Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Benedykt XVI podjął decyzję o rezygnacji z urzędu Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:26, 11 Lut 2013 Powrót do góry

Benedykt XVI składa swój paliusz na grobie Celestyna V

Czyli na grobie papieża, który ustąpił w 1294 r.

Image Image

(Film z 2009 r. - od tego miejsca widzimy:)

https://youtu.be/oqS43OZrt4Q?t=488

https://www.youtube.com/watch?v=oqS43OZrt4Q


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 12:43, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:06, 11 Lut 2013 Powrót do góry

28 kwietnia 2009 roku papież Benedykt XVI przybył z wizytą do Aquili i na sarkofagu św. Celestyna V w symbolicznym geście położył paliusz.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Z Onny Benedykt XVI pojechał do L'Aquili, gdzie obejrzał częściową zburzoną bazyliką Santa Maria di Collemaggio, pochodzącą z XIII wieku. Przed znajdującym się tam sarkofagiem papieża Celestyna V złożył swój paliusz.

[link widoczny dla zalogowanych]



O tym strasznym trzęsieniu ziemi tam we Włoszech mamy informacje tu:

Tragiczne trzęsienie ziemi we Włoszech
(...)
http://www.traditia.fora.pl/swobodna-dyskusja,11/tragiczne-trzesienie-ziemi-we-wloszech,1908.html

http://www.traditia.fora.pl/archiwum,30/wlochy-ceremonie-religijne-w-l-aquili-odwolane,1920.html


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 10:53, 23 Maj 2016, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:32, 11 Lut 2013 Powrót do góry

Konferencja watykańskiego rzecznika o papieskiej rezygnacji

Image

Zaskoczenie zapowiedzią papieskiej rezygnacji dominuje w pierwszych komentarzach po jej ogłoszeniu. Potwierdził to podczas konferencji prasowej rzecznik Stolicy Apostolskiej, podkreślając jednak, że decyzji tej Benedykt XVI nie podjął z dnia na dzień. Była ona przemyślana i przemodlona, na co wskazuje sam Papież w oświadczeniu, mając świadomość wagi takiego kroku. Ks. Federico Lombardi SJ przypomniał dziennikarzom znamienny passus z książki-wywiadu „Światłość świata”. Pytany tam o ewentualność abdykacji Benedykt XVI odpowiedział, że jej nie wyklucza, jednak nie powinna ona być podejmowana pod naciskiem czynników zewnętrznych, ale w wolności i spokoju ducha. Dodał wówczas, że ustąpienie może być nawet obowiązkiem, gdy jest się świadomym niemożności wypełniania swej misji.

Włoski jezuita przypomniał, że papieska rezygnacja, choć bezprecedensowa w nowszych czasach, jest jednak przewidziana w [link widoczny dla zalogowanych] Sugeruje to zresztą forma oświadczenia, wyczerpująca zawarte tam wymogi prawne. Rzecznik zaprzeczył przy okazji, jakoby papieska rezygnacja dokonała się pod wpływem jakiejś konkretnej choroby czy depresji.

Ks. Lombardi uchylił też rąbka tajemnicy co do przyszłych losów Benedykta XVI. Po ustąpieniu uda się on początkowo do Castel Gandolfo, a następnie, po wyborze następcy, powróci do Watykanu. Ma tam zamieszkać w dawnym klasztorku w ogrodach, do niedawna zajmowanzm przez żeńską wspólnotę klauzurową.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 12:49, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:41, 11 Lut 2013 Powrót do góry

Teresa napisał:
Wyczytałam na fb za KNO:

2 lata temu, 13 lutego w 2011 r. Benedykt XVI zdjął swój paliusz i złożył go na sarkofagu z doczesnymi szczątkami św. Celestyna V... Działo się to w pobliżu l'Aquili, w kościele zniszczonym trzęsieniem ziemi...

Jest dopisana poprawka: 28 kwietnia 2009 r. (było błędnie: 2 lata temu, 13 lutego w 2011 r.)
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:10, 11 Lut 2013 Powrót do góry

Przepowiednia Malachiasza

"Autorem wizji mówiącej o końcu papiestwa jest Malachiasz, katolicki duchowny uznany za świętego. Jego dar jasnowidzenia potwierdził w swoich zapiskach jego biograf, a zarazem bliski przyjaciel - św. Bernard z Clarivaux. Malachiasz żył w latach 1094- 1148 i jak głosi legenda, przepowiednia została mu objawiona w roku 1139 r. Miała ona miejsce podczas pierwszej pielgrzymki irlandzkiego biskupa do Rzymu. Kiedy zobaczył on Wieczne Miasto, padł na kolana i otrzymał wizję: ujrzał przyszłość papiestwa.

Końcowy fragment przepowiedni Malachiasza mówi:

"In persecutione extrema S.R.E. sedebit Petrus Romanus, qui pascet oves in multis tribulationibus: quibus transactis civitas septicollis diruetur, & Iudex tremendus iudicabit populum suum. Finis."

"W czasie najgorszego prześladowania Świętego Kościoła Rzymskiego, [na tronie] zasiądzie Piotr Rzymianin, który będzie paść owce podczas wielu cierpień, po czym miasto siedmiu wzgórz [Rzym] zostanie zniszczone i straszny Sędzia osądzi swój lud. Koniec."

[link widoczny dla zalogowanych]

Tyle za wikipedią, a na opoka.pl odnośnie Przepowiedni Malachiasza czytamy tak:

"(...) Jeśli niektóre z proroctw mogły mieć charakter nadprzyrodzony, to wydaje się, że znaczna ich część była oszustwem.

Tak też jest — z niezwykle dziś popularną od chwili wyboru na papieża Benedykta XVI — przepowiednią Malachiasza. Przypisuje się ją w irlandzkiemu cystersowi, tymczasem jej autorem jest szesnastowieczny [link widoczny dla zalogowanych] Opublikował on ok. 1590 r. książkę Lignum vitae, w której, pod nazwiskiem Malachiasza, zamieścił — jak pisze ks. prof. Jan Kracik — „sto dwanaście wysnutych ze swej wiedzy (przeszłość) i fantazji (przyszłość) zawołań, charakteryzujących kolejnych biskupów Rzymu”. I rzeczywiście, jeśli przyjrzymy się temu „proroctwu”, to określenia papieży żyjących od czasów Celestyna II (1143 r.) do momentu opublikowania dzieła są znacznie bardziej jednoznaczne niż późniejsze. Na przykład: Paweł VI (Kwiat kwiatów) nie był jednym papieżem posiadających w herbie kwiaty, a określenie „Z pracy Słońca”, przypisywane Janowi Pawłowi II, równie dobrze może określać kogoś pochodzącego z krajów południowych. Najlepszym przykładem niejednoznaczności przepowiedni jest osoba Benedykta XVI. Kiedy okazało się, że nowy papież nie ma ciemnego koloru skóry, zaczęto doszukiwać się u niego innych cech, które pasowałyby do przepowiedni. Łatwiej za wszelką cenę wykazać „prawdziwość” proroctwa, niż je porzucić. (...)

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 12:55, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:42, 14 Lut 2013 Powrót do góry

Benedykt XVI: „Dziękuję za modlitwę, której moc czułem niemal fizycznie” – papieskie słowo podczas audiencji ogólnej

Image

„Przeżywam niełatwe dni. Czuję moc waszej modlitwy. Pan nas poprowadzi” – mówił Benedykt XVI podczas audiencji ogólnej. Na pierwszym spotkaniu z wiernymi po ogłoszeniu jego decyzji o rezygnacji z Piotrowej posługi Aula Pawła VI była wypełniona po brzegi. Papież już w pierwszych słowach nawiązał do zapowiedzi rezygnacji.

„Drodzy bracia i siostry. Dziękuję wam za waszą życzliwość. Jak wiecie, zdecydowałem się złożyć rezygnację z posługi, jaką mi Pan powierzył 19 kwietnia 2005 r. Uczyniłem to w pełnej wolności dla dobra Kościoła, po długiej modlitwie i zrobiwszy przed Bogiem rachunek sumienia, świadomy powagi tego aktu, ale też świadomy, że nie jestem już w stanie wypełniać posługi Piotrowej z niezbędną do tego siłą. Wsparciem i światłem jest dla mnie pewność, że Kościół należy do Chrystusa, który nigdy nie przestanie nim kierować i nim się opiekować. Dziękuję wszystkim za miłość i modlitwę, jaką mi towarzyszycie. W tych niełatwych dla mnie dniach niemal fizycznie mogłem odczuć moc modlitwy, moc, którą wasza miłość i modlitwa mi daje. Módlcie się nadal za mnie, za Kościół i za przyszłego Papieża. Pan Bóg będzie nas prowadził” – powiedział Benedykt XVI.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 12:58, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:05, 14 Lut 2013 Powrót do góry

Ciekawy tekst prof. Roberto de Mattei.

Rozważania na temat abdykacji Benedykta XVI
Pontyfikat jeszcze nie zamknięty


Profesor zauważa, że "w samym fakcie abdykacji nie ma niczego skandalizującego: jest on zgodny z prawem kanonicznym i historycznie zweryfikowany na przestrzeni dziejów".

Z drugiej strony Profesor pisze:

"Obraz instytucji papiestwa, w oczach opinii publicznej całego świata, został w istocie odarty ze swojego wymiaru sakralnego i poddany ocenie opartej o kryteria „nowoczesności”. Nie można tej sytuacji porównywać z przypadkiem Celestyna V, który abdykował po tym, kiedy został siłą zabrany ze swojej celi pustelniczej, ani też z przypadkiem Grzegorza XII, który złożył urząd, aby rozwiązać bardzo poważny problem Wielkiej Schizmy Zachodniej. Oba te przypadki dotyczyły spraw wyjątkowych. Z jaką jednak wyjątkową sprawą mamy do czynienia w przypadku rezygnacji Benedykta XVI? Oficjalny powód abdykacji wyrażony przez Papieża 11 lutego, wydaje się czymś raczej zwyczajnym, aniżeli wyjątkowym.

Każdy papież jednak, od samej chwili wyboru, doświadcza uczucia nieadekwatności, dostrzegając dysproporcję pomiędzy osobistymi zdolnościami a ciężarem zadania, do wypełnienia którego został powołany. Któż mógłby powiedzieć, iż jest w stanie podjąć o własnych jedynie siłach ciężar stania się Wikariuszem Chrystusa?

Duch Święty prowadzi jednak Papieża nie tylko w momencie wyboru, ale aż do śmierci, w każdej, nawet najtrudniejszej chwili jego pontyfikatu."

W dzisiejszych czasach o Duchu Świętym mówi się często w sposób niewłaściwy – jak choćby wtedy, kiedy sądzi się, że daje On Swoją pieczęć każdemu aktowi i każdemu słowu wypowiedzianemu przez Papieża czy też w czasie trwania Soboru. W tych dniach stał się On jednak wielkim nieobecnym w komentarzach pojawiających się w środkach masowego przekazu i interpretujących gest Benedykta XVI jedynie na podstawie ludzkich kryteriów – zupełnie jak gdyby Kościół był jedynie instytucją wielonarodową, zarządzaną wyłącznie na bazie kryteriów skuteczności, pozbawioną jakiegokolwiek wymiaru nadprzyrodzonego.

(...)

Katolik nie może nie zadawać sobie tego rodzaju pytań, a jeżeli nawet ich sobie nie stawia, pojawią się one wraz z rozwojem wypadków – jak podczas najbliższego konklawe, kiedy to wybór następcy Benedykta w sposób nieuchronny zostanie zorientowany na kardynała młodego i cieszącego się pełnią sił, które pozwolą mu zmierzyć się z poważną misją, jaka przed nim stanie. Istotą problemu są natomiast „sprawy najwyższej wagi dla życia wiary”, o których mówił Papież i które mogły stać się przyczyną sytuacji „bezkrólewia”, w jakiej wydaje się dzisiaj znajdować Kościół.

Byłoby czymś nieostrożnym uznanie pontyfikatu Benedykta XVI za „zakończony” i rozpoczęcie jego przedwczesnego „podsumowania”, przed upływem daty jego faktycznego końca, ogłoszonej przez samego Papieża – tj. 28 lutego 2013 r. – daty, która mocno zaznaczy się w historii Kościoła. Zarówno przed jej upływem, jak i potem, Benedykt XVI może stać się bohaterem nowych i nieprzewidzianych scenariuszy. Papież rzeczywiście ogłosił swoją abdykację, ale nie zapowiedział milczenia. Jego wybór przywraca mu wolność, której czuł się być może pozbawiony. Co powie i co zrobi Benedykt XVI bądź kardynał Ratzinger w najbliższych dniach, tygodniach i miesiącach? A przede wszystkim – kto i w jaki sposób przeprowadzi łódź Piotrową przez nowe burze, które bez wątpienia ją czekają?

Roberto de Mattei

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:26, 14 Lut 2013 Powrót do góry

Papieskie pożegnanie z rzymskimi księżmi: zadbajcie o prawdziwą realizację Soboru

Image

Wiele pozostało jeszcze do zrobienia na polu realizacji prawdziwych postanowień Soboru Watykańskiego II. Złożywszy urząd, nadal będę was wspierał duchowo w tym dziele – powiedział Benedykt XVI na ostatnim spotkaniu z kapłanami swej diecezji. Na samym wstępie Papież podziękował za okazaną mu w tych dniach bliskość:

„Jestem wam bardzo wdzięczny za modlitwę, której moc niemal fizycznie dane mi było odczuć, jak to powiedziałem na audiencji środowej. Choć teraz się wycofam, w modlitwie zawsze pozostanę blisko was wszystkich. I jestem pewny, że również i wy będziecie mi towarzyszyć, choć dla świata pozostanę ukryty. Dziś, ze względu na mój stan i wiek, nie mogłem przygotować prawdziwego i długiego przemówienia, którego mogliście się po mnie spodziewać. Zamiast tego będzie pogawędka o Soborze Watykańskim II, o tym, jak ja go przeżyłem”.

Benedykt XVI mówił o wielkich oczekiwaniach, jakie wiązano z Soborem. W tych czasach Kościół był jeszcze silny. Nie brakowało powołań, ludzie chodzili do kościoła. Czuło się jednak, że wiara zaczyna być postrzegana jako coś, co należy do przeszłości. I Sobór chciał to zmienić.

Papież zwrócił uwagę na wielką emancypację biskupów, którzy zrozumieli, że są podmiotem Soboru i dlatego chcieli decydować o jego przebiegu. W tym kontekście wskazał na bardzo duże znaczenie tzw. „Aliansu Reńskiego”, którego biskupi zdominowali pierwsze sesje Soboru i mieli wielki wpływ na treść dokumentów o reformie liturgicznej, Objawieniu i Kościele.

Benedykt XVI omówił po kolei wszystkie główne tematy Soboru. Za opatrznościowy uznał fakt, że obrady rozpoczęto od reformy liturgii. Niektórzy twierdzą, że na Soborze mówiono o wszystkim, tylko nie o Bogu. Reforma liturgiczna pokazuje jednak, że kult Boga był pierwszym punktem obrad. Tym samym Ojcowie ukazali prymat Boga.

Podsumowując posoborowe dokonania, Papież przyznał, że negatywnie odbił się na nich wpływ mediów, które nie potrafiły odczytywać Soboru w kluczu wiary i nakładały nań obce mu kategorie polityczne:

„Był Sobór Ojców, ten prawdziwy. Ale był też Sobór mediów. Świat zaś postrzegał Sobór właśnie za pośrednictwem prasy. I to właśnie ten Sobór mediów docierał do ludzi. Było oczywiste, że media popierały tych, którzy bliżsi byli ich poglądom. Tych, którzy dążyli do decentralizacji Kościoła, do oddania władzy biskupom, a także – w imię pojęcia Lud Boży – świeckim. Podobnie w odniesieniu do liturgii: mediów nie interesowała liturgia jako akt wiary, ale jako coś, co można zrozumieć, co jest dziełem wspólnoty, co jest zeświecczone. Ponadto wiemy, że istniała też pewna tendencja, by uważać, że sakralność jest czymś pogańskim, co ewentualnie należy jeszcze do Starego Testamentu. W Nowym ważne jest tylko to, że Chrystus umarł w świecie świeckim. A zatem trzeba skończyć z sakralnością, również w kulcie. I te interpretacje, banalizujące zamysł Soboru, miały negatywny wpływ na realizację reformy liturgicznej... To właśnie ten Sobór mediów docierał do wszystkich. On dominował i spowodował tak wiele katastrof, problemów, nieszczęść: zamknięte seminaria, zamknięte klasztory, zbanalizowana liturgia...”.

Benedykt XVI zauważył jednak, że dziś sytuacja się zmienia. Ów Sobór mediów nie wytrzymał próby czasu. Sobór prawdziwy wciąż pozostaje obecny, ukazuje swą duchową moc i stopniowo prowadzi do rzeczywistej odnowy Kościoła. „Naszym zadaniem jest zabiegać, począwszy od tego Roku Wiary, by prawdziwy Sobór został wprowadzony w życie, ufając, że Bóg nam pomoże. Ja, wycofawszy się w modlitwę, zawsze będę z wami i razem pójdziemy naprzód z Panem, w pewności, że Pan zwycięży” – powiedział Benedykt XVI na zakończenie swego ostatniego spotkania z kapłanami rzymskiej diecezji.

[link widoczny dla zalogowanych]




Benedykt XVI: Kościół jest zeszpecony

„Słowa papieża zostały odczytane jako akt oskarżenia pod adresem kościelnych dostojników” - relacjonuje z Rzymu Piotr Kowalczuk (wideo).

[link widoczny dla zalogowanych]


Benedykt XVI wezwał duchowieństwo Rzymu do wiernej realizacji Vaticanum II i zapewnił o swej modlitwie - 14.02.2013
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]

Cała treść przemówienia Benedykta XVI też tu:

[link widoczny dla zalogowanych]

... i tu:

[link widoczny dla zalogowanych]


Spotkanie Ojca św. Benedykta XVI z duchowieństwem diecezji Rzymskiej 14.02.2013 - cała wypowiedź

(...)

Słowa Ojca Świętego Benedykta XVI:

Wasza Eminencjo, drodzy bracia w biskupstwie i kapłaństwie!

To dla mnie szczególny dar Opatrzności, że zanim pożegnam się z posługą Piotrową, mogę jeszcze spotkać się z moimi kapłanami, duchowieństwem Rzymu. Jest zawsze ogromną radością widzieć, jak Kościół żyje, jak żywy jest Kościół w Rzymie: są pasterze, którzy w duchu Najwyższego Pasterza prowadzą owczarnię Pana. To jest duchowieństwo rzeczywiście katolickie, powszechne, a to odpowiada istocie rzymskiego Kościoła: nieść powszechność, katolickość wszystkich ludów, wszystkich ras, wszystkich kultur. Jednocześnie jestem bardzo wdzięczny kardynałowi wikariuszowi, który pomaga wzbudzać, odnajdywać powołania w samym Rzymie, ponieważ o ile Rzym z jednej strony powinien być miastem powszechności, o tyle z drugiej strony powinien być również miastem właściwej sobie mocnej, potężnej wiary, z której także rodzą się powołania. I jestem przekonany, że z pomocą Pana możemy odnajdywać te powołania, których On sam nam udziela, ukierunkowywać je, pomagać im dojrzewać i w ten sposób służyć pracy w Winnicy Pana.

Wyznaliście dziś przed Grobem św. Piotra wasze „Credo”. W Roku Wiary wydaje mi się to aktem bardzo stosownym, nawet może koniecznym, że duchowieństwo Rzymu zbiera się przy grobie Apostoła, do którego Pan powiedział: „Tobie powierzam mój Kościół. Na tobie zbuduję mój Kościół”. Przed Panem, razem z Piotrem, wyznaliście: „Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego”. Tak oto wzrasta Kościół: razem z Piotrem wyznawać Chrystusa, iść za Chrystusem. I czyńmy to. Zawsze. Jestem bardzo wdzięczny za waszą modlitwę, którą odczułem – mówiłem o tym w środę – niemal fizycznie. Mimo, że teraz wycofuję się z posługi, w modlitwie pozostanę zawsze blisko was wszystkich i jestem pewien, że także wy wszyscy będziecie blisko mnie, chociaż dla świata będę pozostawał w ukryciu.

Na dzisiaj – ze względu mój stan wynikający z wieku – nie byłem w stanie przygotować jakiegoś wielkiego, prawdziwego przemówienia, jakiego można by oczekiwać; pomyślałem jednak raczej o krótkiej rozmowie na temat Soboru Watykańskiego II, jak ja go postrzegałem. Rozpocznę od anegdoty. W 1959 roku zostałem mianowany profesorem na Uniwersytecie w Bonn, gdzie uczą się studenci, seminarzyści z diecezji w Kolonii i z diecezji okolicznych. W ten sposób poznałem kardynała Kolonii – księdza kard. Fringsa. Ksiądz kardynał Siri z Genewy w 1961 roku – jak mi się wydaje – zorganizował cykl konferencji różnych europejskich kardynałów na temat Soboru i zaprosił również arcybiskupa Kolonii do poprowadzenia konferencji zatytułowanej: „Sobór a świat myśli współczesnej”. Kardynał zachęcił mnie – najmłodszego z profesorów – żebym napisał dla niego projekt konferencji; projekt mu się spodobał i zaproponował ten tekst słuchaczom w Genewie w takiej formie, w jakiej go napisałem. Krótko potem Papież Jan (XXIII) wezwał do siebie kardynała, a on był pełen obaw, że być może powiedział coś niewłaściwego, nieprawdziwego i dostanie teraz naganę, a być może nawet odebrana mu zostanie purpura. Tak… kiedy jego sekretarz przyszykował go do audiencji, kardynał powiedział: „Może już po raz ostatni mam na sobie tę szatę”. Następnie wszedł. Papież Jan wychodzi mu naprzeciw, ściska go i mówi: „Dziękuję, Wasza Eminencjo, powiedziałeś to, o czym sam chciałem powiedzieć, ale ja nie znalazłem odpowiednich słów”. W ten sposób kardynał wiedział, że jest na właściwej drodze i zaprosił mnie, bym udał się z nim na Sobór – najpierw jako jego osobisty ekspert, później – w pierwszym okresie, być może w listopadzie 1962 roku – zostałem mianowany również oficjalnym biegłym Soboru.

Następnie udaliśmy się na Sobór – nie tylko z radością, ale i z entuzjazmem. Oczekiwania były niezwykłe. Mieliśmy nadzieję, że wszystko zostanie odnowione, że naprawdę nadejdzie nowa Pięćdziesiątnica, nowa era w Kościele, ponieważ Kościół był jeszcze dosyć silny w tamtym czasie. Nadal powszechnie praktykowano świętowanie niedzieli, liczba powołań do kapłaństwa i życia zakonnego nieco się zmniejszyła, ale nadal była wystarczająca. A jednak odnosiło się wrażenie, że Kościół nie szedł do przodu, umniejszał się, wydawał się raczej rzeczywistością z przeszłości, nie zaś nośnikiem przyszłości. Wtedy mieliśmy nadzieję, że to zostanie odnowione, zmieni się, że Kościół będzie ponownie mocą na jutro i na dzisiaj. Wiedzieliśmy też, że relacja między Kościołem a współczesnością od samego początku była nieco „naznaczona kontrastem”, poczynając od błędu Kościoła w przypadku Galileusza, i myślano o tym, żeby naprawić błędy z przeszłości i odnaleźć ponownie to, co wspólne między Kościołem i wszystkimi najlepszymi siłami na świecie, aby otworzyć przyszłość ludzkości, rozpocząć prawdziwy postęp.

Byliśmy pełni nadziei, entuzjazmu, a także gotowości uczynienia czegoś dla tej sprawy. Pamiętam, że jako negatywny wzór uznano Synod Rzymski, mówiono – nie wiem, czy to prawda – że w Bazylice świętego Jana czytano przygotowane teksty, a lud – członkowie Synodu – wyrażali zgodę przez aklamację i tak odbywał się Synod. Biskupi powiedzieli: „Nie, tak nie będziemy postępować. To my jesteśmy biskupami, my jesteśmy podmiotem Synodu; nie chcemy tylko zatwierdzać tego, co zostało przygotowane, ale chcemy być podmiotami, nośnikami Synodu”. Także kardynał Frings, który był znany z absolutnej wierności, niemal skrupulatności wobec Ojca Świętego, tu jednak powiedział: „Tutaj mamy inną funkcję. Papież zwołał nas jako swoich ojców, jako Sobór ekumeniczny, podmiot, który odnowi Kościół. Dlatego chcemy wypełnić taką naszą rolę”.

Po raz pierwszy taką postawę przyjęto już pierwszego dnia. Przewidywano na ten pierwszy dzień wybór komisji i przygotowana była już lista – wydawało się, że nazwiska zostały przygotowane bezstronnie. Listy te należało przegłosować. Ale ojcowie zaraz powiedzieli: „Nie, nie chcemy tylko przegłosować gotowych już list. Jesteśmy podmiotem”. Trzeba więc było przesunąć wybory, ojcowie chcieli poznać się trochę nawzajem, chcieli stworzyć własne listy. I tak zrobiono. Kardynałowie Liénart z Lille i Frings z Kolonii powiedzieli publicznie: „Nie można w ten sposób. Chcemy sporządzić nasze listy i wybrać naszych kandydatów”. Nie był to akt rewolucyjny, lecz głos sumienia, akt odpowiedzialności ojców soborowych. Zaczęto więc aktywnie poznawać się ze sobą nawzajem horyzontalnie, co wcześniej nie było praktykowane. I tak w „Collegio dell’Anima”, gdzie mieszkałem, mieliśmy wiele wizyt: kardynał był bardzo znany, gromadził wielu i tak mogliśmy poznać kardynałów z (całego) świata… Dobrze pamiętam wysoką, szczupłą postać Mons. Etchegaray, który był Sekretarzem Konferencji Episkopatu Francji, spotkania z kardynałami itp. Te krótkie, przelotne spotkania były czymś charakterystycznym dla całego Soboru. W ten sposób poznałem wielkie osobistości, jak ojciec de Lubac, Danielou, Congar i tak dalej. Poznaliśmy wielu biskupów, pamiętam zwłaszcza biskupa Elchingera ze Strasburga. Już to było doświadczeniem powszechności Kościoła i konkretnej rzeczywistości Kościoła, który nie tylko przyjmuje nakazy narzucone z góry, ale razem wzrasta, podąża naprzód, oczywiście pod przewodnictwem Następcy Piotra.

Wszyscy, jak powiedziałem, przybyli z wielkimi oczekiwaniami. Nigdy nie odbył się Sobór o takich rozmiarach, ale nie wszyscy wiedzieli, jak go poprowadzić. Ci najbardziej przygotowani, moglibyśmy powiedzieć – z ideami najbardziej określonymi – to byli biskupi francuscy, niemieccy, belgijscy, holenderscy, tak zwane „przymierze nadreńskie”. W pierwszej części Soboru oni byli tymi, którzy wskazywali drogę, potem bardzo szybko poszerzyła się aktywność innych i wszyscy uczestniczyli coraz bardziej twórczo w Soborze.

Francuzi i Niemcy mieli wiele wspólnych spraw, chociaż różniły się one znacząco zabarwieniem. Pierwszą kwestią, wyjściową, na pozór prostą, był zamiar reformy liturgii, rozpoczętej wcześniej przez Piusa XII, który już zreformował Wielki Tydzień; drugą sprawą była eklezjologia, a trzecią – Słowo Boże, Objawienie, i wreszcie ekumenizm. A Francuzi, bardziej niż Niemcy, podnieśli problem dotyczący relacji Kościoła ze światem. Rozpocznijmy od pierwszej kwestii. Po pierwszej wojnie światowej rozwinął się w Europie Środkowej i Zachodniej ruch liturgiczny, odkrycie bogactwa i głębi liturgii, która do tej pory była niemal zamknięta w Mszale Rzymskim kapłana, a ludzie modlili się ze swoich książeczek do modlitwy, które zostały ułożone według serca ludu. Podjęto staranie, by wielkie treści, wzniosły język liturgii klasycznej, przełożyć na słowa bardziej uczuciowe, bliższe ludzkiemu sercu. Istniały jakby dwie równolegle liturgie: kapłan z ministrantami, celebrujący Mszę świętą według Mszału, i świeccy, którzy w tym samym czasie modlili się w trakcie Mszy świętej ze swoich książeczek do modlitwy, świadomi zasadniczo tego, co sprawowane było na ołtarzu. Dzięki ruchowi liturgicznemu zostało odkryte piękno, głębia, historyczne, ludzkie, duchowe bogactwo Mszału oraz potrzeba, aby nie tylko przedstawiciel ludu, mały ministrant, wypowiadał: „Et cum Spiritu tuo” itp., ale by był to naprawdę dialog między kapłanem a ludem; aby naprawdę liturgia ołtarza była jedną liturgią, aktywnym uczestnictwem, aby jej bogactwo docierało do ludu. I tak została odkryta i odnowiona liturgia. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, że to rozpoczęcie od liturgii było bardzo dobre, bo w ten sposób został ukazany prymat Boga, prymat adoracji. „Operi Dei nihil praeponatur” (niczego nie stawiać przed służbą Bożą) – to słowo z Reguły św. Benedykta wydaje się najważniejszą regułą Soboru. Ktoś skrytykował Sobór za to, że mówił o wielu sprawach, a nie o Bogu. Sobór mówił o Bogu i był to pierwszy i najbardziej zasadniczy akt: mówiono o Bogu i otwarciu wszystkich ludzi, całego świętego ludu, na adorację Boga, na wspólną celebrację liturgii Ciała i Krwi Chrystusa. W tym sensie, obok praktycznych czynników, które przemawiały za tym, aby nie rozpoczynać od kontrowersyjnych kwestii, prawdziwym działaniem Opatrzności było właśnie to, że na początku Soboru stała liturgia, stał Pan Bóg, stała adoracja.

Nie chciałbym teraz wchodzić w szczegóły dyskusji, ale zawsze warto wracać nie tylko do realizacji praktycznej, ale do samego Soboru, do jego głębi i jego podstawowych idei. Powiedziałbym, że były one różne, przede wszystkim misterium paschalne jako centrum bycia chrześcijaninem, a więc i życia chrześcijańskiego, roku, czasu chrześcijańskiego wyrażonego w okresie wielkanocnym i niedzieli, która jest zawsze dniem zmartwychwstania. Ciągle na nowo rozpoczynamy nasz czas od Zmartwychwstania Pańskiego, od spotkania ze Zmartwychwstałym, natomiast ze spotkania ze Zmartwychwstałym idziemy do świata. W tym sensie szkoda, że dzisiaj niedziela została przekształcona w „koniec tygodnia”, podczas gdy jest ona pierwszym dniem, początkiem. Wewnętrznie musimy pamiętać, że jest to początek, początek stworzenia i początek odpoczynku w Kościele, spotkanie ze Stwórcą i ze zmartwychwstałym Chrystusem. Także ta podwójna treść niedzieli jest ważna. Jest ona pierwszym dniem, to znaczy świętem stworzenia, ponieważ jesteśmy przekonani, że świat został stworzony, wierzymy w Boga Stwórcę. Jest ona także spotkaniem ze Zmartwychwstałym, który odnawia stworzenie. Jej prawdziwym celem jest tworzenie świata będącego odpowiedzią na miłość Boga.

Następnie były zasady zrozumiałości, a nie zamknięcia w języku nieznanym, niepraktykowanym, jak również aktywne uczestnictwo. Niestety, te zasady zostały także źle zrozumiane. Zrozumienie nie oznacza banalności, gdyż wielkie teksty liturgiczne, nawet jeśli są wypowiadane – dziękować Bogu – w językach ojczystych, niełatwo jest zrozumieć. Wymagają one ciągłej formacji chrześcijanina, aby wzrastał i coraz bardziej wchodził w głębię tajemnicy i w ten sposób mógł ją zrozumieć. Również Słowo Boże – jeśli rozważam dzień po dniu czytania Starego Testamentu, jak też listów św. Pawła, Ewangelii – któż mógłby powiedzieć, że natychmiast je rozumie jedynie dlatego, że są one w języku ojczystym? Tylko stała formacja serca i umysłu może rzeczywiście spowodować zrozumiałość i takie uczestnictwo, które jest czymś więcej niż tylko zewnętrznym działaniem, uczestnictwo, które jest wejściem osoby, mojego bytu w komunię Kościoła, a tym samym w komunię z Chrystusem.

Drugi temat to Kościół. Wiemy, że Sobór Watykański I został przerwany z powodu wojny francusko-niemieckiej i tym samym pozostała tylko pewna jednostronność, pewien fragment, gdyż jego nauczanie na temat prymatu papieskiego, które zostało określone dzięki Bogu w owej historycznej chwili dla Kościoła, i które było bardzo konieczne na późniejszy czas, było jedynie elementem szerszej eklezjologii, przewidzianej, przygotowywanej. W ten sposób pozostała tylko część. Można więc było powiedzieć: jeśli ta część pozostaje taka, jaka jest, to jesteśmy skłonni do pewnej jednostronności: Kościół byłby tylko prymatem. Tak więc od samego początku istniał zamiar uzupełnienia w stosownej chwili eklezjologii Soboru Watykańskiego I. Także tutaj warunki wydawały się bardzo dobre, gdyż po pierwszej wojnie światowej odrodziło się poczucie Kościoła pojmowanego w nowy sposób. Romano Guardini mówił: „W duszach zaczyna budzić się Kościół”, a pewien biskup protestancki mówił o „wieku Kościoła”. Przede wszystkim odkrywano na nowo koncepcję Kościoła postrzeganą już przez Sobór Watykański I – Mistycznego Ciała Chrystusa. Chciano wyrazić i zrozumieć, że Kościół nie jest tylko organizacją, czymś strukturalnym, prawnym czy instytucjonalnym, ale przede wszystkim jest organizmem, żywą rzeczywistością, która wchodzi w moją duszę tak, że ja sam, właśnie z moją wierzącą duszą jestem elementem tworzącym Kościół jako taki. W tym duchu papież Pius XII ogłosił encyklikę „Mystici Corporis Christi” jako krok ku dopełnieniu eklezjologii Soboru Watykańskiego I.

Powiedziałbym, że dyskusja teologiczna lat trzydziestych i czterdziestych, a także dwudziestych ubiegłego wieku stała pod hasłem „Mystici Corporis”. To odkrycie w tamtym czasie było powodem wielkiej radości. W tym też kontekście pojawiła się formuła: „my jesteśmy Kościołem, który nie jest jakaś strukturą… to my sami, chrześcijanie, wszyscy razem jesteśmy żywym ciałem Kościoła”. To działa w znaczeniu, że prawdziwe MY chrześcijan wraz z JA Chrystusa jest Kościołem. Jesteśmy nim my – wszyscy razem, a nie jakaś jedna czy druga grupka ogłaszająca się Kościołem. Nie! Owo „my jesteśmy Kościołem” wymaga mojego wszczepienia w wielkie MY wierzących wszystkich czasów i miejsc. Czymś nieodzownym było więc w pierwszym rzędzie dopełnić eklezjologię na sposób teologiczny z uwzględnieniem struktury. Obok sukcesji Piotra i jego unikalnej funkcji należało lepiej określić funkcję biskupów i episkopatów. W tym celu ukuto termin „kolegialność”. Był on mocno, a nawet – powiedziałbym – zawzięcie i z przesadą dyskutowany. Określenie to (choć mogłoby być też jakieś inne) służyło wyrażeniu prawdy, że biskupi, będąc razem, są kontynuacją ciała Dwunastu, kolegium Apostołów. Jak wcześniej powiedzieliśmy, tylko biskup Rzymu jest następcą konkretnego apostoła – Piotra. Wszyscy inni biskupi stają się następcami apostołów, gdy tworzą ciało będące kontynuacją ciała Apostołów. Jedynie w ten sposób kolegium biskupów jest kontynuacją ciała Dwunastu i ma swoje wymagania, funkcje oraz prawa i obowiązki.

Wielu wydawało się to jakby walką o władzę, i może byli tacy, którzy myśleli o władzy, ale w istocie chodziło tutaj nie o władzę, ale o komplementarność czynników i o całość ciała Kościoła z biskupami, następcami Apostołów jako elementami nośnymi, gdzie każdy z nich jest elementem nośnym Kościoła w łączności z tym wielkim ciałem.

To, powiedzmy, były dwa fundamentalne elementy, a w poszukiwaniach pełnego ujęcia eklezjologicznego pojawiła się tymczasem – po latach czterdziestych i pięćdziesiątych – krytyka idei Mistycznego Ciała Chrystusa. W tej krytyce „mistyczne” oznaczało zbyt duchowe, zbyt ekskluzywne. Tak więc pojawiła się idea Ludu Bożego. A Sobór – całkiem słusznie – zgodził się na to ujęcie, podkreślając, że u Ojców Kościoła jest ono wyrazem ciągłości między Starym i Nowym Testamentem. W tekście Nowego Testamentu określenie to (po grecku laos tou Theou), nawiązujące do Starego Testamentu, oznacza – jak mi się wydaje z dwoma wyjątkami – „dawny Lud Boży”. Chodzi o Hebrajczyków, którzy pośród ludów („gojim”) świata są Ludem Bożym. A inni, my poganie, nie jesteśmy sami w sobie Ludem Bożym, lecz teraz stajemy się dziećmi Abrahama, a więc ludem Bożym, wchodząc w komunię z Chrystusem, będącym jedynym potomstwem Abrahama. I wchodząc w tę komunię, będąc jedno z Nim, jesteśmy także i my Ludem Bożym. Tak więc idea „Ludu Bożego” ukazuje ciągłość między Starym i Nowym Testamentem, ukazuje nieustanną obecność Boga w świecie oraz Jego udział w życiu człowieka, a także ujawnia wątek chrystologiczny. Tylko przez chrystologię stajemy się Ludem Bożym i w niej spotykają się obie idee. Wobec tego Sobór odważył się stworzyć trynitarny schemat eklezjologii: lud Boga Ojca-Ciała Chrystusa-świątyni Ducha Świętego.

Ale dopiero po Soborze został uwypuklony element, który był trochę ukryty, nawet jeszcze wówczas, podczas samego Soboru, mówiący, że elementem łączącym Lud Boży, Ciało Chrystusa, jest właśnie komunia z Chrystusem w zjednoczeniu eucharystycznym. Tutaj stajemy się Ciałem Chrystusa, czyli relacja między ludem Bożym a Ciałem Chrystusa tworzy nową rzeczywistość, to znaczy komunię. Po Soborze dokonano odkrycia, a raczej powiedziałbym, że to w zasadzie Sobór odkrył, doprowadził do tego wyrażenia komunii jako pojęcia centralnego. Powiedziałbym filologicznie, że w czasie Soboru jeszcze ono całkowicie nie dojrzało i że dopiero owocem Soboru jest pojęcie komunii, które bardziej oddaje sens Kościoła jako komunii w różnych wymiarach, komunii z Bogiem trynitarnym, który sam jest komunią między Ojcem, Synem i Duchem Świętym, komunii sakramentalnej, komunii konkretnej w episkopacie i w życiu Kościoła.

Jeszcze bardziej spornym było zagadnienia Objawienia. Tutaj chodziło o relację między Pismem Świętym a Tradycją. Tym wszystkim zainteresowani byli egzegeci, którym chodziło o większą wolność, gdyż mieli poczucie bycia w gorszej sytuacji w porównaniu z protestantami, którzy dokonywali wielkich odkryć, podczas gdy katolicy czuli się trochę „upośledzeni” z powodu konieczności podporządkowania się Magisterium Kościoła. Chodziło tutaj o dość konkretną walkę: jaką swobodę mają egzegeci? Jak można prawidłowo odczytywać Pismo Święte? Co znaczy Tradycja? Była to wielowymiarowa batalia, której teraz nie mogę przedstawić, ale ważne jest, że Pismo Święte jest z pewnością Słowem Bożym, a Kościół podlega Pismu Świętemu, jest posłuszny Słowu Bożemu i nie stoi ponad Pismem Świętym. W każdym razie Pismo Święte jest Pismem Świętym jedynie z tego powodu, że istnieje żywy Kościół, jego żywy podmiot. Bez żywego podmiotu Kościoła Pismo Święte jest jedynie księgą i otwiera się na różne interpretacje, nie udzielając wówczas ostatecznej jasności. Tutaj batalia – jak powiedziałem – była trudna, a decydująca okazała się interwencja Papieża Pawła VI. Ta jego interwencja ukazuje całą delikatność Ojca, jego odpowiedzialność za dalszy przebieg prac Soboru, ale także ukazuje jego wielki respekt do Soboru. Powstała także idea, że Pismo Święte jest kompletne, wszystko się w nim znajduje, a więc nie potrzeba Tradycji, tak więc Urząd Nauczycielski Kościoła nie ma nic do powiedzenia. Następnie Papież przekazał Soborowi – wydaje mi się – 14 sformułowań jednego zdania, przeznaczonego do włączenia do tekstu Konstytucji o Objawieniu i dał nam, Ojcom Soborowym, swobodę w wyborze jednej z 14 formuł, ale dodał: „Jedna z nich musi być wybrana, aby tekst uczynić kompletnym”. Pamiętam mniej więcej treść tej formuły w języku łacińskim: „non omnis certitudo de veritatibus fidei potest sumi ex Sacra Scriptura” – czyli pewność Kościoła co do wiary nie rodzi się tylko z jednej odizolowanej księgi, ale potrzebuje podmiotu, jakim jest Kościół, oświecony przez Ducha Świętego. Tylko w ten sposób Pismo Święte przemawia i posiada cały swój autorytet. To wyrażenie wybraliśmy w komisji doktrynalnej, jedną z 14 formuł, która jest bardzo znacząca dla ukazania konieczności Kościoła i aby w ten sposób zrozumieć, czym jest Tradycja, żywe ciało, w którym od początku żyje to Słowo i z którego czerpie swoje światło, w którym powstało. Już samo istnienie kanonu jest faktem eklezjalnym, a to, że pisma w nim zawarte stanowią Pismo Święte, wynika ze światła, jakie otrzymał Kościół, który odkrył w sobie ten kanon Pisma Świętego – odkrył go, a nie stworzył. Tylko i wyłącznie w tej komunii żywego Kościoła można także realnie zrozumieć, odczytać Pismo jako Słowo Boga, jako Słowo, które nas prowadzi w życiu i w śmierci.

Jak już powiedziałem, była to dość trudna dyskusja, ale dzięki Papieżowi i dzięki – powiedzmy światłu Ducha Świętego, który był obecny na Soborze – powstał dokument będący jednym z najpiękniejszych i nowatorskich z całego Soboru, który powinien być jeszcze bardziej zgłębiany, ponieważ także dziś egzegeza próbuje odczytywać Pismo Święte poza Kościołem, poza wiarą, jedynie w duchu tzw. metody historyczno-krytycznej, metody ważnej, ale nigdy nie mogącej dać rozwiązań do końca pewnych. Dopiero wtedy, gdy wierzymy, że to nie są wyłącznie ludzkie słowa, że są to słowa Boga, i jeśli żyje podmiot żywy, do którego mówił i mówi Bóg, możemy właściwie interpretować Pismo Święte. I jest tutaj jeszcze, jak powiedziałem we wstępie do mojej książki o Jezusie, jeszcze wiele do zrobienia, aby dojść do właściwej lektury w duchu Soboru. Tutaj wdrażanie Soboru jeszcze nie jest kompletne, jest jeszcze wiele do zrobienia.

I w końcu zagadnienie ekumenizmu. Nie chciałbym wchodzić teraz w te problemy, ale oczywistym było – zwłaszcza po okresie cierpień chrześcijan w czasach nazizmu – że chrześcijanie mogą odnaleźć jedność, a przynajmniej jej szukać, jak również to, że tylko Bóg może sprawić jedność. W tym kierunku podążamy w dalszym ciągu. Teraz, dzięki tym tematom, „przymierze nadreńskie” – że tak się wyrażę – zrobiło swoje. Druga część Soboru jest o wiele bardziej rozległa. Obecnie okazuje się jako bardzo naglący temat „świata współczesnego”, „nowoczesności” i „Kościoła”, a wraz z nim tematy dotyczące odpowiedzialności za budowanie tego świata, społeczeństwa, odpowiedzialności za przyszłość tego świata i nadzieję eschatologiczną, odpowiedzialności etycznej chrześcijanina, gdzie znajduje on swoich przewodników, a następnie temat wolności religijnej, postępu i tego wszystkiego, co z nim związane, oraz relacji z innymi religiami. W tym momencie w dyskusję włączyły się prawie wszystkie grupy Soboru, nie tylko Ameryka, Stany Zjednoczone, z racji wielkiego zainteresowania wolnością religijną. W trzecim okresie trwania Soboru powiedzieli do Papieża: „My nie możemy wrócić do domu, nie mając w naszym bagażu zatwierdzonej przez Sobór deklaracji o wolności religijnej”. Papież jednak okazał stanowczość i zdecydowanie, cierpliwość, aby przenieść tekst na czwarty okres, aby uzyskać dojrzałość i wystarczająco pełną zgodę pośród ojców soborowych. Powiadam: nie tylko Amerykanie włączyli się dynamicznie w prace soborowe, ale też Ameryka Łacińska, znając dobrze problem biedy ludzkiej, kontynentu katolickiego i wiedząc o odpowiedzialności wiary za sytuację tych ludzi. Tak samo też Afryka, Azja, dostrzegały konieczność dialogu międzyreligijnego: zrodziły się problemy, których my, Niemcy – muszę przyznać – na początku nie dostrzegaliśmy. Nie mogę teraz tego wszystkiego wyjaśniać. Wielki dokument „Gaudium et spes” opisuje, przedstawia bardzo dobrą analizę problemu między chrześcijańską eschatologią a światowym postępem, między odpowiedzialnością za społeczeństwo jutra i odpowiedzialnością chrześcijanina wobec wieczności, odnawiając w ten sposób także etykę chrześcijańską, jej fundamenty. Na marginesie tego wielkiego dokumentu nieoczekiwanie wyrósł dokument, który odpowiadał w sposób bardziej syntetyczny i konkretny na wyzwania czasu. To jest deklaracja „Nostra aetate”. Od początku obecni byli nasi przyjaciele żydzi, którzy powiedzieli – zwłaszcza nam, Niemcom, ale nie tylko nam – że po smutnych wydarzeniach tego nazistowskiego wieku Kościół winien powiedzieć słowo o Starym Testamencie, o narodzie żydowskim. Powiedzieli też, że „oczywistym jest, iż Kościół nie ponosi odpowiedzialności za Szoah. Jednak – ponieważ w większości byli chrześcijanami ci, którzy dopuścili się tych zbrodni – musimy pogłębić i odnowić chrześcijańską świadomość, nawet jeśli wiemy dobrze, że ludzie prawdziwie wierzący zawsze byli przeciwni tego typu rzeczom”. Na tej podstawie jasnym było, że relacja ze światem dawnego Ludu Bożego winna być przemyślana. Zrozumiałe, że kraje arabskie – biskupi z krajów arabskich – nie byli szczęśliwi z tego powodu: obawiali się gloryfikowania państwa Izrael, którego to (gloryfikowania) oczywiście nie chcieli. Mówili: „Dobrze, wskazówka o charakterze teologicznym może być, jest konieczna, ale jeśli o tym mówicie, mówcie też na temat islamu. Tylko tak możemy zachować równowagę. Także islam jest wielkim wyzwaniem i Kościół musi także wyklarować swoją relację w stosunku do islamu. Jest to rzecz, której wtedy nie bardzo rozumieliśmy: trochę, ale nie za bardzo. Dzisiaj wiemy, jak to było konieczne.

Kiedy zaczęliśmy pracę nad islamem, zwrócono nam uwagę, że „przecież są też pozostałe religie świata, choćby cała Azja! Pomyślmy o buddyzmie, hinduizmie…”. I w ten oto sposób, zamiast początkowo zaplanowanej tylko deklaracji o dawnym Ludzie Bożym powstał tekst o dialogu międzyreligijnym, uprzedzając to, co trzydzieści lat później ukazało się w całej swej intensywności i znaczeniu. Nie mogę teraz wyjaśnić tego tematu, ale kiedy czyta się ten tekst, widać, że jest bardzo treściwy i naprawdę zredagowany przez ludzi, którzy rzeczywiście znali realia i wskazuje syntetycznie, w kilku słowach, to, co jest najistotniejsze. Jest on podstawą do dialogu z uwzględnieniem różnic, różnorodności i wiary w wyjątkowość Chrystusa, który jest jeden. A człowiek wierzący nie może myśleć, że wszystkie religie są wariacją na jeden i ten sam temat. Nie, istnieje rzeczywistość Boga żywego, który przemówił, i istnieje jeden Bóg, Bóg wcielony, a więc Słowo Boże, które jest naprawdę Słowem Boga. Istnieje doświadczenie religijne zawierające pewne ludzkie światło stworzenia i stąd więc konieczne jest i możliwe nawiązanie dialogu, a tym samym otwarcie się na drugiego i otwarcie wszystkich na Boży pokój, wszystkich Jego dzieci i całej Jego rodziny. Dlatego te dwa dokumenty, o wolności religijnej i „Nostra aetate”, związane z „Gaudium et Spes”, tworzą bardzo ważną trylogię, której znaczenie ukazało się dopiero w ciągu następnych dziesięcioleci. Nadal pracujemy nad tym, aby lepiej zrozumieć to wszystko, między całkowitą wyjątkowością Bożego Objawienia, wyjątkowością jedynego Boga wcielonego w Chrystusie, a wielością religii, przez które poszukujemy pokoju, a także sercem otwartym na światło Ducha Świętego, który oświeca i prowadzi do Chrystusa.

Chciałbym teraz dodać jeszcze trzeci punkt: istniał Sobór Ojców – prawdziwy Sobór – ale był również „sobór mediów”. Był to nieomal Sobór sam w sobie i świat pojął Sobór właśnie przez ich pośrednictwo, przez media. Czyli Soborem, jaki natychmiast przekonująco dotarł do ludzi, był ten stworzony przez media, a nie Sobór Ojców Soborowych. I podczas gdy Sobór Ojców dokonywał się w kontekście wiary, był Soborem wiary, poszukującej intellectus; zrozumienia siebie oraz znaków, jakie Bóg dawał w tamtym momencie, która starała się odpowiadać w tamtej chwili na Boże wezwanie i znaleźć w Słowie Bożym słowo na dzisiaj i na jutro, podczas gdy cały Sobór – jak powiedziałem – dokonywał się w kontekście wiary, jako fides quaerens intellectum, to Sobór dziennikarzy oczywiście nie rozgrywał się w kontekście wiary, lecz w logice współczesnych kategorii medialnych, czyli poza wiarą, przy użyciu odmiennej hermeneutyki. Była to hermeneutyka polityczna: dla mediów Sobór jawił się jako walka polityczna, walka o władzę między różnymi grupami wewnątrz Kościoła. Było oczywiste, iż media opowiedzą się za tą stroną, która jawiła się im jako odpowiadająca ich światu. Byli tacy, którzy opowiadali się za decentralizacją Kościoła, za władzą dla biskupów, a następnie – zainspirowani pojęciem „lud Boży” – za władzą dla ludu, dla osób świeckich. Istniały trzy kwestie: władza Papieża, przekazywana dalej biskupom i w końcu wszystkim, władza całego ludu. Dla „soboru mediów” było oczywiste, że to właśnie należało zaaprobować i wesprzeć. Tak samo działo się również na polu liturgii: nie interesowała ich liturgia jako akt wiary, ale jako miejsce, gdzie czyni się rzeczy zrozumiałe, jako owoc aktywności wspólnoty, jako coś z przestrzeni świeckiej. Wiemy, iż istniała tendencja, uwarunkowana historycznie, aby mówić, że sacrum to coś pogańskiego, ewentualnie coś związanego ze Starym Testamentem. W Nowym Testamencie liczy się jedynie to, że Chrystus umarł na zewnątrz, to znaczy poza bramami, czyli w przestrzeni profanum. Z sakralnością należało skończyć, a profanum miało być obecne w kulcie. Kult nie jest już kultem, lecz aktem wspólnoty, wspólnego uczestnictwa rozumianego jako czynność. I te przekłady, banalizujące ideę Soboru, stały się trucizną w realizowaniu założeń reformy liturgicznej. Powstały one w wizji Soboru wyrwanego z kontekstu wiary. Tak samo działo się w kwestii Pisma Świętego: Pismo Święte jest książką historyczną, do której należy podchodzić jak do księgi historycznej i nic poza tym. I tak dalej. Dobrze wiemy, jak bardzo ten „sobór mediów” był właśnie dostępny dla wszystkich. Był to sobór dominujący, bardziej skuteczny, który spowodował tak wiele klęsk, problemów, nieszczęść, takich jak zamykanie seminariów, zamykanie klasztorów, banalizacja liturgii… a prawdziwy Sobór napotkał się na wiele trudności we wcielaniu go w konkretne życie. Sobór wirtualny był silniejszy aniżeli Sobór realny. Ale rzeczywista siła Soboru istniała i stopniowo, krok po kroku, coraz bardziej realizowała się, i staje się prawdziwą siłą i potem również prawdziwą reformą, prawdziwym odnowieniem Kościoła. Wydaje mi się, iż 50 lat po Soborze widzimy, jak ten wirtualny Sobór załamuje się, zatraca się, a objawia się prawdziwy Sobór, właśnie w tym Roku Wiary, rozpoczynając od tego Roku Wiary, należy uczynić wszystko, aby prawdziwy Sobór przy wsparciu Ducha Świętego realizował się i by rzeczywiście Kościół został odnowiony. Ufamy, że Pan nam pomoże. Ja, w odosobnieniu, z moją modlitwą będę zawsze blisko was. Idźmy razem naprzód wraz z Panem, z pewnością. Zwycięży Pan. Dziękuję.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:47, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:23, 17 Lut 2013 Powrót do góry

Kiedyś wyraziłam swoje zdanie i napisałam: Abdykacja to sygnał, że sytuacja w Rzymie i w całym Kościele jest na krawędzi katastrofy. Jeśli ktoś tego nie chwyta, to nawet jak mu kryzysem po głowie dadzą i tak niczego nie pojmie.

Dziś za Radiem Watykańskim watykański rzecznik ks. Federico Lombardi SJ mówi, że rezygnacja Papieża uzmysławia nam skalę problemów, które trzeba rozwiązać. I to nie są błahostki, tylko bardzo ważne problemy.


Ks. Lombardi: rezygnacja Papieża uzmysławia nam skalę problemów, które trzeba rozwiązać

Image

Dymisja Benedykta XVI świadczy nie tylko o osłabieniu jego sił, ale również o skali problemów, przed którymi stoi dzisiaj Kościół i świat, a z których Papież najlepiej zdaje sobie sprawę – uważa ks. Federico Lombardi SJ. Rozważanie na ten temat podjął w swym cotygodniowym felietonie. Przezwyciężenie aktualnych problemów wymaga wielkiego wigoru oraz dłuższej perspektywy czasowej. Potrzeba bowiem działań długofalowych – powiedział watykański rzecznik.

„W istocie nie było w tym fałszywej pokory, kiedy Benedykt XVI na samym początku pontyfikatu przedstawił się jako «skromny pracownik winnicy Pańskiej» – stwierdził ks. Lombardi. – Mądrze rozporządzał swymi ograniczonymi siłami fizycznymi, aby jak najlepiej wypełnić to ogromne zadanie, które zostało mu niespodziewanie powierzone w podeszłym już wieku. Swą rezygnacją Papież dał dowód wspaniałej mądrości ludzkiej i chrześcijańskiej człowieka, który żyje w obecności Boga, wierzy w wolność ducha, jest świadomy swej odpowiedzialności i zna swoje siły. Benedykt XVI nie opuszcza nas w trudnej chwili, lecz z ufnością zachęca Kościół, by zdał się na Ducha Świętego i nowego Następcę Piotra”.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:33, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:17, 18 Lut 2013 Powrót do góry

Teresa napisał:
(...)
Ks. Lombardi uchylił też rąbka tajemnicy co do przyszłych losów Benedykta XVI. Po ustąpieniu uda się on początkowo do Castel Gandolfo, a następnie, po wyborze następcy, powróci do Watykanu. Ma tam zamieszkać w dawnym klasztorku w ogrodach, do niedawna zajmowanzm przez żeńską wspólnotę klauzurową.

http://www.traditia.fora.pl/papiez-benedykt-xvi-komunikaty-wypowiedzi-nauki-etc,21/benedykt-xvi-podjal-decyzje-o-rezygnacji-z-urzedu,9187-15.html#41682



Ogrody Watykańskie - tu zamieszka Benedykt XVI

28 lutego o godz. 17.00 Benedykt XVI opuści Watykan, by udać się do Castel Gandolfo, gdzie spędzi najbliższe dwa miesiące. Po tym okresie zamieszka na terenie Ogrodów Watykańskich.

Ogrody Watykańskie zajmują jedną trzecią z 44 hektarów, na których leży Watykan. Ogrody to nie tylko wypielęgnowana roślinność, ale na ich terenie znajdują się także zabytki, takie jak renesansowy pałacyk Piusa IV, gdzie obecnie swoją siedzibę ma Papieska Akademia Nauk. Z kolei w średniowiecznej wieży św. Jana letnie wakacje spędzał Jan XXIII, a Jan Paweł II mieszkał tam w 1978 r. zaraz po wyborze na Tron Piotrowy. W wieży Leonina zaś swoją pierwszą siedzibę miało Radio Watykańskie.

Ze znajdującej się w Ogrodach stacji kolejowej, w 2002 r. Jan Paweł II odjechał do Asyżu, a przy lądowisku helikoptera z jego inicjatywy ustawiono podobiznę Matki Bożej Jasnogórskiej. Polskich symboli jest więcej; na jednej z alejek stoik rzeźba szczytu Giewontu, na podstawie której umieszczone są symbole Polski Walczącej i Solidarności.

W Ogrodach Watykańskich znajdziemy też replikę groty z Lourdes z 1902 r. oraz kapliczkę Matki Boskiej Nieustającej Pomocy Benedykta XV. Jest też, m. in. nowoczesny pomnik, który upamiętnia ocalenie Jana Pawła II z zamachu w 1981 r.

Benedykt XVI zamieszka w klasztorze Matki Kościoła (Mater Ecclesiae). Jest to jedyny na świecie rotacyjny klasztor kontemplacyjny, który powstał z inicjatywy Jana Pawła II. Jako pierwsze zamieszkały tam klaryski w 1994 r.

Ogrody Watykańskie ponownie otwarte są dla zwiedzających od września 2011 r.

Autorami zdjęć są Maciej Kosiec OP oraz Krzysztof Tadej.

(galeria 12 zdjęć do obejrzenia)

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:41, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:22, 19 Lut 2013 Powrót do góry

Image

Kard. Sodano zapytany o rozdarcia w Kościele, o których mówił Benedykt XVI przyznał, że są podziały, bo poszczególni ludzie mają różne metody pracy, nie należy jednak odmalowywać tego z przesadą.

Kard. Sodano do dziennikarzy: trzeba nadprzyrodzonej wizji Kościoła

Wydarzenia związane z dymisją Benedykta XVI należy przeżywać w duchu wiary i miłości do Kościoła – zwraca uwagę kard. Angelo Sodano we włoskim dzienniku Il Messaggero. Dziekan Kolegium Kardynalskiego, który od wczoraj uczestniczy w papieskich rekolekcjach, udzielił wywiadu dzień wcześniej, 16 lutego. Okazją było poświęcenie nowej części Drukarni Watykańskiej. Jest nią centrum druku cyfrowego o najnowocześniejszym wyposażeniu technicznym.

Kard. Sodano przypomina, że Kościół od dwóch tysięcy lat, kierowany przez Ducha Świętego, prowadzi swą misję w różnych epokach, w odmiennych stylach, przez różnych ludzi. Wyraża ubolewanie, że w ostatnich wydarzeniach zauważa się tylko aspekt ludzki. Zdaje sobie jednak sprawę, że nadprzyrodzona wizja historii Kościoła, której brakuje mediom, bez wiary jest trudna do zrozumienia. „Oczywiście mają one pełne prawo podawać wszelkie możliwe szczegóły – powiedział dziekan Kolegium Kardynalskiego. – Chyba jednak dziennikarze chrześcijańscy powinni dawać wizję mniej powierzchowną, mniej ziemską. Bo mogę zrozumieć, że ktoś, kto nie zna Kościoła czy nie ma jego wizji religijnej, rozwodzi się nad szczegółami marginalnymi, jak ubiór, a nie nad faktem, że Kościół idzie naprzód dzięki działaniu Boga”. Zapytany o rozdarcia w Kościele, o których mówił Benedykt XVI, kard. Sodano przyznał, że są podziały, bo poszczególni ludzie mają różne metody pracy, nie należy jednak odmalowywać tego z przesadą.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:53, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:25, 19 Lut 2013 Powrót do góry

Brat papieża ks. prałat Georg Ratzinger uważa, że Benedykt XVI po ustąpieniu z urzędu nie zmieni sutanny. "Na pewno pozostanie przy swojej białej sutannie, której nigdy nie zdejmie" - powiedział były dyrygent chóru katedry w Ratyzbonie w rozmowie z "Passauer Neuen Presse".

Mój brat nadal będzie nosił białą sutannę

Jego zdaniem prosty czarny ubiór księdza nie wchodzi w rachubę argumentując, że w pewnym sensie jeśli ktoś raz jest papieżem, pozostaje nim na zawsze.

Ks. prałat Ratzinger nie wierzy, aby jego brat miał powrócić do swego świeckiego imienia. Wyznał, że podczas rozmowy w minioną niedzielę papież powiedział mu, że sam nie wie, jak w przyszłości będzie trzeba zwracać się do niego. Jego zdaniem o to teraz muszą się zatroszczyć prawnicy tak, "aby po prostu obecny pontyfikat nie był ignorowany, a także z drugiej strony nie stawiać ograniczeń dla przyszłego, aktualnego, papieża".

Ks. Ratzinger wyobraża sobie natomiast sytuację, że jego brat nadal będzie nosił swoje papieskie imię Benedykt, ale bez tytułu "Ojciec Święty". Jego zdaniem nie będzie używał tytułu "kardynał". Zastrzegł, że obecna sytuacja nic nie zmieniła we wzajemnych relacjach między rodzeństwem. "Jak zawsze zwracamy się do siebie po imieniu" - powiedział brat papieża.

Ks. Ratzinger uważa za nieprawdopodobną sytuację, aby papież po rezygnacji odwiedził swą bawarską ojczyznę. "Tylko z takiego powodu, że jak przypuszczam nadal będzie postrzegany jako papież Benedykt XVI. Taka wizyta byłaby powiązana z wieloma problemami" - powiedział. Uważa też, że jego brat nie będzie zmuszony do takiej sytuacji, aby nie mógł nigdy opuścić swojego miejsca pobytu w watykańskim klasztorze "Mater Ecclesiae". "Sam z siebie nie będzie miał potrzeby, aby poruszać się gdzieś dalej" - powiedział brat Benedykta XVI.

Mówiąc o przyszłym finansowym uposażeniu papieża jego brat opowiedział: "O tym nie wiem w ogóle nic. Ale na pewno nie dadzą mu się zagłodzić". Przypomniał, że papież Ratzinger nie ma żadnych dochodów emerytalnych wynikających z jego profesorskiej działalności w Niemczech czy pełnienia funkcji arcybiskupa Monachium i Fryzyngi w latach 1977-1981. "Wszystko będzie się toczyć, jak dotychczas - będzie miał swój budżet i będzie regulował swoje wydatki" - powiedział brat Benedykta XVI.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:55, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:42, 21 Lut 2013 Powrót do góry

Benedykt XVI spotka się z kardynałami

Za tydzień, 28 lutego Ojciec Święty o godz. 11.00 spotka się i osobiście pozdrowi każdego z kardynałów obecnych w Rzymie.

Jak poinformowała Prefektura Domu Papieskiego spotkanie to odbędzie się w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego. Będzie to ostatnie wystąpienie publiczne Benedykta XVI przed rezygnacją z posługi Biskupa Rzymu.

Tego samego dnia o godz. 17.00 opuści Watykan i na pokładzie śmigłowca uda się do Castel Gandolfo, gdzie zostanie przyjęty przez duchowieństwo i mieszkańców tego miasteczka. O godz. 20.00 rozpocznie się sede vacante.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:56, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:43, 21 Lut 2013 Powrót do góry

Tutaj znajduję wszystko

Biciem dzwonów we wszystkich świątyniach diecezje Rzymu i Albano 28 lutego pożegnają ustępującego z papieskiego urzędu Benedykta XVI.

"Kiedy papież będzie odlatywał helikopterem z Ogrodów Watykańskich rozlegnie się bicie dzwonów we wszystkich rzymskich kościołach, podobnie kilka minut później, w ten sam sposób, zostanie on powitany w czasie lądowania w Castel Gandolfo" - powiedział biskup Albano, Marcello Semeraro, w rozmowie z Radiem Watykańskim.

"Oczekuje się licznego uczestnictwa wiernych" - powiedział bp Semeraro. W kościele św. Tomasza w Castel Gandolfo 28 lutego po południu odbędzie się czuwanie modlitewne. Planowana jest też piesza pielgrzymka katolików z okolicznych parafii położonych w Górach Albańskich na plac przed letnią rezydencję papieską. "Tam po przybyciu papież na krótko spotka się z wiernymi i ich pozdrowi" - powiedział biskup.

Bp Semeraro zapewnił, że przebieg pożegnania z papieżem potwierdziła już Prefektura Domu Papieskiego. Byłoby to ostatnie oficjalne wystąpienie Benedykta XVI jako następcy św. Piotra. Przelot papieża z Watykanu do Castel Gandolfo transmitować będzie Telewizja Watykańska. Jak zapowiedział 28 lutego br. o godz. 20.00. Benedykt XVI złoży swój papieski urząd.

Bp Semeraro podkreślił w rozmowie z RW, że jest to wielki zaszczyt gościć w diecezji ustępującego papieża. Przypomniał, że podczas spotkania w lecie 2011 r. Benedykt XVI mówiąc mu o Castel Gandolfo powiedział: "Tutaj znajduję wszystko. Widzę góry, morze, jezioro i dobrych ludzi". "To zdanie pozostanie nam w pamięci" - zapewnił bp Semeraro.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:58, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32694 Przeczytał: 57 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:11, 22 Lut 2013 Powrót do góry

Czy Benedykt XVI abdykował z powodu zepsucia i korupcji w Watykanie? 17 grudnia 2012 roku, na biurku Ojca Św. wylądował pewien 300-stronicowy raport ... - była to identyfikacja niezwykle potężnego i wpływowego "podziemia homoseksualnego" w Kurii i Kościoła powszechnego. Pisze o tym blog RorateCaeli. Pierwszy raz Ojciec Święty otrzymał część ostrzeżeń tego raportu w październiku 2012 roku i jest to bardzo podobne do [link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]



Włoskie media: papież zrezygnował z powodu raportu o zepsuciu niektórych hierarchów

17 grudnia 2012 r. trzech kardynałów: Julian Herranz, Jozef Tomko i Salvatore De Giorgi przekazało Benedyktowi XVI 300-stronicowy raport z wewnętrznego śledztwa przeprowadzonego w Kurii Rzymskiej. To, co się w nim znalazło, zdaniem włoskich mediów, miało skłonić Benedykta XVI do podjęcia decyzji o rezygnacji ze stanowiska.

Jak donoszą włoskie media, raport zawiera informacje dotyczące istnienia w Kurii Rzymskiej i w całym Kościele „potężnej frakcji hierarchów zjednoczonych ze względu na orientację seksualną”. Osoby te mają być uwikłane w korupcję i walkę o władzę.

Benedykt XVI prawie rok temu zlecił trzem kardynałom zweryfikowanie zarzutów związanych z nieprawidłowościami finansowymi, protekcją i korupcją w Watykanie, ujawnioną w tak zwanej aferze VatiLeaks.

W grudniu hierarchowie, po ośmiomiesięcznym dochodzeniu, przekazali papieżowi bardzo obszerny raport, który miał być „dokładną mapą zgorszenie i zła” szerzącego się w Stolicy Apostolskiej.

Lewicowa gazeta „La Repubblica” napisała, że to właśnie te dokumenty zaważyły na decyzji Benedykta XVI. Opinię taką podzielił konserwatywny tygodnik „Panorama.”

Rzecznik Watykanu, ksiądz Federico Lombardi odmówił jakiegokolwiek komentarza. Powiedział dziennikarzom: -Nie oczekujcie komentarza lub odparcia zarzutów na ten temat.

Ksiądz Lombardi dodał jedynie, że trzej kardynałowie złożyli swój raport papieżowi Benedyktowi XVI i zostanie on przekazany jego następcy. Rzecznik watykański zapowiedział także, że trzech prałatów, którzy zbadali skandal „Vatileaks” i przygotowali dossier dla papieża, nie będzie udzielać wywiadów ani ujawniać szczegółów dotyczących zawartości raportu. Według przewodniczącego trzyosobowego zespołu śledczego, kard. Herranza, papież jest jedyną osobą, która ma dostęp do raportu.

Jak napisała „La Repubblica” kardynałowie zaalarmowali papieża o istnieniu w Kurii Rzymskiej frakcji walczących o władze, w tym potężnej frakcji „zjednoczonej przez orientację seksualną”. Kardynałowie podkreślili, że niektórzy członkowie tego bloku mogą być podatni na „zewnętrzne wpływy” z powodu swoich powiązań. Tajny raport ma również zwracać uwagę na podejrzane transakcje w Instytucie Dzieł Religijnych (IOR). Zawartość dokumentów miała zszokować Benedykta XVI.

Ojciec święty nieraz zwracał uwagę na to, że także wewnątrz Kościoła jest „kąkol i zepsute ryby”. Nie dalej jak w niedzielę papież mówił o tym, że Kościół tworzą ludzie, którzy są grzeszni. Mówił o potrzebie demaskowania pokusy władzy i pokusy wykorzystywania Boga dla własnych interesów.

Od czasu ogłoszenia decyzji o rezygnacji, papież wielokrotnie podkreślał, że Kościołowi potrzebny jest energiczny namiestnik., który będzie w stanie poradzić sobie z wieloma wyzwaniami.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 14:03, 03 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)