Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Katechizm Katolicki dla Ludu Bożego - ks. prof. F.Spirago Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:56, 09 Lip 2014 Powrót do góry

Katechizm Katolicki dla Ludu Bożego (komplet 3 tomów) - Ks. prof. Franciszek Spirago

Katechizm x. prof. Spirago po prawie 100 latach od pierwszego wydania ponownie trafia na półki księgarskie.

Image

Katolicki katechizm ludowy, stosownie do potrzeb czasu i pedagogicznie opracowany przez ks. prof. Franciszka Spirago. Przełożył na polski za zezwoleniem autora Ks. Dr. Wojciech Galant, Profesor teologii w Przemyślu, Podkomorzy Jego Świętobliwości Piusa X.

Katechizm, jeden z najobszerniejszych, wydany został w Przemyślu, gdy pasterzem diecezji był św. Józef Sebastian Pelczar.

Tom 1. Nauka wiary
Tom 2. Nauka obyczajów
Tom 3. Nauka o środkach łaski


[link widoczny dla zalogowanych](komplet-3-tomow)
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:09, 09 Lip 2014 Powrót do góry

Fragment z Katechizmu:

Co nam mówi Kościół o uczynkach miłosierdzia co do duszy?


Uczynki miłosierdzia co do duszy to:

1) nieumiejętnych nauczać,
2) wątpiącym dobrze radzić,
3) grzeszących upominać i karać,
4) krzywdy cierpliwie znosić,
5) urazy chętnie darować,
6) strapionych pocieszać,
7) modlić się za bliźnich.


Nieumiejętnych nauczać możemy albo w sprawach religii, albo w innych pożytecznych kwestiach, ustnie, lub przez dobre pisma. Uczynek miłosierdzia spełniali zatem wszyscy Apostołowie, kaznodzieje, misjonarze w krajach pogańskich, spełniają go katecheci, spowiednicy, chrześcijańscy pisarze i wszyscy nauczyciele. „Najbardziej Boskim z dzieł Bożych jest, współpracować z Bogiem nad zbawieniem duszy człowieka.” (św. Dionizy) Kto drugich poucza w sprawach religii, osiągnie w Niebie wyższy stopień szczęśliwości i godności. Powiada Daniel: „Ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze [będą świecić]” (Dan 12, 3).

Wątpiącym dobrze radzić jest wprawdzie uczynkiem miłosierdzia; należy jednak wpierw zastanowić się dobrze i nie narzucać swej rady bliźniemu natrętnie. Dobrą radę dał Józef w Egipcie Faraonowi, Jezus bogatemu młodzieńcowi, Gamaliel Wysokiej Radzie.

Grzeszącego bliźniego powinniśmy upomnieć, o ile uczynić to możemy bez szkody dla siebie i jeżeli spodziewać się można, że upomnienie poskutkuje.

Byłby okrutnikiem bez serca, kto widząc ślepego, stojącego nad brzegiem przepaści, nie ostrzegłby go o niebezpieczeństwie; daleko większym okrutnikiem jest, kto może wybawić brata swego od śmierci wiecznej, a nie czyni tego z lenistwa. (św. Augustyn.) Kto może coś naprawić, a nie czyni tego, ma bez wątpienia współudział w grzechu. (św. Grzegorz Wielki). Bóg żądać będzie od nas zdania rachunku z liczby dusz bliźnich naszych, jeśli zaniedbujemy pracy nad zbawieniem ich, choć mamy ku temu sposobność (św. Grzegorz Wielki) Jeśli ktoś zabłoci sobie suknię, zwracamy mu na to uwagę; jeśli jednak skalany jest na duszy plamami brudu, pozwalamy mu zginąć (św. Jan Chryzostom). Bogobojni mężowie nie zapominali nigdy o upominaniu bliźnich. Noe nawoływał do pokuty grzeszącą ludzkość, dobry łotr skarcił łotra wiszącego po lewej stronie krzyża, biskup Ambroży zganił u drzwi kościoła cesarza Teodozjusza za popełnione morderstwo. (Spirago, Przykł.) Skutki nagany podobne są do działania soli. Sól piecze zranione miejsca, jednak czyści je i goi; nagana nie jest przyjemna, ale pożyteczna. Nie mamy obowiązku upominania, jeśliby mogłaby z tego dla nas wyniknąć większa szkoda. Nie musimy bowiem miłować bliźniego więcej, niż nas samych (jedynie przełożony nie może kierować się tym względem; spełnia bowiem w tym razie obowiązek nie miłości, lecz sprawiedliwości). Można także zaniechać upomnienia, jeśli z góry wiemy, że takowe na nic się nie przyda. Jaki byłby sens upominać i karcić człowieka zupełnie pijanego? Można to zrobić później, gdy wytrzeźwieje.

Upominając bliźniego, trzymać się należy porządku, przepisanego przez Chrystusa. Należy więc najpierw upomnieć go w cztery oczy; gdy to nie poskutkuje, możemy zganić go przy jednym lub dwóch świadkach. A gdyby i to nie pomogło, wtedy dopiero zwrócić mamy na jego postępowanie uwagę przełożonych (Mt 18, 15).

Upominać mamy bliźniego łagodnie i z miłością. Im więcej oszczędzamy bliźniego przy naganie i im więcej miłości mu okazujemy, tym skuteczniejszą będzie nagana. Gwóźdź wbić można łatwiej i głębiej, jeśli przedtem posmarujemy go tłuszczem; podobnie skuteczniej działają słowa nagany jeśli udzielamy jej z łagodnością. (Św. Marc.) Jeśli nagana ma przynieść pożytek, niech będzie jako łagodny deszczyk. Tylko łagodny, lekki deszczyk wsiąka w ziemię i użyźnia ją; deszcz ulewny rozrywa tylko ziemię, spłukuje ją nie przynosząc pożytku. Tak samo rzecz się ma z upomnieniem (Korneliusz a Lapide). Niczym zielona łupina orzecha, tak i nagana ma z natury rzeczy pewną gorycz w sobie; należy ją więc posłodzić łagodnością (św. Franciszek Salezy). Owoc niedojrzały jest ciężkostrawny i wywołuje boleści w żołądku. Podobnie działa i nagana, mieszcząc w sobie ciężkostrawną prawdę, należy więc starać się ogrzać ją i ugotować przy ogniu miłości. (św. Franciszek Salezy) Surowość niech łączy się z łagodnością, jak róża z cierniem. Dobrze jest zatem przed udzieleniem nagany podnieść dobre strony, a po naganie dodać przyjazną zachętę. Podobnie czyni łucznik, który najpierw naciąga łuk, nim wypuści strzałę. Natomiast nic nie wskóramy, a jedynie szkodliwie wpłyniemy na bliźniego, jeśli upomnienie będzie szorstkie i grubiańskie. „Grzesznik nie może się skłonić do poprawy życia, jeśli nie ma przeświadczenia, że się go szczerze miłuje.” (św. Alfons) Gdybyśmy chcieli wędrowca sprowadzić na dobrą drogę kopaniem i potrącaniem, to pewnie pójdzie drogą całkiem przeciwną; podobnie zacina się w uporze człowiek, którego chcemy gwałtownymi wyrzutami przywieść do zmiany usposobienia (Wen.). Spłoszonych koni woźnica nie poskramia biczem i krzykiem, tylko uspokajaniem; tak też powinien postępować chrześcijanin z bliźnim, który zbłądził z prawej drogi (A. Stolz). Należy potępiać tylko błędy bliźniego, ale nie naruszać osoby. (Aby upomnienie było uprawnione i skuteczniejsze, trzeba, aby ten, który bliźniego upomina, sam był wolnym od błędu, o który bliźniego upomina. Stąd istnieje zasada: każdą poprawę należy zaczynać od siebie. Rodzice jednak i przełożeni mają prawo i obowiązek, nawet wtedy upomnieć dzieci i podwładnych, gdyby sami podlegali błędowi, o który podwładnych upominają, a podwładni i w tym wypadku obowiązani są, ze czcią wysłuchać strofowania i je spełnić – Przypis tłumacza) „Kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy”. (Jk 5, 20)

Kto bliźniego upomni, jest jak żeglarz śpieszący na pomoc rozbitkowi. Ileż trudów zadał sobie św. Jan Ewangelista, by uratować młodzieńca, który, nawrócony już przedtem, został później rozbójnikiem. Sam wyruszył w góry, by odszukać go, a gdy młodzieniec na jego widok począł uciekać, biegł za nim, wołając: „Dlaczego uciekasz, synu mój, przed ojcem twoim, bezbronnym starcem? Nie lękaj się! Ja sam prosić będę dla ciebie o przebaczenie u Chrystusa i zadośćuczynię za ciebie.” Słowa te, pełne miłości, przywiodły do skruchy młodzieńca. (Spirago Przykł.) Nie można z większą zaciętością prześladować Chrystusa, niż wtedy gdy mu się zabiera dusze; podobnie, nie można więcej Go uczcić, niż przyprowadzając doń dusze zbłąkane (św. Augustyn). Jałmużna tego rodzaju większą ma wartość, niż cały świat; bo jedna dusza w większej jest cenie, niż cały wszechświat (św. Augustyn). Nic nie da się porównać z wartością duszy. Choćbyś rozdał niezmierzone sumy pieniężne ubogim, jest to niczym w porównaniu z nawróceniem jednej duszy (św. Jan Chryzostom). Kto nawróci jednego grzesznika, większej nagrody jest godny, niż gdyby uratował od śmierci syna królewskiego; ratuje bowiem syna Króla niebieskiego, i to nie od śmierci doczesnej, ale od śmierci wiecznej.

Cierpliwe znoszenie niewinnie doznanej krzywdy przynosi pożytek nie tylko nam, ale i bliźniemu! Powstrzymuje go bowiem od większych błędów i prowadzi łatwiej do poznania swej niesprawiedliwości.

Dawid zniósł cierpliwie obelgę Semeja, co spowodowało, że tenże uznał swój błąd i prosił króla o przebaczenie (l Sm. 16, 10). Nie tracimy nic na tym, że cierpliwie znosimy krzywdę. Niewinność nasza musi wyjść kiedyś na jaw, a wtedy tym większa czeka nas nagroda za cierpliwość. Wielką jest też zasługą, nie uniewinniać się, jeśli jesteśmy o coś oskarżani (św. Teresa). Wielu jednak postępuje jak jeż, który po najlżejszym dotknięciu zwija się w kłębek – mają oni w pogotowiu mnóstwo wymówek i usprawiedliwień – wystarczy tylko wyrzec słówko o nich. Lecz możemy też i bronić się przeciw wyrządzanej nam niesprawiedliwości, jeśli cierpliwe jej znoszenie mogłoby nam raczej szkodę przynieść, niż pożytek. Na drobną zniewagę nie należy zważać, lecz przeciw zarzutowi ciężkiej zbrodni trzeba się bronić (św. Franciszek Salezy). A najlepiej jest obierać złotą drogę środkową, wskazaną przez roztropność.

Przebaczamy obrażającym nas, jeżeli nie mścimy się na nich, lecz przeciwnie obchodzimy się z nimi uprzejmie i staramy się o ile możności czynić im dobrze.

Józef nie zemścił się na braciach swych, gdy miał ku temu sposobność, lecz przeciwnie uścisnął ich, ucałował i obsypał podarunkami. Król Dawid przebaczył Semejowi i nie mścił się na nim. Jeśli odpuszczamy obrażającym nas, odpuści nam i Bóg grzechy nasze, jak tego nas uczy Chrystus w „Ojcze nasz.” Kto przebacza drugim, może liczyć na przebaczenie u Boga. (Patrz rozdział o miłości dla nieprzyjaciół, str. 47 i n.)

Pocieszamy strapionych, okazując im szczere współczucie, znajdując dobro w ich zmartwieniach i dopomagając im w potrzebie.

Wyrażanie drugim współczucia jest powszechnie przyjęte, choć nie zawsze szczere. Pocieszać można bliźniego w różny sposób. Ubogich i nieszczęśliwych możemy pocieszyć, przypominając im Opatrzność Bożą i przyszłe szczęście w Niebie; grzesznikowi możemy przypomnieć nieskończone miłosierdzie Boże itp. Najszlachetniej postępujemy, jeżeli staramy się dopomóc nieszczęśliwemu. Tak pocieszył Chrystus matkę młodzieńca z Naim i siostry Łazarza. Smutek jest chorobą umysłu, szkodzącą człowiekowi (Przyp. 25, 20). Pocieszający strapionych spełnia podobny uczynek, jak ten, kto pielęgnuje chorych (św. Grzegorz Wielki). Pociecha w utrapieniu, to jakby deszcz w czasie posuchy (św. Chryzostom). Wielka to pociecha dla strapionego, jeśli ma kogoś, kto z nim szczerze współczuje (św. Ambroży).

Modlitwa za żywych i umarłych jest bardzo miła Bogu. Przynosi pożytek i tym, za których się modlimy, i nam.

Wolą Boga jest zwłaszcza byśmy modlili się za rodziców naszych i dobroczyńców, za Papieża, za panującego, za biskupa i duszpasterzy, wreszcie także za nieprzyjaciół naszych [Łk 6, 28]. Powiada św. Paweł, że dobrą i miłą Bogu rzeczą jest, jeśli modlimy się za wszystkich ludzi, zwłaszcza za królów i wszystkich sprawujących władzę (l Tm 2, 3). Czytamy także w Piśmie świętym: „Świętą i zbawienną jest myśl, modlić się za umarłych, aby byli od grzechów uwolnieni.” (2 Mach. 12, 46). Nie tracąc nic, zyskujemy bardzo wiele, jeśli wstawiamy się do Boga za bliźnim (św. Gertruda). Modlitwa, sprawowana za innych, pomnaża nasze zasługi (św. F. Salezy). Modlitwa zjednywa nam także błogosławieństwo Boże. Juda kazał złożyć ofiary za poległych wojowników, odniósł też świetne zwycięstwo nad Nikanorem (2 Mach. 15). Pamiętać jednak należy, że nie zawsze modlitwa za drugich skutkuje natychmiast. Święta Gertruda żaliła się raz w objawieniu, że nie widzi żadnej poprawy u ludzi, za których się modli. Chrystus rzekł jej na to: „Żadna szczera modlitwa nie jest bezowocną, chociaż nieraz zakrytym jest człowiekowi, w jaki sposób owoc ten się objawia.” Wiemy z Pisma świętego, że Abraham wstawiał się do Boga za Sodomą, Mojżesz modlił się za naród swój, chrześcijanie za uwięzionego Piotra. I Chrystus modlił się przy Ostatniej wieczerzy za uczniów Swych nieprzyjaciół. „Jeśli Pan przepędzał noce na modlitwie, to pewnie nie chciał nic dla Siebie wyjednać, tylko modlił się, by wybłagać coś dla ciebie” (św. Ambroży). Zbawiciel jest nam więc w tym względzie najpiękniejszym przykładem. Tego też nauczył nas Chrystus w „Ojcze nasz”, byśmy modlili się za wszystkich, mówiąc np.: „Chleba naszego powszedniego daj nam”, i „Odpuść nam nasze winy.” (By modlitwa, zanoszona za kogoś, była skuteczniejszą, ważnym jest, by osoba za którą ją zanosimy, samemu się modliła. Nie mówi bowiem Chrystus: „Niech proszą za was”, lecz: „Proście, a otrzymacie.”

http://www.traditia.fora.pl/katechizm-nauka-katolicka,15/o-uczynkach-milosiernych-co-do-duszy-ks-adam-martyna,9117.html#76643


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 17:02, 27 Sie 2017, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:34, 09 Lip 2014 Powrót do góry

Ks. Franciszek Spirago, Katolicki katechizm ludowy, t. 2, Mikołów 1911, s. 453. - Gorliwość i lenistwo

O gorliwości w dobrym

1) Gorliwość w dobrym polega na tym, by szczerze i usilnie pracować nad uświęceniem się.
Gorliwość w dobrem musi wypływać z miłości Bożej, inaczej nie ma wartości. Musi także być rozumną, inaczej szkodzi raczej, niż pomaga (Św. Franciszek Salezy). Nierozumny gorliwy podobnym jest do człowieka, który, chcąc wyplenić kąkol na polu, wyrywa z kąkolem i pszenicę (Mt 13, 29). Ślepa gorliwość szkodzi tylko. – Jeśli króla Aleksandra Wielkiego pobudzała nadzieja sławy ziemskiej do tak wiekopomnych czynów, cóż dopiero my powinniśmy czynić, którzy mamy na widoku wieczną chwałę? (Korneliusz a Lapide). A jeśli tyle trosk dokładamy, by przedłużyć sobie nieco życie, o ileż więcej starań powinniśmy dołożyć, by żyć wiecznie! (Św. Augustyn). Powinniśmy być jako kupcy, którzy nigdy nie zadowalają się swym bogactwem, lecz wciąż szukają nowych zysków (Św. Bernard). Powinniśmy naśladować przezornych wędrowców, którzy nigdy nie oglądają się na przebytą drogę, tylko patrzą na tę, którą mają jeszcze przebyć; bo przebyta droga nie przyda im się na nic, jeśli nie dojdą do celu (Św. Grzegorz Wielki). – Gorliwy w dobrym korzysta o ile możności z kościelnych środków łaski. Pilny ogrodnik używa wszelkich środków, by upiększyć ogród: nawozi, sadzi, podlewa itd. Tak i gorliwy używa wszelkich środków, by uświęcić swą duszę; nie zapomina nigdy o modlitwie, przystępuje często do spowiedzi i Komunii, słucha często słowa Bożego, lub czyta książki religijne itd. – Gorliwy w dobrym korzysta z każdej sposobności, nadarzającej mu się do spełnienia dobrego uczynku. Nie odprawi żadnego ubogiego bez jałmużny, przestrzega sumiennie postów kościelnych, każdą wolną chwilę obraca na modlitwę. – Gorliwy w dobrym ponosi chętnie dla Boga każdą ofiarę. Cieszy się, jeśli prześladują go i wyśmiewają dla jego wiary; raduje się w cierpieniach, które Bóg zsyła na niego; gotów oddać wszystko, byle nie musiał zgrzeszyć; gotów nawet umrzeć za Chrystusa, jeśliby tak być musiało. – Gorliwy w dobrym troszczy się szczerze o zbawienie dusz swych bliźnich. Wstrzymuje od grzechu swych podwładnych, przyjaciół i krewnych, poucza ich i modli się za nich; modli się nawet za ludzi obcych sobie, za innowierców i grzeszników. Patrzmy, ile czynili Święci w tym względzie. Gorliwość, to ogień, który ogarnia najpierw przedmioty najbliższe, a potem coraz dalsze.

2) Gorliwość w dobrym konieczną jest do zbawienia, albowiem Królestwo niebieskie gwałt cierpi.
Chrystus dawał nieraz do zrozumienia, że musimy wielkich starań dołożyć, by osiągnąć zbawienie. Powiada wyraźnie: „Nie każdy, który mówi: Panie, Panie, wnijdzie do Królestwa niebieskiego“ (Mt 7, 21); a na innym miejscu: „Królestwo niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je“ (Mt 11, 12). Tylko kto wytrwale potyka się w zapasach, może osiągnąć nagrodę (1 Kor 9, 24). Nie sądźmy więc, że tak łatwo możemy być zbawieni. Wieczna szczęśliwość nazwaną jest Królestwem, Miastem Bożym, Domem Bożym, Rajem, Koroną; a takie rzeczy zdobywa się tylko uciążliwą walką i za wysoką cenę. Wielką pensję dostają zwykle tylko tacy urzędnicy, którzy przedtem długie lata uczyli się i pracowali. „Zawsze jednak jest jeszcze Królestwo niebieskie bardzo tanim; płaci się za nie mniej, niż jest wartym“ (Św. Antoni Pustelnik). – Bez gorliwości nie możemy w ogóle spełnić nic dobrego. Za zrządzeniem Boga napotykamy przy każdym dobrym uczynku na przeszkody (najczęściej ze strony złego ducha), chce bowiem przekonać się Bóg, czy mamy rzeczywiście dobrą wolę. Kto nie chce ponieść żadnej ofiary, a więc nie ma gorliwości, nie może spełnić żadnego dobrego uczynku. Tak samo nie można nabyć bez walki (bez gorliwości) żadnej cnoty. „O tyle tylko będziesz czynił postępy w doskonałości, o ile sobie gwałt zadasz“ (Tomasz a Kempis). I nasza modlitwa tylko wtedy zyskuje wysłuchanie, jeśli mimo wszelkiej przeszkody modlimy się wytrwale (gorliwie). Wspomnijmy na modlitwę ślepego przy drodze do Jerycha (Łk 18, 35) i na modlitwę św. Moniki. Zważmy zresztą, że i tu na świecie nie można niczego wielkiego dokonać bez pilności i gorliwości. Wszyscy sławni mężowie byli ludźmi nadzwyczaj pracowitymi. Cesarz Napoleon I, bezsprzecznie największy wódz, kazał w nocy się budzić, by odebrać ważne sprawozdania i wydać rozkazy. Spoczywał mało kiedy. Tym bardziej my musimy być gorliwymi, by osiągnąć zbawienie. „Którzy sieją ze łzami, żąć będą z radością“ (Ps 125, 5). Bez pracy nie ma kołaczy.

O przeciwieństwie gorliwości: lenistwie

1) Leniwym, gnuśnym jest, kto lęka się wszelkiej uciążliwej pracy, mogącej przyczynić się do jego dobra doczesnego lub wiecznego.
Opieszałość objawia się zatem jako próżniactwo, czyli wstręt do pracy, jeśli człowiek nie chce wcale pracować, ani nawet spełniać swych obowiązków zawodowych; dalej jako letniość, ospałość w dobrym, jeśli człowiek nie chce czynić nic dla zbawienia swej duszy. Opieszały podobnym jest do zaspałego, który nie budzi się, choć wyciągnąć mu poduszkę z pod głowy (Św. Bonawentura). W całej przyrodzie widzimy czynność i ruchliwe życie. Bez przestanku chwalą zastępy niebieskie Pana, bez przestanku krążą ciała niebieskie w przestrzeni, krzewy i drzewa rosną do pewniej granicy, mrówki zbierają w lecie zapasy, pszczoły budują komórki na miód i zabijają trutnie; a człowiek miałby być opieszałym, kiedy już stworzenia z samego popędu natury mają stanowczą do tego odrazę! (Ludwik z Granady). Idź do mrówki, leniwcze, i przypatruj się! (Przyp 6, 6). – Opieszały odkłada każdą pracę na później, a szuka tylko rozkoszy zmysłowych. „Letni chce i nie chce. Chciałby chętnie zyskać nagrodę Boga, ale nie chce uczynić nic dla Boga: skoro tylko chodzi o użycie przemocy, odstrasza się” (Św. Beda Czcigodny). By jednak otworzyć bramy szatanowi, wystawia się na tysiące niebezpieczeństw, naraża mienie, cześć, zdrowie itd.; dla Boga jednak nie czyni nic. (Diez). Mimo to mniema, że działa więcej dobrego, niż wszyscy inni. Podczas gdy bogobojni baczą tylko na to, co jest lepszego u innych, by się upokorzyć, patrzą opieszali nie na dobre sprawy innych, lecz tylko na to dobre, które sami posiadają (Św. Grzegorz Wielki). Podobni są do uczniów, którzy porównują się tylko z najleniwszymi i najgorszymi kolegami, a nie z najlepszymi. Nigdy też nie dochodzą opieszali do doskonałości. „Widzieliśmy, jako wielcy grzesznicy świata przechodzili do doskonałości, nigdy jednak nie widzieliśmy tego u chrześcijan obojętnych“ (Jan Kassian).

2) Opieszałość prowadzi do wszelkich występków, sprowadza na człowieka nędzę doczesną i wieczne potępienie.
Próżniactwo jest początkiem wszelkiego występku. „Próżniactwo uczy wielkiej złości“ (Syr 33, 29). Próżniactwo jest mistrzem wszelkich występków (Św. Bazyli Wielki). Jako do próżnej beczki wlać można każdy płyn, tak leniwy zdolnym jest do każdego występku. „Człowiek jest jako rola. Jeśli roli nie zasiejemy dobrym nasieniem, wydaje krocie chwastów. A człowiek, który z natury zawsze pragnie jakiegoś zajęcia, oddaje się zajęciom złym, jeśli nie zajmie się sprawami pożytecznymi“ (Św. Jan Chryzostom). Żelazo, nie używane, rdzewieje; powietrze psuje się i sprowadza choroby, jeśli dłuższy czas nie ma ruchu i przewiewu. Coś podobnego spotyka próżniaków. Woda nie mająca odpływu, gnije i płodzi wszelakie robactwo; podobnie staje się ciało, zepsute lenistwem, siedzibą wszelkich złych żądz (Św. Bernard). Próżniak naraża się na liczne pokusy. Człowieka pracowitego kusi tylko jeden diabeł, próżniaka setki (Św. Cezary). Ptak jest bezpiecznym tak długo, jak długo lata; gdy siądzie i spoczywa, łatwo go zastrzelić. Podobny los spotyka człowieka, który zaprzestaje pracy (Św. Tomasz z Willanowy). – Opieszałość sprowadza na człowieka nędzę doczesną. Leniwy popada w ubóstwo (Przyp 6, 11). W przyrodzie widzimy wszędzie, że lenistwo sprowadza smutne następstwa. Stojąca woda gniję, nieruchome powietrze zanieczyszcza się; ciało umiera, skoro krew przestanie w nim krążyć. Podobnie dzieje się z leniwymi; przykrzą sobie życie i są nieszczęśliwi. – Opieszałość sprowadza na człowieka wieczne potępienie. Opieszały nie czyni nic dobrego, co tyle znaczy, jak gdyby czynił wiele złego. Choćby sługa nie okradał swego pana, nie upijał się i nie był zuchwałym, a jeśli ma ten błąd, iż jest leniwym, wypędzi go pan ze służby i nie da mu zapłaty. Tak samo postępuje i Bóg (Św. Jan Chryzostom). Każde drzewo, nie przynoszące owoców, będzie wycięte i w ogień wrzucone (Mt 7, 19). Sługa, który nie zużytkowuje należycie danych mu od Boga talentów, wrzuconym będzie w ciemności zewnętrzne gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów (Mt 25, 30). Zaprawdę, nie staną się próżniacy uczestnikami Nieba, gdyż powiedzianym jest: Zwołaj robotników i daj im ich zapłatę (Św. Prosper). Bóg nie obiera Sobie za przyjaciół tych, którzy przyjaciółmi są wygody (Św. Teresa z Awili). Bóg sam oświadcza, że kto nie jest ani zimnym, ani gorącym, ale letnim, tego wyrzuca z ust Swoich (czyli brzydzi się nim) (Obj 3, 16). Bóg jest ogniem pożerającym i wziął Sobie za sługi Serafinów, którzy goreją miłością; nienawidzi zatem obojętności (Korneliusz a Lapide). Bóg cierpliwszym jest dla niewiernego, jak dla obojętnego chrześcijanina (Św. Ambroży).

3) Opieszały powinien często przywodzić sobie na pamięć nagrodę doczesną i wieczną, a tak łatwo włoży się do pracy.
Patrzysz zawsze tylko na trudy, jakie poniosłeś; patrz także na pokój i radości, jakie obiecuje ci Bóg. Nie można nawet porównać z nimi doczesnego trudu (Św. Augustyn). Dobrze więc czyńmy i nie ustawajmy, albowiem czasu swego żąć będziemy (Ga 6, 9). Zbierać plon może tylko pilny, a nie leniwiec.


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 17:09, 27 Sie 2017, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:40, 27 Sty 2016 Powrót do góry

O modlitwie - ks. Fr. Spirago - Katolicki katechizm ludowy - z wydania 1911 r.

(...)

http://www.traditia.fora.pl/katechizm-nauka-katolicka,15/o-modlitwie-ks-fr-spirago-katolicki-katechizm-ludowy,11744.html
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:17, 27 Sie 2017 Powrót do góry

Franciszek Spirago, O chrześcijańskiej doskonałości

I. O dążeniu do doskonałości.

Żaden dobry budowniczy nie zostawia budowy niedokończonej; gdy zaczął raz dom budować, nie spocznie, aż go ukończy. Również i malarz nie prędzej odda portret, aż wykończy najdokładniej wszystkie rysy twarzy. Tak samo postępować powinien i chrześcijanin; gdy raz pracować zaczął nad zbawieniem duszy, a znajduje się w stanie łaski, powinien się starać wznieść gmach cnót i stać się wiernym wizerunkiem Boga. Niech celem Twoim na ziemi będzie stawać się codziennie lepszym.


1) Powinniśmy dążyć do chrześcijańskiej doskonałości, ponieważ żąda tego Bóg; i ponieważ kto nie postępuje naprzód, ten się już cofa.

Obowiązek dążenia do doskonałości zawartym jest już w przykazaniu miłości Boga. Bóg żąda, byśmy miłowali Go możliwie najwięcej. Czyż nie znaczy to, by postępować coraz więcej na drodze dobrego? „Kto sprawiedliwy jest, niech jeszcze będzie usprawiedliwiony, a święty niech jeszcze będzie poświęcony“ (Obj 22, 11). Chrystus naucza: „Bądźcież wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest” [Mt 5, 48]. – Kto nie dąży do chrześcijańskiej doskonałości, naraża się na niebezpieczeństwo zatraty wiecznej. Widzimy w przyrodzie, że wszystkie zwierzęta, drzewa, rośliny, a nawet człowiek, od czasu, gdy przestaną rość i rozwijać się, poczynają już zamierać i dążyć ku zupełnemu rozkładowi. „Okręt, nie posuwany w górę rzeki, porwie prąd natychmiast z biegiem wody” (Św. Grzegorz Wielki). Kto nie postępuje naprzód, cofa się; stanu pośredniego nie ma na drodze cnoty (św. Bernard). Kto odpoczywa, śniedzieje i rdzewieje. Z chwilą gdy poczujesz się zadowolonym z siebie i powiesz: „Teraz dosyć”, jesteś zgubionym (Św. Augustyn). Dążyć powinniśmy do samego szczytu, do najwyższego stopnia doskonałości. Podobni bądźmy kupcom, którzy cenią towar kupującym znacznie ponad wartość, lub myśliwemu, który, chcąc ustrzelić ptaka w locie, mierzy zawsze nieco wyżej (Św. Alfons Liguori).


2) Najwyższym dla nas wzorem chrześcijańskiej doskonałości jest Chrystus.

We wszystkich, nawet świeckich sprawach zwykł człowiek wyszukiwać sobie ideały, wzory przewodnie, na których chce się kształtować i w ich ślady wstępować. Rymotwórcy np. wzorują się i kształcą na Mickiewiczu i Słowackim, muzycy na Mozarcie, Chopinie itp.; dobry chrześcijanin, dążący do cnoty, wznosi swe oczy i myśl ku Chrystusowi i Świętym, i w ich ślady stara się wstąpić. Powiedział Chrystus o Sobie: „Jam jest droga, prawda i żywot“ (J 14, 6). Gdy bogaty młodzieniec pytał Zbawiciela, co ma czynić, by dojść do doskonałości, otrzymał odpowiedź: „Pójdź za Mną” (Mt 19, 21). Upomina nas św. Paweł: „Obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa” (Rz 13, 14). Uczeń uważa pilnie, jak pracuje mistrz, by pracować tak, jak on; tak i my powinniśmy wpatrywać się pilnie w Chrystusa, naszego mistrza. Nie darmo zagłębiali się Święci tak pilnie w rozważaniu życia i męki Chrystusa Pana. Chrystus jest wzorem dla wszystkich. „Widzieć można nieraz portrety osób, namalowane tak sztucznie, iż zdają się spoglądać na każdego, kto stoi przed nimi. To samo rzec można o naszym pierwowzorze, Chrystusie. Pierwowzór ten sporządzonym jest przez Boskiego Mistrza z tak przedziwną mądrością, iż każdy musi sobie powiedzieć: „Ten wzór odpowiednim jest dla mnie zupełnie” (Ludwik z Granady).

Dalszymi wzorami doskonałości są nam Święci. Święci bowiem naśladowali wiernie Chrystusa: całe ich życie jest zatem odbiciem życia Chrystusa. Dlatego upomina św. Paweł chrześcijan, by naśladowali jego samego (1 Kor 4, 16) i Świętych (Żyd 6, 11). W jakimże celu obchodzi Kościół przez cały rok pamiątkowe rocznice Świętych? Oczywiście dlatego, by pobudzić nas do ich naśladowania. A że Chrystus przewyższa wszystkich doskonałością, a Święci są wobec Niego, jak gwiazdy wobec słońca, więc łatwiejszym jest dla nas naśladowanie Świętych. Początkujący malarz nie potrafi oddać w zmniejszeniu wielkiego obrazu sławnego mistrza, natomiast nie sprawi mu wielkiej trudności sporządzić odbitkę tej samej wielkości. Tak samo niemożliwym jest dla nas wierne naśladowanie niedoścignionego wzoru Chrystusa; naśladowanie świętych jest już łatwiejszym (Vieira). Rozważając żywoty Świętych, widzimy, jak to święci walczyli z wrodzonymi błędami i słabościami, a to jest nam zarazem nauką i zachętą. Zauważyć jednak należy, że każdy prawie Święty celował w wykonywaniu jednej szczególnej cnoty (Św. Franciszek Salezy). Także pojedyncze czyny pojedynczych Świętych dostosowane były do szczególnych stosunków życiowych, a więc do zawodu, majątku, siły fizycznej, temperamentu, klimatu itd. Należy więc naśladować w pierwszym rzędzie tylko Świętych tego samego stanu i zawodu, a i tych nie w sposób jednakowy, lecz trzeba uwzględniać zawsze własne osobiste stosunki życiowe i społeczne.


3) Doskonałość chrześcijańska polega na miłości Boga i bliźniego i na zupełnym oderwaniu serca od świata.

Miłość jest wypełnieniem zakonu (Rz 13, 10) i związkiem doskonałości (Kol 3, 14). Człowiekowi pewnemu pytającemu się, na czym polega świętość życia, odrzekł św. Augustyn: „Miłuj Boga i czyń, co chcesz” (Kto bowiem miłuje Boga, nie uczyni nic, co by było Bogu niemiłym). „Nie ma innej doskonałości, jak miłować Boga z całego serca, a bliźniego, jako siebie samego; każda inna doskonałość jest nieprawdziwą” (Św. Franciszek Salezy). Świętość jest to prawdziwe oddanie się Bogu (Św. Tomasz z Akwinu). Doskonałość nie polega na spełnianiu wielu ćwiczeń nabożnych, na częstym odwiedzaniu kościoła, częstym przyjmowaniu św. Sakramentów, na poszczeniu i dawaniu jałmużny; to wszystko są tylko środki do doskonałości. Święty Paulin pisze do pewnej znakomitej niewiasty: „Chociaż zaczęłaś pościć i umartwiać się, to nie uważaj się bynajmniej za świętą; to wszystko jest tylko środkiem do cnoty” Nie polega także doskonałość na niegrzeszeniu zupełnie; owszem okazuje się raczej przez ciągłą i usilną walkę z grzechem. Bóg dopuszcza, by i Święci popadali czasem w grzechy, by utrwalić ich w pokorze; wspomnijmy na upadek Piotra. A już bynajmniej nie leży doskonałość w spełnianiu czynów nadzwyczajnych, nad którymi świat zdumiewa się i je podziwia. Czyż dokonywała takich nadzwyczajnych czynów Matka Boża, lub św. Józef, opiekun Chrystusa? Wpośród ogółu Świętych znajdziemy bardzo wielu, którzy zupełnie nie jaśnieli przed światem. Żywot ich ukryty był z Chrystusem w Bogu (Kol 3, 3). – Z miłością Boga łączy się zawsze obrzydzenie do grzesznego świata, czyli do zmysłowych grzesznych rozkoszy i radości świata. „Jeśli kto miłuje świat, nie masz w nim Ojcowskiej miłości” (1 J 2, 15). Im większą w człowieku miłość Boga, tym większym także obrzydzenie do świata. Miłość Boga i miłość świata, to dwie szale tej samej wagi; jeśli wznosi się jedna, opada druga. „Miłość Boga tym mniej znajduje miejsca w sercu, im więcej żądz ziemskich w nim panuje” (Św. Alfons). Ze wzrostem miłości zmniejsza się pożądliwość (św. Augustyn). Gdy ktoś chce wyleźć na szczyt wieży, wstępuje najpierw na pierwszy stopień drabiny, potem na drugi, trzeci itd. Im bardziej oddala się od ziemi, tym bliżej jest wierzchołka. Podobnie musimy czynić i my; jeśli chcemy zbliżyć się do szczytu doskonałości, musimy o ile możności najwięcej oddalić się od rzeczy ziemskich (Św. Jan Chryzostom).

Doskonałość chrześcijańska nie zasadza się bynajmniej na smutku i przygnębieniu, owszem idzie zawsze w parze z wesołością i pogodą ducha. Mylą się ci, którzy myślą, że Święci bywali zawsze smutnymi, mrukliwymi i zgryźliwymi; przeciwnie, każdy z nich miał twarz wesołą i pogodną minę. Tylko grzesznik chodzi jak mruk, a na twarzy jego odzwierciedla się wewnętrzne niezadowolenie i niepokój, jaki mu sprawiają wyrzuty sumienia. A jeśli czasem grzesznik który jest wesoły, to wesołość ta jest zwyczajnie wymuszoną i nosi cechę rozpasania. Natomiast w twarzy sprawiedliwego odbija się zwyczajnie jego usposobienie wewnętrzne, a więc radość serca i spokój duszy. „Ogólnym znamieniem Świętych jest ich wesołość” (Lambez). U wszystkich ludzi, którzy potrafili doprowadzić do doskonałej miłości Boga, widać szczególniejszą, niezmąconą wesołość (Św. Tomasz z Akwinu). Błog. Jana Berchmansa z zakonu Jezuitów (1621) nazywano „wesołkiem” dla jego ustawicznej wesołości. Św. Biskup Marcin (zm. 402) zwykł był często żartować. Św. Biskup Alfons Liguori (zm. 1787), były adwokat, zwykł był w każdą sobotę pościć o chlebie i wodzie. Dla swej wesołości był duszą każdej zabawy. Nieraz grywał na fortepianie, by uprzyjemnić czas swym uczniom. Twarz jego była stale rozjaśniona miłym uśmiechem. Założyciel zakonu św. Dominik (1216) który powołał do życia nabożeństwo Różańca, biczował się co nocy, by wyjednać grzesznikom miłosierdzie Boga; natomiast przez cały dzień, mimo wszelkie zmartwienia i przeciwności, był w doskonałym humorze, zdumiewając tym wszystkich. Św. Romuald, założyciel zakonu Kamedułów (zm. 1027), dożył przy surowym swym życiu 120 lat. Starcem już będąc, odznaczał się zawsze dziecięcą wesołością, która udzielała się każdemu, kto tylko z nim obcował. Słusznie powiada Opat Apollo: „Niech smucą się poganie i słudzy świata, bo mają powód do tego. Sprawiedliwi natomiast, którzy miłują Boga i wiedzą, czego mają się podziewać, są w myśl upomnienia Apostoła Pawła (1 Tes 5, 16; Fil 4, 4) zawsze wesołymi i radują się w Panu”.


4) W każdym stanie i zawodzie można dojść do chrześcijańskiej doskonałości.

Świętość nie jest przywilejem poszczególnych stanów. Mamy Świętych ze wszystkich, nawet najniższych stanów, ze stanu Papieży, Biskupów, kapłanów, cesarzów, królów, żołnierzy, lekarzy, rzemieślników, czeladników, sług itd. Każdemu jest przecież możliwym kochać Boga i bliźniego. „Łatwo jest kochać Boga, bo nie łączy się z tym żadna uciążliwość, ani żadna szkoda. Nic nie jest milszym naszemu sercu, jak miłować Boga“ (Św. Bonawentura). Co do innych dobrych uczynków można wynaleźć zawsze jakieś usprawiedliwienie. Może ktoś powiedzieć: „Nie mogę pościć”, „nie mogę dawać jałmużny” itp., ale nikt nie może użyć wymówki: „Nie mogę kochać” (Św. Hieronim). Natomiast ćwiczenia pobożne dostosowane być muszą do sił, zatrudnień i obowiązków każdego pojedynczego człowieka. Pobożność, to płyn, przyjmujący kształt naczynia, w jakiem się znajduje (Św. Franciszek Salezy).


5) Kto szczerze i usilnie dąży do chrześcijańskiej doskonałości, osiągnie ją na pewno, choć zwyczajnie powoli.

Powiada Chrystus: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5, 6). Niestrudzone dążenie do doskonałości i szczere pragnienie jej prowadzi do doskonałości (Św. Bernard). Znaczną część zwycięstwa stanowi pragnienie go; pragnienie bowiem pomnaża nasze siły, łagodzi trud, osłabia nieprzyjaciela, czyni człowieka miłym Bogu i zjednywa łaskę (św. Wawrzyniec Justiniani). Gdy ktoś pytał św. Tomasza z Akwinu, jakby mógł zostać na pewno Świętym, odrzekł tenże: „Jeśli chcesz”. Nikt nie osiągnął świętości bez wielkiego pragnienia jej, podobnie jak nikt nie osiągnął biegłości we wiedzy, lub sztuce, kto nie pożądał tego gorąco (Św. Alfons). Kto nawet nie życzy sobie dostać się na szczyt góry, ten nie postąpi i kroku, by wydostać się na nią, i stać będzie wciąż u podnóża góry (Św. Alfons). Podobnie rzecz się ma z doskonałością. – Do doskonałości chrześcijańskiej dochodzi się jednak bardzo powoli. Świętość nasza nie jest dziełem jednego dnia. Słusznie powiada przysłowie: „Nie od razu Kraków zbudowany”. Nigdy nie dochodzi się do doskonałości w krótkim czasie, chyba za szczególnym przywilejem Boga (Św. Teresa z Awili). Tak samo roślinka nie może przez jedną noc stać się kwiatem, ani dziecię w kilku dniach dorosłym mężczyzną. Nie można w kilku minutach wdrapać się na wysoką górę. Każdy powrót do zdrowia po chorobie trwa długo; a najdłuższy jest najpewniejszym. To samo da się powiedzieć o dążeniu do doskonałości.

Rozróżniamy trzy stopnie na drodze do doskonałości: Początkujących, którzy mają jeszcze silną skłonność do grzechów ciężkich; wprawiających się, którzy tylko od grzechów powszednich nie mogą się wstrzymać, a przywiązani jeszcze do rzeczy ziemskich, nie osiągnęli doskonałego spokoju; doskonałych, których umysł oderwał się już całkiem od doczesności, a zwrócił ku Bogu, i którzy cieszą się dlatego wielkim spokojem (Benedykt XIV). Trzy te stopnie nazywamy także drogą oczyszczenia, oświecenia i połączenia się z Bogiem. Trzy te stopnie życia nadnaturalnego odpowiadają trzem stopniom życia naturalnego, mianowicie: wiekowi dziecięcemu, który jest wiekiem słabości ciała i duszy, wiekowi młodzieńczemu, który jest wiekiem rozwoju, i wiekowi męskiemu, który jest wiekiem dojrzałości (Św. Tomasz z Akwinu). – Początkujący powinni rozważać rzeczy ostateczne człowieka; wprawieni – mękę Chrystusa, a doskonali – dobroć i rozkosze Nieba (Św. Ignacy Loyola). – Nigdy natomiast nie można stanąć u celu doskonałości, bo miłość Boża nie ma granic. Kto jest sprawiedliwy, niech jeszcze będzie usprawiedliwiony, a święty niech jeszcze będzie poświęcony (Obj 22, 11). Może jednak człowiek dojść tak daleko, iż na ziemi już zbliży się zupełnie do stanu błogosławionych duchów w Niebie.


II. O ogólnych środkach, wiodących do doskonałości.

Są środki ogólne, których każdy powinien używać, i środki szczególne, których użycie jest tylko wskazanym, ale nie nakazanym. By dojść do chrześcijańskiej doskonałości, używać należy przede wszystkim następujących środków:


1) Należy być sumiennym w małym. Przez to osiąga się wielkie łaski i nie popada tak łatwo w grzech ciężki.

Już w przyrodzie widzimy, że z niepozornych rzeczy powstają wielkie. Małą jest żołądź, a jak potężny dąb z niej wyrasta. Tak samo jest i w życiu duchownym. Bacz więc nawet na najmniejsze drobnostki. Nie przywłaszczaj sobie nawet drobnych rzeczy, unikaj każdego kłamstwa, każdego nieprzyzwoitego lub nieuczciwego słowa, dotrzymuj święcie każdego przyrzeczenia, nie wymawiaj nigdy lekkomyślnie słowa „Bóg” itp. – Kto jest wiernym w małym, osiąga wielkie łaski u Boga. Do niego stosują się słowa Chrystusa: „Dobrzeć, sługo dobry i wierny! Iżeś nad małym był wierny, nad wiolą cię postanowię” (Mt 25, 21). Kto zaś jest niesumienny w małym, traci wiele łask i Bóg karze go dotkliwie. Tak było z Mojżeszem i Zacharyaszem. Mojżesz nie wszedł do Ziemi obiecanej, iż nie chciał uwierzyć Bogu, Zacharyasz oniemiał, iż zwątpił w słowa Anioła. – Kto w małym jest wierny, nie popada tak łatwo w grzech ciężki. Powiada Chrystus: „Kto wierny jest w najmniejszej rzeczy, i w większej wierny jest; a kto w małym niesprawiedliwy jest, i w większym niesprawiedliwy jest” (Łk 16, 10). – Szybko więc postępuje naprzód, kto zważa bacznie na drobnostki, co widzimy już i w życiu codziennym. Niejeden kupiec wzbogacił się, iż pamiętał o drobnostkach (Św. Ambroży). Wszystkie wielkie rzeczy powstały tylko przez zbiór mniejszych (Św. Franciszek Salezy). Z mnóstwa ziarnek piasku powstaje góra, z wielu potoków rzeka, z wielu domów miasto, z wielu drzew las. „Jeśli chcesz być wielkim, zaczynaj od małego” (Św. Augustyn). Kto zaś gardzi małymi rzeczami, pomału upadnie (Ekkli. 19, 1). Drobna nieostrożność pociąga nieraz za sobą wielkie nieszczęście i zatruwa człowiekowi całe życie. Z małej iskierki powstaje wielki pożar; mały otwór w okręcie staje się przyczyną zatonięcia; dom rujnuje się zupełnie, jeśli zapominamy o drobnych naprawkach. Tak samo rzecz się ma z grzechem. Judasz kradł najpierw drobne kwoty, później został zdrajcą, a wreszcie zabójcą; Kain zazdrościł najpierw bratu swemu, a następnie zabił go. Pogardzanie drobnostkami jest zawsze dowodem tajemnej pychy. „Wielka wierność względem Boga okazuje się zawsze w małych rzeczach, zaś niedoskonała wierność przy wielkich okazjach” (Św. Franciszek Salezy).


2) Należy ćwiczyć się w panowaniu nad sobą.

Nie trzeba więc być ciekawym, nie rozglądać się po ulicy, nie wyglądać ustawicznie przez okno, unikać niepotrzebnego świergotania, nie krzyczeć głośno, nie śmiać się głośno, nie narzekać zaraz przy każdej niepogodzie łub w każdej słabości, nie jeść częściej, jak w oznaczonych porach, nie jeść zbyt łapczywie, nie pragnąć łakotek, nie ganić podanych potraw, brać pierwszą lepszą porcję, nie spać za długo, odmawiać sobie niektórych rozrywek, od czasu do czasu kryć się w samotności celem rozmyślania, nie mówić o sobie bez przyczyny, możliwie nie sprzeciwiać się nikomu. Takie umartwienia są łatwe.

Święci oddawali się daleko surowszym umartwieniom, których jednak nie można każdemu zalecić. Jan Chrzciciel panował nad sobą w najwyższym stopniu. I św. Paweł powiada o sobie: „Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym snadź, innym przepowiadając, sam nie stał się odrzuconym” (1 Kor 9, 27). Kościół katolicki stara się skłonić i przyzwyczaić chrześcijan do panowania nad sobą przez różne przykazania postów. Panowanie nad sobą jest rodzajem męczeństwa (Św. Bernard). Czyż nie jest męczeństwem pościć przy obfitości pokarmów, wśród bogactwa czuć ciężar ubóstwa? (Św. Grzegorz Wielki). Kto może panować nad sobą, jest królem; bo zamiast dać się wlec, jako jeniec, swym żądzom, rozkazuje im. Człowiek taki jest zwycięzcą; odnosi zwycięstwo nad swymi złymi żądzami, a to zwycięstwo bez krwi i potu (Św. Cyprian). Do ludzi umartwionych zastosować można słowa Pisma świętego: „Błogosławieni, którzy umierają w Panu” (Św. Ambroży), i słowa Psalmisty: „Dla ciebie bywamy zabijani każdego dnia”. Panowanie nad sobą jest właściwym znamieniem prawdziwego chrześcijanina. Powiada Chrystus: „Jeśli kto chce za Mną iść, niech samego siebie zaprze” (Mk 8, 24); to znaczy: kto chce być Mym uczniem (chrześcijaninem), niech ćwiczy się w panowaniu nad sobą. Dlatego też powiada św. Paweł: „Którzy są Chrystusowi, ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i pożądliwościami” (Gal 5, 24). Umartwiony jest Świętym (Św. Franciszek Borgia). Żywa ryba płynie przeciw prądowi, martwą porywa prąd ze sobą. I ty możesz łatwo poznać, czy ożywiony jesteś Duchem Bożym, czy też martwy; patrz tylko, czy idziesz przeciw prądowi twych złych namiętności, czy dajesz mu się unosić (Alfons Rodriguez). Siebie samego zwalczać, to najcięższa walka; siebie samego zwyciężyć, to najpiękniejsze zwycięstwo. Lepszym jest mąż cierpliwy od męża dzielnego, a kto panuje nad umysłem swym, lepszym jest od zdobywcy miast (Przyp 16, 32).

Przez ćwiczenie się w panowaniu nad sobą osiągamy oświecenie rozumu, umocnienie woli przeciw złemu i prawdziwy spokój duszy. Zakon mamy w członkach naszych, sprzeciwiający się zakonowi umysłu naszego (Rz 7, 23). W członkach naszych mieszkają złe skłonności, które muszą być poskramiane (Kol 3, 5). Ciało nasze walczy codziennie przeciw duszy, a my powinniśmy walczyć codziennie przeciw ciału (Św. Augustyn). Człowiek powinien postępować ze sobą jak z chorym; choremu odmawia się wiele niepożytecznych zachcianek (Św. Bernard). Kto czyni wszystko, co mu wolno, pocznie wnet czynić to, czego mu nie wolno (Św. Augustyn). Kto odmawia sobie rzeczy dozwolonych, uniknie tym pewniej rzeczy niedozwolonych (Św. Grzegorz Wielki). Najdoskonalszy człowiek popada natychmiast w grzech, jeśli przestanie ćwiczyć się w panowaniu nad sobą, tak samo jak wyjałowieje najurodziwsza rola, gdy się jej nie uprawia (Alfons Rodriguez). – Panowanie nad sobą oświeca rozum. „Czego odmawiamy naszym zewnętrznym zmysłom, to odbieramy na powrót stokrotnie w naszym wnętrzu” (Katarzyna Emmerich). Jeśli dajemy Bogu nasze ciało, daje On nam Swego ducha (Św. Brygida). Jak u wagi jedno ramię podnosi się, gdy drugie spada, tak samo jest i u człowieka; duchowe rozpoznanie staje się tym większe, im więcej poskromione są żądze cielesne. „Zabijmy w sobie zmysłowe usposobienie, by wystąpiło w nas silnie usposobienie duchowne, dające nam życie i pokój” (Św. Bazyli).

Panowanie nad sobą umacnia wolę, podobnie jak hartowanie się umacnia zniewieściałe ciało. A jeśli wola jest silną, poskramia człowiek rychło złe żądze ciała i przezwycięża łatwo wszelkie pokusy czartowskie. Żołnierz, wyćwiczony w robieniu bronią, zwycięży łatwo w walce. Człowiek umartwiony podobny jest do silnego dęba, który złamie się raczej, a nie da się ugiąć; nieumartwiony zaś do trzciny, miotanej wiatrem na wszystkie strony. – Przez panowanie nad sobą zyskujemy prawdziwy spokój duszy. Nie ma spokoju w tym domu, do którego wchodzą ustawicznie ludzie i zeń wychodzą; i w duszy nie ma spokoju, jeśli człowiek nie strzeże swoich zmysłów, a więc rozgląda się ciągle, świegocie, słucha wszystkiego itd. Jeśli zamkniemy bramy domu, zapanuje w nim pokój; jeśli czuwamy nad naszymi zmysłami i ćwiczymy się w panowaniu nad sobą, osiągamy wnet zadowolenie wewnętrzne. Nasze złe skłonności, jak burze morskie, wywołują przez swe nieporządne podrażnienia zaburzenia w naszym sercu i wprawiają je w największy zamęt. Jeśli umiesz rozkazywać wichrom swej namiętności, zażywać będziesz przedziwnego pokoju i błogiego spoczynku (Alfons Rodriguez). Kto wyrzekł się dla Boga wszelkich zmysłowych pożądań, dozna najsłodszych pociech Ducha Świętego (Tomasz a Kempis). Kto opanował swoje złe żądze, dał sam sobie pokój trwały (Św. Cyprian). Osiąga człowiek prawdziwy spokój, jeśli ciało daje się powodować duszy, a dusza Bogu (Św. Leon Wielki). Osiągnięty spokój duszy jest przedsmakiem wiecznej szczęśliwości (Św. Jan Chryzostom). Kto ćwiczy w panowaniu, nad sobą, nie łatwo da się poruszyć gniewowi. „Panowanie nad sobą ma dwie córy, łagodność i cierpliwość” (A. Stolz). […]


3) Unikać należy wszystkiego, co jest zbytecznym, zwłaszcza w jedzeniu i mowie.

„Wszystko zbyteczne jest grzechem” (Katarzyna Emmerich). Zbytecznym jest np. wystawne odzienie, kosztowne urządzanie mieszkania, wyprawianie zbytkownych uczt i uczęszczanie na takowe itd. – Kogo takie rzeczy pociągają, ten nie dojdzie nigdy do doskonałości. Duch Św. nie wchodzi do serca przepełnionego sprawami świata; miłuje tylko serca czyste. „Kto chce wejść na drogę cnoty i doskonałości, musi zacząć od tego, by ze szczególniejszą pilnością poskramiać żądzę jedzenia” (Św. Andrzej Avelino). Nie może być żołnierzem Chrystusa, kto nie poskromił jeszcze żądzy podniebienia (Św. Grzegorz Wielki). Kto je lub pije daleko więcej, niż potrzebuje, traci wiele łaski popada w pokusę. Dlatego woła Chrystus: „Biada wam, którzyście się nasycili” (Łk 6, 25). A św. Piotr upomina: „Trzeźwymi bądźcie, a czuwajcie; bo przeciwnik wasz, diabeł, jako lew ryczący, krąży szukając, kogo by pożarł” [1 P 5, 8]. Kto jadł lub pił za dużo, podobnym jest do obładowanego okrętu, któremu grozi zatonięcie, jeśli zaskoczy go burza pokusy (Św. Katarzyna Seneńska). – Unikać także należy gadatliwości. Gadatliwość jest zawsze oznaką pychy i głupoty i wiedzie do wielu grzechów. Jak z języka zwykł poznawać lekarz stan zdrowia, tak z mowy czyjejś wnosić można na stan jego ducha. Jak wskazówka na zegarze zdradza najmniejszą nieprawidłowość, powstałą wewnątrz, tak język zdradza każdą namiętność, nurtującą serce. „Z dźwięku dzwonu poznajemy, czy nie ma w nim pęknięcia; ze słów człowieka poznajemy, czy nienaruszonym jest jego duch. Z odgłosu, jaki wydaje naczynie, poznajemy, czy jest pełnym, czy próżnym; podobnie ze słów człowieka poznajemy, czy ma pełną, czy próżną głowę (Alfons Rodriguez). Gdzie słów wiele, tam często niedostatek (Przyp 14, 23). Prawdziwie mądrzy mężowie byli zawsze skąpi w mowie (Przyp 17, 27). Tylko głupcy mówią wiele (Ekkli. 10, 14). Chcą tym nadać sobie pozór, jakoby mieli wiele rozumu i rozpoznania. Wielomówstwo nic obejdzie się bez grzechu (Przyp 10, 19). Pokój, ciągle otwarty, traci ciepło; podobnie nie może mieć w sobie ciepła miłości Bożej, a więc i łaski uświęcającej ten, kto wciąż otwiera usta do mówienia (Św. Bernard). Niepowściągliwość języka jest także źródłem niezgody (Św. Grzegorz Wielki). Jeśli kto w słowie nie upada, ten jest mąż doskonały (Jk 3, 2). Kto nie umartwia swych ust, nie dojdzie nigdy do doskonałości. (Św. Filip Nereusz). Kto nie trzyma na wodzy języka swego, u tego fałszywą jest cześć Boga, chociaż mniema że jest nabożnym (Jk 1, 26). Szkody dozna ten, kto nieopatrzny jest w mówieniu (Przyp 13, 3). Upomina nas więc św. Paweł: „Bezbożności i próżnomówności strzeż się” (2 Tm 2, 16). Wartość milczenia wyrażona jest w przysłowiu: „Jest to cnota nad cnotami, trzymać język za zębami”. Nie trzeba znowu jednak być za małomównym w obcowaniu z ludźmi. „Jeśli powściągliwość w mowie ma być cnotą, to należy zachować w tym pewną równowagę, nie czynić ani za wiele, ani za mało” (Św. Franciszek Salezy).

Franciszek Spirago, Katolicki katechizm ludowy, t. 2, Warszawa 1911, s. 457nn.

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:46, 27 Sie 2017 Powrót do góry

KATECHIZM KATOLICKI DLA LUDU BOŻEGO - Ks. Prof. Franciszek Spirago

O głowie Kościoła


Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

(...)

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)