Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Czas dialogu już był Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32696 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:05, 25 Cze 2023 Powrót do góry

Czas dialogu już był

Przez świat przewala się neomarksistowska liberalno-lewicowa rewolucja. I zdaje się odnosić większe sukcesy niż swego czasu sowiecki komunizm. Pierze mózgi globalnie całym pokoleniom. Chodzi o to, co zwykle – o stworzenie lepszego świata i wyzwolenie uciśnionych. Czyż nie o tym mówili Marks, Engels i Lenin?! Ba! Już szatan w raju obiecywał pierwszym ludziom lepsze życie, wiedzę, pełną wolność, decydowanie o dobru i złu. Tzw. grzech pierworodny to archetyp wszelkich ideologii, które kuszą człowieka… Oczywiście z tego nie wynika, że nie powinniśmy chcieć zmieniać świata i czynić go lepszym. Wręcz przeciwnie! W Księdze Rodzaju czytamy, że Bóg stworzył człowieka, mężczyznę i niewiastę, po czym przykazał, by byli płodni, czynili sobie ziemię poddaną i panowali nad wszelkim stworzeniem. Szatan też zachęca człowieka do twórczej aktywności, tyle że wbrew Bogu i stworzonej przez Niego naturze.

Przebiegłość złego ducha polega na tym, że mami ludzi pozornym dobrem, by ostatecznie nakłonić ich do czynienia zła. I tak troska o naturę przybiera formę histerycznej, antyludzkiej religii klimatyzmu. Wolność człowieka miałaby usprawiedliwiać aborcję, czyli zabijanie istot ludzkich w łonach matek, oraz eutanazję. Wezwanie do szacunku dla każdego człowieka zostało przepoczwarzone w obowiązek popierania najbardziej nieracjonalnych wymysłów ideologii gender/LGBTQ+. Otwartość na potrzebujących jest wykorzystywana, by tworzyć globalną ideologię „świętego emigranta”, wedle której granice powinny być w praktyce zlikwidowane. Tyle że w ten sposób nie rozwiązuje się problemów np. ubogich krajów Afryki, lecz tworzy coraz większy chaos, mętną wodę, w której grube ryby i ich organizacje stają się coraz grubsze.

W Kościele można by wyodrębnić różne postawy wobec powyższych zjawisk. Są tacy, którzy generalnie nie widzą problemu, a jeśli już coś do nich dotrze, to zaraz twierdzą, że to margines, że nie ma co przesadzać. Tacy katolicy są gotowi popierać w polityce ludzi, którzy nawet nie ukrywają, że chcieliby świata zbudowanego na w gruncie rzeczy antychrześcijańskich zasadach. Druga grupa to ci, którzy nie tylko nie widzą zagrożenia ze strony współczesnych ideologii, ale wierzą w nie bardziej niż we wstawiennictwo Matki Bożej. Niestety, nie brakuje w tej grupie duchownych, którzy chcieliby stworzyć jakiś nowy katolicyzm, już nie Chrystusowy, ale liberalno-lewicowy, sorosowo-gatesowy. Są też tacy, którzy dostrzegają w jakiejś mierze niebezpieczeństwa ideologii propagowanych przez agendy ONZ, UE i setki różnych globalnych fundacji, za którymi stoją miliarderzy, zwani niekiedy dla niepoznaki filantropami. Ale jednocześnie wciąż widzą sens dialogowania z tego rodzaju ludźmi i środowiskami. Przyznam, że kiedy pod koniec lat 90., po studiach doktoranckich, wróciłem do Polski, to entuzjastycznie chciałem dialogować. Pojawiałem się, swego czasu nawet często, w TVN-ach i TOK FM-ach, wypowiadałem się dla „GW”. Widziałem sens w „szukaniu tego, co łączy” z takimi osobami, jak np. Magdalena Środa czy Jan Hartman. Dziś widzę, jak często to „dialogowanie” było z mojej strony naiwne.

Nie zwątpiłem w sens jakiegokolwiek dialogu, ale wiem, że obecny czas wymaga od nas odwagi i ewangelicznej przebiegłości w konfrontowaniu się ze światem, a przede wszystkim dbania o własną tożsamość. Bliska jest mi diagnoza Benedykta XVI, który twierdził, że wobec nietolerancyjnej presji, jakiej coraz bardziej poddane jest chrześcijaństwo, a szczególnie Kościół katolicki, trzeba tworzyć różnego rodzaju małe wspólnoty, w których będzie możliwe oprzeć się napierającemu światu i przekazać wiarę przyszłym pokoleniom. Ratzinger podkreślał, że „potrzebujemy czegoś w rodzaju wysp, gdzie żyje wiara w Boga, trwa wewnętrzna prostota chrześcijaństwa i stąd może ono promieniować w świat”.

Ephraim Radner, konserwatywny teolog anglikański, stwierdził, że „dla chrześcijanina nie ma już bezpiecznego miejsca na świecie, nawet w naszych kościołach”. To prawda! Wystarczy popatrzeć na niektóre kościoły w Niemczech. Alasdair MacIntyre, filozof, wzywał „ludzi wierzących w tradycję, rozum i cnotę do tworzenia wspólnot, w ramach których życie obyczajne może przetrwać nadchodzące długie lata Ciemności”. Tak! To czas tworzenia wspólnot na wzór rodziny z Nazaretu.

Idziemy nr 25/2023

Dariusz Kowalczyk SJ
Profesor teologii na Wydziale Teologicznym Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32696 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:21, 25 Cze 2023 Powrót do góry

KS. PROF. D. KOWALCZYK SJ O SYNODALNOŚCI: JEST TAKA MODA, ŻEBY SŁUCHAĆ TYCH, KTÓRZY Z KOŚCIOŁEM NIE SĄ ZWIĄZANI, A CHCIELIBY GO ZMIENIAĆ

Image

Kościół przede wszystkim powinien słuchać Słowa Bożego, nadstawiać ucha na to, co Duch Boży mówi do Kościołów. Natomiast widzę, że w różnych środowiskach jest taka moda, żeby słuchać tych, którzy do Kościoła nie chodzą, z Kościołem nie są związani, a z jakiejś racji chcieliby Kościół zmieniać – mówił w czwartkowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ, teolog z Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, komentując założenia Synodu o synodalności.

Ukazał się przetłumaczony na różne języki dokument [link widoczny dla zalogowanych] Pierwsza jego faza odbędzie się w październiku bieżącego roku, a następna – w październiku roku następnego. Przygotowany dokument, choć ma charakter roboczy i traktuje wiele spraw bardzo ogólnie, już teraz wywołuje w Kościele kontrowersje.

– „Instrumentum laboris” to nie jest jakiś dokument, który by zobowiązywał uczestników Synodu do czegoś. To jest – jak sama nazwa wskazuje – narzędzie pracy. To będzie jakiś punkt odniesienia, ale – stanowiąc owoc rozeznawania, dyskusji, spotkań w Kościołach lokalnych na całym świecie (potem były etapy kontynentalne) – nie należy tego dokumentu lekceważyć – zwrócił uwagę ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ.

Duchowny wskazał, że dokument należy traktować jako zbiór idei.

– Ten dokument jest –powiedziałbym – dosyć dwuznaczny, szczególnie, jeśli się zna pewien „background” powstawania różnych zapisów, wypowiedzi, które być może nie znalazły się w „Instrumentum laboris”, ale wiemy, że w różnych krajach na różnych etapach towarzyszyły dyskusjom i są tłem pewnych zapisów. Chodzi mi o to, że padają słuszne hasła, ale które mogą w pewnym kontekście (…) niepokoić – zaznaczył teolog.

Hasła te zostały przedstawione dość ogólnikowo i eufemistycznie. Mówią one m.in. o tym, że nikt nie powinien czuć się wykluczony z Kościoła z powodu – jak to ujęto – „swojej uczuciowości”.

– Tyle, że potem się okazuje, że chodzi o stary temat, czyli Komunię i pełne uczestnictwo w życiu sakramentalnym dla osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, czy też osób LGBT+ (dwa razy pada to hasło w tym dokumencie). Mówi się też np. o tym, że wykluczone czują się osoby żyjące w związkach poligamicznych. Tutaj nie padają jakieś jasne propozycje, tylko się zaznacza, że należałoby wszystkich włączać do Kościoła, żeby się nikt nie czuł wykluczony – tłumaczył rozmówca Radia Maryja.

Wygląda to jak próba przeprowadzenia rewolucji w Kościele.

– I to raczej nie w duchu Jezusa Chrystusa, Jego nauczania, Ewangelii, tradycji Kościoła i magisterium nauczania Kościoła, ale w duchu nowych, modnych ideologii lewicowo-liberalnych, których szpicą jest gender, LGBT. To może rzeczywiście niepokoić – wskazał kapłan.

Ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ podkreślił, że nikt nie jest z wykluczony z Kościoła. Udowadnia to Ewangelia, gdzie Jezus wielokrotnie przebywał w towarzystwie tych, którzy rzeczywiście byli wykluczeni przez ówczesne społeczeństwo żydowskie i głosił im Dobrą Nowinę. Podobnie postępowali Apostołowie i późniejsi ich następcy.

– Do wszystkich Kościół szedł i przez dwa tysiące lat idzie ze swoją Ewangelią, ale to nie znaczy, że potem Ewangelia jest nijaka, że właściwie treści nie ma żadnej, tylko chodzi o to, żeby być razem i poklepywać się po plecach, bo Pan Bóg każdego z nas kocha. Do sakramentów od początku ludzie byli dopuszczani na pewnych zasadach i pod pewnymi warunkami – zaznaczył teolog.

Zwrócił uwagę, że w dokumencie „Instrumentum laboris” jest wiele niejasności i pułapek w postaci furtek umożliwiających wprowadzanie szkodliwych postulatów. Zagrożenie wynikać może też z samego założenia synodalności, mówiącej, że „Kościół słucha”.

– Kościół przede wszystkim powinien słuchać Słowa Bożego, nadstawiać ucha na to, co Duch Boży mówi do Kościołów. Natomiast widzę, że w różnych środowiskach jest taka moda, żeby słuchać tych, którzy do Kościoła nie chodzą, z Kościołem nie są związani, a z jakiejś racji chcieliby Kościół zmieniać – mówił gość „Aktualności dnia”.

W tym kierunku zdaje się prowadzić droga synodalna w Niemczech, gdzie usiłuje się nagiąć nauczanie Kościoła tak, by przypodobać się środowiskom LGBT. Ponadto Konferencja Episkopatu Niemiec powołała – pomimo sprzeciwu Watykanu – Radę Synodalną, mającą zarządzać Kościołem lokalnym. Decyzji tej sprzeciwili się również czterej niemieccy biskupi, a więc ich mniejszość. Obrót spraw w niemieckim Kościele jest niepokojący, pojawiają się nawet głosy o dokonującej się schizmie.

– Mam wrażenie, że Stolica Apostolska nie wie, co robić i robi czasem dobrą minę do złej gry. Rzeczywiście Stolica Apostolska dosyć jasno wypowiedziała się co do tej Rady Synodalnej, a ks. bp Georg Bätzing, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, tak sobie po prostu oświadczył, że Rada i tak powstanie, bo jest rzeczą dobrą. Mamy tutaj butę Kościoła w Niemczech – oni „wiedzą lepiej”, oni są na jakimś „wyższym poziomie”. Skądinąd tę butę znamy z innych płaszczyzn życia społeczno-politycznego w Europie i niestety obserwujemy ją również w życiu Kościoła europejskiego i Kościoła powszechnego – akcentował ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ.

Rada Synodalna miałaby być czymś na kształt parlamentu, co grozić może upodobnieniem życia Kościoła do polityki. Teoretycznie nie ma ona ograniczać władzy biskupów, ale w praktyce byłoby inaczej, ponieważ stanowiłaby nie tylko organ konsultacyjny, ale też decyzyjny.

– Czyli może być tak, że rzeczywiście biskupi konkretnych diecezji, Kościołów lokalnych, czuliby się jakoś zmuszeni do przyjmowania pewnych decyzji, które by zapadały w jakiś demokratyczny czy inny sposób – podkreślił kapłan.

Wygląda na to, że Stolica Apostolska próbuje być ostrożna, jeśli chodzi o reakcję na akty nieposłuszeństwa niemieckich biskupów.

– Nie żyjemy w czasach, kiedy duchowni, biskupi się spieszyli ze wzajemnymi anatemami. Może to i dobrze, że nie padają zbyt mocne słowa od razu, natomiast to napięcie, które istnieje, (…) to nie jest „pięknie się różnimy”. Te różnice są dosyć istotne i to boli, tzn. mamy kolejne poważne naruszenie jedności Kościoła – wskazał rozmówca Radia Maryja.

[link widoczny dla zalogowanych]

Całość rozmowy z ks. prof. Dariuszem Kowalczykiem SJ jest dostępna [tutaj].

NAJWAŻNIEJSZE KWESTIE ZWIĄZANE Z SYNODEM O SYNODALNOŚCI

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32696 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:55, 25 Cze 2023 Powrót do góry

Jeszcze jeden głos odnośnie dokumentu roboczego (tzw. Instrumentum laboris) na październikową sesję Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów.

[JESTEM W KOŚCIELE] SYNODALNOŚĆ – WYMYŚLANIE KOŚCIOŁA IDEALNEGO?

Image

Opublikowany w minionym tygodniu dokument roboczy (tzw. Instrumentum laboris) na październikową sesję Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów nt. synodalności, choć nie ma żadnej mocy prawnej i jest tylko punktem wyjścia do dyskusji, to jednak nie może być zlekceważony. Wynika to z faktu, że zawiera elementy, które mogą niepokoić i wymaga postawienia poważnych pytań. Tak więc jaka wizja Kościoła wypływa z lektury tego dokumentu?

Przede wszystkim w Instrumentum laboris wybrzmiewa konieczność otwarcia Kościoła na rozmaite grupy ludzi, które czują się z niego wykluczone. Dokument mówi w tym miejscu m.in. o rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach, osobach LGBTQ+ i – uwaga – osobach w małżeństwach poligamicznych. Znamienne, że doszukuje się wykluczenia w czymś tak zaprzeczającym chrześcijaństwu jak małżeństwa poligamiczne, a nie dostrzega się problemu w wyrzucaniu na margines osób związanych z liturgią trydencką. W tym kontekście wręcz szyderczo brzmi zapis Instrumentum laboris mówiący, że wielość obrządków w jednym Kościele katolickim jest prawdziwym błogosławieństwem, które należy chronić i promować.

W dokumencie czytamy też: „Radykalnym wezwaniem jest zatem wspólne budowanie, synodalnie, Kościoła atrakcyjnego i konkretnego: Kościoła wychodzącego, w którym wszyscy czują się mile widziani”. Fragment ten, podobnie jak wiele innych, jest niezwykle podatny na sprzeczne interpretacje. Z jednej strony każdy katolik powinien czuć się w Kościele jak w domu, to oczywiste. Z drugiej jednak, z całą pewnością dla pewnych środowisk będzie to wezwanie do włączania wspomnianych wykluczonych grup. Pytanie tylko o sposób realizacji. W rozumieniu katolickim będzie to np. tworzenie wspólnot dla rozwiedzionych czy homoseksualistów, aby pomóc im postępować w zgodzie z nauczaniem Kościoła. Dla heterodoksyjnych środowisk będzie to natomiast furtka do podważenia Magisterium i poluzowania dyscypliny sakramentalnej.

Nie można również lekceważyć kontekstu, w jakim powstał ten dokument. Niebagatelną rolę w jego przygotowaniu mieli księża kardynałowie: Mario Grech – sekretarz generalny Synodu oraz Jean-Claude Hollerich – relator generalny Synodu. Zwłaszcza arcybiskup Luksemburga słynie z przedstawiania nieortodoksyjnych poglądów, a przecież jego wpływ na kształt obrad synodalnych będzie niemały. Tak więc gdyby nie głośno artykułowane żądania doktrynalne mające na celu dostosowanie Kościoła do świata, wiele z przytoczonych wyżej kwestii nie budziłoby kontrowersji, bo ryzyko niekatolickiej interepretacji dwuznacznych i ogólnych zapisów byłoby znikome. Niestety rzeczywistość jest inna.

Mając na uwadze wszystkie te kwestie, zasadna jest obawa, że celem pewnych bardzo wpływowych kręgów kościelnych jest budowa zupełnie nowego Kościoła, zgodnego z ich gustem. Tymczasem jak powiedział Benedykt XVI: „Częścią katolickiego rozumienia Kościoła i głównych w nim urzędów nie jest wymyślanie Kościoła idealnego, ale gotowość do życia i pracy właśnie w Kościele, który jest nękany przez moce zła”. Miejmy nadzieję, że pokusie wymyślania Kościoła na nowo nie ulegną uczestnicy Synodu, a także sam papież Franciszek, do którego będzie należało ostatnie słowo odnośnie zaproponowanych przez to zgromadzenie postulatów.

Wojciech Grzywacz

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32696 Przeczytał: 53 tematy

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:28, 02 Lis 2023 Powrót do góry

Homoherezja w pełnej krasie

Spośród różnych problemów, jakie przeżywa obecnie Kościół, najbardziej niepokojący jest – moim zdaniem – problem homoseksualnej ideologii, która zagraża integralności katolickiego nauczania. Sytuacja jest na tyle poważna, że możemy już mówić o homoherezji przewalającej się przez katolickie wspólnoty i instytucje. Nie bez powodu jedno z dubiów, czyli pytań grupy kardynałów do papieża Franciszka, dotyczy praktyki błogosławienia związków homoseksualnych. Ta gorsząca praktyka szerzy się szczególnie w krajach języka niemieckiego.

Media w Polsce informowały ostatnio o homoseksualnym skandalu w Dąbrowie Górniczej. Tak! To jest skandal, kiedy osoby, które pretendują do bycia wychowawcami, nauczycielami, autorytetami, biorą udział w jakichś orgiach „na dopalaczach”. Tyle że brakuje logiki, a może i zwykłej uczciwości, tym, którzy oburzają się takimi sytuacjami, a jednocześnie nie widzą niczego niepokojącego w rewolucji obyczajowej, której szpicą jest ideologia gender/LGBT. Te rzeczy się ze sobą łączą. Wszak popieranie jawnego psucia obyczajów, demoralizacji, chorych ideologii w przestrzeni publicznej wpływa na jednostki w taki sposób, że coraz bardziej sobie folgują i usprawiedliwiają wchodzenie w perwersje tym, że przecież świat je w pełni akceptuje i propaguje.

Grzechy księży gorszą. Już św. Paweł pisał do chrześcijan (świeckich) w Koryncie z wyrzutem: „Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza nawet wśród pogan…” (1 Kor 5, 1). Tyle że to, co nazywam homoherezją, to nie tylko ludzkie słabości, grzechy, kompromitowanie siebie i wspólnoty, do której się należy. To coś znacznie gorszego! To robienie z grzechu cnoty. To zmiana dwutysiącletniego nauczania Kościoła w imię modnych ideologii. Wprowadzanie chaosu do wspólnoty wierzących i usprawiedliwianie go rzekomym powiewem Ducha Świętego. Pan Jezus przestrzegał przed zgorszeniami. Ale mówił też o fałszywych prorokach, którzy będą wprowadzać w błąd (por. Mt 24, 23nn).

Wyszedł niedawno dokument końcowy tzw. synodu niemieckiego. Jego autorzy zadali sobie trud, by dotrzeć z nim do uczestników trwającego synodu w Rzymie. A zatem uważają, że to dobry tekst, z którego cały Kościół powinien zaczerpnąć. A czytamy tam m.in.: „Kapłaństwo służebne, które teoretycznie miałoby być zarezerwowane jedynie dla mężczyzn heteroseksualnych, jest dyskusyjne i niekompatybilne z praktyką życia. Dopuszczanie do święceń kapłańskich na podstawie przynależności seksualnej tworzy nieporozumienia, jest dyskryminujące i powinno zostać odrzucone. Argumenty, według których celibat miałby być stylem życia obowiązującym dla kapłanów, nie są już dla większości do zaakceptowania i nie przekonują. Pojawia się wyraźnie żądanie zaakceptowania równej akceptacji homoseksualizmu także wśród księży”. Uczestnicy orgii w Dąbrowie Górniczej zapewne przyklasnęliby tego rodzaju wywodom… Tyle że mówimy o tekście, który kursuje pośród uczestników synodu w Rzymie i który nie spotkał się z żadną oficjalną reprymendą Stolicy Apostolskiej.

We wspomnianych dubiach kardynałowie zapytali wprost, w kontekście błogosławienia par homoseksualnych, czy Kościół mógłby stwierdzić, bez naruszania objawionej doktryny, że małżeństwo mężczyzny i kobiety jest ideałem, ale inne związki, na przykład homoseksualne, stanowią jakieś „dobro” i jako takie powinny być akceptowane. W odpowiedzi papież Franciszek stwierdza, że „Kościół ma bardzo jasną koncepcję małżeństwa: wyłączny, trwały i nierozerwalny związek między mężczyzną i kobietą”. Z drugiej strony zauważa jednak, że „roztropność duszpasterska musi właściwie rozeznać, czy istnieją formy błogosławieństwa, o które prosi jedna lub więcej osób, które nie przekazują błędnej koncepcji małżeństwa”. W praktyce cała odpowiedź stanowi jednak przyzwolenie na jakieś błogosławienie par homoseksualnych w Kościele, choć Franciszek przestrzega, że nie wolno z tego robić normy.

No cóż! Gdyby iść tą drogą, to coraz częściej zdarzałoby się, że homoseksualni i „otwarci” heteroseksualni duszpasterze błogosławiliby pary homoseksualne w katolickich świątyniach. Czerwony dywan, wszystkie światła zapalone, organy grają, zaproszeni goście zachwyceni. Homoherezja w pełnej krasie! Pozostaje pytanie, czy Pan Bóg do tego dopuści i na jak długo.

Idziemy nr 42/2023

Ks. Dariusz Kowalczyk SJ
Profesor teologii na Wydziale Teologicznym Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)