Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Pius X: O ODNOWIENIU WSZYSTKICH RZECZY W CHRYSTUSIE Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:04, 03 Maj 2009 Powrót do góry

PIUS X

ENCYKLIKA O ODNOWIENIU WSZYSTKICH RZECZY W CHRYSTUSIE

E Supremi apostolatus


POWODY OBAW PAPIEŻA PRZED OBJĘCIEM NAJWYŻSZEGO URZĘDU
PROGRAM PONTYFIKATU
LUDZIE WALCZĄC Z BOGIEM UBÓSTWIAJĄ SAMYCH SIEBIE
POWSZECHNE PRAGNIENIE POKOJU
DOPROWADZIĆ LUDZKOŚĆ DO BOGA
POTRZEBA KSZTAŁCIĆ ŚWIĘTYCH KAPŁANÓW
NAUCZAJCIE PRAWD WIARY !
MIŁUJCIE !
WSPÓŁPRACA ZE ŚWIECKIMI POD PRZEWODNICTWEM BISKUPÓW
SPODZIEWANE DOCZESNE OWOCE ODNOWY
ZAKOŃCZENIE

Dan w Rzymie, u św. Piotra, dnia 4 października 1903 roku, pontyfikatu Naszego roku pierwszego.

Pius X

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Sob 22:20, 28 Sty 2023, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:48, 04 Wrz 2012 Powrót do góry

"Los Europy zawisł od losu Kościoła w Polsce." Aktualność przesłania św. Piusa X

3 września w tradycyjnym kalendarzu liturgicznym wspomnienie św. Piusa X, świętego papieża XX wieku. Warto sięgać do jego dziedzictwa.

Image

„Bez Kościoła stałaby się ziemia jedną wielką knieją, pełną drapieżnych zwierząt, pożerających się nawzajem. Zbyt słabe jest prawo świeckie, aby mogło okiełznąć złość ludzką.”
Teodor Jeske-Choiński, „Tiara i korona”

Pora bardziej zdecydowanie zacząć rozprzestrzeniać Kontrrewolucję. Przy bierności rzesz ludzi dobrych, przy letargu pasterzy Kościoła, przy obojętności nas samych na nasze własne słabości i grzechy dogorywa cywilizacja chrześcijańska. Nie pozostało z niej prawie nic. Nie ma chrześcijańskich instytucji, chrześcijańskiego prawa, zanikają chrześcijańskie rodziny, obyczaje, moralność. Nawet Święta nie są już chrześcijańskie: Boże Narodzenie kojarzy się z brodatymi krasnalami, Wielkanoc z żółtymi pisklętami, a główne celebracje tych świąt przeniosły się do hipermarketów. Dogorywa cywilizacja chrześcijańska. Dogorywają nie z natury zmienne formy i akcydentalia, ale dogorywają same zasady, które przez tyle wieków ożywiały narody i społeczności, dając tworzącym je osobą możliwość wzrostu do pełni człowieczeństwa.

Czy uda się utrzymać istotne znaczenie tych zasad? O tym wie Opatrzność. Czy warto starać się i walczyć o to, by stanowiły ożywczą siłę – odpowiedź zna każdy, kto zna wagę tych zasad.

Mam tu na myśli zasady, jakie wprowadziło wspomagając się grecką filozofią i rzymskim prawem, chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo, które przesyciło wymiarem nadprzyrodzonym wszystkie dziedziny życia: politykę, życie rodzinne, naukowe dociekania, prawo, obyczaje – wszystko, czym człowiek się zajmował. Z czasem, na skutek procesów historyczno-kulturowych zaczęły zasady chrześcijańskie ustępować laickim. Postępowała sekularyzacja wszystkich dziedzin życia. Zanikała w umysłach ludzkich świadomość nadprzyrodzoności. Wydaje się, że dziś sekularyzacja osiąga swe apogeum. Czy świat jest tak ekspansywny, czy Kościół, strażnik Cywilizacji chrześcijańskiej, przestał być ofensywny, przestał być „znakiem sprzeciwu” wobec profanum, a stara się dostosować swoje istnienie do życia w zgodzie ze „światem”, który zaprzecza boskiemu pochodzeniu i wiecznemu powołaniu człowieka?

Obserwując dokumenty i praktykę dzisiejszych duszpasterzy i hierarchów Kościoła ma się nieodparte wrażenie jakby nieważne, nic nie znaczące były wypowiadane jeszcze tak niedawno przez Namiestnika Chrystusowego słowa: „Dobro i zło w duszach, zależy od formy posiadanej przez społeczność, od jej zgodności lub niezgodności z prawem Boskim. Zależy od tego, czy ludzie –bez wyjątku powołani, by ożywiała ich łaska Chrystusa – oddychają zdrowym i ożywiającym powietrzem prawdy i cnoty moralnej, czy zgubnymi, a niejednokrotnie śmiercionośnymi bakcylami błędu i deprawacji.”1 Smutna to konstatacja, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu duszpasterzom, z różnych stopni hierarchii jest rzeczywiście obojętne, jakim powietrzem oddychają ich owieczki. Biorąc choćby za przykład nasze polskie doświadczenie – widzieliśmy czasem milczącą zgodę biskupów, czasem wręcz zapał w popieraniu wchodzenia Polski w polityczno – prawne struktury UE, które, dziś widać to już wyraźnie, są zabójcze dla ładu moralnego.

Wielu Papieży, by wspomnieć tylko bł. Piusa IX, Leona XIII, św. Piusa X, Piusa XI, Piusa XII – ostrzegało przed wrogami Kościoła pozostającymi wewnątrz Kościoła. Sięgnijmy do Pascendi Dominici Gregis: „A wyznać musimy, że szczególniej w ostatnich czasach wzrosła liczba takich nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego, którzy za pomocą nowych a podstępnych środków usiłują paraliżować ożywcze działanie Kościoła, a nawet, gdyby się udało, doszczętnie wywrócić samo nawet królestwo Chrystusowe. (…)

Zwlekać nam dłużej nie wolno. Wymaga tego przede wszystkim ta okoliczność, iż zwolenników błędów przybywa nie już wśród otwartych wrogów Kościoła, ale w samym Kościele: ukrywają się oni w samym wnętrzu Kościoła; stąd też mogą bardziej szkodliwi, bo są mniej dostrzegalni.

Będziemy więc mówić nie o niekatolikach, lecz o wielu z liczby katolików świeckich, oraz – co jest boleśniejsze – o wielu z grona samych kapłanów, którzy wiedzeni pozorną miłością do Kościoła, pozbawieni silnej podstawy filozoficznej i teologicznej, przepojeni natomiast do gruntu zatrutymi doktrynami, głoszonymi przez wrogów Kościoła, zarozumiale siebie mienią odnowicielami tego Kościoła i rozzuchwaleni liczbą swych zwolenników, napadają nawet na to, co tylko jest najświętszego w dziele Chrystusowym (…).

(…) przeprowadzają oni swe zgubne dla Kościoła plany nie poza tym Kościołem, lecz w nim samym: stąd też niebezpieczeństwo ma swoje siedlisko niejako w samych żyłach i wnętrznościach Kościoła, ku tym pewniejszej szkodzie, im lepiej oni go znają. Nadto, przykładają siekierę nie do gałęzi i latorośli, lecz do samych korzeni, to znaczy do wiary i do jej żył najgłębszych.”2

O wrogach Kościoła działających na szkodę Kościoła w jego wnętrzu mówiło się do czasu Vaticanum II. Później, po Soborze, przestało się o nich mówić, a do wiadomości wiernych, zwłaszcza za żelazną kurtyną z rzadka docierały odgłosy sporów pomiędzy Ojcami Soborowymi (może to i dobrze?). Są trzy możliwości wyjaśnienia tej zmowy milczenia wokół wewnętrznych wrogów: albo Papieże, którzy o tym mówili, cierpieli na manię prześladowczą, albo wrogowie Kościoła „z dnia na dzień” wymarli, albo… osiągnęli, do czego dążyli. Dwie pierwsze możliwości wolno od razu wykluczyć. Trzecia jest wielce prawdopodobna.

Trzeba dziś na nowo stawiać pytanie, a raczej postawić je po raz pierwszy bardzo mocno: na ile poważne są ostrzeżenia Papieży sprzed Soboru Watykańskiego II? Na ile poważnie należy traktować choćby encyklikę „Pascendi…”? Czy tylko jako świadectwo tamtego, z początku XX wieku, czasu, tamtej mentalności? Czy też jak profetyczne ostrzeżenie Namiestnika Chrystusowego? Nie wolno od tych pytań uciekać, nie wolno dawać zbywających odpowiedzi. Tym, co utrudnia odpowiednią postawę wobec owych spraw kluczowych jest – jak trafnie to określił Dietrich von Hildebrand w swym dziele „Spustoszona winnica” – letarg strażników. To stan, który jest dla nas, świeckich w ten czy inny sposób zaangażowanych w sprawy Kościoła, czymś wielce znamiennym acz niezrozumiałym. „(…) fakt, że choroba ta [letarg] wdarła się także do Kościoła, jest jednym ze strasznych objawów zastąpienia walki przeciw duchowi świata pod hasłem aggiornamento – uległością wobec ducha czasu.” Ów letarg to chyba jedna z istotnych przyczyn kryzysu Kościoła i galopującej sekularyzacji społeczeństw.

Zagadnieniem bezpośrednio z tym związanym jest zagadnienie doktryny katolickiej, sposobu nauczania i kształcenia w seminariach duchownych, a także pośród elit intelektualnych Kościoła. Raz jeszcze zajrzyjmy do encykliki „Pascendi…”: „Trzy są główne przeszkody, które w swych dążeniach [moderniści] spotykają na drodze: filozofia scholastyczna, powaga Ojców Kościoła i Tradycja i urząd nauczycielski Kościoła. Przeciwko temu walczą najzawzięciej. Toteż filozofię i teologię scholastyczną gdzie tylko mogą ośmieszają i nią pogardzają”.3 I jeszcze jeden cytat: „Ze swej strony wielokrotnie podkreślałem znaczenie formacji filozoficznej dla tych, którzy w praktyce duszpasterskiej będą musieli się zmagać z problemami współczesnego świata i rozumieć przyczyny określonych zachowań, aby właściwie na nie reagować.

Jeżeli w różnych sytuacjach Magisterium zmuszone było interweniować w tej materii. Między innymi po to, by potwierdzić wartość intuicji Doktora Anielskiego i silnie zalecać studiowanie jego myśli, to dlatego, że zalecenia te nie zawsze były realizowane z pożądaną gorliwością. W okresie po Soborze Watykańskim II w wielu szkołach katolickich można było zauważyć pewien regres w tej dziedzinie, co było wyrazem mniejszego poważania nie tylko dla filozofii scholastycznej, ale w ogóle dla studium filozofii jako takiej. Ze zdziwieniem i przykrością muszę stwierdzić, że wielu teologów podziela ten brak zainteresowania filozofią.”4

Mało zauważalny, a wielce istotny fakt: brak należytego, filozoficznego wykształcenia pośród duchowieństwa i katolickich elit. Często spotykam się z wypowiedziami czy to kleryków, czy księży pracujących już w duszpasterstwie, czy, i to chyba najsmutniejsze, wykładowców seminariów duchownych, w których filozofia jest traktowana z jakimś nonszalanckim lekceważeniem. Dla jednych jest to lub była przeszkoda do kapłaństwa, inni narzekają na jej „wzniosłość”, jakże nieprzydatną w codziennej, żmudnej pracy duszpasterskiej. Są tacy, którzy z lubością opowiadają o niej niewybredne dowcipy.

Fakt takiego stosunku do formacji intelektualnej, zwłaszcza filozoficznej, jest przyczyną tego, że wielu ludzi Kościoła nie rozumie zjawisk cywilizacyjnych, nie jest w stanie dostrzegać ich źródeł, przewidywać konsekwencji. Ów brak klasycznego filozoficznego wykształcenia, niechęć do niego, o której z przykrością i troską mówili Papieże powoduje również i to, że kapłani, biskupi, profesorowie w seminariach z wielką łatwością poddają się cywilizacyjnym i intelektualnym nowościom, które są duchowymi truciznami, doprowadzającymi do tego, że coraz częściej w życiu społecznym i indywidualnym Bóg staje się „Wielkim Nieobecnym”. Innni jeszcze, przyjąwszy za swoją ”filozofię przetrwania”, tkwią w letargu.

Ci zaś, którzy próbują się kształcić w innych dziedzinach, np.społecznych, dotyczących nauczania społecznego Kościoła, rzadko sięgają wstecz poza Sobór Watykański II. Czytając wykazy prac dotyczące Magisterium społecznego Kościoła można odnieść wrażenie, jakby rozpoczęło się ono wraz z VS, a swoje apogeum osiągnęło w myśli Jana Pawła II. Konsekwencją tego jest fakt, że mamy wielu biskupów i księży prezentujących tradycyjne poglądy moralne w kwestii np. aborcji, antykoncepcji, wychowania, innych szczegółowych zagadnień z dziedziny etyki, a jednocześnie nie widzą, że kryzys przez nich piętnowany ma swe źródło właśnie w osłabieniu wyrazistości doktryny Kościoła jakie nastąpiło w czasie VS.

Trudno powstrzymać gorycz, gdy czyta się takie słowa, napisane w 1928 roku przez Feliksa Konecznego: ”A dokąd rwały się serca i ręce polskiej inteligencji, jeśli nie do tego, by z Polski zrobić państwo chrześcijańskie. Zapał jest potężną dźwignią czynu i nie godzi się lekceważyć go. Gdy wybija godzina Etosu, zapał jego koroną. Chodzi jednak o to, by do czynu być dobrze przygotowanym, by Logos wypełnił się wszechstronnie przedtem. (…)

Przygotowanie umysłów do trafnego wyboru środków, ażeby ziścić wielkie pomysły, należy przede wszystkim do Kościoła (…).”5

Chodziło Konecznemu o podkreślenie, że Kościół w Polsce, po latach zaborów, jest jedyną siła, zdolną do intelektualnego określenia, jakie konieczne warunki musi spełniać państwo chrześcijańskie, tylko Kościół jest w stanie wolitywny i emocjonalny zapał społeczeństwa odzyskującego niepodległość, wprowadzić na właściwe tory, dać właśnie ów Logos.

Czy dzisiaj byłby do tego zdolny? Raczej nie. Intelektualne ośrodki Kościoła, proszę wybaczyć uproszczenie, to wciąż Tygodnik Powszechny, Znak i Więź. Rząd dusz nad umysłąmi katolików przejmuje też Gazeta Polska, promująca raczej jakobińsko-nacjonalistyczna wizję życia społecznego, niż zasady sformułowane przez papieży. Niestety, ośrodki te grupują raczej tych, którzy w swych działaniach odpowiadają opisowi z Pascendi, którzy, „wiedzeni pozorną miłością Kościoła, pozbawieni silnej podstawy filozoficznej i teologicznej, przepojeni natomiast do gruntu zatrutymi doktrynami, zarozumiale siebie mianują odnowicielami Kościoła…” etc. Ośrodki inspirowane klasyczną myślą filozoficzną, polityczną, cywilizacyjną wciąż pozostają małymi enklawami, choć coraz częściej można obserwować ich ruchy ekspansywne, coraz mocniej zadzierzgają się nici współpracy. Mam tu na myśli środowisko „Christianitas”, Instytut im. Ks. Piotra Skargi i Centrum Kultury i Tradycji. Z kolei inne ośrodki, nazwijmy je „antypostępowe”, nawet jeśli mają jakąś siłę medialną czy społeczną, bezrefleksyjnie promują socjalizm od strony polityczno-cywilizacyjnej, zaś jeśli chodzi o relację do nurtu „postępowego”, zadowalają się groźnym pohukiwaniem, ewentualnie jeszcze „własną pieszczą się boleścią” – tą teraźniejszą i tą z przeszłości. Jak dotąd nie okazują zrozumienia dla konieczności zmasowanej integralnej Kontrrewolucji. Uderzają w zjawiska, nie w istotę. Są defensywne, nie ekspansywne.

Pora bardziej zdecydowanie rozprzestrzeniać Kontrrewolucję. Raz jeszcze oddajmy miejsce Feliksowi Konecznemu: „W Polsce toczy się walka o przyszłość Europy. (…) los Europy zawisł od losu Kościoła w Polsce.

W Polsce okaże się – i to stosunkowo w czasie krótkim – czy Kościół nie przestanie na kilka pokoleń być czynnikiem życia publicznego, czy też stanie na czele nowego okresu dziejów.

Tu chodzi o grę tak wielką, jak rzadko w historii. (…). Chcąc zwyciężyć, trzeba zwyciężyć w tym boju w Polsce. Tu pole chwały, lub tu rozłogi klęski. Tu, u nas rozstrzygnie się wszystko”6

W obliczu innego nieco zagrożenia pisał te słowa Feliks Koneczny, inna była też nasza sytuacja kulturowa. Po części spełniły się słowa Konecznego, i pole walki zaczyna przypominać rozłogi klęski. Ale starcie Rewolucji i Kontrrewolucji wiąż trwa.

Arkadiusz Robaczewski

1 Pius XII, Orędzie radiowe La solennita della Pantacoste z 1 czerwca 1941 roku., cyt za „Krzyżowiec XX wieku”, s.219

2 Pascendi Dominici Gregis, s.4-5, Warszawa 1996

3 Tamże, s. 63

4 Fides et Ratio, pkt. 60-61

5 F. Koneczny, Kościół w Polsce wobec cywilizacji, w: Obronić cywilizację łacińską!,,s.139, Lublin 2002

6 Tamże, s. 141

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Sob 22:18, 28 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32684 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:19, 30 Kwi 2016 Powrót do góry

Poniżej zamieszczam treść.

PIUS X

E SUPREMI APOSTOLATUS

+ENCYKLIKA O ODNOWIENIU WSZYSTKICH RZECZY W CHRYSTUSIE


Do Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych Ordynariuszy miejsca pozostających w łasce i jedności ze Stolicą Apostolską.
Czcigodni Bracia, pozdrowienie i Apostolskie błogosławieństwo.

POWODY OBAW PAPIEŻA PRZED OBJĘCIEM NAJWYŻSZEGO URZĘDU

1. Zwracając się do Was po raz pierwszy ze słowem z tej najwyższego apostolstwa stolicy, na którą z niedoścignionych wyroków Bożych zostaliśmy wywyższeni, poczytujemy za zbyteczne przypominać, ile łez wyleliśmy i jak gorąco staraliśmy się oddalić od Siebie ten straszny ciężar Pontyfikatu. Jakkolwiek bowiem nierówni wcale zasługami, możemy jednak, zdaje się, zastosować zupełnie do Naszego położenia te wyrazy, w których św. Anzelm skarżył się, gdy wbrew woli i pomimo oporu był zmuszony do przyjęcia zaszczytu biskupstwa. Tak tedy dla okazania, w jakim to stanie umysłu i woli, przyjęliśmy ten największy ciężar pasterzowania w owczarni Chrystusowej, możemy wygłosić te same jęki boleści, które i on roztaczał. "Świadkami są - powiada - moje łzy, łkania i jęki, które wychodzą z głębi serca mego, a których nie pomnę, bym kiedy był wydawał z jakiejkolwiek żałości, aż do dnia dzisiejszego, w którym, zdawało się, spadł na mnie ten ciężki los biskupstwa Kantauryjskiego. Nie mogli nie zauważyć tego ci, którzy w dniu tym oglądali oblicze moje... Podobny barwą raczej umarłemu, niż żywemu, bladłem z przerażenia i bólu. Wyborowi też temu, a raczej gwałtowi, dotąd, mówiąc szczerze, sprzeciwiałem się, o ile mogłem. Jednak chcąc nie chcąc, wyznać już muszę, że wyroki Boże z dniem każdym coraz silniej opierają się mym wysiłkom, tak iż nie widzę, iż mógłbym się od nich w jakiś sposób uchylić. Stąd też pokonany nie tyle ludzką, ile Bożą przemocą, na którą nie ma rady, czuję, że nic mi nie pozostaje innego nad to, żebym po tylu modłach i staraniach, aby, o ile to możliwe, minął mnie ten kielich, abym z niego nie pił, zrzekając się własnego sądu i woli, na sąd i wolę Boga całkowicie się oddał..." (1).

2. Nie brakło też Nam, zaiste, wielu i wielkich powodów do Naszego oporu. Obok tego bowiem, iż dla niedostateczności Naszej nie uznawaliśmy się w żaden sposób za godnych zaszczytu Pontyfikatu; kogoż by nie wstrząsnęło wyniesienie na następcę tego, który, rządząc Kościołem z wielką mądrością przez lat prawie 26, taką zajaśniał bystrością umysłu, takim blaskiem cnót wszelkich, iż zjednał sobie podziw nawet u przeciwników i uwiecznił swą pamięć dziełami nieprzemijającymi?

3. Dalej, pomijając wiele innych rzeczy, przerażał nas nad wyraz stan najopłakańszy ludzkości w tych czasach. Komuż bowiem jest tajne, że społeczeństwo ludzkie toczy dziś niemoc głęboka, straszniejsza od wszelkich innych z czasów dawniejszych, która, potężniejąc z dnia na dzień i trawiąc je doszczętnie, popycha je do zagłady? Jaka to jest choroba, rozumiecie to, Czcigodni Bracia: odwrócenie się i odstępstwo od Boga; nad to bowiem, zaiste, nie ma nic zgubniejszego, wedle słów Proroka: "Bo oto giną ci, którzy od Ciebie odstępują" (Ps 73, 27). Uważaliśmy przeto za nasz obowiązek, płynący z powierzonej Nam godności pontyfikalnej, zapobiec temu nieszczęściu; poczytywaliśmy bowiem za skierowany do Nas ten rozkaz: "Daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził" (Jer 1, 10); wszakże przekonani najzupełniej o Naszej słabości, obawialiśmy się przyjąć na się zadanie, tak pełne trudności, a zarazem nie cierpiące zwłoki.

PROGRAM PONTYFIKATU

4. Skoro jednak Bogu podobało się podnieść Naszą niskość do tej wysokości władzy, czerpiemy otuchę w Tym, który Nas umacnia, a wsparci na mocy Bożej, przykładając rękę do dzieła, oświadczamy, że w sprawowaniu pontyfikatu to jest Naszym celem jedynym, abym "w Chrystusie wszystko naprawił" (Ef 1, 10), aby, mianowicie był: "wszystko i we wszystkich Chrystus" (Kol 3, 11).
Znajdą się z pewnością ludzie, którzy, mierząc rzeczy Boskie miarą ludzką, będą się starali dociekać, jakie też są najskrytsze myśli Naszej duszy, aby je wyzyskać dla celów ziemskich, dla zamiarów stronniczych. Aby im odjąć wszelką tego nadzieję, objawiamy im z całą stanowczością, że nie pragniemy być niczym innym i przy Bożej pomocy niczym innym dla społeczności ludzkiej nie będziemy, jeno służebnikiem Boga, którego władzę przedstawiamy. Sprawa Boża Naszą jest sprawą: dla niej postanowiliśmy poświęcić wszystkie siły Nasze i nawet życie samo. Gdyby przeto kto pragnął mieć od nas jakie zawołanie, które by dążność duszy Naszej streszczało, to jedno zawsze mówimy: "Naprawić wszystko w Chrystusie!"

LUDZIE WALCZĄC Z BOGIEM UBÓSTWIAJĄ SAMYCH SIEBIE

Przy podjęciu i przeprowadzaniu tego wspaniałego dzieła dodaje Nam najżywszej otuchy pewność, że tu będziemy mieli ochotną współpracę was wszystkich. Gdybyśmy o tym wątpili, musielibyśmy niesłusznie uważać, że, albo, nie pojmujecie tej walki świętokradzkiej, którą dziś, rzec można, na każdym miejscu wszczyna się i prowadzi przeciw Bogu; albo też, że was ta walka wcale nie obchodzi. Bowiem, zaprawdę, przeciwko swemu Stwórcy dziś "wzburzyli się poganie, a ludzie rozmyślali próżne rzeczy" (Ps 2, 1), tak, iż ogólny prawie podnosi nie zgrzyt nieprzyjaciół Boga: "Idź precz od nas!" (Hiob 21,14). Stąd to w wielu ludziach zamarła wszelka cześć dla Boga wiecznego, stąd to w urządzeniach życia tak publicznego, jak i prywatnego pomija się dziś zupełnie Jego wolę najwyższą: owszem, wszelkimi siłami i wszelkim podstępem dąży się już do tego, żeby wyrugować nawet pamięć na Boga, samo nawet Jego pojecie.

5. Kto się istotnie nad tym zastanowi, ten się musi słusznie zatrwożyć, czy czasem ta przewrotność umysłów nie jest pewną próbką i już jakby początkiem nieszczęść, które są przeznaczone czasom ostatecznym; czy czasem "syn zatracenia" (2 Tes 2, 3), o którym mówi Apostoł, nie przebywa już na tej ziemi. Z taką przecież zuchwałością, z taką wściekłością napada się wszędzie na religię, zwalcza się dowody wiary objawionej, dąży się uporczywie do zerwania po prostu wszelkich węzłów człowieka z Bogiem! Natomiast człowiek sam - a jest to właściwie według tego samego Apostoła oznaka właściwa Antychrysta - z najwyższą lekkomyślnością wtargnął na miejsce Boga, wywyższając się nad wszystko, co zwą Bogiem; do tego stopnia, że, jakkolwiek nie może wyniszczyć w sobie doszczętnie samego pojęcia Boga, jednak, odrzuciwszy powagę Jego majestatu, uczynił sobie z tego świata widzialnego świątynię własną, w której sam ma być od wszystkich ubóstwiany. "Zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem" (2 Tes 2, 4).

6. Jaki zaś obrót weźmie ta walka ludzi słabych z Bogiem, o tym żaden człowiek rozsądny nie ma wątpliwości. Zapewne, może człowiek, nadużywając swej wolności, naruszyć prawo i obrazić majestat Stwórcy wszechrzeczy; atoli zwycięstwo zawsze jest przy Bogu: owszem, nawet porażka jest tym bliższa, im zuchwalej człowiek, pewny tryumfu, powstaje. Bóg sam nas o tym ostrzega w Piśmie św. "Zamyka mianowicie oczy na grzechy ludzkie" (Mdr 11, 23), jakoby zapominając o swej potędze i wielkości: rychło jednak po tym pozornym cofnięciu się, "ocucony niby mocarz, któremu wino sił dodało" (Ps 78, 65), "potłucze głowy nieprzyjaciół swoich" (Ps 68, 22); aby poznali wszyscy, że "królem wszystkiej ziemi jest Bóg" [Ps 67, 8] i "aby poganie wiedzieli, że są tylko ludźmi" (Ps 9, 21).

POWSZECHNE PRAGNIENIE POKOJU

7. To wszystko, Czcigodni Bracia, wyznajemy, tego wszystkiego spodziewamy się z wiarą niewzruszoną. Ale to nie przeszkadza, abyśmy także, każdy wedle swego działu, nie mieli współpracować w przyśpieszeniu sprawy Bożej i to nie tylko w modlitwie wytrwałej: "Powstań Panie, by człowiek nie triumfował" (Ps 9, 20) ale, co ważniejsze, broniąc słowem i czynem, w jasności dziennej, najwyższej władzy Boga nad ludźmi i nad całym stworzeniem, oraz, żądając aby Jego prawo i moc władania były święcie uznawane i zachowywane. Tego znów wymaga nie tylko obowiązek, płynący z porządku rzeczy naturalnego, ale także i dobro ogólne. Kogóż bowiem, Czcigodni Bracia, nie ogarnie bojaźń i boleść na ten widok, jak większa część ludzi, podczas gdy nie bez słuszności wielbi się postępy ludzkości, walczy między sobą tak zaciekle, że zdaje się, jakoby wszyscy walczyli ze wszystkimi? Pragnienie pokoju przepełnia z pewnością każde serce, nie ma też człowieka, któryby gorąco go nie wzywał. Ale pragnąc pokoju, po wyrzeczeniu się Boga, jest niedorzecznością: gdzie bowiem nie ma Boga, stamtąd znika sprawiedliwość, ze zniknięciem zaś sprawiedliwości przepada cała nadzieja pokoju: "Dziełem sprawiedliwości będzie pokój" (Iz 32, 17). Wiadomo nam, wprawdzie, że nie mało jest ludzi, którzy, powodowani miłością pokoju - czyli, jak się mówi - spokojności porządku, łączą się i zrzeszają w stowarzyszenia i stronnictwa, które zwą stronnictwami porządku. Czcze nadzieje i trudy stracone! Istnieje tylko jedno stronnictwo porządku, które jest zdolne przywrócić spokój wśród panującego zamętu: jest to stronnictwo tych, którzy trzymają z Bogiem. Konieczne jest przeto popierać je, o ile można więcej ludzi do niego wprowadzać, jeżeli kieruje nami zamiłowanie pokoju publicznego.

DOPROWADZIĆ LUDZKOŚĆ DO BOGA.

8. Tego wszakże powrotu ludów do majestatu i władzy Bożej nie da się inaczej osiągnąć, Czcigodni Bracia, jakkolwiek byśmy gorliwie o to się starali, tylko przez Jezusa Chrystusa. Upomina nas pod tym względem Apostoł: "Albowiem fundamentu, innego nikt założyć nie może, oprócz tego, który jest założony, którym jest Chrystus Jezus" (1 Kor 3, 11). On to bowiem jest jedyny, "którego Ojciec poświęcił i posłał na świat" (J 10, 36) "który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty" (Hbr 1, 3), prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, bez którego nikt nie może poznać Boga jak należy, gdyż "nikt nie zna Syna tylko Ojciec: ani Syna nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (Mt 11, 27). Stąd wynika, że naprawić wszystko w Chrystusie znaczy to samo, co nawrócić ludzi do posłuszeństwa Bożego. Należy więc nam skierować nasze usiłowania do tego, abyśmy rodzaj ludzki zawrócili do panowania Chrystusowego: po dokonaniu tego, wróci już do Boga samego. Mówimy do Boga, nie do tego bóstwa bezwładnego i obojętnego na sprawy ludzkie, jakiego wymyśliły majaczenia materialistów, ale do Boga żywego i prawdziwego, jednego z natury, troistego w osobach, twórcy świata, rządcy najmędrszego wszechrzeczy, prawodawcy najsprawiedliwszego, który karze złe uczynki, ale też jest rychły w nagradzaniu cnoty.

9. Drogi zaś, prowadzącej do Chrystusa, nie trzeba odszukiwać: jest nią Kościół. Słusznie przeto mówi Chryzostom: "Kościół jest twą nadzieją, Kościół twym zbawieniem, Kościół twą ucieczką" (2). Na to istotnie założył go Chrystus, nabywszy go za krwi swojej cenę; na to powierzył mu swą naukę i przepisy swego zakonu, obsypując go jednocześnie skarbami łaski Boskiej do uświęcenia i zbawienia ludzi.

Otóż widzicie, Czcigodni Bracia, do czego się w końcu sprowadza zadanie, włożone tak na Nas, jak i na was: abyśmy ludzkość, która błąka się poza mądrością Chrystusową, zawrócili do posłuszeństwa Kościołowi; Kościół zaś odda ją Chrystusowi, Chrystus wreszcie - Bogu. Jeżeli tego dokonamy przy Bożej pomocy, wówczas będziemy mogli sobie powinszować, że nieprawość ustąpiła miejsce prawości, i uszczęśliwieni usłyszymy "głos wielki na niebie mówiący: teraz się stało zbawienie, i moc, i królestwo Boga naszego i zwierzchność Chrystusa jego" (Ap 12, 10). Aby zaś skutek odpowiedział naszym pragnieniom, koniecznym jest dołożyć wszelkich starań, aby wszelkimi środkami i wysiłkami wykorzenić zupełnie ten okropny i przerażający występek, cechujący nasze czasy, że człowiek przywłaszcza sobie miejsce Bogu należne; przywrócić odwieczną godność najświętszym prawom i radom Ewangelii; podnosić wysoko prawdy, głoszone przez Kościół i streszczające jego naukę o świętości małżeństwa, o wychowaniu i nauczaniu młodzieży, o władaniu i użyciu dóbr doczesnych, o obowiązkach tych, którzy zarządzają sprawami publicznymi; przywrócić wreszcie należną równowagę między różnymi warstwami społecznymi, odpowiednio do praw i urządzeń chrześcijańskich. Takie są zasady, które, posłuszni woli Bożej, zamierzamy zastosować podczas Naszego Pontyfikatu i które zastosujemy z całą energią. Do was należy, Czcigodni Bracia, współdziałanie naszym poczynaniom swą świętością, swą nauką, swym doświadczeniem, a nade wszystko, swą gorliwością o chwałę Bożą, nie szukając nic innego, oprócz tego, aby we wszystkim "był Chrystus ukształtowany" (Gal 4, 19).

POTRZEBA KSZTAŁCIĆ ŚWIĘTYCH KAPŁANÓW

10. Przechodząc dalej do środków, którymi mamy posiłkować się dla osiągnięcia tak wielkich celów zdaje się prawie zbyteczne je tu wymieniać: rzucają się bowiem same w oczy. Pierwszym waszym zadaniem to być powinno, abyście kszałtowali Chrystusa w tych, którzy z obowiązku powołania swego mają Go w innych kształtować. Mamy tu na myśli kapłanów, Bracia Czcigodni, którzy bowiem są w wyższych święceniach, pamiętać mają, iż pośród ludów, między którymi są postanowieni, tą samą mają misję, jaką Paweł otrzymał, wedle tego własnego w tych czułych wyrazach świadectwa: "dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje" (Gal 4, 19). Jakże jednak ci podołają w spełnieniu tego zadania, jeśli naprzód sami w Chrystusa się nie obloką? A nie obloką się tak, by mogli zastosować do siebie słowa Apostoła: "Teraz zaś już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus" (Gal 2, 20); "Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus" (Flp 1, 21). Toteż, jakkolwiek do wszystkich wiernych stosuje się zachęta "aż dojdziemy wszyscy do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa" (Ef 4, 13), to jednakże w sposób szczególny dotyczy ona tego, który spełnia posługiwanie kapłańskie, który też jest mianowany "drugim Chrystusem", niewątpliwie nie dla udziału jedynie we władzy Chrystusowej, ale też dla naśladowania Jego czynów, przez które ma odbijać w sobie obraz Chrystusowy.

11. Wobec tego, Czcigodni Bracia, jakaż ogromna ma być wasza piecza wokół ćwiczenia kleru we wszelkich kierunkach uświątobliwienia! Tej to pieczy powinny ustąpić miejsca wszelkie inne troski. Dlatego też najwyższym staraniem waszym być powinno, abyście dobrze urządzili seminaria i nimi kierowali, aby w nich jednocześnie kwitła czystość nauczania obok świętości obyczajów. Poczytujcie każdy seminarium za pociechę serca swego i dla jego pomyślności nie zaniedbajcie najmniejszej rzeczy, jaką był Sobór Trydencki z wielką przezornością postanowił. Kiedy zaś zbliży się czas, iż klerycy będą mieli przyjmować święcenia, nie zapominajcie, proszę was, o tym, co Paweł przepisał Tymoteuszowi: "Na nikogo rąk pośpiesznie nie wkładaj" (1 Tym 5, 22); dobrze o tym przeświadczeni, że zwykle tacy będą wierni, jacy są ci, których do kapłaństwa dopuszczacie. Przeto też nie oglądajcie się pod tym względem na żadnego rodzaju korzyści prywatne: baczcie jedynie na Boga, na Kościół, na dobro dusz wieczne, abyście, wedle ostrzeżenia Apostoła, "nie byli uczestnikami grzechów cudzych" (1 Tym 5, 22).

Dalej konieczne jest, aby młodzi kapłani, opuszczający seminarium, nie byli pozbawieni waszej opieki. Z głębokości duszy Naszej zaklinamy was, abyście często przyciskali ich do swego serca, które powinno płonąć ogniem niebieskim, abyście ich zagrzewali i zapalali, ażeby pożądali tylko Boga i dobra dusz. My zaś, z Naszej strony, Czcigodni Bracia, będziemy nad tym czuwali z całą usilnością, żeby osoby duchowne nie ulegały ponętom pewnej nowej i zwodniczej wiedzy, w której nie czuć Chrystusa, a która za pomocą argumentów okraszonych i podstępnych dąży do zasiania błędów racjonalizmu lub półracjonalizmu, do strzeżenia się przed którymi już Apostoł upominał Tymoteusza, pisząc: "Strzeż depozytu wiary, unikając światowej czczej gadaniny i przeciwstawnych twierdzeń rzekomej wiedzy, jaką obiecując niektórzy odpadli od wiary" (1 Tym 6, 20-21). Nie mamy wszakże zamiaru przez to odmawiać pochwały tym spomiędzy młodszych kapłanów, którzy prowadzą studia naukowe we wszelkich dziedzinach mądrości, aby się stać tym zdolniejszymi do bronienia prawdy i odpierania napaści nieprzyjaciół wiary. Nie możemy jednak zataić, owszem, najgłośniej to wyznajemy, że zawsze będziemy oddawali pierwszeństwo tym, którzy, nie lekceważąc bynajmniej nauk duchownych i świeckich, przede wszystkim wszakże poświęcają się potrzebom duszy, spełniając te obowiązki, które są odpowiedniejsze dla kapłana, o chwałę Bożą gorliwego. "W sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieprzerwany ból" (Rzym 9, 2) gdy widzimy, że i do naszych czasów stosuje się owa skarga Jeremiasza: "Maleństwa o chleb błagały, a nie było, kto by im łamał" (Lm 4, 4). Nie brak bowiem kapłanów, którzy, idąc za pociągiem upodobań własnych, zużywają swą dzielność na sprawy raczej powierzchowne, niż głębszej użyteczności: a znów niewielu jest takich, którzy by, za przykładem Chrystusowym, stosowali do siebie owe słowa Proroka: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana" (Łuk 4, 18-19).

NAUCZAJCIE PRAWD WIARY !

12. Otóż komu to być może niewiadomym, Czcigodni Bracia, że, byle człowiek kierował się tylko rozumem i wolną wolą, to najskuteczniejszą drogą do przywrócenia rządów Bożych nad duszami jest nauczanie religijne? Iluż to jest z pewnością takich, co to nienawidzą Chrystusa, brzydzą się Kościołem i Ewangelią, bardziej ze względu na nieznajomość, aniżeli ze względu na złości, o których dałoby się rzec: "Ci zaś temu bluźnią, czego nie znają" (Jud 10). Taki zaś stan duszy spotyka się nie tylko u ludu i w warstwach najniższych, łatwych do uwiedzenia na drogę błędu, ale nawet i w warstwach wykształconych, owszem, nawet wśród tych, którzy, zresztą, posiadają wykształcenie wcale nie zwyczajne. Stąd to u wielu osłabienie wiary. Gdyż niepodobna przypuścić, że wiara słabnie z postępem wiedzy, ile raczej z braku wiadomości; tak, iż gdzie większy brak wiadomości, tam też się spostrzega szersze odstępstwo od wiary. Dlatego też to Chrystus polecił Apostołom: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody" (Mat 28, 19).

MIŁUJCIE !

13. Aby zaś znów z tego apostolstwa i gorliwości w nauczaniu można było zbierać spodziewane owoce i aby we wszystkich ukształtowany był Chrystus, niech o tym pamięta dobrze każdy, Czcigodni Bracia, że nie ma nic dzielniejszego nad miłość. Albowiem "Pan nie był w wichurze" (1 Krl 19, 11). Na próżno spodziewano by się, że pociągnie dusze do Boga gorliwość zgorzkniała; owszem - surowe gromienie błędów, gwałtowne karcenie wad prowadzi nieraz raczej ku szkodzie, aniżeli ku pożytkowi. Wprawdzie upominał Apostoł Tymoteusza: "wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu" - dodawał jednak: "z całą cierpliwością" (2 Tym 4, 2). Tego też, zaiste, nauczał nas Chrystus swym przykładem. "Pójdźcie - czytamy, jak mówił, - do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię" [Mat 11, 28]. Przez "utrudzonych" zaś i "obciążonych" rozumiał nie innych, tylko tych, którzy byli w niewoli błędu i grzechu. Jakaż to była w tym Mistrzu łaskawość, jaka łagodność, jaka litość nad stroskanymi wszelkiego rodzaju! Serce Jego odmalował wiernie Izajasz w tych słowach: "Sprawiłem, że Duch Mój na Nim spoczął. Nie będzie wołał ni podnosił głosu. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka o nikłym płomieniu" (Iż 42, 1-3). Ta zaś miłość, cierpliwa i łaskawa (por. 1 Kor 13, 4) ma się rozciągać nawet na naszych nieprzyjaciół i prześladowców. "Błogosławimy, gdy nam złorzeczą - świadczył o sobie Paweł - znosimy, gdy nas prześladują" (1 Kor 4, 12). Wydają się oni może gorszymi, niż są w istocie. Stosunki towarzyskie, uprzedzenia, cudze rady i przykłady, a wreszcie nieszczęsne względy ludzkie popchnęły ich do obozu bezbożnych: wola ich jednak nie jest jeszcze tak zepsuta, jak to w siebie wmówić pragną. Dlaczegóż więc nie moglibyśmy mieć nadziei, że płomień miłości chrześcijańskiej rozproszy ciemności, zalegające takie dusze, a zarazem wniesie tam światło i pokój Boży? Opóźni się może nieraz skutek naszych trudów: miłość jednak nigdy nie nuży się oczekiwaniem, gdyż wie, że Bóg przyrzekł swą nagrodę nie skutkom osiągniętym w trudach, lecz dobrej woli.

WSPÓŁPRACA ZE ŚWIECKIMI POD PRZEWODNICTWEM BISKUPÓW

14. Daleka wszakże jest od Nas myśl, Czcigodni Bracia, jakoby w całej tej ciężkiej sprawie odnowienia w Chrystusie wszystkich ludów mieliście pozostawać bez pomocników, tak wy sami, jak i wasze duchowieństwo. Wiemy dobrze, że "Bóg każdemu z osobna dał rozkazanie o bliźnim swoim" (Syr 17, 12). Zatem nie tylko kapłani, ale i wszyscy bez wyjątku wierni mają współpracować w sprawie Bożej i dusz ludzkich: rozumie się, nie na własną rękę i nie we własnym kierunku, lecz zawsze pod kierownictwem i przewodnictwem biskupów; albowiem przewodzić, nauczać i kierować w Kościele nie dano nikomu poza wami, "których Duch Święty ustanowił abyście rządzili Kościołem Bożym" [Dz 20, 28]. Rzecz to jest bowiem od dawna uznana i pobłogosławiona przez naszych Poprzedników, że katolicy, w różnych celach, zawsze jednak dla dobra religii, łączą się w stowarzyszenia.

Nie wahamy się przeto zaszczycić i naszym też uznaniem te dzielne urządzenia i życzymy usilnie, aby się szerzyły i kwitły po miastach i wioskach. Przecież życzeniem jest Naszym, aby tego rodzaju stowarzyszenia do tego najpierw i przede wszystkim dążyły, aby ci, co do nich wstępują, ustawicznie żywot chrześcijański pędzili. Mało, zaiste, przynosi korzyści poruszać subtelnie przeróżne zagadnienia, rozprawiać wymownie o prawach i obowiązkach, gdzie to wszystko dalekie od czynu. Właśnie bo czynów czasy te wymagają; ale czynów, które dążą do wypełnienia zupełnego i sumiennego zakonu Bożego i przykazań kościelnych; do wyznawania szczerego i otwartego religii; do pełnienia uczynków miłosierdzia we wszelkich jego przejawach, bez żadnych widoków osobistych lub ziemskich korzyści. Tego rodzaju wspaniałe przykłady tylu szermierzy Chrystusowych daleko będą dzielniejsze do poruszenia umysłów i do ich porwania, aniżeli wymowa i subtelność rozpraw; a tak łatwo się to osiągnie, że bardzo wielu, pozbywszy się obawy, porzuciwszy uprzedzenia i wątpliwości, powróci do Chrystusa i rozszerzy wszędzie Jego poznanie i miłość ku Niemu, a to są środki do prawdziwej i pewnej szczęśliwości. Rzeczywiście, gdy po miastach i wioskach wszystkich będą sumiennie przestrzegane przykazania Boskie, gdy rzeczy święte będą we czci, gdy będzie częste do świętych Sakramentów przystępowanie, gdy w ogóle będzie przestrzegane wszystko, co należy do całości życia chrześcijańskiego; wówczas, Czcigodni Bracia, niewiele już pozostanie do sprawienia, aby wszystko w Chrystusie było odnowione.

SPODZIEWANE DOCZESNE OWOCE ODNOWY

Nie należy też tego wszystkiego uważać wyłącznie za dążenie do osiągnięcia dóbr niebieskich: przyczyni się to bowiem jak najwięcej do szczęścia doczesnego i do pomyślności ogólnej. Albowiem po dopięciu tego wszystkiego, możni i zamożni w sprawiedliwości i miłości pomagać będą uboższym, ci zaś w pokoju i cierpliwości będą znosili braki życia niedostatniego; obywatele będą się powodowali prawami, nie samowolą; wszyscy będą poczytywali za święty swój obowiązek cześć i miłość ku książętom i innym władcom, "nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga" (Rzym 13, 1). Cóż więcej? Wówczas wszyscy się przekonają, że Kościół musi posiadać zupełną i całkowitą wolność, jaka od Chrystusa, jego twórcy, była ustanowiona, że nie może podlegać obcej przemocy; że wreszcie My sami, walcząc o przywrócenie tej wolności, bronimy nie tylko najświętszych praw religii, ale nadto przyczyniamy się do dobra ogólnego i powszechnego pokoju. "Pobożność - bowiem - przydatna jest do wszystkiego" [1 Tym 4, 8]; i gdzie ona jest we czci i w sile, tam, zaprawdę "lud mój mieszkać będzie w stolicy pokoju" [Iz 32, 18].

ZAKOŃCZENIE

15. Oby Bóg, "który jest bogaty w miłosierdzie" (Ef 2, 4), przyśpieszył łaskawie to odrodzenie narodów w Jezusie Chrystusie; przecież "nie zależy od tego, kto chce lub o nie się ubiega, ale od Boga" (Rzym 9, 16). My zaś, Czcigodni Bracia, "z duchem uniżonym" (Dan 3, 39) w codziennej i usilnej modlitwie błagajmy Go o to dla zasług Jezusa Chrystusa. Uciekajmy się też do przemożnego pośrednictwa Bogarodzicy; dla zjednania też Sobie tego, korzystając z okoliczności, że list niniejszy wydajemy w tym dniu, który jest przeznaczony ku czci Różańca Maryi, zarządzamy i zatwierdzamy również to wszystko, cokolwiek był zarządził i zatwierdził Nasz Poprzednik w sprawie poświęcenia miesiąca października ku czci Dziewicy Królowej, za pomocą publicznego odmawiania różańca po świątyniach; upominając nadto, aby też uciekano się do wstawiennictwa św. Józefa, przeczystego Bożej Matki Oblubieńca, a Kościoła katolickiego patrona, oraz świętych Piotra i Pawła, książąt apostołów.

16. Aby zaś to wszystko się dobrze spełniło i aby wszystkie wasze prace odniosły skutek szczęśliwy, błagamy dla was o obfitość łask Boskich. Na dowód zaś najsłodszej miłości, którą obejmujemy was i wszystkich wiernych, których Opatrzność Boża raczyła Nam powierzyć, udzielamy najmiłościwiej w Panu Wam, Czcigodni Bracia, duchowieństwu i ludowi waszemu błogosławieństwa Apostolskiego.

Dan w Rzymie, u św. Piotra, dnia 4 października 1903 roku, pontyfikatu Naszego roku pierwszego.

Pius X


[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Sob 22:24, 28 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)