją teologiczną złączoną ściśle z wiarą w Objawienie. Jest to rodzaj najwygodniejszy dla władz, przynajmniej pozornie. Nie trzeba tutaj ani trudu poznawania czegoś więcej niż dokumenty Vaticanum II i pochodne, ani wysiłku szukania zrozumienia najnowszej historii Kościoła oraz procesów w otaczającym na codzień świecie. Tutaj problem polega na tym, że człowiek zdrowo myślący wcześniej czy później będzie starał się zanalizować i zrozumieć otaczającą go w Kościele i świecie rzeczywistość, nie zadowalając się maksymą, że tak jest jak jest, i że wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej, zaś wystarczy w miarę komfortowo się urządzić, nie myśląc za wiele, a przede wszystkim nie stawiając niewygodnych pytań np. odnośnie legalności czy nielegalności "ekumenicznej ambony". Pozycja ta jest najbardziej niestabilna, z kilku powodów. Po pierwsze: O ile "reformy" oddalają od prawdy Objawienia (jak np. zastąpienie ołtarza stołem, rugowanie oznak czci dla Najśw. Sakramentu, klerykalizacja świeckich w liturgii itp.), o tyle oddalają one od wiary katolickiej, a za to ściślej wiążą z osobami przywódczymi, wytwarzając mentalność sekciarską uzależnienia od osoby przywódcy (począwszy od wikarego aż do najwyższych stopni hierarchii), nawet kosztem prawdy. Stąd właśnie bierze się naleganie na bezwzględne wierzenie księdzu i poddanie się jego władzy, w połączeniu z nagminnymi nadużyciami urzędu kościelnego począwszy od pomysłów pseudoliturgicznych aż do nadużyć seksualnych. Nadmiar władzy może dość rychło zdemoralizować. Na takiej mentalności żerują antykościelni producenci i propagatorzy rzeczywistych czy sfabrykowanych skandali obyczajowych z udziałem duchownych, gdyż wychodzi się z założenia, że wskutek podważenia wiary w księdza nic nie pozostanie, skoro owa wiara zastępowała wiarę w prawdę Objawienia. Po stronie duchownych sprawa wygląda niewiele lepiej. W razie pojawienia się braku satysfakcji w dotychczasowym komfortowym urządzeniu się (gdy np. coraz mniej będzie intencyj mszalnych, chrztów, ślubów, pogrzebów), osoba taka zaczyna mniej czy bardziej intensywnie szukać, co w zależności od owej intensywności musi zdążać do którejś z postaw powyższych, tzn. albo do odkrycia i umiłowania Tradycji Kościoła w jej wierności Objawieniu, albo jej konsekwentnego i otwartego odrzucenia oraz pogardliwego zwalczania.

Granice między tymi trzema wariantami mogą być w konkretnych przypadkach płynne, gdyż indywiduum ludzkiego nie da się zupełnie ująć w schematy.

Na koniec życzliwy apel do wszystkich wmawiających sobie i innym, jakoby "u nas" było wszystko w porządku, a winien jest paskudny świat współczesny, "takie czasy", anonimowa sekularyzacja, czyli coś w rodzaju hegliańsko-marxistowskiej konieczności dziejowej. Proszę, nie miejcie wszystkich innych poza sobą za naiwnych i umysłowo niedorozwiniętych. Wiara katolicka, wiara w Boże Objawienie w Chrystusie, nie ruguje używania zdrowego rozsądku (jak twierdzą mrocznie oświeceni), lecz wręcz przeciwnie, wspiera, prowadzi i udoskonala. Czasami trzeba tylko trochę czasu, żeby otrząsnąć się ze zbyt ślepego w dobroduszności zaufania. Natomiast pohukiwanie na kogoś czy wręcz wyzywanie zamiast udzielenia merytorycznej odpowiedzi już od dość dawna jest zamierzchłym przeżytkiem we współczesnym cywilizowanym świecie, nawet w przedszkolach i domach opieki.

ks. dr Dariusz J. Olewiński

http://breviarium.blogspot.com/2013/01/postscriptum-dlaczego-homilia-afera.html
Teresa
PostWysłany: Pią 15:47, 11 Sty 2013   Temat postu:

Ks. dr Dariusz Olewiński daje odpór!

Homilie głoszone przez niekatolików

Mimo wszelkich pokrętnych tłumaczeń i wyzwisk trzeba jasno powiedzieć:

1. Zaproszenie świeckiego, także niekatolika, do wygłoszenia homilii podczas Mszy św. jest według obowiązującego prawa zabronione i nielegalne. Nawet jeśli istnieje jakiś wcześniejszy list Kongregacji Nauki Wiary w tej sprawie, to jest on nieważny z dwóch powodów: po pierwsze sprawa należy do kompetencji Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, po drugie odnośne (rzekomego) pozwolenia, nawet jeśli miało kiedyś miejsce (co można uznać za wątpliwe), zostało wyraźnie zniesione przez prawo nadrzędne jakim jest Instrukcja Redemptionis Sacramentum nr 64 i 65.

2. Ani Prymas ani Biskup miejsca nie ma prawa wprowadzać czy zezwalać na coś, co jest wprost zabronione przez prawo kanoniczne i dekrety wykonawcze Stolicy Apostolskiej. Tzw. prawo zwyczajowe może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy coś nie jest wprost zabronione przez prawo stanowione.

3. Bezczelną hipokryzją jest wskazywanie na obowiązek szacunku i poddania się władzy biskupa miejsca, gdy chodzi o sprawę, w której tenże sam gardzi ogólnym prawem kościelnym i tym samym nie słucha Następcy św. Piotra, i to nie tylko aktualnego, lecz także całej ciągłości praktyki, nauczania i prawodawstwa papieskiego. Chodzi bowiem ewidentnie o bezprawie i jaskrawe nadużycie urzędu kościelnego, co jest według prawa kanonicznego karalne (Codex Iuris Canonici can. 1389).

4. Nie bacząc na zdenerwowane reakcje kurii warszawsko-praskiej i konsortów trzeba natychmiast słać skargi do Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, by powstrzymano zgorszenie.

5. Jeśli jednak nie udałoby się powstrzymać skandalu, należy zorganizować pikietę przed kurią, a zwłaszcza w miejscu skandalu i podczas jego trwania. Prawem i obowiązkiem każdego wiernego jest upomnieć władze kościelne także publicznie, jeśli taka jest ostateczność, tzn. gdy chodzi o ewidentne łamanie prawa i zgorszenie, zaś upominanie osobiste nie odniosło skutku.

LAUDETUR IESUS CHRISTUS!
in Christo
sac. doct. Dariusz J. Olewinski


http://breviarium.blogspot.com/2013/01/list-do-redakcji-homilie-goszone-przez.html
Teresa
PostWysłany: Czw 13:20, 10 Sty 2013   Temat postu:

"Obecnie jest już oficjalne pozwolenie"
(...)
http://breviarium.blogspot.com/2013/01/obecnie-jest-juz-oficjalne-pozwolenie.html


Przywilej, to znaczy: zwyczaj jest, ale go nie ma.
(...)
http://breviarium.blogspot.com/2013/01/przywilej-to-znaczy-zwyczaj-jest-ale-go.html


o. Dariusz Kowalczyk SJ - nie dzielmy włosa na czworo!
(...)
http://breviarium.blogspot.com/2013/01/o-dariusz-kowalczyk-sj-nie-dzielmy-wosa.html
Teresa
PostWysłany: Śro 23:23, 09 Sty 2013   Temat postu:

Teresa napisał:
Cytat:
Ostatnia liturgia Tygodnia Ekumenicznego będzie miała miejsce w ostatnią niedzielę stycznia, o godzinie 18 w kościele Miłosierdzia Bożego w Ząbkach. Mszy Świętej przewodniczyć będzie bp Marek Solarczyk, a kazanie wygłosi bp Zbigniew Kamiński, z Kościoła ewangelicko-metodystycznego.

Z komentarzy na fb:
Dlaczego pan pastor Kamiński, nie mający ważnych święceń kapłańskich ani biskupich, nazywany jest biskupem? Jeśli "przez grzeczność", to proszę odejść od tej praktyki, gdyż jest niegrzeczna względem prawdy i naszych biskupów. Dodatkowo Kodeks Prawa Kanonicznego w kan. 767 par. 1 wyraźnie zakazuje głoszenia homilii podczas Mszy świętej osobom nie posiadajacym święceń diakonatu.

Kan. 767 -
§ 1. Wśród różnych form przepowiadania szczególne miejsce zajmuje homilia. Stanowi ona część samej liturgii i jest zarezerwowana kapłanowi lub diakonowi. (...)
§ 4. Do proboszcza lub rektora kościoła należy czuwać, by te przepisy były wiernie przestrzegane.



Do tego jeszcze:

Instrukcja Redemptionis Sacramentum

65. Należy pamiętać, iż w myśl zapisu kan. 767 § 1 wszelkie wcześniejsze przepisy, które dopuszczały wiernych nie wyświęconych do wygłaszania homilii w czasie celebracji eucharystycznej uznaje się za zniesione. Owo dopuszczenie zostaje cofnięte, tak że nie może być przywrócone mocą żadnego zwyczaju.

I tu sporo pisze w temacie homilii:
(...)
http://www.msza.tchr.org/artykul-1376.html
Teresa
PostWysłany: Wto 18:11, 08 Sty 2013   Temat postu:

W tym samym temacie:

Łamanie z premedytacją Kan. 767 § 1 KPK

(...)

O ile się orientuję, panowie Piotr Gaś oraz Zbigniew Kamiński nie są kapłanami ani diakonami, w dodatku nie posiadają zezwolenia biskupa miejsca na nauczanie w imieniu Kościoła katolickiego.

Wilki mają nauczać owce w przytomności pasterza...

Przypominam adres sekretariatu Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, gdzie można kierować skargi: cultdiv@ccdds.va

http://breviarium.blogspot.com/2013/01/amanie-z-premedytacja-kan-767-1-kpk.html
Teresa
PostWysłany: Wto 16:59, 08 Sty 2013   Temat postu:

Cytat:
Ostatnia liturgia Tygodnia Ekumenicznego będzie miała miejsce w ostatnią niedzielę stycznia, o godzinie 18 w kościele Miłosierdzia Bożego w Ząbkach. Mszy Świętej przewodniczyć będzie bp Marek Solarczyk, a kazanie wygłosi bp Zbigniew Kamiński, z Kościoła ewangelicko-metodystycznego.

Z komentarzy na fb:
Dlaczego pan pastor Kamiński, nie mający ważnych święceń kapłańskich ani biskupich, nazywany jest biskupem? Jeśli "przez grzeczność", to proszę odejść od tej praktyki, gdyż jest niegrzeczna względem prawdy i naszych biskupów. Dodatkowo Kodeks Prawa Kanonicznego w kan. 767 par. 1 wyraźnie zakazuje głoszenia homilii podczas Mszy świętej osobom nie posiadajacym święceń diakonatu.

Kan. 767 -
§ 1. Wśród różnych form przepowiadania szczególne miejsce zajmuje homilia. Stanowi ona część samej liturgii i jest zarezerwowana kapłanowi lub diakonowi. (...)
§ 4. Do proboszcza lub rektora kościoła należy czuwać, by te przepisy były wiernie przestrzegane.

http://www.intratext.com/IXT/POL0025/_P1T.HTM


Piszemy spokojne pisma z zapytaniem, czy zapowiadane wydarzenia aby na pewno nie są łamaniem kan. 767, bo mamy wątpliwość. Jeżeli nie są, to proszę o uzasadnienie. Można tu: kuria@wpraga.opoka.org.pl

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group