Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Kongo: ''Nie ma dnia, by nie opłakiwano kolejnych ofiar'' Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:33, 17 Gru 2009 Powrót do góry

Kongo: ''Nie ma dnia, by nie opłakiwano kolejnych ofiar''

Bezczynność oraz nieumiejętność zagwarantowania bezpieczeństwa i praworządności zarzucili prezydentowi Josephowi Kabili księża i zakonnicy z archidiecezji Bukavu we wschodnim Kongu.

W przesłanym do niego liście przypominają, że wciąż trwa dramat tamtejszej ludności. Nie ma dnia, by nie opłakiwano kolejnych ofiar – czytamy w liście.

Zbrodni dopuszczają się również ludzie w mundurach. Do kogo mamy się zwrócić o pomoc? – pytają kongijscy duchowni. W ich przekonaniu siły porządkowe nie są w stanie ochronić ludności przed rebeliantami. Nie potrafią przewidzieć ich ataku albo interweniują zbyt późno. Co więcej w ostatnim czasie agresja zwróciła się również przeciwko przedstawicielom Kościoła, jakby ktoś chciał się pozbyć niewygodnych świadków. Autorzy listu nawiązują tu do niedawnych mordów na księdzu i zakonnicy.

Domagają się od prezydenta Demokratycznej Republiki Konga bardziej jednoznacznego zaangażowania w sprawę pokoju i bezpieczeństwa. Joseph Kabila stanowisko prezydenta objął w 2001 r. po swym ojcu Laurencie, komunistycznym bojowniku, który cztery lata wcześniej obalił reżim Josepha Mobutu, a następnie został zamordowany przez swego ochroniarza. Joseph Kabila w chwili objęcia władzy miał niespełna 30 lat. Od 14 lat wschodnie regiony kraju, obfitujące w złoża mineralne, są nękane nieustannymi starciami sił rządowych i rebeliantów.

Tymczasem rosnące napięcie w regionie Bukavu grozi wybuchem wojny domowej we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga. Przestrzega przed tym lokalny Kościół oraz pracownicy obecnych na tym terenie organizacji humanitarnych. W ostatnich dniach zabito tam kolejnego katolickiego księdza i zakonnicę. Jednocześnie organizacja Human Rigths Watch ujawniła, że w wyniku akcji oddziałów rządowych wymierzonej w rwandyjskich rebeliantów od stycznia do października br. zginęło, co najmniej 1400 niewinnych cywilów, w tym kobiety i dzieci.

Kongijski minister ds. komunikacji i mediów Lambert Mende Omalanga wyraził smutek z powodu tego raportu, który według niego nie bazuje na prawdzie. Przypomniał zarazem, że kongijski rząd czyni wszystko, co w jego mocy, by przestrzegać praw człowieka. Raport przytacza jednak bezlitosne fakty, m.in. to, że wiele osób zginęło spalonych żywcem we własnych domach. Kobiety i kilkuletnie dziewczynki były natomiast porywane i gwałcone. Wiele swych ofiar oprawcy następnie okaleczali maczetami. O zbrodnie te raport oskarża zarówno oddziały rządowe, jak i rebeliantów.

Organizacja Human Rigths Watch twierdzi, że stacjonujące w Kongu oenzetowskie siły pokojowe (MONUC), popierając armię kongijską same są zamieszane w te działania. Stąd apel o natychmiastowe wycofanie wszelkiego wsparcia ONZ dla operacji wojskowej i zdjęcie ze stanowiska dowódców oskarżanych o złe traktowanie cywilów. Jednocześnie Human Rigths Watch wzywa wspólnotę międzynarodową do pojęcia skutecznych działań na rzecz zagwarantowania bezpieczeństwa w tym coraz bardziej zapalnym zakątku Afryki. Apeluje też o to Kościół przypominając, że Kongijczycy nie chcą już dłużej cierpieć i umierać.

[link widoczny dla zalogowanych]



Nie lepiej jest w Sudanie: "Sudan: mordowani chrześcijanie wołają o pomoc"
(...)
http://www.traditia.fora.pl/szukajac-prawdy-tematy-ktore-nurtuja-bulwersuja,66/sudan-mordowani-chrzescijanie-wolaja-o-pomoc,2783.html


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 18:59, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:57, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Afryka: kolejny rajd sekciarzy-terrorystów

Do drugiego w ciągu ostatnich dni rajdu rebeliantów Armii Oporu Pana doszło na terytorium Republiki Środkowoafrykańskiej. Około 40 partyzantów zaatakowało katolicki kościół w miejscowości Rafai, leżącej przy granicy z Demokratyczną Republiką Konga. O rajdzie poinformował korespondent wiejskiej stacji radiowej. Rebelianci, uznawani za jedną z najbezwzględniejszych organizacji terrorystycznych w Afryce, wzięli 30 zakładników. Świątynia katolicka została splądrowana i poważnie zniszczona, zanim na miejsce przybyły wojska rządowe. Do podobnego zajścia doszło na terytorium Republiki Środkowoafrykańskiej zaledwie tydzień wcześniej. Także wówczas pojmano wielu zakładników. Główne bazy Armii Oporu Pana leżą na terenie Demokratycznej Republiki Konga, skąd rebelianci dokonują wypadów do sąsiedniego kraju.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 18:59, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:17, 22 Lut 2010 Powrót do góry

O tej sekciarskiej Armii Oporu Pana pisałam w wątku o Sudanie, powyżej temat watku i link podany. Ostatnio na wp.pl czytałam artykuł o Josephie Konym, który stworzył Armię Bożego Oporu oraz twierdzi, że jest opętany przez duchy i wypełnia rozkazy Boga. Zamieszczę ten artykuł w całości, bo ciekawy a z wp po jakimś czasie nie ma juz wielu artykułów.

Joseph Kony - krwawy mesjasz

Image

Zbrodnie przeciwko ludzkości i łamanie prawa wojennego. Gwałty, okaleczenia, masowe mordy na ludności cywilnej, porywanie dzieci i szkolenie ich na żołnierzy – o to wszystko oskarżony jest Joseph Kony – człowiek, którego od 20 lat nie jest w stanie schwytać wojsko ani prywatni „łowcy głów”; człowiek, który stworzył Armię Bożego Oporu oraz twierdzi, że jest opętany przez duchy i wypełnia rozkazy Boga.

Joseph Kony urodził się w roku, w którym jego ojczyzna, Uganda, uzyskała niepodległość od Wielkiej Brytanii. Kraj, leżący w sercu Afryki, pomiędzy wielkimi jeziorami – Wiktorii, Edwarda i Alberta, w 1962 roku zdawał się mieć wszystko, by zostać spokojnym i bogatym państwem rządzonym wreszcie przez rdzenną ludność. Po latach kolonialnego ucisku autochtoni brali sprawy w swoje ręce.


Młodość w krainie duchów

Ojciec „Józia” Kony’ego był katolikiem, który udzielał się w kościele. Matka była anglikanką. W ich wiosce, położonej w północnej Ugandzie w kraju plemienia Aczoli, mocno obecne były jednak pradawne afrykańskie wierzenia, w których przemożną rolę odgrywał kult duchów i przodków. Młody Joseph, który był ponoć nawet ministrantem, uczył się także sztuki lekarskiej u miejscowego szamana. Gdy dorastał, spokojna i zielona Uganda w wyniku walki o władzę zaczęła spływać krwią. W 1971 roku do władzy doszedł gen. Idi Amin Dada, zwany również „rzeźnikiem Ugandy”. Nieudolny Amin doprowadził kraj do ruiny gospodarczej, mordując po drodze dziesiątki tysięcy faktycznych lub wydumanych przeciwników politycznych, w tym wielu współplemieńców Kony'ego.

W latach 80. Uganda targana była walkami między różnymi ugrupowaniami partyzanckimi. W końcu w 1986 zwycięsko z walki wyszedł przywódca Narodowej Armii Oporu, Yoweri Museveni, obalając pochodzącego z ludu Aczoli gen. Tito Okello. Był na tyle silny, by umocnić swą władzę i zjednać sobie lokalnych przywódców oraz liderów Zachodu. Dzięki sprytowi i pomocy zagranicznej utrzymał ster rządów.

Na początku rządów Museveni musiał jednak pokonać jeszcze jednego, nietypowego przeciwnika – kobietę nawiedzoną przez duchy – Alicję Aumę.

W 1985 roku do Alicji, nieszczęśliwej bezdzietnej kobiety, którą własny ojciec chciał wyleczyć z niepłodności przy pomocy kilkunastu uzdrowicieli, przemówił duch. Wyruszyła na odludzie do lasu przy wodospadach Murchisona. Tam obmyła się w wodach Nilu i dostała polecenie od ducha Lakwena – „Posłańca”: miała leczyć lud Aczolich i uratować ich od zepsucia.

Tajemniczy „duch-posłaniec”, był według prorokini Duchem Świętym, kazał jej potem zostać dowódcą wojskowym. Alicja dostała od ducha obietnicę, że jeśli jej żołnierze przed walką oczyszczą się z grzechu i zostaną namaszczeni specjalnym olejem i pokropieni święconą wodą, nie będą ginęli od kul przeciwnika.

Alicja od Ducha Świętego – bo tak na nią zaczęto mówić, zjednała sobie kilkuset ludzi, którzy stworzyli jej pierwsze wojsko - Ruch Ducha Świętego. W listopadzie 1986 roku ruch w spektakularny sposób pokonał siły rządowe. „Nawiedzony” oddział odnosił kolejne sukcesy. Partyzanci szli odważnie przeciw wojskom rządowym przekonani, że są odporni na strzały przeciwników. Ich odwaga budziła strach żołnierzy, którzy słyszeli, że mają się zmierzyć z wojskami potężnej pośredniczki Boga, potrafiącej błogosławieństwem przemienić kamienie w granaty i której służą leśne osy i szerszenie.

W Ugandzie wiara w duchy pozostaje silna. I nikt nie ma ochoty stawać w szranki z duchami, które może pokonać tylko silniejszy pan. A kto może konkurować z Duchem Boga?

Po pierwszych sukcesach do Alicji dołączyło kilka tysięcy ochotników. Zwycięstwa przestały już być tak spektakularne. Część ludzi ginęła. Duch tłumaczył, że to ci, którzy mieli małą wiarę lub wciąż żyli w grzechu. Armii Alicji udało się dojść nawet kilkadziesiąt kilometrów od stolicy. Tam jednak Museveni zgromadził znacznie silniejsze oddziały. Decydujące okazało się wsparcie artylerii. Pokonana prorokini musiała uciekać do Kenii. Tam dokonała swych dni w 2007 roku.

Część twierdziła jednak, że to Alicja przestała słuchać ducha i dlatego ją opuścił. Inni mówili, że to prezydent Museveni ma w pałacu potężnego czarnoksiężnika, który złamał moc duchów Alicji.

Schedę po Alicji próbował przejąć jej ojciec, Severino. Twierdził, że to na niego przeszły moce, które jeszcze niedawno pozwalały jego córce zwyciężać. Teraz to on miał ocalić lud Aczoli od zniszczenia i zemsty prezydenta Museveniego. Ludzie mu jednak nie uwierzyli. Niewielu dołączyło do jego ruchu. Gniewny Severino w zemście zaczął mordować własnych pobratymców. Dostał nawet przydomek „ten, który rąbie własne ofiary”. Podczas ataku na jedno z większych miast regionu – Kitgum – jego wojsko zostało zdziesiątkowane. A sam Severino dostał się do niewoli. Władze pozwoliły mu wyjść na wolność. Od tamtej pory prowadzi swój własny kościół i udziela porad jako pośrednik duchów.


Kuzyn przejmuje "duchową" armię

Prawdziwy horror ludu Aczolich miał jednak dopiero nadejść. Najkrwawszego z „mesjaszy” ludu Aczoli wydała ta sama rodzina. Joseph był bowiem spokrewniony z Alicją i Severino. Według jednych był kuzynem Alicji od Ducha Świętego, według innych jej bratankiem. Ten 25-letni chłopak, który skończył zaledwie cztery klasy podstawówki, nie nauczywszy się porządnie angielskiego, w 1987 roku dostał „ducha” i to on miał dalej prowadzić misję wyzwolenia. Aczoli zmęczeni wojnami nie chcieli już jednak iść za nim. Museveni, choć niepopularny w tych stronach, okazał się również przywódcą litościwym, nie mordował Aczolich – w przeciwieństwie do ich własnych „mesjaszów”.

Kony założył swoją partyzantkę z niedobitków armii Alicji oraz Severino. Część bojowników dołączyła do niego, nie mając co ze sobą począć. Nowy prorok Aczolich posłał również po kilku oficerów armii rządowej, zwolnionych z pracy. Ci mieli szkolić jego oddziały. Kony kilkakrotnie zmieniał nazwę „wojska”. Ostatecznie jego rebelianci nazwali się Armią Bożego Oporu (Lord’s Resistance Army – LRA). Sam Kony obwołał się duchowym i politycznym przywódcą ruchu. Jego żołnierze mieli przechodzić obrzędy inicjacyjne. Byli namaszczani i oczyszczani. Przed kulami chronić ich miała woda święcona i specjalny olej. Tylko „nowy lud” mógł zwyciężyć z armią Museveniego. Tylko odnowiony naród miał przetrwać, zaludniając całą Ugandę a potem świat.

W celu "wyhodowania" nowych Aczoli Kony wprowadził wielożeństwo wśród swoich oficerów. Wyznacza żony wyższym rangom partyzantom. Sam ma podobno ponad 50 nałożnic i 100 dzieci. W obawie przed groźnym wirusem HIV, emanacją potężnego ducha, za żony bierze sobie tylko dziewice, często mające po 12-14 lat.


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 19:05, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:25, 22 Lut 2010 Powrót do góry

C.D.

"Wiele duchów do mnie mówi"

Kony potrafi być czułym, czarującym i uśmiechniętym mężczyzną. Mówią o tym zgodnie uciekinierzy z jego wojska, oswobodzeni przez rządową armię. Potwierdza to także kilka jego żon, którym udało się wyrwać z LRA. Czasem jednak jego oblicze zmienia się nie do poznania. Mówi wtedy innym głosem jest brutalny i bezwzględny. Bije i wydaje okrutne rozkazy.

Dzieci-eksżołnierze LRA mówią, że nastrój Kony’ego zależy od ducha, który przez niego przemawia. A duchów jest wiele. Sam Kony, w wywiadzie, jakiego udzielił w 2006 roku pierwszemu zachodniemu dziennikarzowi, który dotarł do niego do buszu, przyznał, że rozmawia z wieloma duchami. – Jak dużo duchów rozmawia z panem? – zapytał Sam Farmar, młody brytyjski reporter. – Bardzo wiele, wiele – odpowiedział przywódca najbardziej okrutnej armii działającej w Afryce na przełomie wieków.

W tym samym wywiadzie Farmar zapytał, czy to Bóg kazał Kony'emu walczyć. Ten, uśmiechnięty jakby na ignorancję dziennikarza, odpowiedział: nie, to nie Bóg kazał mi walczyć.


Bojownik o wolność

Kony określa się sam jako „bojownik o wolność” (freedom fighter), który chce oswobodzić Ugandę od dyktatury Museveniego. – Tak abyśmy sami mogli wybierać swojego przywódcę – twierdzi.

Prezydent Museveni, który w 1987 roku po raz pierwszy wygrał wybory, rządzi aż do tej pory. Przy każdej elekcji odnosi polityczne zwycięstwo nad rywalami. Na przełomie wieków wychwalany był przez zachodnich przywódców jako przykład dla całej Afryki.

Co prawda z biegiem lat poparcie dla Museveniego osłabło i nie osiąga już 80% procent, jak to było początkowo, wciąż jest jednak demokratycznie wybieranym prezydentem. W ostatnich wyborach z lutego 2006 jego bezwzględne zwycięstwo było jednak niewątpliwe – zdobył 59% głosów.

Kony twierdzi jednak, że Museveni to kłamca i walczy z nim wszystkimi dostępnymi środkami. Przede wszystkim dziećmi-żołnierzami.

Początkowo Joseph Kony twierdził, że ma zbudować państwo oparte na Dekalogu. Aczoli woleli jednak żyć bez przemocy w państwie rządzonym przez Museveniego. Kony urażony tym faktem, nie zyskawszy poparcia starszyzny swojego ludu, zaczął się mścić na własnych rodakach.

Od połowy lat 90. zmienił cele i taktykę. Zamiast wybawiciela Aczolich stał się niszczycielem – aniołem zagłady. Pomocy zaczął mu udzielać rząd Sudanu, któremu zależało na osłabieniu sąsiada. Prezydent Ugandy wspierał z kolei rebeliantów dążących do wyrwania południowego Sudanu spod rządów Chartumu.

Kony dostał wtedy nowoczesną broń, miny, AK-47, granaty, a także ośrodki treningowe na terenie Sudanu. Tam mógł się kryć po swoich krwawych rajdach na północną Ugandę. Tam nie mogło dosięgnąć go wojsko Museveniego. Naruszenie granicy mogło bowiem doprowadzić do wojny


Dzieci-żołnierze

LRA zaczęła mordować Aczolich. Wyżynać całe wioski. Palić domy, mordować mężczyzn i kobiety oraz porywać dzieci. To one miały stać się główną bronią Josepha Kony’ego.

Opowieści wyzwolonych dzieci-żołnierzy są straszne. Obudzone w środku nocy przez krzyki i hałas. Wyprowadzone na środek wioski często miały najpierw zabić swoich rodziców lub młodsze rodzeństwo; potem bite i wleczone przez kilka dni trafiały do obozu LRA, by tam przejść morderczy „trening” i indoktrynację.

Te, które przeżyły przeszkolenie, pozbawione dzieciństwa oraz uczuć wracały po jakimś czasie do Ugandy, by zabierać kolejne dzieci i mordować kolejnych dorosłych. W pewnym momencie na 20 tysięcy żołnierzy LRA 80% żołnierzy miały stanowić osoby poniżej 18 roku życia. Wielu "rebeliantów" miało 10-12 lat.

Kony nierzadko bywał dla nich troskliwy i opiekuńczy. Dawał im poczucie ciepła. Za chwilę jednak mógł się stać brutalnym potworem. Nigdy nie miały pewności. Starsi chłopcy zostawali komendantami. Jeśli się spisywali dostawali żony. Kony podczas pobytu w Sudanie zmodyfikował zasady swojej religii. Wprowadził nieco „przykazań” islamskich – jak np. kary za hodowlę świń czy nieprzestrzeganie dnia świętego w piątek.

LRA unikała bezpośrednich starć z armią ugandyjską. Jej celem było zastraszenie ludu Aczolich. Przez 15 lat działalności rebelianci Kony’ego zabili przeszło 25 tysięcy ludzi oraz spowodowali exodus ponad 200 tysięcy osób. Przestraszeni Aczoli zaczęli uciekać do miast. To spowodowało kryzys humanitarny na wielką skalę.

Z pomocą przyszedł Urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). W północnej Ugandzie, w Gulu i Kitgum zbudowano tymczasowe obozy dla uchodźców, które z czasem stały się wielkimi prowizorycznymi slumsami, zamieszkiwanymi po dziś dzień przez tysiące ludzi. Wyrwani z tradycyjnych ról i dawnych miejsc ludzie nie mogli się odnaleźć w obozach. Wielu mężczyzn zaczęło nałogowo pić i odeszło od swych żon. Kobiety stały się jedynymi żywicielkami rodzin, trudniąc się prostytucją czy drobnym handlem.

Przez długi czas w północnej Ugandzie lepiej było nie wychodzić nocą poza miasto. Partyzanci LRA mogli kryć się niemal wszędzie. Byli bardzo brutalni. Pewien dziennikarz spotkał dziewczynę, która wieczorem napotkała za miastem oddział LRA. Jej rówieśnicy z armii Kony’ego wyrośli przed nią jak spod ziemi. Zarzekała się, że nic nie powie. Aby na pewno nie zdradziła ich obecności, obcięli jej wargi. Często młodzi żołnierze nie zabijali swych ofiar. Zamiast tego odcinali im kończyny, nosy czy uszy. Okaleczeni mieli być przestrogą dla innych.


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 19:07, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:31, 22 Lut 2010 Powrót do góry

C.D.

Najbardziej poszukiwany człowiek Afryki

W 2005 roku Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK), dopiero co powołany statutem rzymskim, wydał na wniosek prezydenta Museveniego międzynarodowy nakaz aresztowania Josepha Kony’ego i czterech innych przywódców LRA. Za głowę „proroka” wyznaczono nagrodę. USA umieściły LRA na liście organizacji terrorystycznych oraz wysłały do Ugandy doradców, którzy mieli wyszkolić tamtejszych komandosów.

Amerykańscy wywiadowcy stworzyli nawet komórkę koordynacyjną na ziemiach Aczolich. Kony’ego poszukiwali również samorzutni najemnicy, weterani afrykańskich wojen. Nikomu się nie udało.

Zdaniem uciekinierów z LRA Kony jest nie do zabicia, bo chronią go duchy. To one mają ostrzegać go o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Uprzedzony o spiskowych zamiarach Kony zabił nawet kilku swoich najbliższych współpracowników. Tak miał stracić życie również jego wieloletni przyjaciel i zastępca – Vincent Otti, który także znajdował się na liście ściganych przez MTK.

W 2005 roku, kiedy rząd Sudanu zawarł pokój z rebeliantami z południa kraju, Kony stracił mocodawcę. Chartum zezwolił też armii Ugandy na ściganie LRA na terenie Sudanu.

Kony, porzucony przez sojusznika musiał uciekać. Schronienie znalazł w dżungli Demokratycznej Republiki Konga. Tam stał się jednak jeszcze bardziej niedostępny. Zaczął również szukać możliwości pokojowego zakończenia konfliktu. W 2006 roku spotkał się ze specjalnym wysłannikiem ONZ ds. humanitarnych Johnem Egelandem. W tym samym roku przyjął pierwszych zachodnich dziennikarzy.


Pojednanie?

Wyparł się wszystkich zbrodni. – Jestem niewinny. Nie mamy żadnych dzieci-żołnierzy – przekonywał. Jego zdaniem, to wroga propaganda rozpowszechniała takie informacje.

Kony twierdzi, że wróci do Ugandy, jeśli się go zrehabilituje. Aczoli deklarują chęć przyjęcia swego kata. W ich tradycji istnieje obrzęd pojednania mato oput. Winny wykupuje się wobec rodzin ofiar, a starszyzna godzi ofiarę i kata. Obrzęd kończy się ucztą zakrapianą alkoholem.

Czy to wystarczy? Dla Ugandyjczyków być może tak. MTK nie chce jednak wycofać nakazu aresztowania. Skruszony prorok-ludobójca nie może wrócić w swe rodzinne strony. Nie przestaje jednak mordować. W grudniu 2008 roku zmasakrował ludzi, którzy byli w kościele w miejscowości Faradje (DR Konga) z okazji świąt Bożego Narodzenia. Duchy wciąż pomagają mu umknąć. Czy opuszczą go jak jego kuzynkę Alicję?

Paweł Orłowski

Korzystałem z książki Wojciecha Jagielskiego "Nocni wędrowcy" (Warszawa 2009), artykułu Ruddy'ego Dooma i Koen Vlassenroot "Kony's message: a new koine? The Lord's Resistance Army in Northern Uganda", Affrican Affairs 1/1999, a także publikacji BBC, Mail & Guardian.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 19:10, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:55, 28 Mar 2010 Powrót do góry

Afryka: Armia Oporu Pana sieje terror

Rebelianci z Armii Oporu Pana dopuszczają się bezprecedensowych aktów gwałtu na bezbronnej ludności cywilnej – alarmuje bp Juan-José Aguirre Munoz z Bangassou w Republice Środkowoafrykańskiej. Do ostatniego jej ataku doszło 21 marca. W późnych godzinach nocnych ugandyjscy partyzanci weszli do wsi Agoumar w Republice Środkowoafrykańskiej. Połowa członków komanda była niepełnoletnia. Okrutnie zamordowano 20 osób a resztę mieszkańców ograbiono. Z wioski uprowadzono 25 dzieci. Nikt nie przeszkodził w ataku, ponieważ armia środkowoafrykańska nie interweniowała – dodał hiszpański misjonarz.

Natomiast media europejskie poinformowały o nieznanej wcześnie krwawej masakrze, której Armia Oporu Pana dokonała w Demokratycznej Republice Konga w połowie grudnia ubiegłego roku. Doszło tam do ludobójstwa na masową skalę. Szacuje się wstępnie, że zginęło wtedy ponad 320 osób. Krwawą areną nienawiści stało się 10 wiosek na północnym wschodzie kraju. Nieznana jest liczba uprowadzonych dzieci i kobiet, które zmuszono do prawie stukilometrowego marszu. Niezdolnych i ociągających się mordowano na miejscu. By masakra pozostała w tajemnicy, okaleczono świadków. Dlatego sprawa wyszła na światło dzienne z takim opóźnieniem.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 19:12, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:08, 17 Sie 2010 Powrót do góry

Teresa napisał:
Afryka: Armia Oporu Pana sieje terror
(...)

Armia Oporu Pana jest sekciarską organizacją terrorystyczną, którą założył w 1987 r. Joseph Kony, podający się za „napełnionego świętym duchem rzecznika Boga”. Wcześniej działała ona głównie na terenie Ugandy i Sudanu, obecnie jest coraz aktywniejsza także w północnym Kongu i na południowym-wschodzie Republiki Środkowoafrykańskiej. Rebelianci tej organizacji wsławili się m.in. takimi zbrodniami, jak palenie żywcem ludzi zebranych w kościołach na modlitwie.

Afryka: terror Armii Oporu Pana trwa

Co najmniej 255 osób zabitych i 700 porwanych to dramatyczny bilans działalności rebelianckiego ugrupowania Armia Oporu Pana na terenie Republiki Środkowoafrykańskiej i Demokratycznej Republiki Konga. Raport dotyczący ostatniego roku publikuje zajmująca się ochroną praw człowieka organizacja Human Rights Watch. Wskazuje ona, że zbrodnicza działalność rebeliantów jest kontynuowana, ponieważ nawet oenzetowskie siły stabilizacyjne są zbyt małe, by się im przeciwstawić, czy chociażby przejąć kontrolę nad terenem objętym działaniem rebeliantów. Wciąż tysiące ludzi żyje w wioskach terroryzowanych przez Armię Oporu Pana.

Raport przypomina o bestialskich metodach stosowanych przez ugandyjskich rebeliantów. Uderzeniem maczety zabijają oni osoby utrudniające im przemieszczanie się, w tym kobiety i dzieci. Nieletni są porywani, siłą przymuszani do walki bądź wykorzystywani jako seksualni niewolnicy. Często dzieci-żołnierze zmuszani są do zabicia swych sąsiadów czy co gorsza swych rodziców i rodzeństwa. W obawie przed oprawcami z wiosek Republiki Środkowoafrykańskiej uciekło, co najmniej 20 tys. osób, a w Kongu trzy razy więcej.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 19:14, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:46, 07 Wrz 2010 Powrót do góry

Sudan: Armia Oporu Pana nadal aktywna

Świat o nas zapomniał, to straszne! – powiedział agencji Misna bp Eduardo Hiiboro Kussala z Sudanu. Biskup Tombura-Yambio brał udział w pogrzebach ofiar ostatnio zamordowanych przez ugandyjskich rebeliantów. Siejący postrach terroryści z Armii Oporu Pana (Lord's Resistance Army, LRA) dokonali krwawego rajdu na Sudan i ośmielili się podejść zaledwie dwa kilometry od centrum miasta Yambio. W tym pogranicznym mieście z Demokratyczną Republiką Konga partyzanci zabili osiem osób oraz uprowadzili 18 kobiet i dzieci. Poprzedniego dnia zatrzymali również ciężarówkę i zastrzelili jej pięciu pasażerów.

Sudański biskup alarmuje, że brak bezpieczeństwa odbija się również negatywnie na ubogiej gospodarce terroryzowanych terenów. Ludność nie wychodzi do pracy na polach, ponieważ jest paraliżowana lękiem. Natomiast wojsko z reguły nie urządza pościgów za bezwzględnymi oprawcami – zaznaczył bp Kussala. Jutro w Yambio rozpoczyna się międzynarodowa konferencja rządowo-kościelna, której celem jest zapewnienie bezpieczeństwa w czterech krajach najbardziej narażonych na ataki Armii Oporu Pana. Przypisuje się im ponad 1,5 tys. morderstw i zmuszenie dziesiątek tysięcy osób do ucieczki w ciągu ostatniego półtora roku.

[link widoczny dla zalogowanych]

Przecież to szatan wcielony! Twisted Evil


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 19:14, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:19, 16 Sty 2023 Powrót do góry

Temat wydzielony stąd:

http://www.traditia.fora.pl/tematy-ktore-nurtuja-bulwersuja-i-wprost-szokuja,159/kongo-nie-ma-dnia-by-nie-oplakiwano-kolejnych-ofiar,3267.html


-------------------------------------------------------------------------

A.D. 2023 rok

DR Konga: islamski zamach na kościół, nuncjusz – „to istna rzeź”

Image

Co najmniej 17 osób zginęło, a 37 zostało rannych, w zamachu bombowym na kościół wspólnoty zielonoświątkowców w Demokratycznej Republice Konga na dwa tygodnie przed rozpoczęciem papieskiej wizyty w tym kraju. Do zamachu przyznali się dżihadyści z Państwa Islamskiego. To prawdziwa rzeź, mnóstwo krwi, porozrywane oraz okaleczone ciała wiernych, kobiet i dzieci – mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim nuncjusz apostolski w Kinszasie.

Do zamachu doszło wczoraj w miejscowości Kasindi, w Północnym Kiwu, na pograniczu z Ugandą. Zdaniem wojskowych był to odwet za poważne straty, które w ostatnich tygodniach ponieśli dżihadyści w starciach z armią rządową. Wojsko ostrzegało nawet przed możliwością zamachów.

Zdaniem papieskiego przedstawiciela w Kinszasie ów atak stanowi kolejne potwierdzenie tego, jak bardzo niebezpieczna jest sytuacja we wschodnich regionach Demokratycznej Republiki Konga. Mówi abp Ettore Balestrero.

„To bardzo niepokojący sygnał, potwierdza bowiem, że sytuacja w terenie staje się coraz bardziej poważna. I również z tego powodu, bardzo ważne będzie spotkanie Papieża tu w Kongu 1 lutego z ofiarami przemocy we wschodnich regionach kraju. Zamach ten pokazuje, iż droga do pokoju pozostaje jeszcze długa, a cała prowincja Północnego Kiwu znajduje się w stanie oblężenia. Pod tym względem nie nastąpiła żadna poprawa, wręcz przeciwnie, sytuacja jest coraz bardziej poważna. I bardzo niepokoi również to, że Państwo Islamskie, odpowiedzialne za zamach na ów kościół protestancki, coraz bardziej rośnie w siłę. Jak się wydaje, to również oni najbardziej korzystają na konflikcie z ugrupowaniem M23, który rozgrywa się bardziej na południe, w okolicach Gomy.“

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Śro 13:24, 18 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32690 Przeczytał: 60 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:28, 28 Sty 2023 Powrót do góry

Cierpiące Kongo czeka na Papieża Franciszka

Image

Baner związany ze zbliżająca się wizytą papieską

Franciszek przyjedzie do Konga, by się modlić z nami i za nas; jest dla nas jak ojciec, który usłyszał krzyk i płacz swych dzieci – mówi s. Rita. W czasie, gdy na wschodzie trwają brutalne walki, kraj szczególnie wyczekuje słów Papieża.

31 stycznia Franciszek dotrze do stołecznej Kinszasy. W planie pielgrzymki papieskiej obok rozmów z władzami i biskupami, jest także spotkanie z młodymi oraz katechistami. Papież spotka się ponadto z ofiarami walk na wschodzie kraju, który pierwotnie miał odwiedzić. W tym regionie wojsko rządowe ściera się z licznymi grupami rebelianckimi, zwłaszcza ugrupowaniem M23. Przed kilkoma dniami doszło tam także do wybuchu bomby w kościele zielonoświątkowców. Zginęło wówczas prawie 20 osób; do ataku przyznały się ugrupowania islamistyczne.

„Rany są głębokie. Oni kontynuują mordowanie niewinnych, nie mając żadnego miłosierdzia. Misją Ojca Świętego jest potępienie zła, aby osoby, które wspierają te bandy mogły wyrzec się tych planów, i aby dotarły do uznania, że Jezus Chrystus jest światłem świata. Nie jest to podróż, która pozostanie bez owoców. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nawet jeżeli zbrodnie będą kontynuowane. Ponieważ Pan, który pracuje w sumieniach osób może dotrzeć tam, gdzie ludzie nie są w stanie dotrzeć. Patrzmy sobie w twarze, miłujmy się nawzajem. Wojna nie prowadzi nas do nikąd. Starajmy się uczciwie pracować, dzielić się bogactwem Konga, pomagajmy ubogim – to jest przesłanie, to jest misja Papieża Franciszka w Kongu.“

Kościół w Demokratycznej Republice Konga pełni bardzo ważą rolę. Prowadzi nawet do 40 proc. wszystkich ośrodków zdrowotnych w kraju, a w szkołach katolickich uczy się ok. 6 mln dzieci. W kraju mieszka ok. 45 mln katolików, co jest największą wspólnotą wiernych w całej Afryce. Ostatnia wizyta papieska w Kongu miała miejsce w 1985 r.

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)